Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2021, 20:17   #47
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Droga do Decatur


Po spakowaniu maneli, i pogrzebaniu Eda(Amy ryczała jak bóbr, na tym małym “pogrzebie” swojego ojca), opuszczono w końcu miejsce obozowe, ruszając w dalszą drogę. Konie przywiązano do Forda, a ciężarną nastolatkę zabrano ze sobą.

Motorem jechał dla odmiany James.

Pickupa prowadziła Klara, obok niej, na środkowym siedzeniu, siedziała Oriana, po prawej Lucas. Z tyłu z kolei Bob, oraz Amy, która ledwie w 10 minut jazdy zasnęła w aucie…

Amy od razu ściągnęła buty, pozostając w skarpetkach. Najpierw spała w pozycji siedzącej, po pewnym czasie bokiem oparta o drzwi, a w końcu i całkiem się położyła na siedzeniach (nieświadomie?) pakując swoje nogi na kolana Boba.

Dalsza droga była totalną męczarnią.

Trzeba było jechać bardzo wolno, mając na uwadze dreptające z tyłu konie, i mimo, iż towarzystwo miało zamiar ledwie wjechać do samego Decatur(na przedmieściach którego się praktycznie już znajdowali), celem zdobycia paliwa, i być może odstawienia tu gdzieś ciężarnej, podróż wlokła się niemiłosiernie.

40 minut cholernego “spacerku”, nie szybciej niż… 20km/h!!

Klara zerkając w lusterko wsteczne, w pewnym momencie zauważyła, iż Bob, siedzący z zamkniętymi oczami… co pewien czas gładził łapą łydki Amy, znajdujące się na jego kolanach.

….

Niezbyt głośne “Prrrr” rozległo się w pewnym momencie w aucie, a Bob cicho zarechotał.
- Pfuuu… - Oriana zatkała nos.
- To nie ja, to Amy - Powiedział szeptem mechanik, nadal mając ubaw, i otwierając swoje okno. A ciężarna spała w najlepsze...





Decatur


Im bardziej towarzystwo wjeżdżało w miasto, tym bardziej mieli dziwne wrażenie, iż chyba pakują się w kłopoty.

Tu i tam, wiszące na latarniach ludzkie szkielety. Sporo czaszek. Dziwne malunki na zniszczonych budynkach, głównie czerwoną farbą… bo to była farba, tak??

Hmmm.

W końcu i ujrzeli pierwszych ludzi. Ubrani w łachmany, często maski gazowe, uzbrojeni w różnorodną broń ręczną. Obserwowali kolumnę z dachów, okien, spomiędzy gruzu.

- Broń w pogotowiu, ale chwilowo niech tylko widzą, że ją mamy - Powiedział Bob łapiąc za swoją strzelbę - To wszystko może nic nie znaczyć… ot gapią się na nas… - Dodał z nadzieją w głosie.

Wkrótce kolumna dotarła do dużego skrzyżowania, i James się zatrzymał. Powodów mogło być kilka, zaczynając od faktu, iż po prostu nie wiedział, gdzie dalej jechać, do najważniejszego - Tu i tam, stało trochę miejscowych po prostu na ulicy, gapiąc się na nich…


Mężczyźni i kobiety, uzbrojeni w pręty, włócznie, kilku z pistoletami i strzelbami, ubrani w łachmany, własnoręcznie wykonane śmiecio-pancerze. Nigdzie nie było widać dzieci, nigdzie nie było choćby jakiegoś cholernego kundla. Oddaleni od pojazdów o jakieś 30 kroków.

- Czego chcecie?! - Krzyknął jeden z nich, z zarośniętą gębą.

- To co Lucas, handelek odnośnie paliwa? - Powiedział cicho Bob, jakby z lekkim przekąsem, kładąc dłoń na klamce auta, szykując się do wyjścia??

Amy siedziała już całkiem zwyczajnie na swoim miejscu, obserwując miejscowych przez szybę wzrokiem pełnym obaw.

Zresztą nie tylko ona… Oriana chwyciła w dłoń swojego Glocka 17.
- Nie podoba mi się to miejsce - Mruknęła lekarka.
- Witamy w apokalipsie - Zażartował głupio mechanik - Świat to nie zawsze niby mili i uśmiechnięci ludzie...






***

Komentarze za chwilę
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline