Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2021, 08:49   #319
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Backertag (4/8); popołudnie; cukiernia; Versana, Pirora


Na szczęście zdążyła jeszcze wrócić na chwilę do domu by zmienić odzienie i zabrać najpotrzebniejsze rzeczy. Miała dla Pirory niespodziankę, która powinna pomóc jej “zaaklimatyzować” się w tym mieście a przy odrobinie jej wysiłku zapewnić stały dochód i czułe spojrzenia co najmniej jednego dobrze ustawionego mężczyzny.

Miasto mimo iż słońce powoli chyliło się ku zachodowi żyło. Była to pora kiedy kupcy, kramarze i cała reszta mieszkańców kończyła swój dzień z reguły zmierzając do karczm by tam roztrwonić ciężko zarobione pieniądze.

Koniec, końców Ver dotarła do cukierni, o której wspominała Pirora. Była tu może z dwa razy gdy zamawiała tort dla swojego męża nieboszczyka. Nie jadała zbyt dużo słodyczy. Dbała o linię. Z resztą Greta gotowała na tyle dobrze, że stołowanie się w innych lokalach Ver uważała za zbędne. Nie dostrzegając swojej dalekiej kuzynki a0ewno zewnątrz kultystka weszła do środka.

Zapach drożdży, pieczonego ciasta, cukru i wszelkiego rodzaju słodkich dodatków mieszał się w powietrzu tworząc miłą dla nosa woń. Było tu ciepło i przytulnie. Cukiernia stanowiła również miłą odmianę od odwiedzanych niemal codziennie tawern. Nie spotykało się tu zapijaczonych marynarzy ani awanturujących się rzezimieszków. Klientelę stanowili raczej ludzie usytuowani kilka szczebli wyżej w społecznej hierarchii. Swoją drogą dobrze się złożyło, że obie wyznawczynie Pana Rozkoszy zdecydowały się na spotkanie akurat dzisiaj. W Backertag. To właśnie w ten dzień tygodnia właściciele serwowali swój specjał - Semle. Słodkie bułeczki wypełnione kremowym, budyniowym nadzieniem. Każdy mieszkaniec Neus przynajmniej raz w życiu spróbował tego smakołyku. Pirora jednak była tu nowa więc Ver wiedziała czym prócz podarku starannie owiniętego w papier pakowy postanowii zaskoczyć swoją daleką krewną.

Pirora zjawiła się chwilę później. Dzwonek obwieścił jej przybycie i młoda ładna blondynka wkroczyła do cukierni odziana w ciepły płaszcz który może nie wyjdą wybitnie stronie ale byl cieply. Za to kiedy van Dake go zdjęła oczom bywalców pokazała się w bardziej otulonym stroju za to w połączeniu kolorystycznym kremu u ciemnego bordo. Uśmiechnęła się widząc Versane i z gracją podążyła w jej kierunku.

- Kuzynko jak miło mi że udało nam się spotkać. - Pochyliła się by ucałować wdowę w policzek jak to kuzynki miały w zwyczaju. - Z bliska Versana mogła zauważyć że pod nienagannym makijażem i ledwo wystającą skóra dekoltu gdzieniegdzie przebijała się czerwona malinka.

- Choć zamówmy coś dobrego i nadrobimy co tam u nas. Ja zdecydowałam się kupić kamienicę na Bursztynowej… - Pirora w nawet nie czekając aż usiądą zaczęła opowiadać co u niej. I rzeczywiście dla tych co mogli usłyszeć skrawki rozmowy było to zwykłe ogólnodostępne informacje z życia szlachciców i ich interesy. Dopiero kiedy usiadły przy stoliku Pirora zniżyła głos o przeszła do opowiadaniu o ich wspólnych przedsięwzięciach.

- Pierwsza suknia dla Ajnur jest już skończona teraz zabieramy się za tą dla Benony, przepraszam że priorytezuje je ale mam je pod ręką i łatwiej zacząć od nich. Chwilowo darował im lekcje etykiety bo i tak po całym dniu są zmęczone i ta wiedza byłaby rzucana jak grochem o ścianę ale James pomaga im w nauce gier hazardowych. Zresztą też się podłączyłam pod te lekcje. Co do twoich łatwo wieczornych to dzisiaj niestety nie mogę jestem umówiona w “Kuflu” ze Złotogrzywą, to ta elfia nawigatorka z… no dobrze nie pamiętam statku. Tak to spotkanie jest dokładnie natury tej która ci po głowie chodzi. A jak twoje polowanie ubiłaś coś większego czy tylko koty na skórki? - Kiedy blondynka skończyła ich zamówienie już dawno dotarło. Pirora zaproponowała ‘kuzynce’ specjał jaki ostatnio postawił jej Keller czyli gorzkie kakao z śmietanką.

Ver namówiła naturalnie swoją kuzynkę na tutejszy przysmak. Uczynkiem niewybaczalnym nawet w oczach samego Slaanesha było nie skosztowanie tego rarytasa. Prócz czegoś na ząb obie zamówiły również dzbanek gorącego kakao doprawionego szczyptą anyżu i śmietany. Napitek nietypowy i nie najtańszy. Cukiernia jednak również do takich nie należała i jak dało się zauważyć jej sława wyprzedzała ją i to bardzo.

Siedziały przy stoliku usytuowanym w rogu sali. Było tam nieco bardziej zacisznie niż w reszcie izby. Dało to im sposobność na nieco swobodniejszą rozmowę bez konieczności rozglądania sięco chwila czy nikt aby na pewno nie interesuje się zbytnio ich rozmową.

- To kiedy parapetówka? - zapytała - Coś mi intuicja podpowiada, że będzie to bal o jakim ta nora nie słyszała. - nalała nieco napoju zarówno sobie jak i nowej w szeregach rodziny. Perspektywa wspólnej libacji mocno ucieszyła ciemnowłosą wdowę. Była to okazja do wspólnego świętowania i chwalenia imienia Pana oraz wciągnięcia w ich krąg kilku innych zbłąkanych duszyczek oczekujących wskazania im drogi.

- A polowanie. Dziękuję. - uśmiechnęła się serdecznie będąc nieco zdziwiona, tym że siostrzyczka pamiętała - Wyszło pomyślnie. Nawet bardzo, Każdej z nas udało się powalić zwierza. W domu z resztą mam trofeum, które zamierzam powiesić u nas w teatrze. - zakomunikowała nieco nawet prężąc klatkę piersiową. Nie było się co dziwić. Była dumna z tego co dokonała w trakcie polowania oraz tego co dokonało samo to wydarzenie.

- Jak dziewczynki poczekają jeszcze trochę na swoją kolej to nic się nie stanie. - odparła uspokajające krewną gdy spostrzegła jej przejęcie - I tak mają jak pączek w maśle. - w odczuciu Ver powiedzonko to idealnie zgrywało sięz miejscem, w którym właśnie się znajdowały - Ja i tak jestem ci wdzięczna za to, że wzięłaś je pod swoje skrzydło. - dyskretnie złapała za dłoń Pirory, którą ta właśnie trzymała na stole - I myślę, że będę mogła ci się za to jakoś odwdzięczyć a kto wie. Może i ja ciebie będę w stanie czegoś nauczyć. - przygryzła wargę składając tą dwuznaczną propozycję. Ver bardzo kręciła rozmowa półsłowkami, w trakcie której nie dało się jednogłośnie stwierdzić co kto miał na myśli. W jej ocenie na podstawie tego czy rozmówca wyłapywał kontekst dało się ocenić jego intelekt. W przypadku kuzynki była jednak o poziom ten aż nadto spokojna.

- Elfka powiadasz. Hmmmm… - nieco odpłynęła na myśl o tak smakowitym kąsku jakim była reprezentanta tej właśnie rasy. Rasy, której Pan zawdzięcza powstanie. Do której czuł swoistego rodzaju słabość.

- Nie zapomnij się tylko podzielić. - zachichotała - A propos dzielenia. - Ver sięgnęła po małe zawiniątko - To mam coś dla ciebie. Tak na powitanie w naszej rodzince, którą ty, ja, Łasica i miejmy nadzieję, jeszcze parę innych duszyczek będziemy od dzisiaj tworzyć. - położyła pakunek na stole - Skoro masz już tą oficjalną rozmowę z Tatą za sobą. Mogę przejść do wdrożenia cię w kilka szczegółów. Wpierw jednak sprawdź prezencik. - uśmiechnęła się nie mogąc doczekać reakcji kochanki, siostry i kuzynki zarazem.

- Nie wiem na razie próbuje się na tej kamienicy nie zrujnować finansowo. Negocjacje trwają zastanawiam się czy nie zabrać ze sobą pewnego wygadanego Tileańczyka, którego poznałam wczoraj wydaje się że mogłby mi obniżyć trochę cenę bo na razie chcą ponad cztery tysiące karli wydaje mi się że o ile moja ciotka z Middelheim zlituje się nade mną na złość ojcu, to będę tą kamienicę spłacać cały rok. A jeszcze dobrze by było ją odświeżyć od środka. Chyba zacznę malować obrazy i je sprzedawać. - Pirora powiedziała swoje rozterki i luźne plany co do kamienicy. - Ale na pewno będzie parę przyjęć na różnym poziomie… przyzwoitości.

- Twoja kochana ciociunia zna kilka sprytnych sposobów jakby tu się dorobić… - uśmiechnęła się złowieszczo - ...ale o tym później. Wpierw zobacz co się tam kryje.

- Uuu prezenty nie spodziewałam się! - Pirora sprawdziła “prezenty” i zobaczyła list, otworzony i zdecydowanie nie od Versnay do niej. Oraz fiolki z płynem. Blondynka otworzyła jedną i powąchała zakładając że to jakieś perfumy. Chwile poźniej zrobiło jej się goraco… w intymnym znaczeniu tego słowa.

- Ach perfumy na specjalne okazje… i trudne przypadki… - uśmiechnęła się rozpoznając w reakcjach jej ciała działanie afrodyzjaku. - Czy te dwa prezenty są połączone i jeden ma mi pomóc w zajęciu się rozwiązaniu pewnego problemu związanym z drugim? - Pirora pomachała kartką papieru zanim zaczęła przeglądać co tam dwójka kochanków do siebie pisze.

Ver uśmiechnęła się widząc jak jej kuzyneczka szybko łączy fakty. Podarowując jej te “cudeńka” nie miała jednak zamiaru wydawać jej ani poleceń ani wyznaczać zadań. Wdowa jako przyszła przywódczyni nowo powstającej komórki ich kultu stawiała na samodzielność i inwencje swoich siostrzyczek. Wkraczać chciała wtedy kiedy te by tej pomocy naprawdę potrzebowały. Wszak nie przepadała za dziećmi więc nie miała zamiaru prowadzić swoich kochanek za rękę. Woliła wodzić adoratorów za nos.

- Ależ to prezent. Nie narzędzie. - odparła uśmiechając się delikatnie - Zrobisz z tym co uważasz rzecz jasna. Jednak jak dobrze uda ci się to wszystko rozegrać to kto wie? Może nawet zostaniemy biznesowymi wspólniczkami. - zaśmiała się w głos. Po chwili jednak ucichła z racji rangi lokalu, w którym przebywały. Nie chciała z reszta zwracać na siebie i kuzynkę uwagi.

- No ale do rzeczy. - zaczęła mówić już nieco poważniej - Perfumy ci się spodobały. Znakomicie. Co do reszty to masz tam nieco środków nasennych i przeczyszczających. - zogniskowała spojrzenie na dwóch pozostałych fiolkach - Miłość i sraczka przychodzą znienacka - zachichotała tym razem po cichu - Takiemu ululanemu kawalerowi łatwo wmówić wiele nieprzyzwoitych scen. - puściła oczko - A co do listu to ciekawa historia… z resztą należały wcześniej do tej samej osoby co te perfumy. Domyślasz się kto mógł być zarówno adresatem jak i nadawcą?

- Uuu tajemny romans…. - Oczy malarki wyrażały rozbawienie. - no to ploteczki to mamy już odhaczone ...F,,.? Nono, komuś niekoniecznie wystarcza samo pożycie małżeńskie… teraz to ty powiedz kto twoim zdaniem jest odbiorcą?

- Z wielką chęcią objaśniam. - wyszczerzyła bielutkie ząbki - Fabienne von Mannlieb. Ciekawsze jest jednak to do kogo adresowano ten i wiele innych listów… - zrobiła delikatną przerwę by podbudować napięcie - Hubert Grubson. Tak, tak. Właściciel faktorii i sklepu, w którym kupowałaś tkaniny. - upiła kolejny łyk gorącego, gorzko-słodkiego kakao, którego smak przełamywała kwaśna śmietana - Mimo swoich gabarytów facet lubi się bawić zdobywając przy tym kobiece serca. Ma w sobie dużo uroku i… - ponownie zrobiła przerwę tym razem delikatnym ruchem oczu wskazująć na flakonik z afrodyzjakiem - ... sprytu. - oczywiście gest ten miał zasugerować Pirorze skąd pochodził i do czego służył ten nietypowy prezencik - Co ty na to? Jakieś pytanka? Pomysły?

- Mhmm jeśli chcesz przejąć jego faktorie to nie drogą przez łóżko, chyba że chcesz wyjść za mąż po raz drugi i się go… stracić go nieszczęśliwym wypadku… chyba, że liczysz że mąż Fabien zrobi to za ciebie po dowiedzeniu się o uwiedzeniu żony, a my po prostu wypełnimy pustkę jaka nastanie. - Makabryczne wyjście przyszło pierwsze na myśl młodziutkiej van Dake.

- Możemy go także szantażować ale to zazwyczaj kiepsko się kończy… - Powiedziała blondynka od niechcenia. - Ale… najlepiej jest mącić na balach… nie wiem jakie tutaj się urządza ale wydaje mi się, że dawno żadnego nie było. Może zasugerować jakiejś ze szlachetnie urodzonych by coś zorganizowały? Zima więc nudno jest. Szlachta nie odmówi. Fabien pewnie przyjdzie z mężem. Ten Grubson… no może szlachcicem nie jest ale przecież zawsze można znaleźć powód… choćby by go oficjalnie przedstawić przed kółkiem teatralnym czy jego faktoria będzie zainteresowana dostarczeniem materiałów. - Dumała malarka coraz bardziej rozkręcając się ze swoimi pomysłami.

- Właściwie to wszystko sprowadza się do tego co chcesz osiągnąć - Dodała jakby kończąc temat.

Głowa Pirory była pełna pomysłów. Dobrze to o niej świadczyło. Widocznie tak samo jak Ver nie lubiła zamykać się na jedną ewentualność… i partnera lub partnerkę.

- W prawdzie myślałam o ślubie ale nie swoim i nie z Hubertem. - spojrzała jednoznacznie na kuzynkę siedzącą na wprost - Biedny wdowiec po Madlein. Na pewno potrzebowałby wiele bliskości i pocieszenia rozpaczając po samobójstwie swojej ukochanej. - mówiąc to z grobową miną - A to tylko jeden ze scenariuszy. Swoją drogą to wspaniały temat do sztuki. Dwójka kochanków popełnia samobójstwo nie mogąc oficjalnie żyć w związku. - zrobiła oczy tak duże jakby zobaczyła ducha. Nie było w nich jednak strachu a iskra.

- Naji by miała o czym pisać a my co wystawiać na deskach naszego teatru. - puściła oczko - To tylko jeden ze scenariuszy nad, którymi myślałam. Biorę wszak pod uwagę twoją niezależność i to, że życie w małżeństwie nawet z kimś takim jak jeden z bardziej rozpoznawalnych kapitanów w mieście może nie być to końca ci na rękę. Chociaż… - rozmyśliła się - Małżeństwo z człowiekiem morza ma swoje plusy. Rzadko jest on w domu. - ponownie zachichotała - W każdym razie inny koncept jaki pojawił się w mojej głowie zakłada ciebie jako moją wspólniczkę. Ja mam swoją faktorię a ty swoją droga Piroro - sukienniczą. To również nie najgorsza droga. Szczególnie gdy prowadzi do rady w samej Gildii Sukienników. Architekt tak splątał ścieżki, że udało mi się natrafić na dowody korupcji w tej organizacji. - w końcu miała komu przedstawić wszystkie swoje pomysły - I tak, tak. Tam również Hubert jest utopiony. Za pieniądze załatwia sobie członkostwo w radzie. Na szczęście wiem, który z gildyjnych braci to sprzedajna świnia więc możemy go złapać za mordę. - zachichotała. Humor jej dopisywał i to bardzo. Od rana z resztą była w niebiańskim nastroju na myśl o dzisiejszym spotkaniu z kuzyneczką.

- Na początku chciałam oszczędzić Huberta. Być mu bardziej przychylna. - znów się uspokoiła mówiąc jakby nawet ze smutkiem - Pojawiłaś się jednak ty, kochana kuzyneczko. - uśmiech rozpogodził jej smutny wyraz twarzy - Pomyślałam sobie wtedy, że może by tak wydoić do końca Hubercika a później się go pozbyć. Ot to ci jak wspomniałam wyżej. Podwójne samobójstwo nieszczęśliwych kochanków. - zamilkła. Zabrała się za pałaszowanie lokalnego przysmaku i czekała na reakcję kochanki. Na to co ona ma do powiedzenia. Powiew świeżości był czymś dobrym, bo dwie głowy to nie jedna.

- Mhmm rochę brzmi jakbyś mi niedzwiedzią przysluge wyświadczała… nie mówisz czego chcesz, ani jak chcesz to osiągnąć. Więc albo kochana kuzynko musisz podjąć “męskie decyzje” i zdecydować się czego chcesz, albo odpuścić aż będziesz miala czas się tym zająć porządnie a nie z doskoku. - Pirora spoważniała bo wyczuła że jej kuzynka właściwe coś chce ale sama nie wie co, a to zazwyczaj prosi się o katastrofę. A van Dake nie zamierzała się pakować w nie przemyślane strategie starszej kulturystki.

- Nie traktuj tego jako przysługę. - odparła z delikatnym oburzeniem - Wszak czego się nie robi dla rodziny. - uśmiechnęła się jednak po chwili - Ja chce poprostu twojego i mojego dobra. Budujemy wspólną strukturę. Musimy sobie pomagać ale i myśleć o na przykład finansowaniu naszych potrzeb, o siatce znajomości i tak dalej. Temat Huberta jest do przedyskutowania ponownie ale nie tu i nie teraz. Każda z nas musi się z tym przespać po prostu i poukładać sobie w głowie wszystkie składowe. - mówiła spokojnie wycierając usta papierową chusteczką - Z resztą mamy Łasicę. Ona też jest kołem zębatym naszej machiny. We trzy stanowić będziemy trzon, fundament naszej struktury i w zakresie nas trzech mam zamiar działać z waszym porozumieniem. - nakreśliła swoją wizję - Więc wszelkiego rodzaju pomysły jak i skargi są mile widziane. - kąciki ust zawędrowały ku górze - Jeżeli jednak jesteśmy już przy sprawach związanych z rodzinką. Mamy kilka rzeczy do zrobienia. Po pierwsze musimy znaleźć odpowiednio dyskretne miejsce na nasze schadzki. Mieć swoją siedzibę. Zwiedziałaś ostatnio miasto. Może rzuciło ci się coś w oczy a może masz inny pomysł?

- Dobrze zastanowię się nad tym… Co do spotkań. Myślę że chwilowo najlepszym miejscem na spotkania całej naszej trójki jest mój pokój w Żaglach. Nikt się nie będzie dziwił że moja kuzynka ze służka spędzają u mnie czas. Zwłaszcza że twoje dziewczyny przychodzą się do mnie szkolić. Potem będzie budynek teatru, możemy pomyśleć na temat jakiegoś przedsiębiorstwa z małą siedziba na mieście, moja kamienica… ale powiem ci że mój wianuszek amantów się trochę powiększył od naszego ostatniego spotkania więc być może trzeba nam bardziej “przyzwoitego zachowania” Zwłaszcza pozorów. - Pirora przytaknęła swojej kuzynce i zaproponowała najlepszą alternatywę na spotkania jaka jej przyszła na myśl.

Ver dumała chwilę. Wszak podobne pomysły i jej przychodziły do głowy. Starszy jednak kazał znaleźć jej siedzibę.

- Twoja kwatera to dobre rozwiązanie ale tymczasowe niestety. - odparła i coś jej intuicja podpowiadała, że Pirora także zdaje sobie z tego sprawę - Szczególnie, że póki co jesteśmy we trzy, no może cztery ale nim się obejrzymy a będzie na sam Pan wie ile ale o tym za chwilę. - wdowa chciała zamknąć jeden temat nim przejdzie do następnego - Teatr.... Hmmm… No była to rzecz, która jako pierwsza mi do głowy przyszła ale… - upiła nieco świeżo nalanego kakao - ...nie będziemy jego jedynymi “właścicielkami”. Nierozsądnym byłoby budować nasz zakątek w takim miejscu. - podzieliła się swoim kolejnym spostrzeżeniem - Podobnie z resztą z naszymi domostwami. - stukała palcami o blat starając się zebrać myśli - Jakieś przedsiębiorstwo…. - dumała powtarzając to kilka razy pod nosem i wlepiając wzrok w sufit - …No i znowu mi się nasuwa myśl z przejęciem biznesu Huberta. - zachichotała - Ale może to wcale nie taki głupi pomysł. Tylko jakie? A co byś powiedziała na galerie sztuki. Niewielką. Wszak obie w tym siedzimy. Mogłybyśmy tam prezentować prace zarówno tych wielkich jak i nieznanych artystów. Poza tym sama pokazałaś, jak łatwo zakamuflować by nam było tam różnego rodzaju “upiększenia” - wykonała charakterystyczny znak palcami w powietrzu - A może za dużo kombinujemy i powinnyśmy znaleźć odpowiedni pustostan, którego powiedzmy piwnica nadawałaby się do zaadaptowania?

- Galeria sztuki… tak zróbmy to. mogą to być dobre podwaliny do stworzenia w przyszłości Gildii artystów w mieście, a na razie masz dwie malarki mnie i Kamilę. Może ona sama będzie chciała coś wystawić pod pseudonimem. Minimalnie wystarczą dwa pokoje, jeden większy na powieszenie obrazów i wpuszczenie pewną liczbę osób na wernisaż. I mniejsze… biuro, schowek na nie wystawione dzieła, spotkania w cztery oczy… i dzięki temu będziemy mogły sprzedać trochę obrazów i zarobić na dodatki do kamienicy. Niemniej znaczy to że muszę się wziąć do roboty i zacząć je malować w większej ilości bo chwilowo życie towarzyskie mnie pochłania. - Przyznała się bez bicia blondynka.

Wdowie po kupcu spodobał się entuzjazm koleżanki. Był to dobry motywator do działania.

- Twórz więc. - odparła uśmiechając się delikatnie - Miej jednak na uwadze lokalizację. Dobrze by to był wolnostojący budynek a nie pięterko w zajętej przez kogoś kamienicy. Sama rozumiesz. - kolejny łyk - Dyskrecja. - wytarła usta chusteczką po tym jak odstawiła naczynie - Ustalmy też, że oprócz Łasicy i Kamili, którą osobiście chciałabym o tym powiadomić, nikomu nie powiemy. Nikomu… - zrobiła chwilę przerwy - ...no może jeszcze poza Breną. - dokończyła z dozą niepewności na to jak zareaguje rozmówczyni - O niej chciałabym porozmawiać właśnie. Widzisz siostrzyczko. Od dłuższego czasu dokładam starań by kroczek po kroczku wprowadzać ją w nasze szeregi. Dziewczę przejawia wszelkiego rodzaju predyspozycje do tego aby stać się naszą siostrą. - objaśniała łapiąc przy tym za kolano pod stołem kuzynkę - Sprawa jest na tyle… hmmm.... zaawansowana, że sam Ojciec wyraził chęć jej poznania. Jest on jednak osobą o wyjątkowo wciągającej i niejednoznacznej zarówno osobowości jak i fizyczności. Chyba wiesz co mam na myśli. - zabrała rękę by ponownie chwycić kielich - Dlatego chciałabym ją do tego spotkania przygotować i byłabym rada gdybyś ty wraz z Łasicą mi w tym pomogły. Rudzinka was zna i szanuje. Darzy was zaufaniem i sympatią. Razem będzie nam łatwiej ją nastawić.

Szlachcianka spojrzała na swoją kuzynkę dozą niepewności ale po dłuższym zastanowieniu skinęła głową - Odebrałam takie wrażnei że tutaj nie trzymamy się zbytnio norm społecznych podczas podejmowania decyzji, osobiście problemu z tym nie mam ale jednak przyzwyczajenia jakie zostały mi wpojone jednak każą mi być ostrożne takich decyzjach. - Wyraziła przepraszająco swoje zdanie. - Powinnaś ją zacząć przesyłać na lekcję… albo nie. doradzam najpierw spotkanie w czwórkę. Bez intymności niech się trochę stresuje i zobaczymy jak się zachowuje pod presją. W zależności od tego proponowałabym doradzić jej jak ma się zachowywać albo wyposażyć ją w pewne “mechanizmy” niestety ja dzisiaj mam umówione “polowanie’ z panią nawigator więc musicie sobie z Nadią radzić same. Jutro będę do waszej dyspozycji ale też z tobą się widzę na wieczorku poetyckim.

- Droga siostrzyczko. - odparła z uśmiechem - To nie jest tak, że ja sobie ją upodobałam bez konkretnego powodu. Dziewczę łaknie tego co dla ciebie jest normą i jest w stanie za to zrobić niemal wszystko. Ja zaś jej ukazuje ścieżki, które zazwyczaj do zbyt moralnych nie należą. - zachichotała - Uczestniczyła ona zarówno w rabunkach jak i orgietkach. Utrzymując przy tym język za zębami i wykazując zadowolenie mimo początkowego wstydu. - odstawiła kubek z którego uszczknęła nieco płynu - Potrafi się zachować. Nawet wtedy kiedy zostaje wprowadzona w towarzystwo z wyższej półki. Z resztą sama o to zadbałam. - dodała prężąc nieco klatkę piersiową - Nie jest też tak, że za każdym razem trzymam ją na smyczy. - jej uśmiech zaczął przybierać nieco złowrogiego wyrazu - Ale masz rację. Ostrożność najważniejsza. Stąd też pomyślałam aby poddać ją pewnego rodzaju egzaminowi i dobrze by było jej przedstawić ten plan w trakcie wspólnego spotkania gdzie ty, Łasica, ja i ona mogłybyśmy usiąść w jakimś dostojnym lokalu i porozmawiać. - Ver zależało na randze lokalu. Miało to jeszcze bardziej pobudzić zmysły i żądze młodej Breny. Zachłyśnięcie się, bezpamiętne zakochanie czy nawet uzależnienie były wskazane w takich przypadkach.

- Zapewne zachodzisz w głowę o jaki egzamin mi chodzi. - podjęła po chwili - Już tłumaczę. Widzisz. Ten Grubson ma swojego zarządcę, który pilnuje porządku w magazynie. Facet niczego sobie. Ustawiony, porządny wdowiec. Nawet mieszka niedaleko mnie. Dla Breny partia jak znalazł. Skrywa on jednak pewną tajemnice, którą zna tylko on i jego pracodawca i którą ja bardzo chciałabym poznać. Z resztą tych tajemnic jest pewnie więcej. - uśmiechnęła się lisio - Ja zaś nie lubię nie wiedzieć. Tak jak mówiłam wcześniej sprawę Huberta mam od dłuższego czasu na wokandzie. Skroiłam mu magazyn i biuro. Wdarłam się nawet do jego sklepowy kantorek. - wszystko to mówiła tak cicho, że jej głos był słyszalny tylko i wyłącznie przez Pirorę i niknął pod wpływem lokalnego gwaru w odległości pół kroku - Nie udało mi się jednak włamać to pewnej skrytki, której zawartość po tej serii nieszczęśliwych wypadków grubasek przeniósł. Tuszuje zresztą on jeszcze jedno co bardzo ale to bardzo mnie interesuje. Nie wypada mi jednak pytać wprost samego właściciela ale gdyby tak jakaś piękna, dobrze wychowana, panna na wydaniu zakręciła się wokół owdowiałego przystojniaka to kto wie… może ten pod wpływem motylków w brzuchu i… - zrobiła chwilę przerwy by dopić kakao - alkoholu lub... - wskazała delikatnie fiolkę z afrodyzjakiem - zdradził jej ten i może kilka innych sekretów. No chyba sama rozumiesz o co mi chodzi. - położyła dłoń na dłoni siostrzyczki - Wpierw ją zbadamy same a potem zaproponujemy sławę, pieniądzem pozycje. Wszystko to czego pragnie.

- Tylko ją ubierzcie odpowiednio. Nic z twojego wystawiania jej nie będzie jeśli będzie wyglądać jak prostaczka. Kawalerowie na poziomie nie zwracają na takie uwagi. Nigdy. - Pirora wtrąciła uwagę na temat ubioru i jej obserwacje jak taki pan Keller praktycznie nie zwracał uwagi na Benone.

- O to się nie martw siostrzyczko. - rzekła pewnie - Prezentować się będzie odpowiednio. Jakby zbiegła z balu u samego Franza. - zachichotała

Pirora umówiła się z Versaną na kolejne spotkanie co by ta mogła zobaczyć wyniki pracy dziewczyn. A także omówić dodatkowe rzeczy jakie wynikły ale kobietą powoli kończył się czas na kolejne tematy. Pirora uregulowała rachunek i złapała dorożkę do tawerny
 
Obca jest offline