|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
20-05-2021, 15:40 | #201 |
Administrator Reputacja: 1 | Koniec końców okazało się, że krata była wolniejsza niż oni, a dzięki temu wydostali się z pułapki cali i zdrowi. No i jedynie nieco mokrzy, a temu ze spokojem mogło zaradzić płynące od ognia ciepło. Na to, że mimo tej przygody niektórzy nie zmądrzeli, nie można bylo poradzić. Gdy ognisko płonęło, a rzeczy się suszyły, Felix rozdzielił między towarzyszy krasnoludzkie złoto. * * * Czy wyprawa na południe przyniesie jakieś efekty? Felix powątpiewał. W końcu trudno było się spodziewać, że po dwóch stuleciach natrafią na jakieś ślady. Bo co to miałoby być? Drogowskaz? Już i tak mieli aż za dużo szczęścia, natrafiając na notatki. Ale nie mogli nie spróbować. * * * Nie ulegało wątpliwości, że napotkanie karawany kupieckiej, a nie orków czy goblinów, było zdecydowanie pomyślnym zdarzeniem. A że kuchnia niziołków należała do dobrych, warto było się zatrzymać i skorzystać z poczęstunku. No i wymienić się informacjami. - Za nami - Felix wskazał kierunek, skąd przybyli - mogą się trafić kłopoty. Kręcą się tam orki i gobliny, Droga Kupiecka też jest nieprzejezdna. - Przynajmniej była ze parę dni temu - dodał. |
21-05-2021, 09:13 | #202 |
Reputacja: 1 | Przepatrywacz na szlaku wzbudził w Zachariaszu niezbyt duże zainteresowanie. Ot, samotny poprzedzający większą grupę zwiadowca, zwiastun spotkania, nie stanowiący zagrożenia. Natomiast właściciel karawany był o niebo ciekawszy. - Na kotli Hradlouca Pękatego, jake setkani – niziołek był autentycznie zaskoczony, kiedy okazało się, że bogatym kupcem jest inny przedstawiciel jego rasy. Już na pierwszy rzut oka sprawiał dobre wrażenie i nic nie wzbudziło podejrzeń Zachariasza. Jego opowieść była dla niziołka całkowicie spójna, a zaufanie do kupca wzrosło do ponad stu procent kiedy ten zaproponował wspólny posiłek. Oczywiście Zachariaszowi do głowy nie przyszło, żeby odmówić. Byłoby to niegrzeczne, obraźliwe i łamało wszelkie podstawowe zasady dobrego, niziołczego zachowania. – Wielki to zaszczyt dla nas, że wspólnie do biesiady siądziemy. Niestety nasze zapasy nie są zbyt wystawne, więc tylko jakiejś gorzałki czy sucharów na stół dołożyć możemy. Ale gwarantuję Wam, pane Zahustel, że w doborowym towarzystwie czas spędzisz. Jam jest Zachariasz Jablounec, po ojcu com go niezbyt dobrze poznał, bo hulaka i dziwkarz był i od mamusi mojej, Hanki Dobričkowej uciekł. W cyrku pana Iselora Hanuška się wychowałem. A cyrk ten swego czasu, w latach mej młodości po całym Imperium jeździł i wielkie tłumy na pokazy przychodziły. Mieliśmy prawdziwego kokodryla w basenie, co wielką paszczą kłapał i dawał sobie w nią głowę wsadzić. Mój drogi Marcel, ogr za siłacza robił i wykidajłę na bramce, a kiedym z kuszy strzelał do celu to dawał sobie jabłka na głowie kłaść w które celowałem. Może żeście panie Ludoslavie słyszeli o cyrku Iselora, co? - W kompani tu podróżujemy – wyjaśnił, kiedy kupiec spytał o towarzyszy. – Floutek poskąpił mi szczęścia, nie to co Wam i zamiast na drogę bogactwa i stateczności, ku przygodzie i tułaczce mnie skierował. Ale robię co mogę, żeby monetę losu na drugą stronę odwrócić. Widzicie, panie Zahustel, my tu na wyprawie jesteśmy w poszukiwaniu skarbu – puścił oko do niziołka. Rozsiadł się wygodniej, chwycił pęto kiełbasy, ugryzł, przepił i kontynuował. – W dawnych czasach, jakoś tak koło roku jubileuszowego, dwutysięcznego żył czarownik arabski Jusuf bin Jusuf, który nie tylko magią się zajmował ale i podróżnikiem był, kartografem znanym w krajach południowych. On to wyprawę przedsięwziął, której celem było zbadanie doliny rzeki Yetzin, w jego mowie zwanej al-Yakkin. Miał on na podorędziu kilka ciekawych vĕci. I my, mój drogi Ludoslavie właśnie ich szukamy, bo musisz wiedzieć, że czcigodny Jusuf zaginął podczas swojej wyprawy, podobno pojmany przez orków z plemienia... jak oni się zwali Galebie? - Klan Krwawego Topora – odburknął zapytany krasnolud. - Właśnie ci – kontynuował niziołek, częstując się ciastkiem z orzechami. – Więc jesteśmy tutaj szukając skarbu zaginionego maga, ale oczywiście nie tylko po to. Mamy też zacne cele, bo ta oto przepiękna niewiasta – wskazał ciastkiem na Vessę – jest odległą potomkinią czarownika i przysięgała, że nie zazna mężczyzny dopóki nie odnajdzie kości pradziadka. Czyż to nie romantyczne Ludoslavie? A przecie szkoda, żeby taki owoc przejrzał nieskonsumowany... - Więc powiedz mój drogi panie, czyście podczas podróży przez dolinę, nie widzieli czegoś ciekawego, co mnie i moich zacnych towarzyszy mogłoby skierować na właściwy trop ku odnalezieniu arabity? Może jakieś ruiny, grobowce, znaki tajemne na skałach, tajemnicze światła, nieoznaczone kurhany. No nie wiem co jeszcze? Jakieś propozycje macie? – zapytał towarzyszy wymownie na nich patrząc. |
21-05-2021, 19:34 | #203 |
Reputacja: 1 | Udało się uciec zanim krata opadła. Galeb jeszcze obejrzał się na jaskinię z której wyszli. Kości zmarłego runiarza dziwnie ciążył Galebowi lecz wierzył że powinien zapewnić im godny spoczynek w Karaku albo obok syna. Gdy zmieniono mu opatrunki podziękował. Czekała ich długa droga. Nie wiadomo dokąd. *** Spotkanie z kupcem niziołkiem było dość miłych przerywnikiem ponurej podróży. Lecz Galeb spiął się gdy niziołek wzpomniał że nie widział przepatrywacza od rana. Jak to? Nie zawrócił by powiadomić karawany? Pomimo siądnięcia do posiłku Galeb wcale się nie rozluźnił. Jadł i pił, skoro zaproponowano mu poczęstunek, ale nie był specjalnie rozmowny. Przedstawił się tylko i pozwolił gadać reszcie. Acz co jakiś czas się wtrącał wrzucając słowo czy dwa do rozmowy. Co jakiś czas skupiał wzrok na płomieniach. Wpatrywał się w nie zastanawiając nad tym wszystkim. Kamienie ciągle kotłowały mu się w mózgu. |
22-05-2021, 17:10 | #204 |
Reputacja: 1 | - A dużo rzeczy wiozę na handel do Imperium. Większość to tkaniny i ceramika, ale jest też partia mocnej gorzały, którą opylę w gospodach za dobry pieniądz hehe. - Zaśmiał się, zacierając małe dłonie. - Możemy pohandlować, szanowny Bardinie, zależy, co byście kupić ode mnie chcieli, bo ja od was to raczej nic. No chyba, że macie coś, czym byłbym mocno zainteresowany. No tak, czy nie? - Mieliśmy pewne problemy z orkami - odpowiedział Klausowi Ludo. - Zasadzili się na nas dwa dni temu w lesie, ale poradziliśmy sobie. Paru moich ochroniarzy zginęło, ale zdołaliśmy ich przegonić. Paskudni byli, wymalowani na czerwono. - Skrzywił się, jakby właśnie zagryzł cytrynę. - Droga Kupiecka nieprzejezdna? Niedobrze, niedobrze. - Zafrasował się, usłyszawszy słowa Felixa. - Trzeba będzie mi pomyśleć nad zmianą trasy, no tak, czy nie? A czas to pieniądz. No ale nic się nie poradzi. Nic się nie poradzi… Na słowa Zachariasza, Ludoslav zawołał do Hansa. - Przynieś no mnie mapę okolicy! Najemnik wykonał polecenie a niziołek przesunął kiełbasy leżące na stole i rozłożył mapę. - Jesteśmy tutaj. - Przyłożył tłusty palec do papieru, pozostawiając na nim ślad. - Wokół są lasy, można spotkać banitów i Strigan, ale oni zwykle przyjaźnie nastawieni, jeśli ich się czymś nie urazi. Ta okolica to nie jest na pewno miejsce dla ryzykantów. Podróżuję tym szlakiem od ponad trzydziestu lat i jeśli wie się, co i jak i zna się ze dwie-trzy osoby z okolicy, to z reguły wszystko jest w porządku, no tak, czy nie? Nie ma raczej niczego, czego nie załatwiłoby trochę złota w danym miejscu. W dzikszych rejonach możecie się natknąć na różne potwory i takie tam, zwłaszcza, gdy żaden z książąt nie rości sobie praw do tych obszarów, albo nikt nie zrobił nic, żeby je oczyścić. Dolina jest najbardziej niebezpiecznym etapem podróży, na razie mieliśmy szczęście w nieszczęściu, że tylko orków spotkaliśmy, bo mogło być dużo gorzej. Ponoć gdzieś tam też w głębi puszczy można natknąć się na samotną wieżę, ale nigdy żem nie próbował nawet sprawdzić, czy coś takiego siem tam znajduje, bo i po co, no tak, czy nie? Zahloustek złożył mapę na pół. - Jeśli chęć wyrażacie, pozwolę wam skopiować moją mapę za złotą koronę. I to jest cena promocyjna, bo podróżujecie w towarzystwie mojego znakomitego rodaka. No tak, czy nie? - Ludo uśmiechnął się, po czym poklepał serdecznie Zacha po plecach i obaj niziołkowie zaczęli przerzucać się przeróżnymi historiami, które nikogo poza nimi dwoma raczej nie interesowały. W końcu kupiec wstał jednak od rozkładanego stolika. - Chociaż miło nam się rozmawia, to zbierać nam się trza, żeby przed nocą zdążyć do zaufanego miejsca na obóz. Robimy jakiś interesik na koniec tego przemiłego spotkania, czy się żegnamy? Vessa korzystając z okazji kupiła od Ludoslava półtoralitrową butelkę gorzałki, którą niziołek mocno zachwalał (“Pani droga, po takim alkoholu to następnego dnia człowiek się czuje jak nowonarodzony”) i policzył sobie za nią trzy srebrniki, czyli ze sporą przebitką. Taki to pożyje. Po spotkaniu z sympatycznym niziołkiem bohaterowie ruszyli w dalszą podróż, wciąż kierując się południowym szlakiem. Mając na uwadze słowa Zahloustka broń mieli na podorędziu i czujnie rozglądali się po okolicy. Po kolejnej godzinie marszu zaczęło szarzeć, więc trzeba było powoli rozglądać się za miejscem postoju. Co uderzyło awanturników, to fakt, że od pewnego momentu wędrówki nie zauważyli w gąszczu ani jednego zwierzęcia, ani nawet nie usłyszeli śpiewu ptaków. Ta przytłaczająca cisza nie była czymś naturalnym. Coś musiało odstraszyć zwierzynę a ptaki, które mają gdzieś, kto porusza się szlakiem, opuściły okolicę. - Ratunku!!! - Ciszę okolicy rozdarł nagle donośny, przeciągły kobiecy krzyk dochodzący gdzieś z prawej strony lasu, z jego głębi. Moment później bohaterowie usłyszeli brzęk krzyżowanej stali. - Chyba jakaś dama w opresji. Jak chcecie to sprawdzić, zostanę ze zwierzętami na głównej drodze - powiedział krótko Zachariasz. |
22-05-2021, 19:44 | #205 |
Reputacja: 1 | Klaus nie angażował się w rozmowę z Zahloustkiem, po prostu słuchał, czego od niziołka dowiedzą się towarzysze. Obserwacje też nie przyniosły jakichś większych rezultatów, zatem kupiec musiał mówić prawdę. Widząc, że pozostali zajadający jego specjały wciąż czują się dobrze, łowca wampirów wydobył z plecaka kawałek materiału i zawinął w niego oferowaną mu kiełbasę - przyda się na kolację, a opieczona nad ogniskiem będzie palce lizać. |
22-05-2021, 20:04 | #206 |
Administrator Reputacja: 1 | Poczęstunek, jakim ugościł ich Ludoslav, wart był zatrzymania się i stracenia paru godzin. A na dodatek kupiec udzielił paru informacji, które mogły się przydać w dalszej podróży. Ostatnio edytowane przez Kerm : 22-05-2021 o 20:27. |
23-05-2021, 12:58 | #207 |
Reputacja: 1 |
|
25-05-2021, 10:12 | #208 |
Reputacja: 1 | Informacja o wieży zaciekawiła Galeba ale nie dał po sobie poznać jak bardzo. Za to przyjrzał się wnikliwie mapie by spamiętać ją na przyszłość. *** - Niepokoi mnie to wszystko. Orkowie, mary, zwierzoludzie, szaman próbujący odkryć krasnoludzkie sekrety. - odezwał się runiarz jakiś czas po rozstaniu z karawaną - A z bardziej praktycznych problemów... Wolę lać się z zielonoskórymi niż zadawać ze stryganami. Szczwani, bezczelni i obłudni. Obyśmy ich po drodze nie spotkali. *** Gdy rozległ się krzyk Galeb kiwnął głową. - Biegnijcie, zostanę z Zachariaszem! Wołajcie gdybyście potrzebowali wsparcia! Załadował swoją kuszę, zdjął toboły i przygotował się do obrony dobytku. |
25-05-2021, 10:47 | #209 |
Reputacja: 1 | Bardin był bardzo chętny, by skopiować mapę. Wszak złota korona to nic, względem ceny rynkowej! Ludoslav robił im kolejną usługę. Tylko jak tu ją skopiować, skoro nic do pisania nie miał przy sobie? * * * Pożegnał się serdecznie z sympatycznym niziołkiem i ruszyli dalej w drogę, która mijała im dość monotonnie. Okrzyk grozy mógłby być potraktowany jako miły przerywnik gdyby nie to, że miły nie był... Chciał zaproponować Galebowi, aby ten został przy zwierzętach. Wszak ostatnio został mocno ranny. Ale nie wypadało. Poczułby się dotknięty. Gladenson czekał więc co powie starszy khazad nie odzywając się słowem i patrząc jak ludzcy towarzysze powoli znikają w lesie. W końcu Galvinson oznajmił, że zostanie przy zwierzakach. - Dobrze, pobiegnę sprawdzić, czy nie trzeba im pomóc - potwierdził słowa runiarza i potruchtał w stronę odgłosów. Zgiełk walki powinien zagłuszyć jego nadejście. Zresztą, towarzysze go wyprzedzali i pierwsi dotrą do pola walki. Może to stryganie napadli na kogo? |
26-05-2021, 09:43 | #210 |
Reputacja: 1 | Szybko stanęło, że Galeb zostaje z Zachariaszem, a pozostali ruszyli szybko w las. Krzyki wołania o pomoc powtórzyły się jeszcze kilka razy, dlatego nie było problemu, by obrać odpowiedni kierunek. Z przodu biegł Klaus, za nim Felix z Vessą i ostatni Bardin, omijając co większe krzaki i rzucając co jakiś czas swoje standardowe: “w rufę kopane!”. Lasy to zdecydowanie nie było to, co krasnoludy lubiły. Niedługo później dotarli do miejsca, z którego dochodziły krzyki. Zanim jeszcze się przy nim znaleźli, usłyszeli paskudne, obrzydliwe mlaskanie. Wyglądając zza krzaków dostrzegli brudnego, starszego mężczyznę odzianego w stare łachmany oblepione błotem i liśćmi. Siedział okrakiem na jednej z dwóch dziewcząt znajdujących się na tej małej polanie i nożem odcinał kawałki skóry z jej twarzy, po czym pchał je do ust. Druga z młodych kobiet wyglądała na wciąż żywą, ale zamroczoną. Leżała na ziemi i próbowała doczołgać się do znajdującego się nieopodal zaostrzonego kija. Tuż obok niej, jakby pewny swego, stał kolejny brudny mężczyzna, ubrany w proste, zwierzęce skóry. Dzierżąc w dłoni kawałek grubej gałęzi, powarkiwał entuzjastycznie, niczym zwierz mający swoją ofiarę w potrzasku. I wtedy Bardin nadepnął na jakąś gałązkę, która złamała się pod jego ciężarem. To wystarczyło, by obaj mężczyźni odwrócili głowy w stronę głośnego dźwięku. Ujrzeli was, czających się między drzewami, a wy dojrzeliście ich wzrok. Szalony, pozbawiony człowieczeństwa, na swój sposób pierwotnie zły. Obaj nosili na wpół odkrytych torsach dziwne, wyblakłe już tatuaże. Na chwilę zapomnieli o dwóch kobietach na polanie i z okrzykami na ustach ruszyli w waszą stronę. Jeden ze sztyletem w dłoni, drugi unosił nad głową kawał nieregularnie ociosanego kawałka grubej gałęzi. Mieli do was jakieś sześć, może siedem metrów. |