No i siem skończyło. Nawalali do bólu, i wreszcie nie było do kogo nawalać... jaaakie piękne, dymiące pole bitwy, i tyle martwych kurvinoxów, no coś tak piknego, że aż Jadźce się łezka w oku zakręciła.
-
Dobra robota Lechu - Klepnęła go dwa razy po hełmie -
Tylko skończ brać jakieś gówna na misji, albo się podziel. Ja piwo proponowałam... ***
W końcu przyleciały posiłki Gwiezdnej Floty, i zjawił się sam
Pierniczony
Pułkownik
Twardy. Zarządzono zbiórkę, baczność i inne takie, brakowało kurna tylko jeszcze defilady!!
Ale chwila... zara tu ten
PPT będzie. Fuck! Guma do żucia, szybko, bo jak mu zionie w mordę piwskiem, to nici będą z medali, premii, i innych takich wspaniałości.
Mlasku mlasku, nawet dwie na raz, a po chwili już gębą nie poruszać. Ufff.