Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2021, 17:19   #22
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Nie dając się zbytnio prosić, Onufry rozpoczął grę. Dźwięk jego instrumentu pozwalał mu uspokoić umysł i tęsknotę. Tym razem grając obserwował nietypową kobietę. Nie przerywając gry, a jedynie ciszej trącając struny bez słowa słuchał tego, co miała do powiedzenia. Przekrzywił głowę zastanawiając się nad jej ofertą. Nie było to to, co sobie wyobrażał pozostawiając rodzinę i ruszając szukać pracy na zachód. Ale nie mógł sobie pozwolić na bycie wybrednym. Każda złota moneta więcej oznaczała szybszy powrót do Katjuszy. Zagrał jeszcze jeden akord i ostrożnie odstawił instrument.

- Wasza oferta jiest dobra. Niegrzecznie by było, gdybym chciał się targować. Wezmą ją, bo diengi mnie nużne. Ale gdyby panienka wikt i opierunek do tego dodała, ja bym wdzięczny był. Dla was eto nie mnogo, a dla mnie... ziarnko do ziarnka. Wy znacie, za złoto możecie mój topór kupić, ale serce za serce się kupuje. Nu! - przekrzywił głowę, czekając na jej odpowiedź.

- Wy wypijecie ze mną na potwierdzenie, da? - podniósł butelkę horyłki, aby przypieczętować układ.


Robota nie była ciężka, póki co. Kogoś, kogo było stać na płacenie za ochroniarza, nieczęsto zaczepiano. I nie dlatego, że miał wikdajłę ze sobą. Po prostu taki ktoś miał na tyle pieniędzy (a więc i władzy), aby móc się zemścić po dziesiękroć. Albo i stukroć. Onufry potrzebny był jedynie do trzymania z dala motłochu, żebraków, pijaków. I do dodania ważności swej chlebodawczyni. Hrepiczuk nie wnikał w sprawy elfki. Ale praca, którą wykonywał, nie była dla niego pierwszyzną. Często, jeszcze będąc na służbie u tzara, dorabiał sobie w ten sposób.

Przemawiała kobieta, a z wyglądu i ze słów mógł się wiele domyślić.
„Ot szeptucha budiet" pomyślał sobie. Dobrze było wiedzieć, gdzie znaleźć kogoś, kto go połatać w razie konieczności może. Jego rozmyślania przerwało coś, co kazało mu stać się czujnym.

Stanął pomiędzy odzianym w futro ulrykaninem, a Leafanną. Lewą ręką skubał wąsa, a prawą położył na toporze, nieświadomie muskając palcami wycięty na nim znak pioruna.

Mimo, że większość jego druhów lekce sobie ważyła młotodzierżców, Onufry - mimo spokoju - czujnie obserwował ruchy tamtego. Poznał, że tak jak i on, nie był to wojak pierwszej młodości. Swoje w życiu przeszedł i dożył swych lat. A to samo w sobie kazało okazać mu respekt. Mimo uspokajającej dłoni elfki na ramieniu, nie drgnął i nie zmienił swej pozycji. Czekał, obserwował i słuchał.

Większy niepokój od nieznajomego wywołała w nim wzmianka o mordzie w imię chaosu. Ludziom tutaj wydawało się, że zostali przez to plugastwo doświadczeni. Ale zapewne nikt z nich nie przemierzał pustkowi Kislevu, w pobliżu pustkowi, gdzie obecność chaosu była dużo bliższa, niż tutaj. Nie do końca zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie chaos niósł ze sobą.

Czekał wpatrując się w jeźdźca. Gdzieś z boku jakiś mężczyzna wołał swoją kobietę. Duża grupa uchodźców, która została tu spędzona zaczynała się niepokoić i iść w rozsypkę. Kislevita wolałby już stąd się zabrać. Gdyby doszło do jakiś rozruchów, łatwo mógł się wydarzyć jakiś wypadek. Wolał tego uniknąć.

Konny zaczął sięgać do miecza, lecz w końcu zrezygnował i tylko splunął. Onufry nieco się uspokoił. Każda walka niosła ze sobą ryzyko rany. A każda rana ryzyko śmierci. Najlepsze walki to były te, których dało się uniknąć. Nie był tchórzem, ale miał po co wracać. Nie potrzebował też udowadniać wszystkim wokół, jaki to z niego, nomen omen, kozak.

Gdy upewnił się, że niebezpieczeństwo minęło, zerknął na chlebodawczynię.

- Jakie rozkazy, panienko?
 
Gladin jest offline