Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2007, 17:13   #162
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany



Azyl
”Zając i Smok”

- Airuinath, pomogłabyś mi odszukać Fialara? Nie słyszę go, obawiam się więc, że gdzieś odszedł.
- Oczywiście. Na pewno nie odszedł daleko.


Airuinath poczekała aż Learion dokończy swoją wypowiedź, poczym delikatnie ujęła go za rękę i odprowadziła od reszty towarzyszy. Chyba żaden z gości nie przejął się tą dwójką, widać wymówka polegająca na szukaniu kota była wystarczająca, żeby odwrócić uwagę ewentualnych szpiegów.

Ledwo Learion i Airuinath oddalili się poza zasięg słuchu, gnom wyszeptał towarzyszce swoje podejrzenia. Mówił tak cicho, że nie był nawet pewien czy kobieta go słyszy, jednak nie odważyłby się odezwać głośniej. Nikt nie mógł wiedzieć ile ciekawskich uszu nasłuchuje teraz i stara się wyłapać jakieś informacje.

Uścisk dłoni Airuinath stał się mocniejszy, może był to znak, że kobieta słyszała słowa Leariona... A może nawet ona uwierzył, że gnom martwi się o Fialara i tym mocniejszym uściskiem dłoni chciała dodać sił Learionowi? Zanim gnom mógł się domyślić znaczenia gestu, Airuinath puściła jego dłoń. Learion wyraźnie słyszał jej kroki, jak odsuwa się od niego i idzie... do karczmarza?

- Przepraszam gospodarzu. Mojemu towarzyszowi uciekł kot... Czy przypadkiem nie widziałeś gdzieś tego zwierzaka panie? Ten urwis zawsze gdzieś ucieka.
- Ahh... tak, chyba widziałem go na schodach. Może poszedł na górę? Na szczęście strych jest zamknięty, wiec tam na pewno się nie dostanie. Mógłbym pomóc w jego poszukiwaniu?
- Bardzo panu dziękuje, jednak chyba sobie poradzimy. Ten zwierzak jest trochę nieufny wobec obcych i mógłby się spłoszyć. A tak przy okazji... pyszne potrawy, dawno nie miałam czegoś takiego w ustach.
- Dziękuje szlachetna pani. Ja i moje córki zawsze się staramy, żeby nasze dania były najlepszej jakości.


Airuinath obdarzyła karczmarza lekkim uśmiechem, poczym wróciła do Leariona. Gnom znowu poczuł jak kobieta delikatnie ujmuje go za dłoń i prowadzi obok siebie. Para przeszła ledwo kilka kroków, gdy do uszu gnoma dotarł głos przewodniczki- „Uwaga na stopień.”- i tak właśnie Learion rozpoczął wspinaczkę po schodach.

***

Azyl
”Uliczka”

”Kwiaciarka z pogodnym uśmiechem na twarzy szła w kierunku ”Zająca i Smoka”. Pogoda dopisywała i niebo było jasne i czyste... jak prawie zawsze w Azylu. Już od dawna nie było porządnej burzy, która dokonałaby jakiś zniszczeń. Kobieta miała dość tego przeklętego miasta i jego ścisłego porządku i praw. Ktokolwiek stworzył to miejsce starał się je uczynić idealnym... ale na szczęście nie udało mu się to.

Drobna, delikatna dłoń kwiaciarki powędrowała do kosza kwiatów. Przyjemny chłód ostrza, które tam ukryła, był dla niej jak dotyk najwspanialszego kochanka. Tak, ten dzień zapowiadał się cudownie. Kwiaciarka miała przed sobą perspektywę morderstwa... i to nie jednego, a ośmiu. A w tym dwie kobiety... może jeśli sprzyjałoby jej szczęście, trochę by się z nimi zabawiła przed poderznięciem im gardeł.

Przed oczami kwiaciarki stanął cudowny widok. Siedem martwych osób leżących w ciemnej, zapomnianej uliczce. Wszystkie siedem z poderżniętymi gardłami i przerażeniem wymalowanym na twarzach. A ona stała pośród nich i wpatrywała się w ostatnią ofiarę. Niziołka siedziała oparta o jedną ze ścian domu. W jej oczach zbierają się łzy, gdy patrzy na swoich martwych towarzyszy i wie, że zaraz do nich dołączy. Dłonie ma zaciśnięte na smyczku i skrzypcach... I wtedy kwiaciarka zmusi niziołkę żeby zagrała... zagrała śmierć towarzyszy, ostatnie iskierki życia uciekające z ich oczu, ich ostatnie oddechy, strach... Tak, to była wspaniała muzyka i kwiaciarka wsłuchiwała się w nią, gdy jej sztylet rozcinał gardło skrzypaczki. A później już tylko patrzyła jak krew spływa na struny i smyczek... Patrzyła jak umiera niziołka i jej muzyka.

