Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2021, 20:32   #990
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Detlef, Galeb

Do tej pory rozwiązując problemy za pomocą broni i groźby użycia przemocy, khazadzi poczuli się bezradni w sytuacji, kiedy zabrali się za interesy. Te, jak wiadomo, wymagają języka wysmarowanego miodem i umiejętności dogadania się z każdym. A także sporej dozy pragmatyzmu i pewnej "śliskości". Cech, których nie mieli. Mieli natomiast znajomych w Meissen. Mieli wiedzę na temat aktualnych stosunków na linii krasnoludy - ludzie. I mieli dobrą opinię wśród khazadzkiej diaspory w mieście. To wystarczyło.

Argumentacja typu "Tydzień Piwa będzie, święto, a to znaczy, że piwo nie na handel, a na cele religijne i wara Wam od tego. " poparte prezentem (bo przecież krasnolud nie dałby łapówki) podziałała. Oto co zmienia znajomość prawa i prawideł handlu. Zapewne zdolny handlarz jeszcze by i wziął pieniądze za wybawienie ich od kłopotu, ale krasnolud krasnoluda nie oszuka. A przynajmniej nie wtedy, kiedy tym drugim jest kowal run w obstawie wojowników. A może po prostu szanował ich? W każdym razie suma na czeku na to wskazywała. Albo na to, że piwo z krasnoludzkich browarów z gór było sporo warte w miastach - może i rzemieślnicy byli i tutaj, ale woda... Cóż, Meissen leżało nad rzeką, w której górnym biegu były kopalnie, garbarnie skór, inne ludzkie osady... Krystalicznie czystą wodą z górskich lodowców może tam, u źródeł Soll była, może i nadal dało się ją pić, może alkoholu i chmielu było ile trzeba... ale wśród krasnoludów byli tacy, którzy dobrze zapłacą za piwo, które przypomina im o "domu". Nawet jeśli już od pięciu pokoleń mieszkają w mieście, wśród ludzi. Ten "drobny szczegół", że krasnoludy z twierdz uważały swoich kuzynów za "zanieczyszczonych" wpływami umgich i pewnych rodzajów piwa po prostu nie dostarczano... Sto dwadzieścia koron na wekslu zaskoczyło Galeba i Detlefa. Przeszło im przez myśl, że handlarz wziąłby i więcej. Nawet do dwustu koron za cały ładunek, w końcu musiałby opłacić też ochronę. I za jej wyżywienie. Nie mówiąc o marynarzach. Choć na przykład podróżowanie w kompanii miało swoje plusy - w Hinkend, gdzie za radą szypra zatrzymali się na noc, mimo kiepskich warunków lokalowych w "Odpoczynku na Wsi" (właściciel nie grzeszył talentem i oryginalnością) spotkała ich miła niespodzianka. Wędzone węgorze nad rzeką się zdarzały, ale już ciemny lager braci Zimmermannów zaskoczył ich dymnymi, wędzonymi nutami.

A gdy minęli kolejne miejsca, w których także pobrano od nich opłatę (korona od statku, bez barki wyszło taniej), zrozumieli, że może nawet i jeszcze ze czterdzieści. Pfeildorf, gdzie dokładnie oglądano ich "glejt" od Ulherta Cromssona, ale że skarbnik gminy z Meissen nie był tak zupełnie nieznany odstąpiono od pobierania opłat "za handel" i pobrano jedynie myto. Wissenburg, gdzie sytuacja się powtórzyła... i w końcu, kilka koron później (bo jeszcze cło), Nuln.
Marynarze sprawnie wypakowali ich beczki (minus zwyczajowe pięć procent "strat"), szyper pożegnał się bez szczególnego żalu, ale i bez złości i polazł szukać zlecenia na powrót. Detlef i Galeb wrócili do Nuln...
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline