Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2021, 15:23   #43
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Wusterburg, 2523,
Marktag (Dzień targowy), Świt…
10 Vorhexen (Przedwiedźmie)



Tupik von Goldenzungen:

To był paskudny dzień. Niziołek miał już za sobą dni lepsze i gorsze. Starał się w każdym znaleźć coś, co dawało by mu poczucie prawidłowo spożytkowanego czasu. Ot, drobne przyjemności, które sprawiały, że skłonny do radowania się wszystkim umysł rozweselał się w ponure dni. W Wissenlandzie było o nie łatwo. W Wusterburgu tym bardziej. Miasteczko, które jeszcze lat kilka temu było podgórskim centrum handlu owczą wełną, skórami, drewnem i owocami winorośli naraz stało się przemysłowym centrum południowej części księstwa. Wszystko za sprawą machin napędzanych wodą i parą, które z prostych manufaktur uczyniły prawdziwe huty, odlewnie i warsztaty. Ciągnący do miasta ludzie, jako siła robocza, potrzebni byli w coraz mniejszej ilości. Teraz maszyny zastępowały ludzi a wszystko to sprawiało, że na ulicach Wusterburgu pojawiało się coraz to więcej bezrobotnych robotników. Ludzi szukających okazji do zarobku. Biedaków i żebraków. I kalek, bo maszyny nie miały ludzkiej umiejętności wstrzymania pracy i nie raz z pracy przy zwykłym wrzecionie wychodziło się bez palca. Albo i całej ręki. Ale produkcja hulała aż miło! Bogacący się przemysłowcy budowali na wzgórzu ładne domy, na wzór pałaców arystokracji, prześcigając się w zdobieniu frontonów, ogrodów i ogrodzeń. W slumsach zaś…

Tupik w dupie miał ogólnie biedę innych, ale kiedy owa bieda plątała jego ścieżki, był zły. Na biedę, biedaków i tych, którzy tychże biedaków w biedę wpędzili. Teraz, przemykając o świcie uliczkami robotniczej części miasta miał tylko nadzieję, że znajdzie cel swej wyprawy nim zamarznie do szczętu. Zima trzymała miasto w mocarnym uścisku i nie zamierzała puszczać a to co dla zwykłego człeka było sporą zaspą, dla niziołka było niczym wzgórze. Miał tych wzgórz w zasięgu wzroku aż nadto. Mimo to parł do przodu przedzierając się przez uliczne zakamarki i zaułki, by znaleźć i przejąć tych, których w pewnych kręgach nazywało się „Podpalaczami”. Tych, którzy zapoczątkowali bunt robotników. Tych, którzy spalili Opactwo Słusznego Gniewu.

Nie robił tego bynajmniej z własnej fanaberii. Od zawsze umiejąc znaleźć się w różnych okolicznościach i tym razem po przybyciu do Wusterburga szybko znalazł nić porozumienia z „ludźmi z miasta”. Przy zachowaniu stosownego poziomu dyskrecji spotkał się i wkupił w łaski Borchy Borogu - nieoficjalnego włodarza światka przestępczego miasta. Gadane mu w tym wyraźnie pomogło. I tak zaczął wykonywać dlań drobne usługi i sprzedawać pozyskane informacje. Do dziś. Dziś rano dostał wiadomość, że Borcha byłby mu wdzięczny za sprowadzenie do „Nory” - miejsca tyle paskudnego co i dyskretnego w którym Borcha czuł się jak w domu - tych, którzy spalili Opactwo Słusznego Gniewu. I że widziano tychże osobników w oberży Lagera. Tam przybył za późno, bo już się wynieśli, ale szybko od obsługi dowiedział się, że poszli gdzieś w okolice portu. Ruszył ich tropem „na czuja” i się nie zawiódł. Takich jak oni można było spotkać zwykle tam, gdzie robiła się jaka ruchawka. Tym razem pod hutą Brucknera zgromadził się tłum, któremu zdawało się że oni przewodzą. Tupik widział to z pewnej oddali, wspinając się na płot by nad morzem zbuntowanych głów widzieć co się święci. I już ich miał niemal w zasięgu głosu, kiedy tłum ruszył na hutę a mały niziołek porwany przez tłuszczę w wąskim przejściu, społem z nią ruszył ku wyłomowi…


***

Semen:

Semen wprawiony w wojennym rzemiośle, chyba jako pierwszy dostrzegł uchylające się wrota kolejnych warsztatów. To sprawiło, że zanurkował pod murek i zaczął markować problemy z butami pozwalając kolejnym buntownikom przelewać się przez szczelinę w murze. Po chwili, oddzielony od reszty kompanów, zaczął powoli sunąć pod prąd, wzdłuż murku. Starając się nie dać się porwać wściekłej tłuszczy, której rozhisteryzowane, wykrzywione wściekłością twarze zdawały się przypominać koszmarne maski. To nie mogło się dobrze skończyć…

Huk wystrzałów i wizg kul wcisnął go niemal pod ceglaną ścianę i na chwilę zamroczył. Ale wnet ozwało się wycie. Nieludzkie, bezlitosne, krwawe. Wycie mordowanych ludzi. Wycie ludzi rozszarpywanych żywcem w chwili, kiedy sturęka ludzka bestia dorwała obrońców fabryki. Semen wiedział, że w takiej chwili lepiej być z dala od miejsca starcia. Parł więc pod prąd z każdą chwilą czując większą swobodę. Ludzka tłuszcza powoli się przerzedzała…


***

Theodosius:


-Hund, gryź, szczur! - krzyknął Theodosius Hochenberg zwany „Papciem”, po czym miast dać się porwać jak Bigdebin, Cyryl i Aureolus naporowi tłumu, ruszył „pod prąd”. To nie była łatwa przeprawa, co to, to nie. Ale Theodosius miał asa w rękawie. Dokładniej zaś, pod kapotą. Mały, acz zajadły kundel, nie byłby w stanie z całą pewnością zagrozić człekowi, ale w tłumie, w gąszczu dziesiątków nóg, łapci i ciżem, kiedy nie sięgały doń uzbrojone łapy ludzkiej tłuszczy Hund mógł dać się porwać wściekłości. A ogrom przytłaczającej go bestii przerażał psiaka na co instynktownie odpowiadał zębami. Tworząc w jednej chwili przed cofającym się „Papciem” szczelinę wystarczającą by posuwać się krok za krokiem. Przekleństwa, wściekłe wycia i jazgot tłuszczy zagłuszyły naturalną reakcję na działania Hunda a Theodosius dziękował opatrzności, że powoli wycofuje się z tłumu. Poszturchiwany, obrzucany przekleństwami a nawet siłą zatrzymywany parł do tylnich szeregów pozostawiając za sobą pogryzione, rozkrzyczane towarzystwo.

A potem padły strzały i tłum ruszył wściekle do przodu spychając go w bok, jak zbędną zaporę. Wciskając pod mur, przy którym chyłkiem przesuwał się Semen. „Papcio” podziękował opatrzności za ten łut szczęścia, po czym ruszył śladem kislevity. Byle jak najdalej od fabryki Brucknera…


***

Bigdebin, Cyryl i Aureolus:

Parci na czele tłumu wdarli się na teren zakładów Brucknera i naraz stanęli twarzą w twarz z wycelowanymi w nich rusznicami. Tłum naciskał, parł a im w oczy zajrzały wyloty śmiercionośnych luf. W blasku pochodni świt zdawał się roztaczać nad miastem wrogą, krwawą łunę.

Powaga sytuacji nie pozwalała oderwać wzroku od rozchwianych wylotów rusznic, hakownic i muszkietów. Ludzie jednak mają to do siebie, że raz podochoceni powoli gaszą swe emocje. Te tu, były rozbuchane niczym hutniczy piec.

-Jebać fabrykantów!!

-Spalić te kurwy do gołej ziemi!!!

-Za Grega, co mu rękę urwało!!

-Zabić ich wszystkich, precz z tyranią!!

-Spalić ich!!

-Cel!!

-Razem chłopy! Wszystkich nas nie zabiją!!

-Zabić Brucknera, krwiopijcę!!

-Kto tu zamówił wizytę medyka? Gdzie brygadzista? On będzie wiedział, mam nadzieję. Gdzie ten przygnieciony. Nie po to się przeciskałem przez cały ten tłum, żebyś mi teraz oko wybił. Nie dość, że po nocy wołają to jeszcze przewodnik gdzieś po drodze przepadł, zobaczy, policzę podwójnie. Bo to huta Maxima, nie?

-Spalić ich!!

-Koniec z wyzyskiem!!

-Sześć dni pracy w tygodniu!!

-Przerwa na żarcie!!

-Jebać ich!!

-Naprzód!!!

-Pal!!!


Salwa huknęła gromko, niosąc się echem po okolicy i zasłaniając widok wszystkim błękitnym dymem. Krzyki zabijanych i rannych, przekleństwa i jęki, wszystko zlało się w jeden głos. Pełen żałości i rozpaczy. Pełen nienawiści i żądzy pomsty. Ryk bestii, którą rozbudzono. Niechcący?

Pochodnie pokoziołkowały w powietrzu lądując na krytych strzechą dachach przybudówek, pomiędzy gonty i dechy, gdzieś do zgromadzonych beczek. Aureolus niemal odruchowo skulił się, będąc w pierwszym szeregu nie miał prawa przetrwać ostrzału. Gwizd kul i kartaczy otoczył go niemal, ale on o dziwo pozostał nietknięty. Jak w zwolnionym filmie widział Bigdebina, krasnoluda który był wszak dobrym, oddanym towarzyszem. Bigdebina, który nie miał tyle szczęścia co on. Poszatkowany pociskami krasnolud zachwiał się, chwilę kolebał, ale pchnięty z tyłu wściekłym, szarżującym tłumem, runął na twarz, w błoto. Wprost pod nogi rozwścieczonych, szarżujących robotników. Wnet zwarli się oni ze strzelcami, którzy nie mieli już czasu na przeładowanie. Krzyk mordowanych uderzył w nieboskłon.

Cyryl stał z boku spoglądając z przejęciem na rozpełzające się po ścianach budynków fabryki Brucknera płomienie. Podniecenie rosło z każdą chwilą jak ognie pożerały kolejną deskę, kolejną ofiarę. Wybuch beczek z łatwopalnym materiałem rozbudził jeszcze większy pożar. Ogień! Zniszczenie! Cyryl był w siódmym niebie…

Tłum walił przez powiększający się wyłom w murze, który drapieżne ręce rozrywały jak połać sadła. Aureolus i Cyryl dostrzegli Semena, który sunął wzdłuż ściany pod prąd. Odległego ledwie o kilkanaście kroków, ale zdawało by się że poza zasięgiem. Tłum z wyciem rzucił się na obrońców fabryki Brucknera. Bez cienia zmiłowania. Spragniony krwi i mordu. Spragniony… sprawiedliwości…

***

Gustav:

-Lager? Ponoć mieliście dla nas ważną wieść!? - ten o włosach ciut jaśniejszych i ospowatej twarzy przeszył Lagera pytającym spojrzeniem, ale Gustav nie mógł oderwać oczu od oczu przeszywających go na wskroś. Oczu drugiego ze śledczych…

Przez dłuższą chwilę utrzymywał ten pojedynek wzrokowy, ale w końcu musiał odpuścić, bo miał świadomość tego, że mierzy się z kimś, kto i tak w ostatecznym rozrachunku wygra. To nie miało sensu. Trzeba było…

-Mam tu człeka, który ma informacje o tych, co spalili Opactwo w Erbshauen. I gotów jest za nagrodę ową informację przekazać prawym sługom Trybunału! - Lager szybko wyśpiewał swą partię. Zbyt szybko, nerwowość w jego głosie była aż nadto wyraźnie słyszalna. Dwójka urzędników spojrzała rozwodnionym, martwym spojrzeniem na Gustava. Przeszywając go nim na wskroś. Czekając na jego słowa. Gustav zaś poczuł krople potu, które powoli sunęły wzdłuż jego kręgosłupa.

-Mówcież zatem a my ocenimy przydatność waszych informacji… - rzekł w końcu jeden z nich przysiadając na skraju łoża, na którym leżał Gustav. I mocniej ujmując jego dłoń, jakby chciał związać się z nim węzłem braterstwa. - Mów śmiało człeku…



***

Proszę Leb Harra o nie postowanie i kontakt na PW.
Pozostałych Graczy proszę o 5k100
Dla jaj.


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline