Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-05-2021, 21:24   #91
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację


Rozdział czwarty, abo Infernalne Theatrum, czyli jak to czarty w Gruzdowie harcowały, a imić Gabryłowicz wraz z kompanyią całą przeciw nim dzielnie stawał i co z tej awantury wynikło

“Niech z czeluści piekieł bestie
Wyciągają ku nam szpony
Hufce bronią nas niebieskie
Świetliste bastiony”
Jacek Kaczmarski - “Rokosz “


Naprzeciw siebie stali, jako dwa posągi antyczne. Każden jeden dumny, hardy i wyniosły. Pewny siebie i swoich racji. Monumentalni, jakby sam Fidiasz postacie ich w granicie wykuł. Łypali na siebie złowrogo i napastliwie, jako para byków na rykowisku.
Z jednej strony Lewko, diabeł łęczycki, szlachcic ziemi rawskiej, Chorąży Czarcie Nowiny, co z samym Borutą przy jednym stole zasiadał i na chwałę Piekieł dusze ludzkie łowił na Rusi Białej, Litwie i Mazowszu.
Z drugiej imić Andrzej Gabryłowicz herbu Janina, syn Marii i Czesława, co w całem powiecie ze swej szlachetności i dobrego serca słynął, ale i siły wielgiej i ręki, co w robieniu szablą, jak żadna inna w całym województwie.

Strugi deszczu obfite, po ich twarzach spływały, a blask pochodni rozświetlał ich oczy przymrużone i przenikliwe, co iskrami złości się mieniły.
Lewko, co jako Kacper Lewicki się przedstawił, stanął w rozkroku i dłoń swą prawą, zdałoby się niedbale na rękojeści szabli położył. Wyglądał ów diabeł łęczycki w tejże chwili, jak ryś dziki, co do skoku na łanię się szykuje. Cała jego postać werwą niezwykłą emanowała i na sam widok niejeden, dwa razy by pomyślał, niby przeciw niemu szabli dobył.

Imić Gabryłowicz, przez swym kompanów na przekór cielesnej jego budowie Krzynką zwany, z szablicą obnażoną stał, której pióro z ziemią się stykało i zaczepnie w stronę czorta spoglądał. Rosły chłop był z niego i tak wielgi, iż jak do izby wchodził, to wpół zgiąć się musiał, coby głową futryny drzwi nie wyrwać. Brwi miał ściągnięte, jakby o czem intensywnie myślał, abo skupić się na czemś bardzo kciał. Co w kontraście niewątpliwie stało z zawadiackim uśmiechem na jego ustach goszczącym.

- Czort, żeś pospolity, nie żaden szlachcic z ziemi rawskiej. Fetor od cię panie bije taki, że aż w oczy szczypie. Sulphur i smoły woń się za tobą snuje, a ty prawisz, że z diobłomi nic nie masz. Łgarz, żeś zwykły i blagier, co to nawet tela śmiałości nie ma, coby jawnie rzec, kto zacz. Wstyd to dla cię i całego rodu twego, panie diable. W jednym racyię masz. Krew rzec cenna. Tędy wracaj stąd, żeś przyszedł, to cię poniecham….

Pan Andrzej swej tyrady dokończyć nie zdołał, bo niespodziewanie niby jakowyś anioł czorny z nocnego nieba stępujący, sam imić Czarniawa się objawił. Oczy jego ogniem żywym wręcz płonęły i iskry na około krzesały. Von Czirn nad czeladzią dobre półtorej metra się unosił, jakby jakimś ptakiem nocnym był. Do tego ramiona groźnie rozpostarł i na cały głos mowę zatrważającą i pełną gniewu wygłosił.
NIkt z sakramenckiej czeredy jeszcze imić Gabriela w takim stanie nie widział. I rzec trzeba, że także na nich zachowanie jego duże wrażenie zrobiło.

Nim ktokolwiek choćby słowo rzec zdołał, wąpierz przeklęty, gest lewą dłonią wykonał i rzekł cicho:
- Sit oriri fiat ignis circuli.
I w mig całe podwórze dworu, ogniste płomienie otoczyły. Strzelać one poczęły wysoko, jakby swymi piekielnymi jęzorami, niebiosa chciały polizać.
Strach blady padł na czeladź zebraną, jak i okoliczną szlachtę, co to z imić Gabryłowicze z czartami przyjechali się rozprawić. Znak krzyża każden czynił i myśli błagalne ku Bogu Najwyższemu kierował.

Wrzawa i rwetes ogromny się podniósł, gdyż jęki przerażenia z rozkazami mieszać się zaczęły. Widząc to, imić Czarniawa uśmiechnął się diabolicznie i duma jego martwe serce wypełniła.
Nie dość mu jednak tego było. Więcej chciał. Więcej pragnął. I więcej zrobić zamierzał.

Mierz siły na zamiary, mówi stare, ludowe porzekadło. Czarniawa za nic jednak w tej chwili miał wszelkie mądrości i roztropności. Wściekłość w nim wrzałą i kipiała , za wszelką cenę pragnął wywrzeć swą pomstę krwawą na świecie, który tak bardzo go skrzywdził i tela smutku sprawił.
Wzbudził, więc wąpierz w sobie myśli agresyi, wściekłości i żądzy mordu pełne. Oczy krwią mu zaszły, a kły potężne spomiędzy ust wyrosły. I sięgnął ów zatraceniec nieśmiertelny ku umysłom wszystkich zebranych, jako Tatarzyn jakiś, co to chce arkanem naraz całe stado okiełznać. I przelał krwiopijca całą zebraną w sobie furię w dusze panów braci i wszytkich sług ich. Ramiona wzniósł ku górze, jak Mojżesz biblijny, gdy morze się przed nim rozstępowało. I wrzasnął Czarniawa na całe gardło.
- Caedem caede cruentus!


“Matko moja, spójrz przez okno
Wszędzie śmierć i krew
Idzie wojna, idzie wojna
Idzie krwawa rzeź”
Siekiera “Wojna"


Pierwotne instynkta. Zwierzęce pragnienia i żądze. Krwawe fantazje i popędy. Bezrozumna nienawiść i niczym niepohamowana agresja. Wszystkie one, naraz, jednocześnie, niczem stado wściekłych ogarów, ze smyczy spuszczonych objęły we władanie podwórze dworu Duniewiczów.
Krąg ognisty, a pode środku niego tłum ludzi w infernalnym delirium pogrążony, opanowany krwawą furią niepojętą, żądzą mordu i gwałtu.

I skoczył brat na brata. I ciąć i rąbać począł żelazem ciało jego. I krew się lała i kości trzaskał i jęk przeraźliwy pod sam tron Najwyższego się wznosił. Rzezali się gruzdowianie bez opamiętania, trzewia sobie wyrywając wzajemnie i członki odrąbując. I żaden bólu nie czuł, jeno wściekłość, że to nie on sąsiada morduje, ale sąsiad jego. I nie żal mu życia swe było, jeno też że swej żądzy zabójstwa ugasić nie mógł.

I śmiech diaboliczny ponad tym wszytkim się wznosił. Chichot upiorny i drwiący z ludzkiej głupoty i słabości. Czarniawa, wąpierz przeklęty, ponad ziemią szybujący, swą potęgą się napawał. I dobrze mu było. I satysfakcję czuł. I wiedział wąpierz, że właściwe postępowanie jego. Jednako krótką chwilę ta euforia trwała, bo w mig smutek i rozpacz czarna, jak samo dno piekieł, serce jego martwe w szpony swe porwały. I z miejsca rwać na strzępy i drapać i gryźć do samego rdzenia jestestwa jego.
I łzy palące po policzkach Czarniawy ściekać jęły. I pośród pożogi piekielnej, pośród ogni wysoko strzelających ujrzał on marę okropną, co mu taki los zgotowała.
Tuż poza obrębem kręgu stała ona - Lidka. I wszystkiemu temu przyglądała się w milczeniu.

Jeno cztery dusze krześcyiańskie vires animi Czarniawy się nie uległy. Pierwszy z nich, to imić Andrzej Gabryłowicz, co naprzeciw diabła łęczyckiego stał. Drugi Maciej, brat jego rodzony, co równie barczysty był, jeno o głowę niższy. Trzecim był wiekowy i siwizną naznaczony Henryk Szylwiński, co swoją posesyie miał i powiecie postawskim i tam też funkcyię podstarościego pełnił. A ostatnim Oleh, chłop prosty, co u Duniewiczów od lat służył i w tej chwili chorągiew z Matką Przenajświętszą dzierżył.
Tylko oni wolni byli i dusze swe przed pazurami czarcimi ochronili. Reszta.

Ichmościowie Andrzej, Maciej i Henryk w stronę Lewki się zbliżyli. A każden w jednej chwili gotów, aby cios zadać i diabła w kontuszu na części rozsiekać. Najbardziej do bitki rwal się najstarszy z nich, imić Szylwiński.
Andrzej Gabryłowicz, go jednak ruchem dłoni powstrzymał i w te słowa do Lewki się odezwał.
- Takiż z ciebie honorowy szlachcic, panie diable? Takie to wasze piekielne zwyczaje? Tak chcesz się bawić? Szykuj się zatem, bo za chwilę ta marna egzystencja dobiegnie końca.
I wzniósł imić Gabryłowić swą zygmuntówkę w górę i dalej na rogatego szlachcica jął napierać. Zaraz w jego ślady pozostała dwójka poszła i raz za razem cięcia wyprowadzać zaczęli. Lewko pod naporem, choć w szabli nie miał sobie równych, to pod naporem trzech waszmościów krok do tyłu zrobić musiał w stronę ściany ognia przez Czarniawę wznieconego zbliżył się lekko.
Wtedy też pośród jęków, trzasków żelastwa i trzasku kości łamanych, głos Oleha się rozległ.
Głos z początka cichy i ledwo słyszalny był, ale z każdą chwilą siły i potęgi nabierał. Niósł się on pod niebiosa i z potwornym zawodzeniem mordowanych się mieszał, ale dla trójki panów braci z najprawdziwszym diabłem walczących, nie tylko był natchnieniem i znakiem nadziei, ale takoż skrzydeł im dodawał i szable celnie prowadzić pozwalał. Zaraz też śpiew Oleha cała trójka podchwyciła.
Za to, gdy Lewko słowa pieśni posłyszał, skrzywił straszliwie i wargi, aż zagryzł. Lud prosty i bogobojny swoją wspomożycielkę na pomoc wzywać zaczął

- Bogurodzica, dziewica, Bogiem sławienna. Maryja!


Kociebor Kotowski
Imić Kotowski, co w drzwiach sieni stał, gdy cała awantura się zaczęła, oczom własnym uwierzyć nie mógł. Nie tyle o odwagę i śmiałość okolicznej szlachty i chłopstwa chodziło, ile o szaleństwo i wściekłość, jaka opanowała imić Czarniawę. Znał wąpierza nie od dziś i nigdy go w takim stanie widział. W głowę zachodził, li to przez klątwę, którą go chłopska dziewucha uraczyła, czy insza przyczyna takich wybryków jest.
Nie był to jednakoż ni czas, ni miejsce, by takie wątpliwości roztrząsać. Ledwo się bowiem Kociebor obejrzał, a już wokół gorące płomienie strzelały, chłopi bez opamiętania pospołu ze szlachtą rżnąć się zaczęli, a imić Lewko samojeden przeciw trzem szermierz mierzyć się musiał.
Już rzucić się miał, by go w tej szaleńczej obronie wspomóc, gdy kątem oka spostrzegł coś pomiędzy falującą ścianą ognia, co ich od reszty świata oddzieliła.

Nie był to nikt inny, jak córka wójta Gruzdowa, Lidka. Za nią kilka kroków stała też jęga stara, co ją na pogańskiej polanie spotkali.
Zwid to jakiś, czy też prawda najprawdziwsza, że dziewucha za bramą dworu stoi? Li może to jaka mara, abo duch pogański?
Kociebor zgadnąć nie potrafił, bo gdy tylko wzrok chciał na tamtym miejscu skupić wnet obie postacie znikały i ślady po nich nie było.


Imić Arkadiusz Bimbrowski

Otyły Pan wielki dzban z tokajem w dłoniach dzierżył i co rusz z niego kolejny łyk pociągał. Wino wielce zacne było. O bukiecie pełnym i kwiecistym, a przy tym moc znaczną miało, co znakiem tego było, że nie byle jaki rzemieślnik je sprawił i na swej robocie dobrze znał się.
Trunek spływał wolno w gardziel pijanicy i po trzewiach się rozlewał i całe obfite ciało diabelskie ogrzewał, lepiej nawet niźli płomienie ogniste, które za sprawa Czarniawy całe podwórze opanowały.
Rozsiadł się imić Bimbrowski na parapecie, niczym jaka baba stara i z ukontentowaniem całe theatrum podziwiał. Trzeba przyznać, że Czarniawa znał się na diabelskiej robocie niezgorzej, gdyż takiego chaosu i jatki krwawej, to by się i sam Lucyper nie powstydził.
Cała kompozycję psuły jeno jakieś religijne zawodzenia, co się wkrótce rozległy.

Cały rozgardiasz, Bimbrowski jednym okiem tylko oglądał, gdyż drugim na Osmółkę łypał. Kudłaty czart wielce skonfundowany był. Tyle dobroci mu wszak imić Arkadiusz okazał, a teraz mu się na jakieś przesłuchania zebrało. Zgarbił się i skurczył w sobie chłopski czort słysząc uporczywe pytania Otyłego Pana.
- A co się dziać miało, czcigodny panie - zapiszczał niepewnie Osmółka.
- No nie wiem -odparł z szerokim uśmiechem Bimbrowski - Toć dlatego pytam.
- A nic, a nic, panie. - skłamał bez chwili zawahania bydlęcy diabełek.
- Bujać, to my nie nas, Osmółka. Gadaj po prawdzie, co się tam działo na tej polanie, ale już.
- Panie, proszę… ale po co… na co to komu?
- Gadaj ale już! Ino nie kłam, bo humor mogę stracić i złość mnie wtedy na ciebie weźmie.
Osmółka po głowie rogatej się podrapał i tarmosząc swą przerzedzoną kozią brodę, zaczął niechętnie opowiadać, co też tam na polnie się wydarzyło.

Słuchał tego wszytkie Bimbrowski z uwagą, cały czas na podwórze spoglądając, gdzie iście infernalne sceny się rozgrywały.
 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 21-05-2021 o 21:46.
Ribaldo jest offline  
Stary 21-05-2021, 08:21   #92
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Lewko mierzył wzrokiem postawnego szlachciurę, który widać eksperiencje miał znaczną i w czarcią naturę bez trudu potrafił wejrzeć.
Mazur nie dał się zwieść słowom obraźliwym tchórzostwo zarzucającym. Smolista brew mu nie drgnęła, kiedy prawdę, jak falę przyboju w brzeg bijącą, usłyszał.

Sprytnyś. – pomyślał. Imię prawdziwe chcesz poznać, by tym lekcej czarta do Piekieł odegnać. Jużci niedoczekanie twoje, zajmę się tobą, bratku…

Nagle iście piekielne misterium się rozpoczęło. Ogień magicznej proweniencji otoczył pierścieniem plac i zgromadzenie. Człeczyska w amok popadli, niczym na polu bitwy i jęli się wzajem rzezać bez opamiętania. Lewko, któremu wojenne przygody obce nie były, takiego pokazu jatek się nie spodziewał. Sprawcę tego spustoszenia rychło odnalazł. To był Czarniawa, który jako czarownik ponad ziemią się unosił i zagładę wieszczył.

Trzech panów braci, musieć czystego serca, oparło się magii plugawej i ku rębaczowi raźno ruszyli.

Lewko tylko na to czekał, z ochotą przyjął wyzwanie. Szable zamigotały, dźwięk się rozszedł upiorny, kiedy szczęk kling ponad ogólną wrzawę się wzniósł. Mazur przyznać musiał, że przeciwnicy rzemiosło swe wybornie znali. Sprawnie osłaniał jeden drugiego i kiedy zastawy umiejętnie składali, młody czart naruszyć ich w pierwszym zwarciu nie zdołał. Sam też musiał uważać na te pewnikiem uświęcone ostrza, które zadać rany mu mogły. Inaczej rozprawiłby się z tymi śmiałkami, nim modlitwę do anioła stróża zanieść by zdążyli…

Siły jednako wyrównane były. Diabla zwinność i biegłość, z krzepą i zaciętością niebywałą owej trójcy się wzajem niwelowały. Lewko musiał się wielce starać, by błędu nie popełnić i na parzący dotyk ostrzy się nieopatrznie wystawić. Postąpił krok w tył niechętnie, nie po jego bowiem myśli to starcie szło. Kiedy wzywać imienia dziewicy poczęli, sławiennej pieśni moc mimowolnie odczuł i nienawistnie na bogobojnych spojrzał, jakby w popiół chciał ich przemielić. Ci jednak jeszcze śmielej sobie poczynali, zwątpienie wszelkie oddalając, a groźba piekielna się ich nie imała.

Tedy zmuszony został fortelu jakiego użyć, bo widmo sromotnej klęski wcześniej niepodobne, realnym się mu przed oczami objawiło…

Szabla Lewki poślednią nie była. W czarciej kuźni wykuta, do lewej ręki idealnie spasowana, do tego potężna magia w niej drzemała. Bez trudu zwodzić oko potrafiła i oszukać zmysły ludzkie, a nawet innego piekielnika. Przekonał się o tym Wideradzki, czart okrutnej sławy, kiedy poszczerbiony został w łęczyckiej dziedzinie. Rozsierdzony był wtedy niemożebnie, że gorycz siarczystą przełknąć musiał od zaściankowego Mazura doznawszy upokorzenia.

Więc Lewko tej sztuki zamiarował popróbować, by trójcę rębajłów tymże niecnym sposobem omamić.

Nadto diablich cięć tajemnych użyć, których żaden człek poza charakternikiem poznać nie mógł. Cięcie Stadnickiego, łęczyckie, katowskie, wisielcze, a na końcu ohydnie zdradzieckie tajemne cięcie Judaszowe, nieprzypadkowo miano noszące najpodlejszego z łotrów… co apostołem się mienił.

Ostatecznie zaś Chorąży Czarnej Nowiny płomień z ognistego pierścienia podwórze okalającego, do swej wolnej ręki przyzwie, aby nim jeszcze razić tych, co za rycerzy chrystusowych chcieli tej nocy uchodzić…

 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 22-05-2021 o 23:04.
Deszatie jest offline  
Stary 21-05-2021, 18:37   #93
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Von Czirn unosił się nad głowami bogobojnych rycerzy i ich pachołków, radując zbrodnią jakiej właśnie dokonywał manifestując swą potworną, niszczycielską potęgę. Swe na wieki wystygłe ciało daremnie próbował ogrzać w blasku piekielnych płomieni, które rozniecił by uniemożliwić chrześcijanom ucieczkę. Nigdy nie zaatakował tylu wrogów naraz, ale nigdy też tak bardzo nie pragnął umrzeć. Krył się zawsze w cieniu, wychodził z niego tylko pewny wygranej, wycofywał w mrok, gdy pojawiał ułamek szansy na przegraną. Tym razem nie zamierzał uciekać, wciąż za mało cierpienia spowodował, wciąż za mało strachu wzbudził, wciąż jeszcze granic okrucieństwa nie przekroczył. Gdzieś w najczarniejszych zakamarkach swego umysłu głos człowieka usłyszał. Człowieka który lata temu ponad wszystko umiłował Katarzynę, mądrze i sprawiedliwie gospodarował włościami na Płoninie, imieniem archanioła co objawił się Świętej Panience ochrzczony został. Głos ten krzyczał by się opamiętał, by zaprzestał swe haniebne zbrodnie czynić. Ale dla Azraela von Czirn nie było już odwrotu ani ratunku. Stał potworem, bogiem Mordu. Kiedy dostrzegł Lidkę na jeden krótki moment zawahał się, bo nie chciał by w takim stanie go widziała. Ale przecież nim wzgardziła, tak jak on wzgardził nią, choć pewnie oboje żyć bez siebie nie mogli. Za późno żeby naprawić swoje błędy, von Czirn wkroczył na drogę, z której się nie wracała, gdzie na końcu czeka nieszczęście, rozpacz i zguba. Nawet jeśli przetrwa, nawet jeśli na placu nie ostanie jeden żywy chrześcijanin, dla Gabriela Czarniawy nie ma już ratunku ani przyszłości.
Z taką fatalistyczną myślą wzniecał swój gniew i nienawiść. Z nienawiści tej chciał spłonąć i podpalić cały świat. Skoro on nie może zaznać szczęścia, to nikt go nie zazna a już na pewno nie legiony Chrystusa. Gdy na placu rozbrzmiał śpiew, wstąpiły w niego kolejne fale żądzy mordu. Spojrzał na głupca który zaintonował pieśń, jego serce wydawało czyste, a myśli nieskalane. Nie dziwota, skoro rozmiłowany był jedynie w smaku eucharystii i zapachu kościelnych kadzideł. Nie wiedział jak smakuje i pachnie kobieta, nie wiedział jak cudowne przyjemności mogą czekać człowieka, który wyzbędzie się wszelkich zahamowań i gotowy jest na najbardziej lubieżne eskperymenta. Jak On. Jak Lidka. Nie próbował już kontrolować umysłu rozmodlonego chłopa, zamierzał uczynić rzecz gorszą i straszniejszą. Sprawić by zaśpiew zamarł mu w gardle, by nie był w stanie zaintonować ani jednej nuty. A gdy już zamilknie, Von Czirn spadnie za jego plecy i wgryzie mu się w tętnice. Będzie pił i chłeptał krew, dopóki nie ostatnie się w żyłach ani jedna kropla.
Gabriel poszukał w myślach chłopa obrazu jakieś niewiasty, do której ten może wzdychać lub czynić zamiary. Chciał dokładnie przyjrzeć wspomnieniom, dobrze zapamiętać jej twarz. A gdy stała się też częścią jego wspomnień, podzielił z Olegiem rozerotyzowanymi fantazjami na jej temat. Chciał by teraz dzielili je wspólnie. Przelewał więc w umysł chłopa obrazy, o których nawet najodważniejszym kronikarzom pisać nie wypada, które nie śniły się nawet Sodomitom, a na które żaden zdrowy mąż obojętny być nie może. Jednocześnie wciąż wzniecał ogień w umysłach mordujących się szlachciców, czekając aż śpiew ucichnie a on będzie mógł najeść się do syta.
 
Arthur Fleck jest offline  
Stary 22-05-2021, 12:54   #94
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
-Do cholery! - Kociebor przeklął bo nie mordować polską szlachtę mieli jeno tylko panienkę porwać.

Ale wszyscy szaleju się najedli a Czerniawa to już przerósł wszelką miarę. A Lewko też nie lepszy uparcie z trzema się mierzył. I po co i na co? Co to im da jak cały dwór ukatrupią. Trupy tylko śmierdzące zostawią.

Nie taki był plan oj nie taki!

No i ta stara i ta młoda też tu są i gapią się na nich. Jakby plan swój nie ich się realizował. Kociebor miał to po co przyszedł i na tym by sprawę zakończył.

Wyjął czarne krucze pióro co by gęstą jak smole ciemność na walczących spuścić co wycofać im się pozwoli nim dalszych szkód we dworze narobią.

„Cichy mroku, mroku zły spraw by Duniewiczów dwór w ciemności się skrył. ”

I wypowiedział znajomą inkantacje po trzykroć co by zaklęcie wzmocnić jeszcze.
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 23-05-2021 o 21:32.
Rot jest offline  
Stary 25-05-2021, 12:18   #95
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Pan Bimbrowski trawił co tam mu Osmółka gadał i tak szczerze za wiele z tego póki co nie wynika. Ważniejsze dla Otyłego Pana było co tam się na podwórzu dzieje, a działo się wiele. Przypomniało mu się jak w to czasach minionych oglądał walki popijając sobie wino i to nie takie szczyny jakie teraz w rzeczpospolitej mu dają, a porządne mocne z zapomnianych już receptur. Powiada się, że jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma, więc i Bimbrowski nie narzekał tylko pił co miał pod ręką i otwierając na oścież okiennice żarliwie dopingował swych towarzyszy w batalii jaką na dworzu toczyli. Zachęcał przy tym, by i Osmółka czart bydlęcy się do niego w okrzykach dołączył i by pił, bo coś zdenerwowany jest.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 25-05-2021, 23:23   #96
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację

“Ciemność, woła Ciemność
Zatańczy wokół nas… Ostatni raz…”
Hunter “Arges”


To z lewa, to z prawa Lewko zbijał kolejne napastliwe cięcia i razy, trójki panów braci, co na jego żywot nastawali. Dawno już nie musiał wspinać się na takie wyżyny szermierki, coby swoją rogatą głowę przed szczerbą jakowąś ochronić. Cięcia i wręcz i krzyżem i takoż z zamachem przeciw diabłu forsowane były. Wielce się musiał imić Lewko natrudzić, aby wszytkie ciosy zastawić i odbić. Z każdem jednak kolejnym szabli świstem, strategia w jego głowie kiełkowała i coraz realniejszych kształtów nabierała. Umyślnie trójkę bogobojnych szlachciców ku sobie ściągał i do coraz śmielszych ataków zachęcał, sposobnej chwili tylkoż czekając, coby im odpłacić pięknym za nadobne.
Jako w boju zaprawiony szermierz Lewko umiał wprzódy ruchy swych adwersarzy przewidzieć. Z szelmowskim uśmiechem odpór im dawał i za nic brał ich najsilniejsze i najbardziej zdradliwe cięcia. Dźwięczały zatem li tylko szablice całej trójki, gdy diabeł ze swadą zalewające go całą falą razy zbijał.
I strach w oczy całej trójce zajrzał, gdy zdali sobie sprawę, że piekielnik srogo sobie z nimi pogrywa.
Wtenczas, to właśnie Lewko, niczem ryś zwinny kontratak wyprowadził. Naprzód nie tylko przed ciosem, z każdą chwilą coraz bardziej siwiuteńkiego imić Szylwiński się osłonił, ale tyż zbił cios jego z tak wielgą mocą, aż podstarości postawski na nogach się zachwiał.
Jedno uderzenia serca później szabla, co to ją najlepsi czarci kowale na dnie piekieł wykuwali, przecięła powietrze ze świstem tak głośnym, że aż w uszach wszytkim zadzwoniło.
W blasku ogni piekielnych, zabłysła klinga imić Lewki i cięcie łęczyckie on wyprowadził i nim właśnie na odlew imić Szylwińskiego zaatakował.
Z iście lubieżnym i nieprzyzwoitym chrzęstem ostrze broni w odsłonięty obojczyk mości podstarościego się wbiło, kość na pół rozłupując i głęboką i obficie krwawiącą ranę czyniąc.

Widząc to, bracia Gabryłowicze od krok od diabła łęczyckiego odskoczyli i to na swego kompana, to na Lewkę spozierali.
Któż to wie, co też dalej dziać by się mogło… Wszak Lewko co prawda uśmiechnięty, ale też pełen wściekłości, że nic po czarcie myśli nie idzie, gotów byłby całą trójkę na kawałki posiekać.

Nie doszło do tego, li tylko dlatego, że gdy Lewko po wyśmienitym kontruderzeniu, oddech złapał, zaraz inszy plan obrał. Z iście infernalną fantazyią zamyśliwał, że poszczerbi zuchwałych panów braci i czarcie kopyto im na piersiach, niczym piekielny stempel poodbija.

Plan ów do skutku nie doszedł, nie dlatego, że sił, czy też determinacji chorążemu łęczyckiemu nie stało. Inszy powód takiego stanu rzeczy był.
Imić Kotowski owe plany pokrzyżował, gdy czary i uroki swe czynić począł.



“Przebijacz gór na łące śpi i śni,
że na drzewie to on powiesi
w pętlę związany dla nas sznur.”
Wędrowcy~Tułacze ~Zbiegi - “Przebijacz Gór”


I opadły zasłony. Gęste, ciężkie i nieprzeniknione. Lepkie i śmierdzące zgnilizną, rozkładem i deprawacją, na podobieństwo truchła podłego. W smolistej nicości zatopione zostało wszytko. I dwór cały wraz z obejściem. I ogień piekielny, co to pod niebiosa strzelał i swymi obleśnymi jęzorami lizał je bezwstydnie. Pochłonięci zostali i chłopi i szlachta cała i każden jeden gmach, co we dworze stał. I zdało się nawet, że i diobły i piekielnicy w nicość popadli.

Całun bezkresy, mroczny i gęsty objął we władanie świat cały. I nic poza nim nie było, jeno on sam.

Cicho. Cichosza.
Tu cicho i wszędy cicho, jakoby wszytko umarło i nic już nie było.
Nic.

Nigdy i nigdzie, takiej nocy nikt nie widział, nawet, gdy sam Bóg Wszechmogący świat tworzył.
I w tej oto pustce niepojętej, tkwiła czereda cała.
Ciemność świadoma, olśniewająca i zaklęta. Przyzwana przybyła i nastała, w posiadanie wszytko biorąc.

- Jam to nie chwaląc się sprawił - rzekł nagle Kocibor ku zaskoczeniu wszytkich.
Ledwo te słowa wypowiedział reszta czeredy przy nim stanęła i z niedowierzaniem poprzez ciemność jęła spoglądać ku niemu. Niechybnie awantura, a może i chryja jakowąś z tego wszytkiego by była, gdyby się inszy głos, w tej nicości nie odezwał.

- Witajcie mości panowie. Długoż czekałem na wasze przybycie.

Głos jakby znikąd i zewsząd się dobywał i takoż wszytko i nic przenikał. Tyleż dziwne, co i niepokojące to było i żaden z piekielników niczego podobnego nigdyż nie doświadczył.
Twarz blada, jako lico śmierci samej się im ukazała i ciekawsko ku nim spoglądać jęła.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/6a/91/f8/6a91f868e4bc09daf8234815b5b0419f.gif[/MEDIA]

- Przedziwnie, doprawdy przedziwnie ścieżki żywota się plotą. Któż mógłby to rzec.. Któż mógłby to przewidzieć, że waszmościowie w moje skromne progi tak szybko zawitają. Słudzy wy żeście Asmodeusza, prawda li to? Nic mówić nie musicie panowie… widzę wszak, że piętno księcia piekieł, hetmana infernalnego siedemdziesięciu dwóch legionów demonicznych, możnowładcy ósmego kręgu piekielnego, kniazia pożądania i pana udzielnego lubieżności na waszych anima spoczywa. Takoż zwykli z was niewolnicy, nikt inny i takoż nie wasza to wina. Tędy quaesitum est, li który własnym głosem odezwać się potrafi? Li tylko za swym panem ślepo bieżycie.

Kimkolwiek lub czymkolwiek ów byt był, który do piekielników przemawiał, natychmiastowej odpowiedzi się domagał. I choć słowa jego z wszelkiej emocyi wyzute były, to jakaś dziwna groźba, gdzieś pomiędzy wierszami ukrywała się.

 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 26-05-2021 o 00:14.
Ribaldo jest offline  
Stary 26-05-2021, 09:41   #97
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Lewko rozgrzał się w pojedynku, a czarci podstępny uśmiech począł malować się na bladym obliczu, niczym fresk krwistoczerwony na bielonej ścianie. Niech ci szlachetkowie poczują z kim zadarli! Z łęczyckim rębajło, który w swem życiu, jeszcze przed diablim pokuszeniem, wiele pojedynków stoczył. Z niejednym krewkim zawalidrogą i hultajem się poszczerbił. Naukę z tych wszystkich potyczek wyciągnął, a biegłość swą wzniósł niezmiernie. Zaś dzięki piekielnej kuźni stemplowi, którym szablę oznaczył zyskal moc, która w kolejny krąg arkan szermierczych go wtajemniczyła. Kunsztownie sprawili się szabelnicy piekielni, co mu też taką zacną broń wykuli, warta była kilku duszyczek, które im w podzięce oddał...

Więc już począł tryumfować i zasiał wątpliwość wśród przeciwników, łacno chlastając siwowłosego męża, co tak zapalczywie do walki się rwał. Z siłą też klingę docisnął, aby ból większy ofierze sprawić, karmiący duszę potępioną. A kiedy już wziąć się miał diablim sposobem za dwóch krzepkich braci, co wyraźnie rezon stracili i obmyśliwał już dla nich specjalne potraktowanie, nagle ciemność wielka i straszna połknęła go swoim całunem i zmysły zgasiła.

Przebić jej wpierw nie mógł nawet płomienistym wzrokiem, dopieroż po chwili niewyraźna sylweta ukazała się, cieniem tak zakryta, że bardziej słowa Kociebora, na to z kim ma do czynienia go snadniej naprowadziły.
Nim zdążył kompaniona zrugać za te figle i mary, co mu szermierczą zabawę spsuły, jeszcze insza tajemna siła nadciągnęła, co grobowym głosem wlała niepewność nawet w jego czarne serce. Aleć Lewko do bojaźliwych nie należał i przed żadnym majestatem nie zwykł się kajać.

- Jam Wojewody Piekielnego- Kniazia Boruty kompan i przyjaciel, nie jakiś pośledni sługa. Poza tym złotą wolność sarmacką, jako przyrodzony czart szlachcic posiadam i niczyich rozkazów słuchać nie muszę... - choć włożył w te słowa całą siłę, wnet poczuł, że wybrzmiały jakby nieco przyduszone i gardło sporym wysiłkiem naznaczyły.
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 26-05-2021 o 19:34.
Deszatie jest offline  
Stary 26-05-2021, 16:06   #98
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Von Czirn lewitował nad głową bogobojnego Olega próbując sprofanować jego czyste myśli, by nagle znalazł się w miejscu, którego nie znał ani nie rozumiał. Wciąż paliła go piekląca nienawiść, żądza mordu, dojmująca tęsknota za Lidką. Był jak wściekłe zwierzę, chciał tylko nieść cierpienie, wyżyć się, wypalić swój gniew i rozpacz przelewając krew swoich wrogów. Kiedy pojął za czyją sprawką znalazł w przedziwnym wymiarze, rzucił się na Kociebora, łapiąc go za fraki.
- SPROWADŹ MNIE Z POWROTEM DO GRUZDOWA ŚMIERDZĄCY KUNDLU! SŁYSZYSZ ŁACHUDRO!? JESZCZE Z NIMI NIE SKOŃCZYŁEM, COFNIJ CZAR ALBO WYPRUJĘ Z CIEBIE FLAKI I NAKARMIĘ NIMI TWOICH KUZYNÓW! - wyryczał mu w twarz.
Nie rozumiał dlaczego Kotowski to zrobił, dlaczego zdradził czeredę, próbował ratować życie Gabryłowiczowi i jego rozmodlonym kamratom. Nieznajomego, którego na początku się pojawił zupełnie zignorował. Po chwili jednak uznał, że to wcale może nie Kociebor sprowadził ich w to miejsce lecz tajemniczy jegomość.
- A ty czego chcesz przybłędo? Znowu ktoś o przysięgę żebrać zamierza!? Obietnice każe składać!? Czy tylko chcesz mnie sprowokować niewolnikiem nazywając? Jestem niewolnikiem Asmodeusza, jego córą albo synem Koryntu, pasuje?! Powiem ci wszystko ci chcesz usłyszeć, bo dla mnie słowa nie mają żadnego znaczenia. Jednej tylko obietnicy zamierzam dotrzymać, z gabryłowiczowej matki, żony jego i dzieci krwi się napiję, martwych ich uczynię, by pożałował nocy, gdy mnie spotkał i dnia kiedy chrzest przyjął. Wypuść mnie w tej chwili! Do Gruzdowa!
 

Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 26-05-2021 o 16:09.
Arthur Fleck jest offline  
Stary 26-05-2021, 16:59   #99
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
- Kundlu? Kundlu? Ty śmierdząca pijawko ty! Zapchlony nietoperzyskurwysynu! Rozum Ci odjęło i cały dwór byś ukatrupił! Bo co? Co? Z panną koty podarłeś? A te parszywe wiedźmy tylko oczy cieszyły! W to im graj! Twój szał wodą na ich młyn! Stały i gapiły się tylko na to co wyczyniasz aż dziw bierze że nie klaskały z uciechy. I nie nie wiem co planowały ale chociaż DZIĘKI MNIE NIE DOPIĘŁY SWEGO ty, ty… Ty tępogłowa pijawko ty! – powiedział wściekle Kotowski i zerwał dłonie wąpierza ze swojego odzienia próbując nad wzburzoną krwią zapanować.

Obejrzał się za Czerniawą na obcy byt co się przypałętał do nich i w jakąś dziwną pustkę porwał.

-A ty tu czego? Po co nas tu ściągnąłeś? – Kotowski zmrużył oczy bo... coś w pamięci mu świtało.

-Zaraz… Czekaj psubracie… To twój grub chciałem zmoczyć uryną? Ty jesteś ten gość co go wygrzebałem jak mi Helenką zaczął kadzić?
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 26-05-2021 o 17:48.
Rot jest offline  
Stary 26-05-2021, 20:55   #100
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację


“Ciemne sprawy najlepiej załatwiać po ciemku.”
J.R.R. Tolkien - "Hobbit, czyli tam i z powrotem"


- Noc to nie miejsce - rzekł w odpowiedzi byt w ciemność nieprzeniknioną odziany - Znam ja was, choć wy mnie nie znacie. Znam i ciebie mości chorąży, coś dumny i hardy, jak żaden inny. I ciebie wąpierzu, co spokoju nigdy i nigdzie już nie zaznasz, wszak na wieki anatemami obłożony jesteś. Znam i ciebie mości panie, boś ty jest siódmy syn ojca swego, bo i ty naznaczony jesteś i wyklęty na wieki. Takoż i ciebie znam mości panie, gdyż tyś to wino całe na weselu w Kanie wyżłopał i Syna Bożego do ujawnienia się zmusił. Zaiste zacna z was czereda i nie dziwota, że dumnie piętno pana swego nosicie. Zważcie jednak waszmościowie, że mnogość książąt piekielnych i każden jeden ważniejszym się mieni i swój prymat nad innymi głosi. A Ciemność jedna jest tylko, czyż nie?

I zamilkł byt w mrok obleczony.
I dudniło echo słów jego, niosąc się po same krańce stworzenia. I mrok niemalże cielesny w swej głębi, muskać począł najprzód dłonie i stopy członków sakramenckiej czeredy. Chwilę później, niczem kochanek kurażu nabierający, śmielej sobie zaczął poczynać i lepkimi odnóżami swemi ramiona i czubki głów panów braci obłapywać zaczął.

Czy diobeł splugawiony być może?
Czy możebnym jest, coby charakternika upodlić, abo czorta sprofanować?

Gdy oćma obleśna pieściła i do piersi swej tuliła piekielnych kompanów, każden jeden dotknięty do żywego był i istnego rozdwojenia jaźni i uczuć doznawał. Wstręt czuł i do siebie i do całej egzystencji swojej. Wstyd i zgryzota do głębi go przenikały o na podobieństwo węży dusiły. Gardził takoż i odrazę czuł do Ciemnością, co go w taki sposób obłapia.
Jednako na dnie jestestwa swego przedziwną struną wyczuł, którą ktoś czule trącił i drżenia tajemne i niezrozumiałe całe ciało w mig przenikać poczęło.
Gdy do samych koniuszków członków drżenie owo dotarło, czorty i charakterniki zapragnęły w oćmie utonąć i przylgnąć do miazmatowatej piersi jej, jako do matuli swej.

- Pax tibi - rzekł byt w mrok obleczony - In principio erat tenebrae. I dobra ciemność była i nic oprócz jej nie było. Wy z niej, a ona z was. Na cóż więc przed nią uciekać. Na cóż przeciw niej wojować, skoro ona dla was jak matka najprawdziwsza. Przylgnijcie zatem do niej mości panowie, a ona was utuli.

 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death
Ribaldo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172