Kwiaciarka zatrzymała się na skrzyżowaniu uliczki i ruchliwej drogi. Pomimo tłumu kobieta mogła dostrzec wejście do karczmy i szyld tuż ponad drzwiami. A wiec dotarła na miejsce...”


***

Po odejściu Learion i Airuinath, pozostałe osoby, które zostały przy stole, zastanawiały się co robić dalej. Sae nie była do końca pewna, czy ten gnom i kobieta, która podawała się za Sidero, postąpili rozsądnie. „Chudzielec” był bardzo ostrożny i będzie trudno go podejść. Jednak pomimo swoich obaw skrzypaczka nie zareagowała na odejście tamtej dwójki od stołu. Niziołka wolała czekać na dalszy rozwój wydarzeń.

Harpo prezentował podobne podejście do sprawy co Sae. Spokojnie siedząc za stołem, dyskretnie odprowadził spojrzeniem Leariona i Airuinath. Rudy gnom wiedział, że trzeba schwytać „chudzielca”, jednak postanowił pozostawić to w rękach towarzyszy. Samemu czekał i obserwował, gotowy na wypadek gdyby podejrzany próbowałby się wymknąć.

Zupełnie inne plany miała pozostała trójka. Almirith, Crois i Magyar, po krótkiej rozmowie i dyskretnej wymianie spojrzeń, wstali od stołu. Jednak zanim zdążyli zabrać się do wykonywania swojego planu, tuż obok nich zjawił się karczmarz.

- Panowie, czy coś nie tak z potrawami? Za mało przypraw? A może mięsiwo źle upieczone? Czegoś...

Jedno spojrzenie półczarta sprawiło, że karczmarz powstrzymał się od zadawania dalszych pytań. Teraz już trójka towarzyszy nie miała szans na przeprowadzenie swojego planu w sposób dyskretny- paplanina karczmarza przyciągnęła uwagę nielicznych gości. Lekko poirytowany Almirith zastanawiała się nad jakąś wymówką, choć wiedział, że już nie uda się wyjść z sali bez przyciągania uwagi.

***

Azyl
”Uliczka”

”Kwiaciarka postąpił krok w stronę karczmy, poczym zatrzymała się obserwując tłum. Coś było bardzo nie tak... Po krótkiej obserwacji, kobieta dostrzegła obiekt, który był źródłem jej niepokoju. Pośpiesznie cofnęła się w cień alejki i obserwowała zbliżającą się postać.

- Opiekunka?!

Wyszeptała sama do siebie, patrząc jak istota wkracza do gospody.”


***

Azyl
”Zając i Smok”

Nagle oczy wszystkich gości i karczmarza skierowały się na wejście do gospody. W głównej sali zapanowała cisza i właśnie to sprawiło, że pełni obaw „szlachcie” spojrzeli na drzwi. U progu pomieszczenia stała dziwna istota. Wyglądem przypominała ludzką kobietę, bardzo smukłą i wysoką. Jej strój był prawie identyczny jak ten noszony przez arystokratyczne damy, a jedyną różnicą był długi płaszcz, który Opiekunka miała zarzucony na ramiona.

Jedynym śladem nienaturalnego pochodzenia istoty była jej głowa, jedyny odsłonięty fragment ciała. Całkowicie gładka, pozbawiona choćby jednego włoska, o nienaturalnej ciemnej, szarej barwie, wyraźnie wyróżniała istotę z pośród gości karczmy. Twarz „kobiety” miała wygląd jakby jakiś rzeźbiarz nigdy nie dokończył swojej pracy. Istota zdawała się nie mieć oczu, choć widać na ich miejscu jakby zamknięte powieki. Nos wyglądał prawie normalnie, tylko ktoś kto go „ulepił” zapomniał zrobić w nim dwie dziurki, jakie zazwyczaj mają ludzie. Na głowie istoty próżno było szukać uszu, a usta wyglądały jak dwa, łączące się zgrubienia na gładkiej skórze.

Szara twarz wydawała się całkowicie nieruchoma, jakby pod skórą nie było żadnych mięśni, które mogłyby nadać jej jakąś mimikę. Po krótkiej chwili konsternacji, goście karczmy, ku znacznemu zdziwieniu bohaterów, zaczęli wyjmować na stoły wszystko co tylko mieli w sakiewkach. Nawet karczmarz pośpieszył do drzwi od zaplecza, żeby otworzyć je przed dziwną istotą.

