Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2021, 09:31   #315
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Nordland; Neues Emskrank; południe miasta; ulice miasta


Silny szedł z Egonem przez ulice zawalone śniegiem. Dumał nad tym, co się stało w kanałach.

- No to chodź do mnie, jakieś portki ci znajdziemy. I może resztę też. - rzekł Silny.

- Przydałoby się - rzekł. - Nie spodziewałem się, że mi w kanałach, kurwa, spalą spodnie.

- Zastanawiam się czy nie przejść się do Czarnego. Tak se dumam w głowie, że coś musiało go przekonać do ogłoszenia polowania. Jedną czy dwoma dziwkami to by się raczej nie przejął. To żadna nowość. Zawsze gdzieś ktoś kroi jakieś dziwki. Mniej lub bardziej. Taka praca.

- To jest myśl - zgodził się Egon, który dotychczas nie do końca zastanawiał się nad tym, co tak naprawdę skłoniło Czarnego do wysłania pogoni do kanałów. - Zagadać można. Może mieć lepszy trop, niż to, co mamy. A tak po szczerości, to gówno mamy. To co, jutro się przejdziemy?

- No. Można się przejść. Ale przed południem nie ma po co. Tylko go obudzimy i się wkurzy. Lepiej tak w środku dnia jak już wstanie i się ogarnie. - brzmiało trochę jakby Silny nawet wolał iść z kimś niż sam do księcia półświatka.

Później, rozmowa zboczyła na tory walk organizowanych w mieście:

- Aha to chcesz sięgnąć języka z tymi walkami? No tak. Można. Chcesz gdzieś zacząć? Masz już kogoś na tą walkę?

- Kuno gadał, że wchodzi w to. Vasilij wie, gdzie znaleźć magazyn w dokach, więc miejscówkę mamy. Gadałem z klientelą na arenie i paru ludzi było zainteresowanych. Co z tego będzie, nie wiadomo, ale warto sprawdzić - rzekł wojownik. - Jak dla mnie to jest tak: załatwiamy magazyn z Cichym, angażujemy Kuno, rozdajemy ulotki na następnej arenie i organizujemy, bo co tutaj jest do robienia.

Zanim jednak potrafili obgadać sprawę organizowanych walk, wyglądało na to, że ktoś się miota gdzieś i potrzebuje zostać spacyfikowany. Przynajmniej tak mówił Sebastian.

- O, ty też tu jesteś? Dobrze! Przydasz się! Musicie mi pomóc! Mam pacjenta! W ogóle mu odwaliło! Zaczął rzucać wszystkim i wrzeszczeć. I… On się… Zmienił… Zmienia się… Nie wiem co z nim jest nie tak ale to chyba ten co uciekł z hospicjum. Gustav. Tak myślę. Musicie mi go pomóc spacyfikować! On tam został sam nie wiadomo co zrobi! Jak ucieknie na miasto? Musimy tam jak najszybciej wrócić i go uspokoić!


- Jak dla mnie brzmi jak potrzeba spuszczenia komuś łomotu. Nareszcie kurwa! Ile można czekać! Idziesz?

- Sprzęt mam, wszystko mam - rzekł Egon, mówiąc o toporze i tarczy. Strzelił palcami i szerokim uśmiechem rzekł: - Idę, kurwa, co mam nie iść!

- Dobra. - Silny skończył ubierać kaftan, ubrał się w nie zafajdany łajnem kubrak, przypiął z powrotem do pasa swoją okutą metalem pałę i spojrzał ostatni raz na swoje mieszkanie. W tymczasie Sebastian zdawał się gotować wewnętrznie ze zniecierpliwienia i niepokoju. Ale chyba wolał nie drażnić dwóch mięśniaków jacy mogli mu pomóc w tej kłopotliwej sytuacji. Po chwili już we trzech schodzili po ciemnych schodach na znacznie mniej ciemną ulicę.

- Tak w ogóle to co to za jeden? - zagaił Silny do cyrulika skoro mieli jeszcze kawałek kilku ulic do przejścia.

- Nie znam go. To jakiś sąsiad dziwek co mi go przyniosły. Ale myślę, że zwiał z hospicjum. Bo to było w tą samą noc co potem następnego dnia go szukali. Bełkotał coś i wariat. Rzucał się w gorączce. Ale teraz mu całkiem odwaliło! Rzuca krzesłami i czym się da! Zamknąłem drzwi i wybiegłem z domu po pomoc. Czyli do was. Nie wiem co on tam robi jak wywali okno albo drzwi to może go już tam nie być! - cyrulik był jednocześnie zmartwiony, zaniepokojony i zdenerwowany tą całą sytuacją. Szedł szybko i zachęcał do tego samego swoich towarzyszy.

- Prowadź - rzekł Egon. - Gadałeś, że zaczął się zmieniać. Co to niby ma znaczyć? Rogi mu wyrastają? Szpony? - parsknął.

- Nie. Chyba nie. Ale jakiś taki… Powykręcany się zrobił. Dziwny. Plam dostał. - powiedział cyrulik po kilku szybkich krokach milczenia gdy zastanawiał się jak to ująć w słowa. W końcu dotarli na miejsce. Sebastian zatrzymał się i chwilę zaglądał w głąb ulicy.

- Nie ma straży miejskiej. To dobrze. - powiedział cicho do swoich kolegów. Po czym ruszył do przodu i znów się zatrzymał. Tym razem przed drzwiami jednej z kamienic. Ta była cicha i ciemna.

- Coś cichy ten twój pacjent. Mówiłeś, że krzesłami rzuca. - mruknął Silny też nasłuchując przed wejściem i oglądając ciemne okna budynku. Ale nic tam się nie ruszało ani nie było nic słychać.

- Cholera! Oby tylko nie zwiał! - syknął zdenerwowany młodzieniec szybko wyjmując klucz i otwierając drzwi wejściowe.

- Gdzie go zamknąłeś? - zapytał cicho mięśniak zaglądając z progu w głąb korytarza.

- Tam na lewo. I te drzwi naprzeciwko. To pokój pacjentów. - powiedział cicho cyrulik. Po ciemku trzeba było mu wierzyć na słowo bo w ciemnym korytarzu można było się domyślać, że jeszcze ciemniejsza plana to mogą być jakieś drzwi.

Cisza dla Egona była w gruncie rzeczy jeszcze gorsza, niż gdyby natknęli się na delikwenta, który by wrzeszczał. Całkiem możliwe, że ich oponent - jeśli tutaj jeszcze był - mógł się okazać nieco bardziej przebiegły niż typowy świr, który zbiegł z kaftanem.

- Poszukaj no jakiejś lampy albo pochodni - rzekł Egon, który nie był do końca przygotowany, że będzie ciemno. - Albo świecy. Jak mamy go szukać tutaj, jak ciemno, u diabła?

Wyrzekłszy to, pozwolił Sebastianowi skombinować lampę, a samemu postąpił parę kroków w stronę drzwi, nasłuchując. Wreszcie, po paru chwilach, odważył się otworzyć drzwi, uzbrojony w tarczę w jednej dłoni, a topór w drugiej.

- Dobra to poczekajcie chwilę. - rzekł Sebastian który jako gospodarz najlepiej się orietnował co tu jest co i gdzie. Chwila jaką dwaj zbrojni poświęcili na czekanie cyrulkowi zajął powrót z zapaloną lampą. Z miejsca zrobiło się na tyle jasno jak nie tak dawno w kanałach gdzie też im przyświecała podobna lampa.

~ Tu go zamknąłeś? ~ szeptem zapytał Silny gdy młodzian wrócił do nich z lampą. Ten pokiwał energicznie głową. ~ Nic nie słychać. ~ odparł po chwili nasłuchiwania. Zresztą Egon też słyszał tylko ciszę zza drzwi.

Sebastian przyświecał lampą gdy obaj zbrojni otworzyli zasuwę drzwi i same drzwi. W mrok nocnego pokoju wlał się blask lampy który z miejsca zamigotał od przeciągu. W twarze całej trójki uderzył mroźny powiew a oni sami zobaczyli rozbite okno prowadzące chyba na podwórze.

- Zwiał. - mruknął cicho Silny widząc, że pokój jest pusty. Jak ktoś nie stał za drzwiami albo nie schował się pod łóżkiem to raczej nie było tu gdzie się ukryć. Za to rozbite okno dość wymownie pokazywało co się stało z pacjentem.

- Ale zostawił ślady. - rzekł mięśniak jaki podszedł do tego okna. Tam rzeczywiście było widać głębokie ślady w śniegu prowadzące od okna i wyżej, na hałdę śniegu jaka uzbierała się po tych obfitych opadach od początku zimy.

Egon wyjrzał przez okno na zewnątrz.

- Kolejny wariat na ulicach Neues Emskrank - rzekł Egon. - Jakby to ich mało było.

- Umiesz tropić? - zapytał Silnego. - Jak go nie odnajdziemy tej nocy, to możemy już go nie odnaleźć nigdy. Albo się okaże, że kogoś zacuka w międzyczasie, kiedy biega po ulicy. W obu przypadkach raczej operacja się nie udała - parsknął, spoglądając na Sebastiana.

- Idę - rzekł, przesadzając parapet i lądując koło śladów w śniegu. - Idziesz ze mną? - zapytał Silnego.

- Idę. - powiedział Silny też wyskakując przez rozbite okno na śnieg. Odwrócił się do cyrulika który wciąż stał wewnątrz izby pacjentów. - Chodź. My go nie znamy. I weź lampę. - polecił młodszemu koledze. Sebastian chwilę się wahał po czym podążył za dwoma kolegami. Ale dało się wyczuć, że woli aby oni szli pierwsi. A im przynajmniej miał kto trzymać lampę.

Po śladach bez trudy wyszli na szczyt śnieżnej hałdy. Stąd był widok na sąsiedni kawałek drogi i okoliczne budynki. Na śniegu widać było głębokie ślady jakie prowadziły z hałdy i mieszały się z innymi. Ale wtedy dał się słyszeć cichy odgłos. Coś stuknęło jak przewrócone, puste wiadro czy krzesło. Gdzieś z tych ciemnych budynków przed nimi. Silny też to musiał usłyszeć bo bez słowa klepnął Egona w ramię, wyjął swoją okutą pałkę i ruszył w tamtą stronę.

- Mm, może to i nasz pacjent - rzekł Egon cicho i groźbą w tonie, po czym zrównał się z silnym i szedł w stronę budynków.

Egon był nieco podekscytowany, choć nie chciał dać tego po sobie poznać. Perspektywa walki była o niebo lepsza niż chodzenie po śmierdzących kanałach.

Szli we dwóch. Ten trzeci ze dwa kroki za nimi przyświecając lampą. Śnieg skrzypiał pod nogami gdy pokonywali zacienioną wysokimi budynkami ulicę. Musieli zatrzymać się tam i tu aby na słuch zorientować się czy coś może być na rzeczy. Czasem prócz własnych oddechów nic nie słyszeli. Ale czasem jakieś chroboty czy stukanie dobiegało gdzieś przed nimi. Aż dotarli do kamienicy jaka wydawała się opusczona. I odgłosy musiały dobiegać albo z niej albo zza niej. Silny zatrzymał się przez rozwalonymi drzwiami i zajrzał do środka. Nawiany do środka śnieg, schody na górę i korytarz do dalszych mieszkań i wylotu na podwórze. Ale w świetle lampy ujrzeli bose ślady na tym nawianym w korytarz śniegu.

- To on! Był bez butów! - syknął cicho Sebastian nie ukrywając ekscytacji. Ślady rzeczywiście wydawały się jakieś pokraczne. Ale może to śnieg tak je zdeformował i wcześniejsze uwagi cyrulika.

- Dobra, dobra - rzekł Egon. - Ładujemy się do środka.

Pomimo swoich słów, poczekał parę chwil, nasłuchując i próbując zlokalizować źródło dźwięku.

- Mmm, sprawdźmy za kamienicą - stwierdził ostatecznie gladiator, który nie chciał od razu wystawiać karku na rozchybotaną podłogę. - Potem wejdźmy do środka.

~ Dobra. Może być. ~ po chwili zastanowienia Silny zgodził się na taką propozycję. Musieli wrócić przez front kamienicy, skręcić za narożnik idąc między budynkiem a hałdami śniegu. Wyszli za narożnik który powinien prowadzić na podwórze kamienicy. Tu jednak z kolei był płot. Znaleźli w nim jednak szczelinę. Za małą aby przez nią przejść ale można było wsadzić rękę czy puścić żurawia do środka. Silny właśnie to zrobił przyglądając się dłuższą chwilę.

~ Na podwórzu nikogo nie widzę. To chyba z kamienicy. Na parterze. Po lewej. ~ szepnął do kolegów ustępując im miejsca przy szczelinie. Gdy Egon tam zajrzał też musiał stwierdzić, że na podwórzu to wiele się nie dzieje. Cisza, spokój, bezruch. Jakieś kształty przysypane śniegiem, zwłaszcza przy krawędziach podwórza. Sam dziedziniec raczej był pusty. Smętnie zwisały puste sznury na bieliznę jakich pewnie od lat nikt nie używał. Ale tam po lewej gdzie mówił Silny coś jakby stukało i hałasowąło. Jakby ktoś tam czegoś szukał w mało finezyjny sposób. Zwykle na parterze od podwórza były kuchnie i pralnie. Chocaż ta kamienica straszyła ciemnością i pustką zdradzając, że od dawna tu pewnie nikt nie mieszka.

- Dobra - rzekł Egon nieco przyciszonym głosem. - Wróćmy do tego wejścia frontowego i przejdźmy się na parter. Ja wchodzę pierwszy, ty mnie ubezpieczasz, Sebastian świeci lampą. Wpadamy, łapiemy i koniec.

Egon, przekonawszy się, że w istocie nikogo na podwórzu nie ma, ruszył z powrotem w stronę rozwalonych drzwi, podążając za źródłem dźwięku.

Jak postanowili tak zrobili. Silny po chwili namysłu przystał na taki plan. Wócili do tych samych rozwalonych drzwi co poprzednio. Tu już swobodniej szło się gęsiego. Pochód zamykał Sebastian idąc ze swoją lampą. Rozświetlała ona mrok nocy pogłębiony przez zamknięte pomieszczenia. Przeszli obok schodów prowadzących na górne piętra. Dotrarli do pary drzwi jakie prowadziły do dwóch mieszkań na parterze. Gdy tam przystanęli z jednego z nich było słychać jakieś chroboty i stukoty. Ktoś tam wyraźnie buszował. Słychać było nawet jakiś chrapliwy oddech i coś jakby mamrotanie.

Wszystko przyspieszyło nagle. Tamte odgłosy z wewnątrz nagle ustały. Jakby ten ktoś usłyszał podchody pozostałej trójki. A może dostrzegł blask lampy. Grunt, że jak Egon wpadł do środka to w jego kierunku poleciało coś co trzasnęło w ścianę za nim a ten co był w środku wrzasnął dziko i dał susa w śnieg przez rozwalone okno.

Szczerze powiedziawszy, Egon spodziewał się właśnie takiego przebiegu zdarzeń. Ostatecznie, zarówno on, jak i Silny i zapewne i Sebastian nie byli mistrzami podchodów, wręcz przeciwnie, dźwięki kroków trzech mężczyzn, z których dwóch wyglądali jak przygotowani na wojnę, zapewne były słyszalne już z zewnątrz i to tylko stukanie i dźwięki przeszukiwania dały im nieco przewagi, aby podejść nieco bliżej. Ale na tym przewaga się kończyła. Miał tylko nadzieję, że zdążą złapać bastarda, zanim zaalarmują całą okolicę.

- Dokąd to, kurwa!? - krzyknął Egon.

Nie oglądając się za siebie, ruszył szybko za uciekającym, mając nadzieję, że Silny i Sebastian podążą za nim. Przesadził parapet okna i szukał okazji, gdzie mógł złapać uciekającego.

Pościg trwał. Przez puste ulice i podwórka. Naprzełaj przez domy i zaspy. Egon czuł jak pracują mu płuca i nogi próbujące dopędzić zbiega. Ten jednak był szybki. Po nocy widział tylko jego biegnącą sylwetkę przed sobą. Żadnych detali. Ale zorientował się, że tamten jakoś dziwnie biegnie. Chybocze się jakoś czy co? Jednak nie zmniejszało to jego szybkości. Był całkiem szybki. Gladiator zdał sobie sprawę, że zrobił się z tego wyścig na wytrwałość. Nie mógł zbyt długo utrzymać tak morderczego tempa przez te zaspy, płoty i schody. Jak tamten się nie potknie albo nie trafi na jakiś zaułek czy mu płuca wcześniej nie wysiądą to miał mało czasu aby go dopaść. Będzie musiał odpuścić bo nie zdzierży takiego tempa zbyt długo.

Na szczęście dla Egona tamten się potknął. Wbiegał po jakichś zawalonych śniegiem schodach na jakąś wyższą ulicę i coś tam mu się osunęło spod nóg a on sam wywalił się na zbity pysk. Zerwał się natychmiast do dalszego biegu ale te kilka chwil pozwoliło Egonowi odrobić straty i już był tuż za jego plecami. Gdzieś za nim słyszał jak biegnie Silny. Ale był dopiero na początku podwórka przez jakie się ścigali gdy Egon z uciekinierem już wybiegali na wyższy poziom ulicy. Gdzie był cyrulik tego mięśniak kompletnie nie wiedział.

Wytrwałość się opłacała - ale nie wiadomo było, na ile tej wytrwałości stać było Egona, na którym efekty gonitwy powoli dawały się znać. Pora było zakończyć pościg jak najszybciej.

Egon zwinął się i spróbował przewrócić uciekiniera, zasadzając mu kopa między nogi, a kiedy to nie podziałało, po prostu rzucił się przed siebie w próbie pochwycenia go.

Z kopa gladiator musiał zrezygnować. Ciężko podczas biegu było kopnąć kogoś kto też biegł. Za to jak rzucił się na tamtego to poczuł jak obaj padają na śnieg. Od upadku przetoczyli się w trochę inne strony turlając się po śniegu. I gdy ruch ustał obaj zatrzymali się o krok czy dwa od siebie. Obaj też w podobnym momencie otrząsnęli się po tym upadku.

Egon, nie zwlekając, spróbował złapać uciekiniera, za co się da.

- Daj sobie spokój, reszta już tu idzie - spróbował warknąć. - Poddaj się po dobroci.

Tamten nie odpowiedział. Brodacz słyszał jego ciężki oddech, pewnie tak samo urwany i chrapliwy jak jego własny. I skrzypienie śniegu pod ruszającym się ciałem. Ale odpowiedzi nie było. Za to nie było wątpliwości, że nie zamierza rezygnować z oporu. Czy szykował się do walki czy ucieczki tego gladiator się nie dowiedział gdyż rzucił się na niego. Obaj znów się zwarli i potoczyli na śniegu.

Egon wiedział, że do czasu, kiedy Silny tutaj przyjdzie, dzieliła go tylko kwestia chwil. Dlatego nie zamierzał ryzykować i wystawiać się - wystarczyło, że będzie tylko tracił czas tamtego, ponownie zawierając zwarcie i unikając sytuacji, gdzie musiałby zaangażować się poważnie. Dlatego zaczepiał, odskakiwał, próbował zbić przeciwnika z nóg i grał defensywnie, licząc, że kiedy tylko nadejdzie Silny, to obezwładnią go we dwóch. Ucieczka musiała zmęczyć go - wystarczyło grać na zwłokę.

Takie zaangażowanie się na pół gwizdka nie wyszło Egonowi na dobre. Jego przeciwnik też miał sporą motywację aby nie angażować się w walkę. Więc niechcący oboje doszli do niemego porozumienia w tej kwesti. A to zaowocowało szybkimi rezultatami. Dla gladiatora były to bardzo szybkie rezultaty. Po tym jak to udało mu się pchnąć i przewrócić tego drugiego, jak go raz złapał za nogę nim tamten zdążył wstać to wreszcie oberwało mu się za to po głowie. Pięta tamtego trzasnęła go w głowę i odruchowo puścił wszystko co miał w rękach. W tym nogę tamtego drugiego. Na chwilę pociemniało mu w oczach. I widział jak przeciwnik wreszcie zrywa się do kolejnego biegu. Zdążył jednak przebiec może kilka kroków gdy w zawężone zaskakującym trafieniem w czoło wiedzenie wdarła się kolejna sylwetka. Silny nie był tak finezyjny jak Egon i zaatakował po namniejszej linii oporu. Czyli wbił się z tarana w sylwetkę zbiega. Było mu o tyle łatwiej, że tamten był do niego bokiem to w połączeniu z pędem i masą mięśniaka sprawiło, że obaj wylądowali na śniegu. Tak samo jak przed chwilą z Egonem. A i Egon zaczynał dochodzić do siebie gdy tamci dwaj kotłowali się w tym śniegu.

Egon powstał i czym prędzej dołączył do walki. Widząc, jak Silny siłuje się z Gustavem, zasadził parę kopów Gustavowi na początek, a kiedy poczuł, że nie odpuszcza, poprawił jeszcze jednym i włączył się do zwarcia.

Silny zapodał jeszcze parę kułaków, ale nie wyglądało na to, że tamten chciał odpuścić. Spróbował powstać, ale Egon, który miał wolne pole, podciął mu nogi i Gustav zwalił się raz jeszcze na ziemię, a na niego spadł Egon, próbując przygnieść go i zapleść uścisk na szyi.

Długo to trwało - jeszcze sporo kopnięć, ciosów, Silny parę razy dostał w żebra potężnym kopniakiem, aby wreszcie zrewanżować się prostym pod oko.

I to zakończyło sprawę. Gustav, oszołomiony, zwiotczał i osłabł. Jeszcze walczył parę chwil, ale już nie z werwą. We dwóch byli silniejsi. Po prostu. Gustav padł na śnieg i charczał coś, bogowie wiedzieli, co.

- Kurwa - zakończył niejasną myślą Egon, akurat w momencie, kiedy Sebastian wbiegał zaaferowany na opuszczoną ulicę.

---

Mecha 54


Egon; wyścigi uliczne; (KRZ) 55; rzut: Kostnica 28 > 50+55=105; 55+20=75; 105-75=30; 30-28=2 > remis = prawie równi

Silny; wyścigi uliczne; (KRZ) 50; rzut:Kostnica 58 > 50+50-5=95; 55+20=75; 95-75=20; 20-58=-38 > śr.por = został z tyłu

Sebastian; wyścigi uliczne; (KRZ) 30; rzut: Kostnica 68 > 50+30-10=70; 55+20=75; 70-75=-5; -5-68=-73 > sp.por = odpadł

 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline