Ferdynand Damnitz cyrkowcem nie był i w cyrku nigdy nie zdarzyło mu się pracować ani występować, ale z różnych - nie rozpowiadanych na wszystkie strony powodów - na wielu pokazach bywał i potrafił, może nie do końca obiektywnie, ocenić, czy cyrkowcy są warci swej sławy.
Członkowie trupy COBW, jego zdaniem, byli dobrzy (a niektórzy nawet bardzo dobrzy) i zasługiwali na większość wydanych na nich pieniędzy. A (zapewne) zdaniem zwyczajnych, spragnionych rozrywki mieszkańców, cyrkowcy byli godni występować przed samym cesarzem.
Na temat tego, czy sam Karl-Franz gustuje w takich rozrywkach, Ferdynand się nie wypowiadał. Podobnie jak i nie zabierał głosu w sprawie budowanych wież sygnalizacyjnych, które - jego przynajmniej zdaniem - niewiele miały wspólnego z niechęcią (czy jej brakiem) cesarza do Kolegiów Magii.
- Słyszeliście te plotki, o goblinach w kanałach? - Mag zwrócił się do Salundry i Amrisa. Molrella gdzieś się zawieruszyła i Ferdynand miał nadzieję, że nikt jej nie rozdepcze w tym spragnionym rozrywek tłumie. - Dlaczego nie, jak już, skaveny?
- Co powiecie na wino lub dobre piwo po przedstawieniu? - zmienił temat. - A nuż usłyszymy jakieś bardziej nas interesujące wieści.