Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2021, 21:24   #146
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Imra uśmiechnęła się do siebie słysząc uwagi duergarki.
- Gdzieś powinno być posłanie, które można rozłożyć na podłodze - zaczęła siadając na krześle zarzucając nogę na nogę. - Ale równie dobrze możemy spać obok siebie na łóżku. Zawsze cieplej jak się ma kogoś obok.
Zakkara przyglądała się łóżku, a potem Imrze w zamyśleniu, potem znów łóżku potem znów Imrze.
- Racja to… ino… sypiałam dotąd sama. Jeśli cię przypadkiem kopnę przez sen, to winna sama sobie będziesz.- zadecydowała.
Półelfka się zaśmiała krótko.
- Oczywiście.
- Dobra…- Zakkara spojrzała na łóżko i dodała.- Wygląda na duże i wygodne. Preferujesz którąś ze stron?
- Niespecjalnie - przyznała Imra - Czemu uważasz, że wojownik nie może mieć ładnych sukni w garderobie?
- Wojownik musi być twardy, wykuty ze skały.- odparła Zakkara stając przy łóżku i zaczynając się rozbierać. Odwijając pas rzekła.- Widziałam bieliznę mojej siostry. Nosiła metalowe staniki wyłożone oczywiście miękką wyściółką. Spódnice z ogniw kolczych. My duergary nie nosimy “ładnych” sukni… tylko praktyczne.
- Suknia może być praktyczna i ładna… ale metalowy stanik to dopiero bzdura - Imra zaśmiała się - Chyba dla kogoś kto ma fetysze.
- Lub kogoś kto ma świadomość, że może dostać nożem w serce podczas snu.- odparła ironicznie Zakkara nie dbając o pruderię, gdy odsłaniała spory krągły biust, który niewątpliwie należał do największych atutów jej urody i to dosłownie. - Mówimy tu o duergarach. Ufność, cóż… nie jest cechą która gwarantuje długie życie.
- Ufność może nie - Imra mruknęła opierając głowę na dłoni - Ale lojalność można wypracować.
- Cóż… żelazna bielizna była i jest dość popularna wśród wojowniczek i kapłanek mego ludu.- odparła duergarka rozbierając się dalej.- Lojalność rzeczywiście można wypracować, wynegocjować, kupić…
Zerknęła na siedzącą Imrę.
- Ty spać nie zamierzasz?
- Hm? Nie czuję jeszcze zmęczenia. To w sumie też jest rozwiązanie, w różnych momentach korzystać z łóżka.
- Nie wiem czy ci zazdrościć czy współczuć z powodu braku zmęczenia. Ja jestem padnięta i marzę o odpoczynku.- odparła ze śmiechem półnaga duergarka przeciągając się leniwie i spojrzała na wojowniczkę. - Mnie tam zajedno czy będziemy spać razem czy osobno. Łóżko duże jest więc… nie widzę potrzeby do spania na zmianę.
- A mam zainwestować w metalowy stanik? - Imra zażartowała posyłając drapieżny uśmiech duergarce.
- Hmmm… nie wiem. Ja nie noszę… magowie i metalowe pancerze nie przepadają za sobą. - przyznała z przekornym uśmiechem Zakkara dłońmi oceniając własne krągłości.- Poza tym… moje są wystarczającą osłoną dla mego serca.
Imra parsknęła śmiechem.
- No nie przeczę. Powiedz, a podoba ci się może Cromharg?
- Hmm… w jakim sensie? Jeśli chodzi o muskulaturę to wygląda na dobry materiał na wojownika. Natomiast… nie wygląda na doświadczonego w boju.- oceniła duergarka.
- O co innego pytałam w sumie… mniejsza, przesuń się - półelfka uznała, że faktycznie może i dużo nie miała do roboty, ale okazji nie przepuści. Pozbywając się czarnej koszuli zostając w bieliźnie i wysokich spodniach sięgających pasa. Tak jak na twarzy skóra na ramionach i torsie była pokryta grubymi niebieskimi łuskami. Na barku była paskudna blizna, tak samo na prawym przedramieniu. Mimo to łuski zdołały tam zarosnąć w przeciwieństwie do twarzy gdzie skóra była zaczerwieniona. Imra wpakowała się obok duergarki tak aby być plecami do ściany.
Zakkara tymczasem rozebrawszy się do naga zamyślając wyraźnie nad słowami Imry. Była osóbką przy kości jak to u krasnoludów bywało, ale nie grubą. Acheron wyrzeźbił jej mięśnie. I zostawił kilka długich blizn na plecach. Magiczka przytuliła się do Imry mówiąc.
- Zapomniałam jak bardzo się… różnimy. Słyszałam że elfy idą do łóżka ze sobą dla przyjemności, ale my… niewiele rzeczy robimy dla przyjemności. Prokreacja jest obowiązkiem i partnera dobiera się pod względem przyszłego potomka. Nie ma czasu na… jak to zwiecie? Grę wstępną? Nawet nie wiem na czym ona polega. U nas to zadarcie koszuli nocnej, a samiec robi swoje i idziemy spać. -
Niemniej ciekawość u Zakkary zatriumfowała, bo Imra poczuła pulchne palce wodzące ostrożniepo łuskach na swojej skórze… duergarka najwyraźniej była zaintrygowana tą cechą ciała półelfki.
- Wyrosły mi jakiś czas temu. Zasługa mojego ojca, który miał w swoich żyłach smoczą krew - Imra pozwoliła Zakkarze zaspokoić swoją ciekawość. - Jak je zobaczyłam po raz pierwszy miałam ochotę obedrzeć się ze skóry.
- Czujesz coś przez nie? Bo wydają się aksamitne w dotyku. Jak u węża. - stwierdziła Zakkara po chwili wodzenia palcami po skórze.
- Zależy które. Większość jest na tyle gruba aby odbić co słabsze ataki. Reszta zachowuje się jak normalna skóra… chyba - Imra zamyśliła się. - Zapomniałam w sumie jak to wyglądało przed ich wyrośnięciem.
- Cóż… ja jestem miękka wszędzie. - zaśmiała się cicho Zakkara. - Trochę głupio to brzmi w ustach zaklinaczki której krew rezonuje ze skałami.
- Można być miękkim jak się ma kogoś kto się tobą opiekuje. Chciałabyś mieć kogoś takiego? - Półelfka zapytała świdrując spojrzeniem duergarkę.
- Byłaby to ciekawa odmiana. W Hammergrim każdy opiekuje się sobą. - palce duergarki leniwie musnęły brzuch Imry tam gdzie nie było łusek. - Teraz możesz już ocenić jaka jest różnica w moim dotyku między miejscem z łuskami, a bez nich.
Imra mruknęła cicho, ale powoli zabrała dłoń duergarki.
- A-a tam jeszcze nie wolno. Nie póki nie zgodzisz się na bycie… moją. Mogę się tobą opiekować Zakkaro - Imra zamruczała imię krasnoludki z głębi torsu wbijając w nią jednocześnie intensywne spojrzenie podobne do drapieżnika spoglądającego na swoją ofiarę.
- Stara rana? - zapytała naiwnie duergarkka wpatrując się w oczy Imry wzrokiem bezbronnej łani. Cóż… choć lud duergarów był podstępny i niebezpieczny to jego pruderyjne obyczaje nie mogły przygotować Zakkary do takiej sytuacji. - Skoro i tak opuścić mogę Acheron, a sama… narażam się na niebezpieczeństwo, to mogę być twoja.
Imra nie opanowała drżenia jakie zawładnęło jej ciałem przez kilka uderzeń serca. Uśmiechnęła się szeroko i wężowatym ruchem objęła duergarkę po części ją przytulając a po części unieruchamiając.
- A więc będę cię chronić i dbać o ciebie… a ty absolutnie nie możesz tego nikomu powiedzieć. W szczególności kapitanowi. Podoba ci się taki układ? - zapytała szepcząc jej wprost do ucha.
- A ja ciebie… z daleka. Nie nadaję się na pierwszą linię boju. Za to umiem wyciągać z tarapatów. - mruknęła Zakkara której miękkie i sprężyste krągłości ocierały się o wojowniczkę. Duergarka nie kłamała w tej kwestii.
- Podoba mi się. - wyszeptała cicho.
- Cieszę się… dzisiaj odpocznij. Oswój się z tym. Będę tutaj przez cały czas - półelfka powiedziała miękko, zupełnie inaczej niż chwilę temu. Pogładziła Zakkarę po głowie delikatnie i rozluźniła nieco objęcie dając możliwość kobiecie wygodnie się ułożyć.
- A co do twojej propozycji… tej wcześniejszej. - przytulona duergarka wodziła przez chwilę dłońmi po ciele Imry, nim znalazła wygodne ułożenie dla rąk. - To szkoda czasu… nie umiem czerpać przyjemności z aktów prokreacji. Nie do tego służą, więc nie wiedziałabym nawet co zrobić z twoim niewolnikiem.
- Mmm - półelfka mruknęła - Rozumiem. Nie przejmuj się. Gdybyś jednak zmieniła zdanie mogę cię poprowadzić.
- Nie przejmuję. - ziewnęła krasnoludzica wtulając głowę w dekolt Imry.

***
Minęło nieco czasu nim Imra odważyła się powoli sięgnąć do swojej torby. Miarowy oddech śpiącej duergarki podpowiadał jej, że śpi, ale mogła się mylić. Kocia maska znalazła się najpierw w dłoniach Imry a zaraz potem na twarzy. Półelfka ostrożnie ułożyła się obok krasnoludki. Spróbowała zasnąć.

Scena… suknia balowa. Znalazła się na scenie teatru z czaszką w dłoni. Tam gdzieś była publiczność. A w loży honorowej spojrzenie pary złocistych kocich oczu.
- Więc… jaką to sztukę. Jaką rolę zagrasz? Jaki monolog?
- Ostatnio gram ewidentnie rolę wkurwionej kobiety - westchnęła Imra pozwalając sobie na niecodzienną szczerość. - Potrzebuję swojego skarbu, ale Wędrowiec tego nie rozumie. Wątpię by ktokolwiek z nich zrozumiał - prychnęła a potem odpowiedziała w końcu na pytanie.
- Chciałabym odzyskać równowagę, znów mieć posłuch. Prowadzić i rozkazywać. Wskrzesić Theriona tylko po to aby na nowo go rozszarpać...
Zawahała się. Nie wiedziała co ma z nim zrobić. Tak długo mu służyła, tak oddanie. Nie wiedziała czym jest bez niego.
- Ach… jestem koneserem sztuki teatralnej, nie lekarzem dusz.- odparł osobnik ukryty w cieniu loży. - Niemniej odpowiedz mi na jedno pytanie Imro. Czy chcesz przewodzić silnym czy wystarczą ci słabi głupcy którzy pójdą ślepo za silniejszą od nich? Czy masz w sobie ambicje na granie wiodącej roli czy też może… wolisz granie w chórkach?
Imra zamyśliła się. Spojrzała na czaszkę, a jej forma zmieniła się w groteskowo odciętą głowę. Czarne jak aksamit włosy powiewały a para turkusowych oczy spoglądałą na nią z nieskończonym chłodem. Wuj. Dłoń półelfki zadrżała rozchlapując krew na deski sceny. Zaraz potem trzymała głowę Lafariela, kuzyna który wyżywał się na niej bardziej niż pozostali. Potem zobaczyła nalaną twarz swojego męża. Głowy generałów Theriona, orczy łeb, kilka głów pomniejszych szlachciców i szlachcianek. Wszyscy którzy zginęli z jej ręki. Imra była zadowolona z tej liczby. Potem zobaczyła matkę i zamarła. Na jej twarzy był łagodny uśmiech a oczy zamknięte jakby spała.
- Nie zabi… - Imra nie dokończyła bo ostatnie co zobaczyła do reszty ją wytrąciło z równowagi. Rzuciła małą główką w bok sceny.
- Jestem narzędziem kocie! - krzyknęła - Tylko tym ale jestem w tym najlepsza! Mogę być twoim narzędziem i będę dokładnie tym czym zechcesz! Głównym aktorem albo statystą. Cokolwiek rozkażesz, ale daj rozkaz! - krzyczała wskazując na żółte ślepia ociekającą od krwi dłonią.
- Ach… co za dramaturgia… pasja… sztuka będzie ciekawa.- odparł kot zadowolonym głosem.
- Wiesz dlaczego przegrywasz Imro? Dlaczego nie masz posłuchu? Dlaczego masz kulę u nogi?
Bo miała… skądś się pojawił łańcuch łączący jej łydkę z odciętą głową jej matki. Imra próbowała przez chwilę pozbyć łańcucha. Rozerwać go szarpiąc się i licząc że samą siłą swoich mięśni go rozerwie. Bezskutecznie.
- Żyjesz przeszłością, dawnymi zwycięstwami, ofiarami, dawnymi sentymentami. Nie masz wizji przyszłości. - szeptał kocur. - Prawdziwy przywódca ma wizję, tą wizją pociąga za sobą innych. To uczynił Therion tobie… na wszystkich bogów, byłaś przy nim tak długo i nawet tej lekcji nie opanowałaś? A skarb tulisz do siebie w tej chwili. Drugi śpi za drzwiami. Bezimienny nie zdołał ci go odebrać, bo jego łańcuch opiera się na ogniwach silniejszych niż głupie akty niewolnictwa… na wdzięczności. -
- Wiem! - fuknęła sfrustrowana kobieta. Łańcuch uparcie trzymał się jej nogi. - Nie pierwszy raz ich do siebie tak ściągam..! Agrh! Pieprzony łańcuch!
Imra rzuciła metalem o deski i chwilę dyszała podnosząc spojrzenie na widownię.
- Nie mam już wizji. Chciałam się zemścić na rodzinie i to zrobiłam. Potem… nie było już nic poza tym co Therion mówił. Oddałam mu swoje ciało jako broń, swój umysł aby wykonać rozkazy bez zastanowienia i oddałam mu duszę. Nie mam nic co mogę dać. Nic czym mogę ich zafascynować. Wdzięczność się w końcu skończy kocie.
- I zwracasz się o pomoc do patrona aktorów? Do tego co pisze tragedie krwią wielu, który rozumie że prawdziwa sztuka rodzi się z łamania granic i praw i że nic tak nie ożywia opowieści jak trup? - zapytał retorycznie kocur. - Skoro nie pragniesz ni bogactwa ni potęgi ni władzy dla samej władzy… to jaki cel może ci dać władca sceny… cóż … więc moja droga… napiszmy razem sztukę jakiej świat nie widział… sceny pełne krwi i nagłych zwrotów akcji… znajdźmy razem duszę Theriona. Bo skradziono mi ją… czyż nie tego pragniesz?
Oczy Imry błysnęły. Podniosła spojrzenie na żółte ślepia. Chwilę patrzyła z intensywną pustką aż w końcu zajaśniała determinacja. Wyciągnęła otwartą dłoń w kierunku loży.
- Tak.
- Znajdziesz mnie… w Wiecznotrwałym Festiwalu… i w snach oczywiście. Zważ jednak że jako reżyser cenię akt improwizacji. Nie krępują mnie takie detale jak… sztywny scenariusz. I ciebie nie powinny. - odparł głos z loży.
Strach przez moment zawitał do oczu półelfki. Jej ręka zadrżała. Zacisnęłą ją próbując dodać sobie otuchy. Brak ścisłego scenariusza, dokładnych rozkazów. Dokładnie z tym miała teraz problem. Powoli przeniosłą spojrzenie na głowę która wciąż leżała przykuta u jej nogi. Wpatrywała się w nią przez moment. Delikatne oblicze jej matki zmarłej tak dawno temu. Miała jej tak wiele za złe… podeszła bliżej. Za dużo patrzyła w przeszłość, tak? Zaciskając obie dłonie w pięści Imra uniosła nogę do góry. But z ostrym obcasem wyjrzał spod pięknej sukni. Imra zawahałą się, a potem z całą premedytacją i wściekłością rozłupała głowę rozplaskując ją po deskach. Zawyła wściekle wrzaskiem tak pierwotnym, że sama po sobie się tego nie spodziewała. Chwilę patrzyła na posadzkę i resztki głowy. Potem się wyprostowała i odwróciła do widowni.
- To nie było takie trudne… podjąć decyzję.- usłyszała za sobą. Od kota wielkości dorosłego człowieka… od białego kota o ludzkiej sylwetce i strojnego niczym szambelan. Zabrzmiała muzyka, miękkie łapki kocura pochwyciły dłonie Imry i pociągnęły ją ku niemu.
- Ja poprowadzę.- rzekł gdy ruszyli w tan. Spoglądał wprost w jej oczy dodając.- Spodziewałaś się prostych odpowiedzi i decyzji podejmowanych za ciebie? Cóż… życie nie jest tak proste. A sztuka byłaby zbyt nudna, gdyby twój los nie był pełen prób. Ale nie zważaj na to… nagroda na końcu może być… piękna lub krwawa lub niszcząca wszystko… ale ty wszak nie szczęścia szukasz, a celu.
- A i owszem - postawa półelfki zmieniła się. Jak wcześniej miała w sobie wiele niepewności teraz była wyprostowana i trzymała głowę wyżej. Nie było to jednak wojskowa postawa.
- To kto śmiał wykraść ci duszę Theriona? Wiemy kogo ścigać na koniec wieloświata?
- Oczywiście że wiem… mam w końcu scenariusz sztuki, acz…- zaśmiał się biały kocur gdy tańczyli na scenie saltarello. -... moja droga, chyba nie sądzisz że zepsuję dramaturgię przedwczesnym ujawnianiem złoczyńcy. Gdzież tu suspens, gdzie trud… widownia nudzi się zbyt szybko, gdy bohaterowi wszystko podsuwane jest na tacy… nie nie nie… zostawmy dramatyczne ujawnienie na później.
- W zasadzie mogłam się tego spodziewać - kobieta tylko przez moment pozwoliła sobie na kwaśną minę. Uśmiechnęłą się. - Dobrze więc, co powiesz na to?
Choć taniec nie należał do atutów wojowniczki miałą okazję się go naoglądać na dworze rodziny i nie tylko. Postąpiła kilka kroków inaczej wybijając oboje z rytmu po to aby kilka następnych kroków samej przejąć prowadzenie.
- Dobrze dobrze… na szczęście nie należę do bufonów, którzy boją się utraty kontroli lub urażenia swojego delikatnego ego. Coś ci mogę też obiecać… twoje życie może nie będzie szczęśliwe, może nie będzie długie czy wygodne… ale będzie z niego… piękny spektakl.- odparł kocur porywając ją w tan… na scenie, przy muzyce wygrywanej przez niewidzialnych grajków, przy oklaskach niewidocznej publiczności, aż do przebudzenia z głową w miękkich piersiach Zakkary.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 26-05-2021 o 20:53.
Asderuki jest offline