Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2021, 16:49   #41
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dalsze obozowe czynności przerwał nagle odległy wrzask… Eda(?) i strzał broni palnej. Coś się kurde działo, coś chyba niedobrego. Pobladła Oriana momentalnie założyła szybko swoją kamizelkę kuloodporną, a Bob ściągnął z ognia garnek i chwycił za swoją strzelbę gładkolufową.
- Co jest? - Mruknął, wyręczając wszystkich innych wypowiedzeniem tego samego.
James zostawił w spokoju namiot i chwycił sztucer.
- Lucas, zostań tu z Orianą - powiedział, po czym ruszył w stronę, skąd dobiegł wrzask i strzał.
- Zakładam kamizelkę i lecę za tobą z Orianą. Nie wiadomo co się tam dzieje wszyscy mogą być potrzebni. - Lucas podbiegł do swoich gratów i nerwowo zaczął zakładać kamizelkę taktyczną. Gnata miał zawsze przy sobie więc zamierzał wspomóc kompanów. Tym bardziej, że jedynie on i Oriana mieli szansę uratować kogoś gdyby dostał poważniej.
- Ja pierdolę! - Fuknął nagle Bob - Ja chciałem zostać, przecież ktoś musi pilnować obozu, jeszcze nas ktoś tu podejdzie, i coś zapierdoli, albo coś…
- Ummm - Oriana spojrzała po towarzystwie, zakładając pasek z kaburą i pistoletem, prosto na... szorty. Nie było czasu.
Lucas szybko się zreflektował i spojrzał na Orianę.
- Możesz zostać z Bobem to nie jest zły pomysł. - powiedział telepata.
- Dobrze - Nastolatka minimalnie się uśmiechnęła - Ale w razie czego wołajcie, będę czekała z apteczką.
James nie oglądał się za siebie, szybkim krokiem podążając kierunku, gdzie Ed zmagał się z kłopotami. Prawdopodobnie.
Lucas po założeniu kamizelki podążył za Jamesem. Przy czym bacznie się rozglądał by uniknąć pułapki lub wypatrzeć napastników.
A wtedy, prosto na nich, przytuptała naga(!), zapłakana Amy, trzymająca swoje ubrania w rękach.
- Ratuuuujcie mojego tatusiaaaa! - zawodziła z daleka.
James zatrzymał się na moment, nie wierząc własnym oczom.
- Uratujemy go! - zapewnił, potem ruszył dalej. W końcu były ważniejsze sprawy, niż goła, ciężarna nastolatka, z której to nagości nic nie wynikało.
- Młoda idź do obozu. Tam zajmie się tobą Oriana i Bob. - powiedział Lucas gdy i on dobiegł do Amy. Następnie ruszył dalej za Jamesem.

Gdzieś w oddali rozbrzmiał kolejny strzał. I następny. I znowu wrzask Eda.
Do czego on strzela?, pomyślał James nie zwalniając kroku. Na oko (a raczej na ucho) wyglądało, że wszystkie padły z tej samej broni, z Desert Eagle eks-gliny.

Kolejne dwa strzały, i krzyk Eda. Po kilku sekundach znowu dwa huki broni. Co tam się do cholery działo??
James przyspieszył, równocześnie rozglądając się na wszystkie strony i patrząc pod nogi. Tak by nie było - nie była to miejska promenada i w każdej chwili coś mogło wyskoczyć zza krzaków, lub jakieś 'uczynne' drzewko mogło mu podstawić swój korzeń.
Lucas starał się dogonić Jamesa. Biegnąc nerwowo się rozglądał.
I znowu było słychać dwa strzały, krzyki Eda, i… jakieś zwierzęce warknięcia? Byli już blisko. Może jeszcze jakieś 30 metrów przez gęste zarośla i wysoką, mocno powyżej metra, trawę.
- Gdzieżeś polazł... - mruknął James. Nie zatrzymywał się jednak, tylko przedzierał się przez zarośla, rozglądając się w poszukiwaniu niebezpieczeństw.
Lucas z gnatem w ręku był z kolei cicho. Kontynuował bieg i rozglądanie.

Po chwili obaj usłyszeli kolejne strzały, masę strzałów, i krzyk Klary, wymieszany z jakimś rykiem.
- Tygrys!!
- Niech to...! - James przyspieszył kroku. - Zaraz będziemy! - krzyknął.
Lucas przeszedł z biegu do sprintu. Wiedział, że starcie z Tygrysem nie należało do przyjemnych i łatwych. Więc spodziewał się ciężkich ran u towarzyszy w starciu z bestią.
 
Kerm jest offline