Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2021, 19:41   #45
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po kilku minutach, po kolei, towarzystwo zeszło się ponownie w ich obozie. Bob chował się za drzewem ze strzelbą. Oczywiście zasypał ich tuzinem pytań, co się działo, kto strzelał, do czego, gdzie Ed… a wtedy Amy znowu się rozryczała.

- Uch… - Mechanik podrapał się po gębie, gdy w końcu mu (po cichu?) wyjaśniono, co z Edem.
- Dobra… to ten… chcesz zupki? - Pierdolnął Bob pytanie jak z kosmosu, a ciężarna nastolatka spojrzała na Klarę, jakby u niej szukając odpowiedzi na to banalne pytanie.
- Idealna propozycja Bob - powiedziała Klara - dobrze będzie coś zjeść przed drogą.
- Ok - Zgodziła się więc króciutko Amy.

James, który w wyjaśnianiu sprawy niezbyt się udzielał, zabrał się za kontynuowanie zwijania obozowiska.
Jako ostatni, w obozie zjawili się Lucas i Oriana. On miał strzelbę ojca Amy przewieszoną przez ramię, a ona M16 ciężarnej, oraz dziwnie mocno wypchaną torbę z medycyną…

- Dobrze, że jesteście - powiedział James. - Powinniśmy stąd jak najszybciej odjechać.
Nie spodziewał się kolejnych drapieżników, ale miejsce było najwyraźniej pechowe.
Lucas podszedł do Jamesa, żeby zamienić z nim kilka zdań.
- Zabraliśmy od Eda co się dało. Moim zdaniem młoda jedzie z nami - wskazał na ciężarną - ale miejmy ją na oku. No i z daleko od broni, noży bo niezależnie od jej historii może być skłonna do różnych głupstw. Zabrałbym też tygrysy. To dużo mięsa można osuszyć czy inaczej zabezpieczyć jak się na tym znasz. Taka skóra tygrysa dla kolekcjonera też może być coś warta. Przed nami długa droga trzeba gromadzić fanty, żeby mieć co wymieniać na paliwo. - telepata podsumował jak widzi sytuację. Po czym spojrzał na konie i chwilę się zastanowił. - Je też bym zabrał - wskazał głową na zwierzaki. - Jak pojedziemy wolno to można je z tyłu przywiązać. Sprzedamy w najbliższym możliwym miejscu. Co sądzisz o sprawie Amy w perspektywie powiedzmy długoterminowej? - Lucas chciał przedyskutować ich dalsze kroki.
- Zostawić jej tu nie możemy - odpowiedział James - ale nie bardzo sobie wyobrażam daleką podróż z panną w ciąży. Z czasem będzie coraz gorzej. Wtedy będziemy musieli zawrócić. Chyba że znajdziemy miejsce, gdzie będziemy mogli ją zostawić.
- Amy jest dość bogata - mówił dalej - ale i tak trzeba będzie zadbać o jej dalszy los. Dlatego musimy zabrać konie. Ale tygrysów nie. Za dużo ważą, skóry z niech nie zdejmę w kilka minut, a jej wyprawienie... Nie masz o tym pojęcia, prawda? To by trwało bardzo, bardzo długo i niekoniecznie by się udało. A mięsa nie polecam, chyba że umierasz z głodu. Nie należy do najsmaczniejszych.
- Stan psychiczny Amy to inna sprawa - wrócił do tematu nastolatki - ale i tak nie możemy zrobić nic wbrew jej woli. Niech więc Klara lub Oriana spróbuje z nią porozmawiać i coś ustalić na dalszą przyszłość.
- Zdaje sobie sprawę, że to co powiem może być niepopularne ale ja bym nią nią uważał. Klara i Oriana rozmawiały z nią dokładnie pod tym kątem. Czy jest z Edem z własnej woli czy nic jej nie grozi? Jak baby z babą. Nic nie mruknęła. A jak facet nie mógł się bronić ani fizycznie ani słowami załatwiła go na naszych oczach. Teraz to każdą bajkę może opowiedzieć. Bo młoda, bo w ciąży no i łzawa historia. Równie dobrze Ed mógł ją przygarnąć kazać jej udawać jego córkę a przy okazji robili inne rzeczy. Nic nam gość już nie powie. - Lucas skrzywił się i małolata niezależnie od powodów mu się nie podobała. - Oddamy jej cześć rzeczy Eda albo całość to jest do przegadania. Nie mniej pierwsza nadarzająca się okazja i jej się pozbywamy. Nie można jej zaufać a to w drodze podstawa, brzuch to oczywiście dodatkowy argument.
- Gdyby miała do niego jakieś... pretensje... to by się o niego nie bała, nie prosiłaby o ratowanie go - odparł James. - Raczej wyglądało to na jakąś umowę między nimi. On się z nią wyraźnie żegnał, nie zauważyłeś?
- Zauważyłem ale lepiej wybadać nastawienie rozmówcy nim zacznie mu się gadać za dużo. - Spojrzał w oddali na Klarę. - Myślisz, że Klara łyknęła tę bajkę? Gość był pewien, że umrze prosił by zaopiekować się jego dzieckiem i dotknął brzucha. Nie wskazał Amy, nie powiedział nawet zajmijcie się nimi. Nie... mówił tylko o nienarodzonym dziecku. Prawdę powiedziawszy tylko ono sprawia, że nie pozbywam się małolaty jak stoi. Ostrzeż może też Boba, opowiedz mu jak było. Obserwujemy i spławiamy przy pierwszej okazji. - Lucas rozmawiał z Jamesem dogadywał szczegóły, żeby potem mieć sojusznika do pozbycia się dziewczyny.
- A Ed, w ramach przebłysku jasnowidzenia, wiedział, że to dziecko jest dziewczynką. - James nie krył wątpliwości. - Nie potrafię zajrzeć do głowy Amy, więc nie znam jej motywów - dodał - ale, jak na razie, mamy na karku ciężarną dziewczynę i prośbę umierającego. Bob już wie, że Amy zastrzeliła swego tatusia - dodał.
- Przebłysku jasnowidzenia znaczy zgadywał? - Lucas na chwilę pozostał przy temacie Boba. Gdy używa się takiego doboru słów przy telepie, można być pewnym zwrócenia jego uwagi.
- Tygrys na pakę nam wejdzie jakbym bardzo chciał zabrać jednego?
- Z płcią dziecka to, jak mawiano, na dwoje babka wróżyła - odpowiedział James. - Dopóki dziecko się nie urodzi, to nie wiadomo, czy syn, czy córka. No chyba że gdzieś w większych miastach...
- Jeden wejdzie, owszem, oby tylko wiatr nie wiał w stronę koni. - Nawiązał do propozycji Lucasa. - A drugiemu powybijaj kły, zabierz pazury, utnij uszy i fiuta. W niektórych kręgach uważany jest za rewelacyjny środek na potencję. Z pewnością ktoś go kupi - dodał po chwili.
- Jeśli znasz się na wycinaniu tych wszystkich rzeczy żeby nie uszkodzić, to ja chętnie popatrzę i pomogę. No i może byśmy wykopali jakiś choćby płytki dołek dla Eda. - Lucasowi nie bardzo się chciało ale pamiętał, że Orianie zależało więc był skłonny to zrobić. - Mówiłeś, że Bob już wie o numerze jaki wycięła Amy. Opowiedziałeś mu całość kontekstu ostatnie słowa Eda, dziwne zachowanie dziewuchy i tak dalej?
- Tak, tak... - potwierdził James. - Ale Ed mógł podkreślić to, że mamy się nią zająć ze względu na jej ciążę. - Wskazał na inny powód takiego czy innego postępowania Eda. - Czy potrafisz wykryć, czy ktoś kłamie? Moglibyśmy ją wypytać, jak już się uspokoi.
- Nie. W małym miasteczku przyszło mi rozwinąć inne zdolności. Teoretycznie mogę poznać charakter właściciela przedmiotu. Inną aurę mają ci dobrzy a inną ci o zepsutym charakterze. W naszej sytuacji jednak - Lucas się lekko skrzywił - niewiele to da. Chyba że okazałaby się kwintesencją dobra. Wtedy możemy założyć, że nie robi nas w balona. Tylko takich ludzi w czasie apokalipsy prawie nie ma. Przeogromna większość jest neutralna lub zepsuta bo i nasz świat jest zepsuty. Mógłbym ją oczarować i namówić na zwierzenia ale nigdy nie ma pewności czy powie całą prawdę. Ja bym zakładał najgorsze i się jej pozbył przy pierwszej okazji. Obciążeniem jest dla nas niezależnie od motywów a gdy ich nie znamy jest też zbędnym ryzykiem. Śmiesznie będzie jak zbajeruje Klarę. Ostatniej kobitce Klara wpakowała kulę w łeb dla jej dobra. A jak na jej oczach dziewczyna zabiła niby to rodzonego ojca. To reakcja była jakby mniej gwałtowna. Jak tu nadążyć za babami?
- Za babami nigdy nie nadążysz - stwierdził James. - W jednej chwili kobieta ciągnie cię do łóżka, w drugiej rzuca w ciebie wazonami. Albo w odwrotnej kolejności... Oczaruj ją. Zobaczymy, co ciekawego powie.
- To już jutro. Niech dziewczyna trochę odsapnie. Idę podleczyć Klarę powiedz Bobowi gdzie są tygrysy po drodze to zawiniemy jednego. Pochowamy też Eda i powoli z koniami przywiązanymi do auta ruszymy w stronę miasteczka.
- Na razie nic więcej nie możemy zrobić. - James skinął głową. - Więc się zbierajmy.

* * *

Klara miała zamiar wcisnąć w siebie trochę zupy Boba, miała też nadzieję, że ciężarna również się posili, cukier wskoczy jej na miejsce i może przestanie już ryczeć. Lucas był zajęty rozmową z Jamesem, wobec czegoś Klara zwróciła się do Oriany:
- Mogłabyś opatrzyć moją nogę? - zapytała bacznie przy tym obserwując czarnowłosą nastolatkę.
- Ja też umiem! - Ożywiła się nagle Amy, zanim Oriana zdążyła cokolwiek odpowiedzieć.
- O proszę, dobrze wiedzieć - odparła Klara. - Jednak teraz tobie należy się odrobina odpoczynku, a przy Orianie już ściągałam spodnie, więc wolę oddać się teraz w jej ręce.
- Ok - Stwierdziła Amy, i wróciła do wmuszania w siebie zupy. W tym czasie, w końcu przy Klarze zjawiła się i Oriana, i zabrała ją na bok, celem opatrzenia uda…

Klara porozbierała się powoli, żeby Oriana miała dostęp do nogi, a także przy okazji mogła skontrolować gojący się bok. Była obolała i zamyślona, może trochę bardziej niż Klara na codzień.
- I nad czym tak ciężko główkujesz? - Spytała w pewnym momencie lekarka.
- Myślę o Amy - odpowiedziała krótko Klara, zerkając na Orianę. - Jak ta noga?
- Nie jest źle… - Odparła dziewczyna, opatrując ranę na udzie - I co wymyśliłaś? Bo Lucas jej nie ufa nic a nic, i chce jej się pozbyć przy pierwszej możliwej okazji…
Klara pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Póki co? Za mało o niej wiemy, jestem za znalezieniem jej jakiegoś bezpiecznego miejsca. Kimkolwiek ona jest, pod sercem nosi coś niewinnego, zasługuje na bezpieczne schronienie.
- Wykorzystała swojego niby ojca, a teraz chce wykorzystać nas? - Powiedziała Oriana.
- Niekoniecznie. Nie znasz jej historii, tak samo jak ja jej nie znam. Amy twierdzi, że Ed był jej ojcem oraz ojcem jej dziecka, które zrobił bez jej zgody - powiedziała Klara, niby obserwując nogę, ale kontem oka Orianę… która uniosła brwi, na takie wieści, i aż spojrzała na Klarę.
- Ojciec z własną córką?? - Szepnęła przejętym tonem - To nie jest… normalne - Dodała - I z reguły i dzieci się nie rodzą normalne - Skierowała wzrok gdzieś w ziemię.
- Zupełnie nienormalne - przyznała Klara. - Chociaż kiedy Amy mówi, że był jej ojcem, dodaję, że lubił być nazywany tatusiem, zastanawiam się, czy jest pewna, że był jej rodzonym ojcem czy opiekunem. Tą część historii pewnie trzeba by wybadać. Amy to dużo niewiadomych. Póki co nie mamy wyjścia, prawda? - tym razem Klara spojrzała na Orianę. Ta z kolei skończyła bandażować nogę kobiety, po czym powoli chowała rzeczy do torby… nagle zrobiła dziwną minę. Spojrzała Klarze prosto w oczy.
- Możesz ją zastrzelić, jak tamtą wtedy Bogu winną dziewczynę - Powiedziała nad wyraz twardym tonem jak na nastolatkę.
- Nie - odpowiedziała Klara - bo dla niej widzę nadzieję.
Czerwonowłosa wstała, by zacząć się ubierać. Oriana z kolei nie odpowiedziała już nic na ten temat, pakując manele.
- Bok goi się dobrze - Dodała jedynie, i tyle… opieka medyczna zakończona.

Klara po ubraniu się wróciła do reszty, badając sytuację, jak bardzo gotowi są do drogi. Pytanie Oriany zdenerwowało ją wewnętrznie, czego oczywiście bardzo nie chciala dać po sobie poznać.
- Skoro Oriana się tobą zajęła - powiedział James - to możemy się do końca spakować. A potem pogrzeb i ruszamy w drogę.
Lucas stanął niedaleko Klary spojrzał na nią i na nogę. Zakładał, że dziewczyna świetnie pamiętała jak ją ostatnio poskładał.
-Jak noga pomoc jeszcze trochę? - zapytał zmęczonym głosem.
- Wyglądasz na zmęczonego - stwierdziła Klara, sądząc po tonie głosu Lucasa - więc jak sam czujesz, nie jest najgorzej a nie wiadomo co nas jeszcze dziś czeka, możemy spróbować jak odpoczniesz - odpowiedziała cicho.
- Zjem coś i pomogę Amy się spakować - powiedział James. - Bo nigdy nie wyruszymy...
Ruszył w stronę nastolatki. Ta siedziała zaś przed swoim namiotem na ziemi, wmuszając w siebie każdą łyżkę zupy. Wpatrywała się również przed siebie "pustym" wzrokiem…
James darował sobie "Smacznego", które wyglądałoby raczej na ironię.
- Pomóc ci w spakowaniu rzeczy? - spytał, przysiadając obok Amy. - Ta zupa nie jest aż taka zła - dodał ciszej.
- Umm, co? - Nastolatka zamrugała oczami, spoglądając na Jamesa.
- Czy pomóc ci się spakować? - powtórzył. - Niedługo wyruszamy.
Wpatrująca się w niego nastolatka westchnęła "drżącym tonem", po czym wbiła wzrok w ziemię. Pokiwała potakująco głową.
- W takim razie... - James spojrzał na trzymane przez dziewczynę naczynie - dokończ tę zupę, a ja się wszystkim zajmę. Ale potem będziesz musiała mi pomóc przy koniach.
- Mogę jechać z wami? - Szepnęła nagle, spoglądając prosto w jego oczy. W jej, migotały znowu łzy.
- Chyba że bardzo nie chcesz - odparł. - Przecież nie zostawimy cię samej. Pomożemy ci znaleźć sobie jakieś miejsce, gdzie będziesz mogła bezpiecznie wychować dziecko. To będzie chłopiec, czy dziewczynka? - spytał.
- Nie wiem. Nikt nie wie… bo jak to sprawdzić? Kiedyś były jakieś maszyny, co do brzucha zaglądały, teraz wszystko popsute… - Amy wzruszyła ramionkami.
- Wioskowe babki różne rzeczy plotą. - James uśmiechnął się leciutko. - Niektóre nawet wróżą z takich czy innych objawów. Żadna nie próbowała?
- Tatuś gadał, że… - Ciężarnej załamał się głos, i po jej policzkach znowu poleciały łezki. Pokręciła przecząco głową, i wbiła spojrzenie tym razem w zupę, do której kapały jej łzy.
- Przepraszam... - James leciutko dotknął jej ramienia, a Amy zadrżała na całym ciele. Nie miał pojęcia, co powinien powiedzieć lub zrobić w takiej sytuacji. - Będzie dobrze - zapewnił. Miał nadzieję, że tchnął w te słowa odpowiednią ilość przekonania.
- Ok… - Padła cichutka odpowiedź z jej strony. Dziewczyna nie spojrzała na niego, nie poruszyła się, wpatrywała jedynie w miseczkę z zupą trzymaną w dłoniach.
- Spróbuj zjeść wszystko - powiedział, po czym wsunął się do namiotu, by spakować dobytek dziewczyny i rzeczy jej ojca.

- Yo! J! Mam do ciebie sprawę! - Usłyszał nagle głos Boba, tuż obok namiotu.
- Zgłaszasz się do pomocy? - James wystawił z namiotu plecak Amy i wysunął, przy okazji, głowę.
- Sama pochowam… - Burknęła nagle nastolatka, biorąc plecak z dłoni Jamesa. Bob zaś kiwnął głową chcąc chyba kumpla "na stronie".
James nie przejął się burknięciem, uznając że lepiej będzie, jeśli Amy zacznie cokolwiek robić, niż by miała siedzieć i pogrążać się w niewesołych myślach.
- W razie czego zawołaj - powiedział do dziewczyny, po czym podszedł do Boba.
- Zapraszasz na śniadanie? - spytał, z odcieniem ironii w głosie.
- Taaa… - Parsknął Bob - Dobra, słuchaj, chodzi o to, że mnie już dupsko boli od tego jeżdżenia. W drodze wyjątku, może chcesz się karnąć Harleyem?
James zastanawiał się przez niedługą chwilę.
- Harleyem, powiadasz? - Przyjrzał się uważnie przyjacielowi. - Zgoda... Ale może przy okazji poprosisz Orianę, by ci coś przepisała? Albo zrobiła masaż? - zażartował. - Obiecuję, że nie uszkodzę twojej ukochanej maszynki - zapewnił.
- Ha...ha… - Bob lekko rzucił mu kluczyki od motoru. - I zostaw małą w spokoju… czy jesteś chętny do pakowania jej majtek? - Dodał z głupim uśmieszkiem.
- Przynajmniej zaczęła coś robić, zamiast ronić łzy nad twoją zupą - odparł cicho James, chowając kluczyki.
- Mi to tam phhh… - odparł mechanik - Jak jej nie smakuje, to niech se zrobi lepszą.
- Zaraz się przekonamy, jakich szczytów sięgnęły twe kulinarne możliwości - stwierdził James.
- Pieprz się J. To zupa z puszki. Z puszki - zarechotał Bob.
- Och, jakie rozczarowanie - James westchnął z udawaną rozpaczą, po czym zostawił Boba, by zabrać się za spóźnione śniadanie.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 04-06-2021 o 14:24.
Kerm jest offline