Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2021, 21:58   #318
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Backertag (4/8); zmierzch; tawerna “Mewa”; Versana,

Wspólna przekąską z daleką kuzynką wprawiła ją tylko w jeszcze lepszy humor. Miała dobrze przeczucie co do dalszej wspólnej współpracy. Cieszyło ją również to, że zaczynały tworzyć przeważającą siłę w szeregach kultu w tym mieście. Sen Łasicy powoli zaczynał się ziszczać. Choć był to dopiero początek. Wszak tyle niewiast miały jeszcze na oku: Louisa, Kamila, Froya, Norma, Brena, Rosa, Bena, Dagmara, Ajnur, Blanka a przy dobrych wiatrach kilka pozostałych jak choćby Naji. Były to jednak dalekosiężne plany, których realizacja usytuowana była na różnym etapie zaawansowania.

Zmęczenie zdawało się gdzieś ulotnić a może po prostu nie miała czasu nawet o nim myśleć. Mknęła do “Mewy”. Śpieszno jej było bo wieczorem zobowiązała się stawić w porcie wraz z Normą a musiała jeszcze na chwilę wejść do domu by zabrać Kornasa i rohatynę jaką miał on dziś zakupić by Ver mogła ją wręczyć w formie prezentu berserce. Wszak ta swoją połamała w trakcie polowania. Na szczęście Łasica była jedną z nich więc część spraw mogło się pokryć. Swoją drogą wdowa przypuszczała, że jej kochanka nie odpuści sobie możliwości spotkania się z blond wojowniczką.

Tawerna ukazała się jej oczom po tym jak minęła róg ulic Dekarskiej i Ceglanej. Była więc u celu. Pozostało liczyć, że w środku czekać będzie szeroko uśmiechnięta Nadia.

W środku panował gwar i ruch jak zwykle w karczmach, gospodach i tawernach po zakończeniu dnia pracy i zmroku. A teraz, zimą zarówno zmrok zapadał wcześniej i i spora część populacji nie miała stałego zajęcia. Co zachęcało do wizyt w takich lokalach. Ale Łasicy wśród gości jakoś nie było widać. Za to za ladą buszowała Corette.

- Cześć Cori. - wdowa bezpardonowo przywitała kelnerkę podchodząc do niej - Nadia była albo zostawiła jakieś info dla mnie? - zadała pytanie wieńcząc je delikatnym uśmieszkiem.

- Cześć Versana. Łasicy dzisiaj nie widziałam. Wczoraj też nie. Ale wieczór jeszcze młody. Jakby przyszła prosto po robocie to niedługo powinna być. Ale jak gdzieś zwłóczy to może być o północy albo w ogóle. - ulubiona barmanka Łasicy przywitała jej koleżankę z uśmiechem. Ale miała raczej standardowe wieści. I znaczyły, że Łasica mogła nie być świadoma wysłanych do niej wiadomości. Versana zaś nie znała jej planów kiedy właściwie kończyła pracę w kazamatach.

Jej kochanka ostatnimi czasy była mocno zajęta i nie posiadała zbyt wiele czasu dla swojej kochanki. Fakt ten nieco zasmucał sama zainteresowaną spotkaniem, musiałą jednak jakoś strawić tą informację. Miała jeszcze chwilę do spotkania z Normą. Zdecydowała się więc poczekać na ulubienice. By jednak zbytnio nie przymierać nudą. Postanowiła nieco się rozerwać, poplotkować, poflirtować i może zagrać. Zaczęła od dokładnego rozejrzenia się po klienteli i zamówienia czegoś by przepłukać gardło.

Wieczór się zaczynał na całego i dało się to odczuć także w tej tawernie. Co chwila drzwi wejściowe trzaskały gdy ktoś wchodził do środka. Zaś wychodzących było o wiele mniej. Gwar i tumult panowały spore. To był lokal cieszący się dużą popularnością zwłaszcza wśród marynarzy i pozostałej części populacji jaka była solą tej zmarzniętej ziemi. Rozmawiali ze sobą, śmiali się, kłócili, grali, jedli i pili. Wśród gości Versana jednak nie wyłowiła Łasicy. O tej porze mogła jeszcze robić swoją robotę. A czas do spotkania z Normą uciekał bezpowrotnie. Dojrzała jak kelnerki uwijają się niosąc pełne i wracając z pustymi tacami, jak gdzieś przy sąsiednim stole grupka mężczyzn rozprawiała o czymś poważnie jakby omawiali interesy albo jak jakiś starszy facet w todze rozmawiał z młodszymi przez co wyglądał przy nich jak jakiś nauczyciel albo mędrzec. Cori i oberżysta też mieli co do roboty i co chwila obsługiwali kogoś kto akurat podszedł do szynkwasu.

Ver machnęła więc zgrabnie rączką by przywołać znajomą kelnerkę. Zawsze ją zastanawiało skąd u nich ta spostrzegawczość. Niby się nie patrzą a jednak wszystko widzą. Z resztą nie tylko na tym polegał jej talent. Jak nikt potrafiła z zachowaniem gracji omijać plątających się po lokalu zapijaczonych klientów nawet ich nie dotknąwszy. Iście mistrzowskie wyczucie równowagi i balansu. Coś co powinien posiadać każdy kieszonkowiec.

- Co dla ciebie słodziutka? - zapytała uroczo trzepocząc rzęsami

- Ty. - odparła Ver zadziornie - Wpierw jednak opowiedz mi coś o gościach. Tych najciekawszych. - z oberżami było zazwyczaj tak, że stołowali się w nich raczej ci sami goście. Lokali tego rodzaju w mieście nie brakowało. Każdy więc mógł znaleźć coś dla siebie.

- Wybacz ale nie bardzo mam czas gadać jak szef jest za barem. - Cori znacząco wskazała na postawnego mężczyznę który był tutaj oberżystą. - Kto cię interesuje? - zapytała dając znać, że może coś na szybko podpowiedziec ale jak się zaczynał wieczorny szczyt w gospodach i podobnych lokalach to dla obsługi był to właśnie szczyt.

- Ten staruch w todze. - lekkim skinieniem głowy wskazała mężczyznę - Ooo i tamci co tak się dochodzą. - tym razem celem jej zainteresowania była grupka przekrzykujących się mężczyzn.

- Staruch? Nie wygląda mi na jakoś bardzo starszego od ciebie. - brwi blondnki uniosły się gdy uwaga ją widocznie rozbawiła. - Ale nie znam go. Nie widziałam go tu wcześniej. - pokręciła głową aby potwierdzić swoje słowa.

- Tamtych też nie. Ale wyglądają mi na marynarzy albo żołnierzy okrętowych. - powiedziała po chwili przyglądania się grupce rozmawiających ze sobą mężczyzn. Wydawali się o czymś debatować z pełnym zaangażowaniem.

- Muszę już lecieć. - dodała z przepraszającym uśmiechem i wznowiła swój na chwilę przerwany przez klientkę kurs.

- Leć, leć. Dzięki słodziutka. - odparła puszczając jej oczko. Chwilę później zaś wstała i z gracją godną damie ruszyła w kierunku bliżej nieznanych Cori marynarzy.

- Panowie wybaczą ale popadłam w tarapaty. - poczęła strojąc przy tym nietęgą minę jakby naprawdę ugrzęzła w niezłym gównie.
 
Pieczar jest offline