| Słowa Viktora nie podziałały na zebranych, ale w sumie był tylko obcym, który poszukiwał swojej ukochanej i nie dowodził tutaj. Nie był z tych, co prowadzili tych ludzi do ich nowego domu, to i żadnego posłuchu nie miał. Chciał tylko pomóc, ale nie pierwszy i nie ostatni raz jego dobre chęci nie wystarczyły. Na szczęście Melissa zdołała przemówić im do rozsądku i uchodźcy zostali podzieleni na grupki, a warty wyznaczone.
Viktor wrócił do ogniska, usiadł na pieńku przy nim i wpatrywał się w tańczące płomienie. Tak, jak powiedział, miał zamiar objąć pierwszą wartę w swojej grupie, czujnie rozglądając się po całym obozie. W chwilę wypatrzył zbliżającą się Klarę. Uśmiechała się do niego ciepło a gdy podeszła zawiesiła dłonie na jego przedramieniu. - I jak poszło? - spytała.
- Mnie nie posłuchali, ale najważniejsze, że Melissa przemówiła im do rozumu - odrzekł. - W sumie niepotrzebnie się odzywałem, przecież jestem tutaj na doczepkę, nie nadzoruję tych ludzi, tak jak panna Blitz, Robert, czy Onufry.
- Och, przestań sobie cokolwiek zarzucać. Chciałeś dla nich tylko dobrze, dlatego się odezwałeś. Taki już jesteś, nie chcesz, żeby komuś stała się krzywda i między innymi za to cię pokochałam - powiedziała Klara, patrząc mu w oczy.
- Zawsze wiesz, jak człowieka pocieszyć - rzucił, ujmując jej delikatną dłoń i składając na niej pocałunek.
- To nie jest pocieszanie, tylko przypominanie tego, kim jesteś - odrzekła wesoło. - Słyszałam, że objąłeś pierwszą wartę. Mogę z tobą posiedzieć, jeśli chcesz.
- Bardzo bym chciał, ale nie wiemy, co jutro czeka nas na szlaku, więc wolałbym, żebyś w końcu porządnie odpoczęła. Twój czysty, wypoczęty umysł może się przydać Melissie, jeśli ktoś by nas zaatakował i byliby ranni. Poza tym po obozie się niosło, że ludzie zaczynają chorować, więc to też będzie warto mieć na oku, kochana. Idź spać, niedługo przyjdę. - Pochylił się w jej stronę i pocałował w usta.
- Szkoda, że nie masz podwójnego namiotu - rzuciła.
- Też żałuję, ale jakoś wytrzymamy. Może w Breitblatt uda się być… bliżej - odpowiedział, uśmiechając się lekko.
- Liczę na to.
- Ja też.
Pocałowali się szybko jeszcze trzy razy, po czym Klara pożegnała się z Viktorem i ruszyła do namiotu rajtara. On odprowadził ją wzrokiem, po czym krzyknął za nią, a ona się odwróciła. - I też cię kocham, pamiętaj o tym.
- Wiem. To mnie jeszcze trzyma przy życiu.
- Wszystko się ułoży, razem przezwyciężymy problemy, zobaczysz.
- Wierzę w to. Spokojnej warty, kochany - rzuciła ciepło na odchodne.
Viktor uśmiechnął się do niej i skinął głową, po czym zaczął skakać wzrokiem po okolicy. Co jakiś czas zamierzał rozprostować kości, przechadzając się tu i tam i sprawdzając, czy wszystko jest w porządku. Nie omieszkał też przejść się obok namiotu Klary, by sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. |