Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2021, 22:26   #296
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Po krótkiej dyskusji ustalili co dalej. Boogeyman nie narzucał się ze swoim towarzystwem, choć pewnie było mu przykro, że nie został zaproszony na piwo do tajnej bazy. Franko też to gnębiło, bo przy piwie łatwiej poruszyć różne tematy, jak na przykład galaretowatą krew.
Zanim Boggeyman odszedł przekazał Franko nieprzytomną dziewczynę. W zasadzie ciężko było zdecydować czy zabrać ją do kościoła czy do bazy. W bazie Franko mógł ją spacyfikować jeśli dalej by szalała. W kościele… cień zapewne też by do dał radę zrobić… ale raczej permanentnie.
Cień stiwerdził, że weźmie taksówkę i odszedł. Gdy znikł w szarówce nadchodzącego świtu zrzucił cień. Jedynie Franko dojrzał ten moment i poznał księdza, którego widział wychodzącego z plebanii.

Max i Tommy do spółki załadowali do bagażnika resztki cyborga. Łatwo poszło jako, że zginał się teraz w wielu miejscach, które dla funkcjonującego cyborga zapewne nie byłyby możliwe.

Gorzej było z zespołem Duncana, ale Franko pomyślał chwile i wyciągnął komórkę. Po dwunastu sygnałach ktoś odebrał.
- Sorry, że tak rano dzwonię… to ja Franko… za duży jestem żebyś mi zajebał…. sprawa jest. Znajomi zabalowali i trzeba ich zawieźć do domu, to studenci, wiesz jak jest. Ty masz busa, podrzucił byś ich? Odwdzięczę się. Aaa jak masz jakieś koce to weź…. nie pytaj, to była szalona noc. Jeszcze raz dzięki.


Zdecydujcie sami gdzie bierzecie lady zombi, do bazy czy do kościoła




Franko jak zwykle zaparkował z tyłu siłowni. Wniesienie zwłok cyborga odbyło się szybko i dyskretnie. Jedynie co, to Tommy musiał iść po rękę do bagażnika bo odpadła. Zamknął właśnie klapę, gdy ktoś czarny bezgłośnie zeskoczył z dachu za jego plecami. Tommy odwrócił do drzwi i ledwo zdążył zrobić krok, gdy ktoś przyparł go do muru z wielka siłą.


Znajomy Franko próbował dopytywać co to za impreza, ale zespół ewidentnie wyglądał jak po spożyciu nielegalnych środków. Duncan na siebie wziął ciężar ściemy, nawet nieźle mu poszło. Baa, wymienił się nawet telefonem z Rickiem, który ich wiózł. Rick zasadniczo trudnił się przewozem ludzi. Ale jak się opłacało mógł przewieźć wszystko. O ile zmieściło mu się do busa.
Mina Ricka była bezcenna gdy zatrzymał się pod kościołem i stado zataczających się postaci i powiewających pożyczonymi kocami pognało w kierunku głównego wejścia. Pokręcił w milczeniu głową nad tym jak mało wie o znajomku z siłowni.

Na Duncana z ekipą czekał już ojciec Forthill, najwyraźniej uprzedzony. Nie wyglądał najlepiej, był blady, zdawał się słaniać na nogach. Do tego co chwile przykładał chusteczkę do nosa. Duncan dostrzegł na chusteczce plamy krwi.
Ksiądz poprowadził ich do znanego podziemia. Zaskoczeniem było to, że jedno z łóżek było zajęte. Leżała pod nim jakaś walizka, a na łóżku złożony płaszcz.
Nagle ktoś chrząknął za ich plecami. W drzwiach stał wysoki i szczupły osobnik w okrągłych okularach. Trzymał naręcze jakiś ubrań.
- Witajcie, jestem ojciec Baionetta. Wpadłem w odwiedziny do ojca Forthilla i okazało się, że mogę na coś się przydać. To ubrania dla was, nie wiem czy będą pasować. Ale przynajmniej nie zmarzniecie.
Położył ciuchy na jednym z łóżek i poklepał po ramieniu znajomego księdza.
- Połóż się, ja zajmę się gośćmi… słabo wyglądasz. A potem odprawię mszę.
Ojciec Forthill chwilę trawił to, po czym skonał głową i rzekł:
- Dobrze, położę się. Faktycznie źle się czuję, chyba mnie coś łapie. A wy, moi drodzy czujcie się jak u siebie. I wierzcie mi, dziś jesteście bezpieczni. Nikt nie zakłóci spokoju tego miejsca.
Po chwili ucichł odgłos jego kroków na schodach.
Ojciec Baionetta uśmiechnął się w jego mniemaniu przyjaźnie, ale gra świateł i cieni uczyniła jego oblicze dalekie od dobrotliwego.
- Potrzebujecie jeszcze czegoś? Czy wolicie odpocząć?


Tommy odruchowo sięgnął dłonią do ściany, ale dłoń napastnika zamknęła się na jego nadgarstku nie pozwalając dotknąć ściany. Drobna dłoń. Napastnik też był niższy od Tommiego. czarny kostium, czarna maska. Mógł dostrzec tylko oczy. Kobiece oczy. napastnicy ściągnęła maskę.
- Cześć Tommy - pocałowała go, długo i namiętnie, w końcu ich usta rozłączyły się i wyszeptała - potrzebuje twojej pomocy.
- Cześć Q - odparł Tommy...


- Jeszcze raz bo się gubię - warknęła Ortega ze słuchawki - co zrobiliście i gdzie?
Max tymczasem poukładał resztki cyborga i zaczął rozkręcać dyski zdobyte przez Duncana. Były uszkodzone, ale wyglądało na to, że coś się da z nich odzyskać. Oczywiście chwilę to potrwa, ale opłacało się czekać.
 
Mike jest offline