Wspólna praca, wsparta jeszcze magią Jace’a sprawiła, że bohaterom udało się naprawić most dosłownie w kilkanaście sekund. Voldan przyglądał się temu spektaklowi z szeroko otwartymi oczami i ustami.
- O cholera… nie myśleliście, żeby zająć się budowlanka? - rzucił zadowolony, kiedy skończyli. Oglądał jeszcze chwilę ich dzieło, zanim postawił stopę na moście, co najpewniej uratowało mu życie.
Gdy Mikel i Jace przechodzili przez kładkę, stało się coś dziwnego, jeśli nie niemożliwego. Świeżo założone liny w ułamku sekundy zestarzały się i sparciały, a deski spróchniały, niwecząc całą ich pracę, tak jakby nigdy tu nie byli. Ciężar dwóch mężczyzn był wystarczający, by cała konstrukcja zawaliła się. Mikel rzucił się do przodu, w ostatniej chwili łapiąc liny i zawisając na ścianie. Jace nie był tak szybki, ale nie musiał - jedna szybka myśl wystarczyła, by zamiast runąć w dwunastometrową szczelinę, opadł powoli niczym piórko. Obaj jednak oberwali sypiącym się z sufitu gruzem. Laura i Rufus mieli szczęście, że wciąż działały ich zaklęcia lotu, a Hannskjald… właśnie, gdzie on był? Przed chwilą zniknął, zanurzając się w ścianie tunelu.
Cokolwiek się wydarzyło, z pewnością nie było naturalne, a odpowiedzialny za ten wypadek nie kazał na siebie długo czekać. Sterta śmieci, gruzu i zniszczonych narzędzi uniosła się nagle, jakby złapało ją tornado, a część z nich uformowała się w maskę z pełnym złośliwej nienawiści wyrazem. Stwór ten, czymkolwiek był, nie miał dobrych zamiarów.
Hannskjald
Zawalisko w tunelu z prawej ciągnęło się na kilkanaście metrów, a zakończyło się w niesamowicie dusznym korytarzu. Hannskaldowi przypomniały się smutne historie z rodzinnego Kraggodanu - krasnoludy zawsze wiedziały, że najgorszym losem górnika nie jest zostanie przywalonym przez skały. Znacznie gorzej było przeżyć samo tąpnięcie tylko po to, by zostać uwięzionym w ciasnym pomieszczeniu bez świeżego powietrza. Jeśli nie miał kto im pomóc, górnicy mogli jedynie zastanawiać się, jak będzie wyglądała ich pełna cierpienia śmierć: zabije ich brak wody, jedzenia, czy może oddechu? Nie chcąc samemu ryzykować uduszenia. wycofał się pospiesznie - akurat, by zobaczyć, jak jego towarzysze kończą naprawę mostu.
Gdy ten był już gotowy, drużyna ruszyła na drugą stronę, zaś druid wniknął w ścianę po lewej. Spodziewał się kolejnych kilku metrów skał, ale kopalnia go zaskoczyła. Ledwie kilka sekund później wypadł na otwartą przestrzeń - szeroki na dziesięć stóp zgrubnie obrobiony tunel, który musiał służyć do odprowadzania ścieków i innych odpadów. Świadczyła o tym głęboka na dwie stopy warstwa zimnej, obrzydliwie śmierdzącej cieczy, zajmująca całą jego powierzchnię. Kilka metrów od swojej pozycji dostrzegł zanurzone w niej, dobrze zachowane zwłoki. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, usłyszał głuchy łoskot za północną ścianą tunelu.