Almirith, Crois i Magyar również wyrwali się ze wstępnego osłupienia i postanowili skorzystać z okazji. Dwaj pierwsi wyślizgnęli się przez drzwi na ulice, a półczart udał się schodami na górę. Elf i człowiek już dawno doszli do tego, że pokój chudzielca znajduje się od podwórza, a jedynym sposobem, żeby się tam dostać bez wyważania tylnych drzwi karczmy, było okrążenie budynku i przejście przez ciasną uliczkę.

***

W czasie gdy dziwna istota wchodziła do karczmy i siała popłoch wśród jej gości, Learion i Airuinath byli już na górze. Przez ociąganie kobiety i jej rozmowę z karczmarzem, dwójka „szpiegów” straciła na czasie. Gdy weszli po schodach, do uszu gnoma dotarł dźwięk zamykanego zamka, a zaraz potem przytłumione kroki. Widać „chudzielec” zdążył dostać się do swojego pokoju i zamknął się na klucz.

Działanie Airuinath nie były aż tak nieodpowiednie, jakby się wydawało na pierwszy rzut oka. Ani ona, ani Learion nie mogli wcześniej rzucić czaru niewidzialności, ponieważ dostrzegliby ich goście karczmy, lub podejrzany człowiek. Teraz jednak nikt ich nie widział, a w dodatku „chudzielec” nawet nie podejrzewał, że ktoś za nim szedł. W swoim pokoju, zamkniętym na klucz, musiał czuć się znacznie pewniej.

Najciszej jak tylko potrafili, Airuinath i Learion zbliżyli się do interesujących ich drzwi. Gnom nawet nie musiał się wysilać, żeby usłyszeć dochodzący ze środka głos.

-... miałeś ich wykończyć. Płace ci i oczekuje efektów, a tu co? Oni znowu tu są! Natychmiast przyślij tu swoich ludzi, albo powiem gildii o wszystkich twoich nielegalnych interesach.

W czasie, gdy Learion nasłuchiwał rozmowy, Airuinath zaczęła grzebać w zamku. Cichy chrobot przyciągnął uwagę gnoma, jednak odgłos wydawał się zbyt cichy, żeby zaalarmować „chudzielca”. Gnom był trochę zaskoczony, że kobieta nie wykorzystała magii, ani nie rzuciła jeszcze czaru niewidzialności. Na wszelki wypadek Learion postanowił się upewnić, że Airuinath zna odpowiednie zaklęcia. Delikatnie, z lekkim problem wywołanym ślepotą, gnom położył przyjaciółce dłoń na ramię i odciągnął od drzwi.

- Już prawie je otworzyłam... Co się stało?
- Musimy się ukryć, może jakieś zaklęcie niewidzialności pomoże?
- Learionie nie możemy używać magii. Nie pamiętasz co mówił karczmarz. Kolegia sprawnie chwytają magów, którzy nie są zarejestrowani w jednej z organizacji i albo ich zmuszają do współpracy albo odbierają im moc. Nie chciałabym stracić swojej magii.
- Racja, ale w takim razie, jak go obezwładnimy?


***

Gdy Learion i Airuinath myśleli jak dostać się do komnaty „chudzielca” bez wykorzystania magii, na dole rozgrywały się dziwne sceny. Istota, która właśnie weszła do karczmy, chodziła od stołu do stołu. Za każdym razem sytuacja wyglądała niemal identycznie. Tajemnicza kobieta patrzyła na rzeczy rozłożone na drewnianych blatach, później zdawała się przyglądać ich właścicielom, a następnie szła dalej.

W końcu kobieta zbliżyła się do stołu podróżników. „Spojrzenie” jej zamkniętych oczu skierowało się wpierw na Harpo, później na Sae. Po tej krótkiej obserwacji, istota pochyliła się i sięgnęła po tobołek rudego gnoma. Harpo nie wiedział kim jest ta istota, ale skoro wszyscy pozwalali na to przeszukanie, a karczmarz wpuścił ją nawet na zaplecze, gnom postanowił nie reagować.

Pozbawiona twarzy kobieta przebadała tobołek Harpo, później sprawdziła również plecak Saenny. Wyglądało na to, że przeszukanie wypadło pomyślnie, ale pomimo to istota nie odeszła. Jej dłoń, okryta rękawiczką, wskazała na puste siedzenia, a później na stojące przed nimi nakrycia z niedokończonym jedzeniem. Nie było żadnych wątpliwości, że kobieta chce wiedzieć gdzie jest reszta grupy.

***

Azyl
”Uliczka”

W tym czasie Almirith i Crois właśnie skręcali za róg i wkraczali w wąską alejkę, która ich zdaniem miała prowadzić na podwórze karczmy. Żaden z nich nie zauważył kwiaciarki, która przeciskała się przez tłum idąc w ich kierunku. Nie mogli wiedzieć, że są obserwowani i że są celem dla mordercy... i to piekielnie skutecznego mordercy.

Obaj mężczyźni weszli w długą, ciemną alejkę, na wszelki wypadek trzymając dłonie na broniach. Taka uliczka jak ta była idealnym miejscem na zasadzkę, a stroje obu podróżników sprawiały, że wydawali się wręcz idealnymi celami. Ledwo mężczyźni przeszli parę kroków, gdy wydarzyło się coś dziwnego.

Tuż przed nimi, jakby znikąd pokazały się dwie sylwetki. Zarówno Almirith jak i Crois rozpoznali kwiaciarkę stojącą jakieś trzy metry od nich. Jej twarz wykrzywiona była w drwiącym uśmiechu, a w dłoni lśnił nóż. Jakiś metr przed nią stała kolejna osoba, odwrócona przodem do kwiaciarki, odziana w długie, srebrne szaty.

Cała scena mignęła przed oczami obu wojowników i tak samo jak znikąd się pokazała, tak też znikła. Obaj mężczyźni z niedowierzaniem patrzyli na to dziwne wydarzenie. Człowiek i elf spojrzeli sobie nawzajem w oczy, zupełnie jakby chcieli się upewnić, że ten drugi też to widział. W końcu jednak ruszyli do przodu jeszcze bardziej ostrożni niż wcześniej. Pomimo to, żaden z nich nie dostrzegł kosza pełnego kwiatów, który leżał parę kroków dalej.

Po przejściu kilku metrów obaj znaleźli się na niewielkiej pustej przestrzeni, ze wszystkich stron ograniczonej przez ściany domów. Nad ich głowami widać było okna, wszystkie zamknięte.

***

Azyl
”Zając i Smok”

Learion i Airuinath stali zaledwie dwa, może trzy metry od celu. Był to tylko parę metrów, ale nie mogli ich pokonać. Sytuacja wydawała się beznadziejna. Owszem, mogli otworzyć drzwi, dzięki pewnym złodziejskim talentom, ale co z tego? Równie dobrze mogliby zapukać i grzecznie poprosić, żeby mężczyzna wpuścił ich do środka i odpowiedział na kilka pytań. Efekt byłyby ten sam.

Wydawało się, że pokonani wrócą z powrotem na dół i przyznają się towarzyszą, że ponieśli porażkę. Airuinath delikatnie ujęła dłoń Learion i ruszyła w kierunku schodów. Właśnie w tym momencie, gdy gnom wykonał pierwszy krok, do jego uszu dotarł upragniony dźwięk. Odgłos otwieranego zamka i skrzypnięcie uchylanych drzwi. Airuinath też musiała to usłyszeć.

- Drzwi... one są otwarte.

Błyskawicznie Airuinath pociągnęła towarzysza do pokoju, mając nadzieje, że „chudzielec” wciąż tam jest i nie zdołał uciec. Ledwo Learion zdołał przekroczyć próg pomieszczenia, a przed jego oczami pokazał się obraz. Dostrzegł siebie samego, stojącego tuż przed wejściem i ściskającego dłoń Pocieszycielki. Obraz dość dziwnie, na zmianę lekko unosił się i opadał... dopiero gdy Learion usłyszał równy oddech śpiącego, zrozumiał dlaczego ta wizja tak dziwnie wygląda.

„Chudzielec” leżał na łóżku, a na jego brzuchu stał czarny kot. Przenikliwe oczy wpatrywały się w Leariona i Airuinath, zupełnie jakby zwierzak na coś czekał. Pomiędzy łapami Fialara spoczywała figurka motyla, jednak bez trudu można było dostrzec, że nie jest to ten sam, który Learion widział u „chudzielca” wcześniej. Wiadomość została przekazana... pytanie tylko jaka i do kogo...

Gdy Leariona i Airuinath patrzyli na „chudzielca” schwytanego przez Fialara, na schodach rozległo się skrzypienie. Gnom pośpiesznie zamknął drzwi, nie świadomy, że to tylko Magyar wspina się na górę po schodach.

- Fialar... ale jak on...?

Airuinath wyraźnie była zaskoczona całą tą sytuacją.

***

Azyl
”Uliczka”

”Kwiaciarka weszła w niewielką uliczkę niedługo po swoich ofiarach. Spojrzenie jej magicznie usprawnionych oczu bez trudu przebijało panujący tu półmrok. Kobieta wyraźnie widziała jak jej cele dochodzą do końca alejki. Kwiaciarka ruszyła za nimi. Szła spokojnie, powoli, wiedział, ze już nie zdołają jej uciec. Zaklęcie, które rzuciła, sprawiało, że otaczała ją sfera całkowitej ciszy, wiec równie dobrze mogłaby zacząć śpiewać, a oni i tak nic by nie usłyszeli.

Wtedy jej spojrzenie padło na broń obu mężczyzn. Nie mogła się powstrzymać i zaśmiała się, ale był to śmiech pozbawiony radości. Kwiaciarka wiedziała, że skoro mają broń, to zrobią z niej użytek. Jednak to nie miało znaczenia. Pierwszy zginie, zanim nawet zorientują się, że wcale nie są sami. A drugiego... no cóż... w najgorszym razie skorzysta ze swojego daru i cofnie czas. I będzie go cofać tyle razy ile będzie potrzebne, za każdym razem coraz lepiej poznając przeciwnika, aż w końcu... zabije go.

Na twarzy kobiety pokazał się złowieszczy uśmiech. Jednak zniknął niemal natychmiast, gdy kwiaciarka wyczuła „go”. Nie mogła usłyszeć, ale wiedziała, że ktoś jest tuż za nią. Jej ruchy były błyskawiczne i pewne... od wielu lat szkoliła się w swoim fachu i dopracowała go do perfekcji. Tanecznym obrotem odwróciła się w kierunku przeciwnika, a jej prawa dłoń chwyciła sztylet ukryty pośród kwiatów.

Był tam. Stał jakby nigdy nic. Nawet nie próbował się kryć. Na pierwszy rzut oka, był to jeden z magów... Srebrnych Płomieni. Tak, nie trudno to było poznać po wyglądzie, ale kwiaciarka wiedziała, że to tylko przebranie. Spokojnie puściła nóż, dzięki magii rozpoznając jednego ze swoich. Dłonie kwiaciarki poruszyły się szybko, gdy przekazywała wiadomości. W ręku maga pokazał się nóż, taki sam jakim dysponowała kwiaciarka.

Kobieta uśmiechnęła się paskudnie, dobyła własną broń i odrzuciła na bok kosz pełen kwiatów. Obaj mordercy rzucili się na siebie w całkowitej ciszy. Było to dziwaczne starcie, dwóch doskonałych fachowców. Obaj walczący poruszali się z niewiarygodną gracją i szybkością. Każdy cios był perfekcyjny w swej dokładności i szybkości. Każdy ruch był doskonale wyliczony. Dwa bliźniacze ostrza zderzały się ze sobą sypiąc dookoła iskry, podczas gdy obaj walczący robili wszystko, żeby zyskać przewagę.

W końcu dwie zamglone sylwetki rozdzieliły się, stając naprzeciw siebie. Nikt nie odniósł rany, nikt nie popełnił błędu. Obaj byli zbyt dobrzy w swoim fachu, żeby się pomylić. Jednak mag wciąż był pełen sił, a kwiaciarka wyglądała na wyczerpaną. Wiedziała z kim walczy... teraz już wiedziała... wiedziała, że nie ma szans. Skorzystała wiec z ostatniej szansy, skoncentrowała się i...

...czas zaczął biec do tyłu. Człowiek i elf tyłem wyszli z placyku, dłonie trzymając tuż przy swoich broniach gotowi ich użyć. Przeszli tuż obok kwiaciarki, jednak wydawali się jej nie dostrzegać. Cofnęli się aż pod drugi koniec alejki...

On podążał za nią, też cofając się w czasie. Wyprzedzała go tylko o parę sekund, za mało, żeby mu uciec. Kobieta czuła jak ogarnia ją przerażenie, straciła na chwile koncentracje. Ta chwila kosztowała życie. Przez moment czas biegł normalnym torem i on ją dogonił. Kwiaciarka przez chwile chciała się na niego rzucić, ale dostrzegła swoje dawne cele. Elf i człowiek patrzyli na nią, zupełnie jakby byli pewni, że mają zwidy. Kwiaciarka nie miała zamiaru wyprowadzać ich z błędu. Skoncentrowała się i czas znowu zaczął się cofać. Jednak on wciąż podążał za nią. Kwiaciarka wiedziała, że z myśliwego stała się ofiarą... wiedziała, że nie ma szans.”
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 21-09-2007 o 18:25.
Markus jest offline