Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2021, 18:37   #93
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Von Czirn unosił się nad głowami bogobojnych rycerzy i ich pachołków, radując zbrodnią jakiej właśnie dokonywał manifestując swą potworną, niszczycielską potęgę. Swe na wieki wystygłe ciało daremnie próbował ogrzać w blasku piekielnych płomieni, które rozniecił by uniemożliwić chrześcijanom ucieczkę. Nigdy nie zaatakował tylu wrogów naraz, ale nigdy też tak bardzo nie pragnął umrzeć. Krył się zawsze w cieniu, wychodził z niego tylko pewny wygranej, wycofywał w mrok, gdy pojawiał ułamek szansy na przegraną. Tym razem nie zamierzał uciekać, wciąż za mało cierpienia spowodował, wciąż za mało strachu wzbudził, wciąż jeszcze granic okrucieństwa nie przekroczył. Gdzieś w najczarniejszych zakamarkach swego umysłu głos człowieka usłyszał. Człowieka który lata temu ponad wszystko umiłował Katarzynę, mądrze i sprawiedliwie gospodarował włościami na Płoninie, imieniem archanioła co objawił się Świętej Panience ochrzczony został. Głos ten krzyczał by się opamiętał, by zaprzestał swe haniebne zbrodnie czynić. Ale dla Azraela von Czirn nie było już odwrotu ani ratunku. Stał potworem, bogiem Mordu. Kiedy dostrzegł Lidkę na jeden krótki moment zawahał się, bo nie chciał by w takim stanie go widziała. Ale przecież nim wzgardziła, tak jak on wzgardził nią, choć pewnie oboje żyć bez siebie nie mogli. Za późno żeby naprawić swoje błędy, von Czirn wkroczył na drogę, z której się nie wracała, gdzie na końcu czeka nieszczęście, rozpacz i zguba. Nawet jeśli przetrwa, nawet jeśli na placu nie ostanie jeden żywy chrześcijanin, dla Gabriela Czarniawy nie ma już ratunku ani przyszłości.
Z taką fatalistyczną myślą wzniecał swój gniew i nienawiść. Z nienawiści tej chciał spłonąć i podpalić cały świat. Skoro on nie może zaznać szczęścia, to nikt go nie zazna a już na pewno nie legiony Chrystusa. Gdy na placu rozbrzmiał śpiew, wstąpiły w niego kolejne fale żądzy mordu. Spojrzał na głupca który zaintonował pieśń, jego serce wydawało czyste, a myśli nieskalane. Nie dziwota, skoro rozmiłowany był jedynie w smaku eucharystii i zapachu kościelnych kadzideł. Nie wiedział jak smakuje i pachnie kobieta, nie wiedział jak cudowne przyjemności mogą czekać człowieka, który wyzbędzie się wszelkich zahamowań i gotowy jest na najbardziej lubieżne eskperymenta. Jak On. Jak Lidka. Nie próbował już kontrolować umysłu rozmodlonego chłopa, zamierzał uczynić rzecz gorszą i straszniejszą. Sprawić by zaśpiew zamarł mu w gardle, by nie był w stanie zaintonować ani jednej nuty. A gdy już zamilknie, Von Czirn spadnie za jego plecy i wgryzie mu się w tętnice. Będzie pił i chłeptał krew, dopóki nie ostatnie się w żyłach ani jedna kropla.
Gabriel poszukał w myślach chłopa obrazu jakieś niewiasty, do której ten może wzdychać lub czynić zamiary. Chciał dokładnie przyjrzeć wspomnieniom, dobrze zapamiętać jej twarz. A gdy stała się też częścią jego wspomnień, podzielił z Olegiem rozerotyzowanymi fantazjami na jej temat. Chciał by teraz dzielili je wspólnie. Przelewał więc w umysł chłopa obrazy, o których nawet najodważniejszym kronikarzom pisać nie wypada, które nie śniły się nawet Sodomitom, a na które żaden zdrowy mąż obojętny być nie może. Jednocześnie wciąż wzniecał ogień w umysłach mordujących się szlachciców, czekając aż śpiew ucichnie a on będzie mógł najeść się do syta.
 
Arthur Fleck jest offline