Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2021, 10:45   #119
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 25 - 2051.03.10; pt; zmierzch

Czas: 2051.03.10; pt; zmierzch
Miejsce: Miami; Liberty City; kawiarnia “Palmowa”; stolik kawiarni
Warunki: wnętrze kawiarni, jasno, gwar rozmów, umiarkowanie na zewnątrz zmierzch, nieprzyjemnie, pogodnie, umi.wiatr




https://i.pinimg.com/originals/a9/9c...62245a26af.jpg


Jak się spojrzało w odpowiednim momencie i w odpowiednim miejscu to to miasto potrafiło być czarujące. Jak teraz. Gdy światło dnia gasło ale nie zgasło jeszcze ostatecznie a póki co malowało ulice ciekawymi barwami. Gdy w domach już paliły się światła a półcienie zakrywały już te wszystkie dziury i błoto można było ulec złudzeniu, że od wojny nic się nie zmieniło. Wciąż jest czysto, pięknie i nowocześnie. Na barwnej i spokojnej ulicy kolorowego miasta. Gdzieś z głębi niosło się echo muzyki i zabawy kusząc swoimi dźwiękami obiecującymi rozrywkę i zabawę. W końcu przez ostatnie dni mieli okazje tu i tam dostrzec, że w mieście albo jest jakiś kilkudniowy festyn albo to norma, zwłaszcza wieczorami, że tubylcy świętują, bawią się, tańczą i śpiewają.

Na te ostatnie dni po opuszczeniu domu Cantano trójka przybyszy z północy przeniosła się do jedynego hotelu jaki zdołali poznać w ciągu swojej krótkiej wizyty w mieście. Czyli do hotelu “2018” prowadzonych przez milczącego Josha o wyglądzie ofiary choroby popromiennej. Nie było tu takich wygód jak u Cantano ale było dość czysto, było gdzie spać no i dziewczyny mogły może nie całe mieszkanie ale pokój dla siebie. Bo James jak to miał w zwyczaju wolał nocować w swoim samochodzie zostawionym na ulicy. Josh bowiem nie zgodził się aby ktoś kto nie jest jego gościem parkował wewnątrz ogrodzonej części hotelu. Tak samo zresztą jak za pierwszym razem. I tak samo jak poprzednio bezpieczeństwa jego i jego gości pilnowały dwa wielkie brytany o wyglądzie takich co potrafią przegryzać ośki ciężarówkom.

Josh nie serwował jednak posiłków. Była kuchnia do dyspozycji gości i właśnie ”Palmowa” na przeciwko jego hotelu więc o własne żołądki goście musieli już zadbać sami. Gości poza trójką czy raczej dwójką podróżnych było raczej niewielu. Roxy wracając z któryś zakupów na mieście spotkała na korytarzu jakąś kobietę która mijając ją ukłoniła jej się milczącym skinieniem głowy. Jej brak opalenizny sugerował, że też nie pochodzi z tego miasta. Rita zaś czasem słyszała jakieś kroki albo głosy w którymś z pokojów nad sobą więc pewnie też ktoś tam mieszkał. Ale widocznie hotel nie był centrum rozrywki tego miasta i tłumów w nim nie było. Zresztą jak Roxy sporą część dnia spędzała na mieście a Rita w swoim pokoju to niezbyt sprzyjało spotkaniu i poznaniu sąsiadów.

I zanosiło się na to, że z ich trójki zrobi się dwójka. Bo James zapowiadał, że zamierza dać sobie spokój z tą przygodą i wracać na północ. Co by znaczyło, że zostaną we dwie i mapą prowadzącą do tajemniczego skarbu którą chciał Cantano a kto wie, może i ci mundurowi co napadli na sekciarzy. Coś jednych ani drugich nie bardzo było widać ostatnio więc nie wiadomo było co się stało.

Roxy jak kupowała większą ilość jedzenia i opatrunków usłyszała radę od latynoskiej matrony po drugiej stronie lady. Może domyśliła się a może zgadła. A może każdemu tak mówiła. - Kochaniutka zamierzasz na wycieczkę? Chyba nie do dżungli? Jesteś taka młoda i ładna. Szkoda cię. A nie wyglądasz na tutejszą. Masz włosy i cerę jak Loretta. Ona też taka blondynka i nigdy nie może się opalić chociaż mieszka tu od urodzenia. Taki typ urody. Ale jak zamierzasz iść do dżungli to lepiej weź kogoś kto się na tym zna. Bo ciężko ci będzie. A w dżungli to mnóstwo złych rzeczy. - mówiła trochę kalekim angielskim ale nadal dobrze zrozumiałym. Jak jakaś dobra ciotka której szkoda młodej dziewczyny nawet jak była dla niej obca.

Koniec końców piątkowy dzień się kończył i zaczynał piątkowy wieczór. Żołądki dopominały się o swoją dolę a z miasta dochodziły odgłosy zabawy. W “Palmowej” z połowa stolików była zapełniona. Przez latynoski gwar dało był wmieszany angielski który dla większości mieszkańców zdawał się językiem obcym chociaż zwykle używali chociaż pojedynczych słów. Dało się słyszeć coś o aligatorach i niektórzy wstawali od swoich stołów i wychodzili na ulicę. Na zewnątrz ciągnęło już wieczornym, wilgotnym chłodem więc część z nich zakładała jakieś bluzy i podobne okrycia. I parami czy grupkami zmierzali w większości w tą samą stronę ulicy. A przybyszom z północy jeśli chcieli w tym czy innym celu tą czy inną metodą opuścić miasto to jutrzejszy dzień wydawał się być równie dobry jak każdy kolejny. Ale dziś jeszcze był początek wieczoru i można było się razem spotkać, zabawić czy porozmawiać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline