- To zmęczenie sytuacją. Chodźmy na bok zajmę się raną. - Lucas wskazał mały pniak z dziesięć metrów od nich i ruszył w jego stronę oglądając się jedynie czy Klara ruszy z nim.
Klara poszła razem z Lukasem, usiadła na wskazanym przez nim pniaku. Póki co nic nie mówiąc, tylko obserwując zamiary Lucasa.
Lucas jak i poprzednim razem po prostu Klarę dotknął. Energia przepłynęła od niego do kobiety sprawiając, że rany zaczęły się zasklepiać.
- Opatrunek od Oriany noś na wszelki wypadek nie wspominaj o moich mocach Amy. Nie ufam jej - podkreślił Lucas.
Klara najpierw pokiwała głową ze zrozumieniem, a później dopiero powiedziała:
- Dobrze. Ciężko z niej wyciągnąć coś więcej - spojrzała wtedy krótko na Amy, do której dosiad się James. - Jakąś teoria skąd wzięły się tu tygrysy?
- Po niebie latają anioły mordujące ludzi. Więc tygrysy na wolności wcale nie są takie niezwykłe. To zresztą chyba nie ważne zwijamy się stąd zaraz. - Lucas odpowiedział Klarze.
Po chwili oboje zauważyli, iż do Amy przysiadł się James, a i po kilku dłuższych chwilach pojawił się tam i Bob. Hmmm…
- Dziękuję za nogę - powiedziała Klara. - Skoro są tu tygrysy, to kto wie co jeszcze może się trafić - dodała. Nie lubiła za długo zostawać w miejscach w których "coś się wydarzyło", zupełnie jakby to pozostanie zbyt długo było kuszeniem dalszego losu. - Trzeba jeszcze zakopać ciało - mówiąc to obserwowała Jamesa i Boba którzy dosiedli się do Amy.
- Dołączmy do reszty i zabierajmy się stąd w takim razie. - Lucas po zajęciu się ranami Klary i krótkiej rozmowie wrócił do pozostałych.
James poszedł do ogniska, gdzie zabrał się za jedzenie zupy, Amy pakowała swoje rzeczy wewnątrz namiotu, a Bob zbierał to tu, to tam, walające się klamory od wszystkich. Czas ruszać w drogę…
__________________ To nie ja, to moja postać.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 05-06-2021 o 20:10.
|