Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2021, 09:13   #202
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Przepatrywacz na szlaku wzbudził w Zachariaszu niezbyt duże zainteresowanie. Ot, samotny poprzedzający większą grupę zwiadowca, zwiastun spotkania, nie stanowiący zagrożenia. Natomiast właściciel karawany był o niebo ciekawszy.

- Na kotli Hradlouca Pękatego, jake setkani – niziołek był autentycznie zaskoczony, kiedy okazało się, że bogatym kupcem jest inny przedstawiciel jego rasy. Już na pierwszy rzut oka sprawiał dobre wrażenie i nic nie wzbudziło podejrzeń Zachariasza. Jego opowieść była dla niziołka całkowicie spójna, a zaufanie do kupca wzrosło do ponad stu procent kiedy ten zaproponował wspólny posiłek. Oczywiście Zachariaszowi do głowy nie przyszło, żeby odmówić. Byłoby to niegrzeczne, obraźliwe i łamało wszelkie podstawowe zasady dobrego, niziołczego zachowania. – Wielki to zaszczyt dla nas, że wspólnie do biesiady siądziemy. Niestety nasze zapasy nie są zbyt wystawne, więc tylko jakiejś gorzałki czy sucharów na stół dołożyć możemy. Ale gwarantuję Wam, pane Zahustel, że w doborowym towarzystwie czas spędzisz. Jam jest Zachariasz Jablounec, po ojcu com go niezbyt dobrze poznał, bo hulaka i dziwkarz był i od mamusi mojej, Hanki Dobričkowej uciekł. W cyrku pana Iselora Hanuška się wychowałem. A cyrk ten swego czasu, w latach mej młodości po całym Imperium jeździł i wielkie tłumy na pokazy przychodziły. Mieliśmy prawdziwego kokodryla w basenie, co wielką paszczą kłapał i dawał sobie w nią głowę wsadzić. Mój drogi Marcel, ogr za siłacza robił i wykidajłę na bramce, a kiedym z kuszy strzelał do celu to dawał sobie jabłka na głowie kłaść w które celowałem. Może żeście panie Ludoslavie słyszeli o cyrku Iselora, co?

- W kompani tu podróżujemy – wyjaśnił, kiedy kupiec spytał o towarzyszy. – Floutek poskąpił mi szczęścia, nie to co Wam i zamiast na drogę bogactwa i stateczności, ku przygodzie i tułaczce mnie skierował. Ale robię co mogę, żeby monetę losu na drugą stronę odwrócić. Widzicie, panie Zahustel, my tu na wyprawie jesteśmy w poszukiwaniu skarbu – puścił oko do niziołka. Rozsiadł się wygodniej, chwycił pęto kiełbasy, ugryzł, przepił i kontynuował. – W dawnych czasach, jakoś tak koło roku jubileuszowego, dwutysięcznego żył czarownik arabski Jusuf bin Jusuf, który nie tylko magią się zajmował ale i podróżnikiem był, kartografem znanym w krajach południowych. On to wyprawę przedsięwziął, której celem było zbadanie doliny rzeki Yetzin, w jego mowie zwanej al-Yakkin. Miał on na podorędziu kilka ciekawych vĕci. I my, mój drogi Ludoslavie właśnie ich szukamy, bo musisz wiedzieć, że czcigodny Jusuf zaginął podczas swojej wyprawy, podobno pojmany przez orków z plemienia... jak oni się zwali Galebie?
- Klan Krwawego Topora – odburknął zapytany krasnolud.
- Właśnie ci – kontynuował niziołek, częstując się ciastkiem z orzechami. – Więc jesteśmy tutaj szukając skarbu zaginionego maga, ale oczywiście nie tylko po to. Mamy też zacne cele, bo ta oto przepiękna niewiasta – wskazał ciastkiem na Vessę – jest odległą potomkinią czarownika i przysięgała, że nie zazna mężczyzny dopóki nie odnajdzie kości pradziadka. Czyż to nie romantyczne Ludoslavie? A przecie szkoda, żeby taki owoc przejrzał nieskonsumowany...

- Więc powiedz mój drogi panie, czyście podczas podróży przez dolinę, nie widzieli czegoś ciekawego, co mnie i moich zacnych towarzyszy mogłoby skierować na właściwy trop ku odnalezieniu arabity? Może jakieś ruiny, grobowce, znaki tajemne na skałach, tajemnicze światła, nieoznaczone kurhany. No nie wiem co jeszcze? Jakieś propozycje macie? – zapytał towarzyszy wymownie na nich patrząc.
 
xeper jest offline