Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2021, 18:22   #130
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 20 - 2525.XII.13 agt; popołudnie

Czas: 2525.XII.13 agt; popołudnie
Miejsce: 2 dni drogi od Leifsgard, dżungla, zarośnięte ruiny
Warunki: ciemno, duszno, wilgotno, światło podchodni; na zewnątrz jasno, odgłosy dżungli, deszcz, powiew, gorąco


Carsten



Pod ziemią był całkiem inny świat. Kontrast z tym co zostało na powierzchni był duży. Tam padało a tu nie. Tam było gorąco ale wilgotno. Tu na dole też. Ale powietrze wydawało się jakieś duszne i pyliste. Co sprawiało wrażenie, że jest suche. Na posadzce pod tym regularnym otworem było trochę naniesionego błota, ziemi i zeschłych liści. W głębi tego wykutego tunelu było widać jakieś blade pnącza. Ale mizerne i już kilka kroków dalej od wejścia jawiły się tylko jako blade badyle albo macki nieruchomo wczepiające się w posadzkę, ściany albo sufit.

To musiał być korytarz. Bo chociaż nie było widać żadnych drzwi czy okien a te porosty i brud deformowały go to nadal pod butami było zaskakująco równo a przekrój miał nieco trapezowy ale bardzo regularny kształt. To nie mógł być przypadek, ktoś kiedyś wykuł ten korytarz. I z jednej strony był ślepy kończył się tym otworem prowadzącym do “budy” jaką znaleźli wcześniej. A z drugiej… A z drugiej była ciemność. Rozświetlana blaskiem pochodni tylko na kilka kroków do przodu. Dało się tam swobodnie usiąść ale stać czy iść to już trzeba było mocno zginać plecy. Na dłuższą metę było niewygodne i męczące.

Za Carstenem zeskoczył Bastaurres a za nim Carmelo i Sergio. Widocznie zachęciły ich czyny i słowa wysłannika kapitana. A może byli najbardziej śmiali lub chciwi na to co mogą znaleźć w tej piwnicy. Kto wie czy ktoś by się zgłosił gdyby Miguel dość wymownie nie podkreślił, że też czeka na tych ochotników co pójdą z Carstenem do tej piwnicy. Bo ta szajka rabusiów jakby na komendę spojrzała na niego gdy Sylvańczyk powiedział swoje. Bez ich dwóch to kto wie czy sam z siebie ktoś z nich by się odważył zejść na dół. Właściwie zeskoczyć. Bo zejść nie było jak. Właściwie wyminąć też nie było się jak. Może od biedy jak się jeden przycisnął do jednej ściany to drugi mógł jakoś przejść obok zginając się w pół. Ale trudno było mówić o swobodnym podróżowaniu.

~ Przynajmniej nic nas nie zajdzie od tyłu. ~ mruknął na pocieszenie Sylvio co szedł ostatni z ich czwórki. A to światło od pochodni i świata zewnętrznego jakie padało z góry do wejścia do tunelu z każdym niewygodnym krokiem malało coraz bardziej.

~ Cholera. To orcza czaszka. ~ szepnął Carmello który widocznie mijał właśnie ów detal leżący na podłodze. Carsten też ją mijał i ta czaszka jakby ciosna tylko z grubsza była rozpoznawalna chyba dla większości ludzi ze Starego Świata. Zwłaszcza ta wydatna dolna szczęka i wielkie zębiska.

~ Wszędzie są tu te pajęczyny. Ale po bokach. Przejść się da. ~ Bastaurres też odruchowo przeszedł na szept. Ale zwrócił uwagę na inny detal. Właściwie to rzeczywiście te ściany wydawały się mieć sporo pajęczyn. Zamilkł bo Carsten co szedł pierwszy zorientował się, że korytarz się nagle rozszerza. Jakby dotarli do jakiegoś pomieszczenia. Ale pochodnia dawała światła tylko na kilka kroków do przodu. Drugą miał Carmello co szedł jako trzeci. I jakoś w tym momencie Carsten usłyszał też jakiś szelest. Czy klekotanie. Gdzieś tam przed nimi w ciemności.




Czas: 2525.XII.13 agt; popołudnie
Miejsce: 2 dni drogi od Leifsgard, wioska Amazonek, wieża królowej
Warunki: wnętrze sali tronowej, jasno, cicho, ciepło, powiew na zewnątrz: jasno, odgłosy dżungli, deszcz, powiew, gorąco


Posłowie



Pierwsza prezentacja obu stron poszła chyba nie tak najgorzej. Przynajmniej nikt nie sięgał po broń ani nie rzucał gromów spojrzeniami. I na swój sposób chociaż detalami ta audiencja mocno się różniła od tych na dworach Estalii, Bretonii czy Imperium to w ogólnych zarysie można było dostrzec pewne podobieństwa. Też była osoba władcy jaki przyjmował posłów innego władcy, oficjalne przedstawianie swoich tytułów i z kim ma się do czynienia. Sceneria i gospodynie tego miejsca jednak były mocno egzotyczne.

- Królowa Aldera składa wam podziękowanie za uratowanie jej poddanych! - tłumaczka przetłumaczyła głos swojej królowej. Ta miała silny, władczy i stanowczy głos. W sam raz do kogoś na szczycie hierarchii. Ale nie podnosiła go tak jak Majo zdając sobie sprawę, że dla gości i tak nie będzie to zrozumiałe. Wskazała jednak wzrokiem na Karę i Medę jakie wciąż stały w pobliżu jej tronu. Zresztą zaraz potem i smagłolica tłumaczka wskazała je gestem gdy o nich mówiła. Potem władczyni mówiła coś przez chwilę dostojnym, spokojnym głosem a reszta jej poddanych słuchała jej uważnie.

- Królowa życzy sobie wiedzieć dlaczego zmierzacie do piramidy! Jaki jest wasz cel? - Majo głośno i wyraźnie przetłumaczyła pytanie królowej i czekała na reakcję gości. Kobieta na tronie podobnie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline