Przez radio odezwał się Armata:
- Dong, jak idzie?
- Dopiero się rozkręcam, arr arr! - No to ode mnie masz złą wiadomość, ta rakietka zaraz się rozleci, załoga ucieka na spadochronach, skrzydło zaraz się kurwa urwie. Bierz ludzi i spieprzaj, to jest kurwa rozkaz!
Faktycznie, statek kosmiczny coraz bardziej się trząsł, skrzypiał, trzeszczał, niewiele brakowało a by się jeszcze zesrał. Niby statki nie srają ale to był kosmiczny statek kosmitów, kto ich tam wie. Wszystko co dobre musi się zaraz skończyć. Starszy szeregowy Ndong ściągnął kutaratekę z drabinki i rzucił się do wyjścia, zatrzymał się jeszcze w pół kroku, wyrwał Kurwinoksowi granat i cisnął za siebie:
-A teraz spierdalamy! Wojownik, przerwać ogień, gotuj do startu!
Przy wyjściu okazało się, że szeregowy Wojownik nie próżnował, jak otwieracz do konserw wgryzł się w pancerz, wystrzeliwując kolejne dziury - było więcej dziur niż poszycia, cud że się jeszcze ten pojazd nie rozpadł! Do Rzubra wpadli w ostatniej sekundzie, bo po chwili stracili grunt pod nogami. Dobrze że Rzubr latał. "Mamma mia" zwalił się na skrzydło i zaczął nurkować w stronę planety. Obrócił się w powietrzu i wszyscy mogli zobaczyć, jak całe skrzydło dosłownie odpada. Widocznie Kapitan Armata też nie próżnował.
Na ziemi:
Jadźka dopiła piwko, nacelowała moździerz. Było dziewięciu skoczków, oszacowała miejsce i czas upadku. Cel, pal! Pocisk śmignął i po chwili pod nogami jeszcze lecących skoczków wybuchło. Dobrze! Baba im pokaże! Gajer ładował, a tamci w powietrzu próbowali coś zrobić, ale było już za późno. Jeszcze troszeczkę... jeszcze troszeczkę... JEBUT!!! I kilka problemów zniknęło. To teraz trzeba zniknąć następne!
Szeregowy Pep:
Pomysł na biznes dodał mu sił. A może po prostu już wytrzeźwiał? Eksperci nie są zgodni. Jacek podreptał do piramidy, ale tak szybciej, żeby Jadźka go capnęła i nie nakopała do dupy. Wpadł do piramidy jak na kibel po zapiekankach, lewo prawo, lewo prawo... gdzie jest ten jebany Spielbergtino? Tych EMP na jego twarzy nie da się zapomnieć.
-Hcie jest Śpilperkino? - zapytał Pep, sepleniąc (wybity ząb).
A ci, łącznie z Andżeją, patrzą się na niego jak na debila. A wielkiego reżysera filmów akcji nigdzie nie było widać.
-Hcie jest... - Jacuś spojrzał na plecy, a tam wyszczerzona czaszka z zębami i reszta ciała! Diabeł. Pep pociągnął seryjką.
-Kurwa, nasz jedyny faraon, ściągnięcie drugiego potrwa z miesiąc. - skomentował ktoś ze zgromadzonych. Na pewno nie Spielbergtino.
Jacuś podszedł bliżej. Kukła, do tego z plastiku. A w filmie przecież się ruszała.
Szeregowy Gwałt: Świat wirował mu przed oczami, strzelał w powietrze, potem myk biegł walącym się korytarzem statku kosmitów, potem myk leciał na ziemię na spadochronie... Ooooja, ale faza...
Statek kosmitów zarył w ziemię za jedną z tych górek. I eksplodował. Ci na ziemi widzieli tylko pióropusz ognia zza góry i poczuli wibracje, jakby ktoś iś wibratorem potraktował. Załoga Rzubra i Jaszczomba nie poczuli wibracji, ale widzieli lepiej moment eksplozji i poczuli falę uderzeniową.
-Dong, tu Armata, mam łączność z dowództwem, posiłki będą za minutę... Grześ twierdzi że za dwie, wykończmy te niedobitki i fajrant.
Kilka ostatnich spadochronów opadało właśnie na ziemię.