Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2021, 21:58   #50
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
To było naprawdę cholernie długie pięć minut oczekiwania, pełne nerwów i spoconych dłoni. Paru miejscowych zaś, zachowując bezpieczną odległość jakiś 10 kroków, zaglądało z boków do Forda… uśmiechając się, i oblizując. Amy cichutko szlochała.

Podczas tych długich minut, Klara jedną dłonią nadal mocno ściskając kierownicę odwróciła się lekko w bok, by móc spojrzeć na Amy.
- Spokojnie Amy - powiedziała łagodnie, po czym poklepała dziewczynę po kolanie, bo tam mogła sięgnąć najdalej.
- O...k… chlip… chlip… ale… wy mnie… tu nie… zostawicie? - Wydukała nastolatka.
Lucas wsadził na chwilę łeb do środka.
-Ile mamy miejsca w baku pustego. W sensie ile litrów nam tam teraz wejdzie. - telepata zadał szybkie pytanie.
Oriana spojrzała na niego, jak… podobnie Amy. A Klara… spojrzała na licznik paliwa.
- Mamy teraz ponad pół baku powiedziała niezbyt głośno, w sumie wolała, żeby ta informacja nie była znana szerokiej publiczności. - Czyli wejdzie nam z jedenaście, może dwanaście jednostek do pełna. Motor pewnie podobnie z pół baku, ale mniejsza pojemność.
- Dzięki Klara, bądź czujna. - Lucas ruszył pomóc przy koniach.
Klara wróciła wzrokiem do Amy, ale tylko na chwilę, wolała bowiem obserwować sytuację w około nich.
- Amy, daj spokój, na pewno nie - zapewniła dziewczynę - nikt z nas nie chciałbym tu zostać nawet na chwilę, obiecaliśmy znaleźć dla ciebie bezpieczne miejsce, a nie takie. Musisz wiedzieć, że nie jesteśmy ze złota, ale staramy się nie być gnojami, tak w skrócie mówiąc. Prawda Oriano?
- Hm? Co? Tak… - Mruknęła lekarka, zajęta obserwacją okolicznych "drabów".
- Dziękuję Klaro - Powiedziała cichutko Amy, na chwilę kładąc jej dłoń na ramieniu. Klara na moment przytrzymała jej dłoń lekko ściskając. Kciuk ciężarnej nastolatki na drobny moment pogłaskał dłoń wytatuowanej kobiety, a następnie Amy cofnęła rękę...

W końcu zjawiła się i beczka, wieziona na jakiejś pieprzonej taczce.



- Bob, sprawdzisz? - James zwrócił się do kumpla.
- Poproszę beczkę na pakę, celem kontroli - Powiedział Bob do dwóch typków ją transportujących… tyle że, konie były na drodze. Ech fuck.
Lucas podszedł do koni i je odczepił starał się oba trzymać jedną ręką za uzdy licząc, że nie będę się specjalnie wyrywały. Drugą rękę miał wolną.
- Bob broń nie nabita a iglice każdej sztuki daj im do łapy. Ostrożności nigdy za wiele. - Lucas nie był zachwycony tym, że James w ogóle wspomniał o nadmiarowych sztukach. Mogli próbować ugrać połowę beczki a nie uzbrajać bandę zwyrodnialców. Która zresztą może im jeszcze zagrażać. - Dobra to wymiana na pace. Broń niech ktoś od was sprawdzi ale przed oddaniem wyjmujemy amunicję i iglice damy wam je do łapy. Sam rozumiesz ostrożność. No i nie chcemy was wydymać ale i sami nie lubimy być dymani.
- Pierdolenie… pierdolenie młody. Widać, żeś cwaniak, a ja takich nie lubię. Jak więc nie chcesz kulki w tą rozgadaną gębę, proponuję, żebyście po prostu chwilowo wyciągnęli z broni amunicję, a nie grzebali przy samej broni… - Powiedział brodaty, nieco zachodząc auto z boku - My nie będziemy machać łapami, wy też nie, i za chwilę będzie po handelku.
Lucas należał do narwanych ludzi. Zawsze tak było po prawdzie był gotów zaryzykować życie żeby jebnąć brodatemu chujowi z gnata w twarz. Nie był jednak sam, co go powstrzymywało. Na twarzy Lucasa jednak zagościł cyniczny uśmiech z gatunku “pierdol się”.
- Włożenie kulki do gnata nie zajmuje dużo czasu. Chyba sam rozumiesz obawy, wszyscy chcemy żeby nie było problemów. Iglica na waszych oczach - ponownie zaproponował Lucas. Nie ufał brodatemu złamasowi. Jak zresztą nikomu innemu. Danie im jedynie rozładowanej broni było proszeniem się o kłopoty jeszcze przed wyjechaniem z miasteczka. Lucas spojrzał też na Jamesa w oddali.
James tylko skrzywił się i pokręcił przecząco głową. Nie miał pojęcia, skąd w Lucasie wziął się talent do robienia sobie wrogów z napotkanych ludzi. Najpierw z redneckami, teraz tu.

Klara wzięła głęboki oddech, miała szczera nadzieję, że tym razem James i Lucas nie skoczą sobie do gardeł pokazując tym typom ich najsłabszy punkt - niezgodę w grupie. Szło dobrze, póki ich telepata nie wkroczył do akcji.
- Amy połóż się - szepnęła Klara, po czym otworzyła drzwi auta, żeby wyjrzeć.
- Hej, Lucas! Zastąpisz mnie za kierownicą? - poprosiła uprzejmie kolegę. - Pomogę Bobowi z tą bronią - poprosiła, nie opuszczając jednak stanowiska, póki Lucas nie zgodzi się na zamianę.
Lucasowi nie był zdziwiony, że James zdradził fakt posiadanie przez nich nadmiarnej ilości broni. Nie był też zdziwiony, że najpierw się wygadał a potem jakoś dziwnie przycichł. Ciekawe co by zrobiła jego kompania gdyby zbiry okazały się zbirami i broń po prostu załadowały i skierowały przeciwko nim? Broń którą właśnie im oddawali. Najwyraźniej tylko jemu przeszkadzało dozbrajanie zbirów, bez kompletnie żadnego zabezpieczenia. Propozycję Klary potraktował jak wybawienie.
- Oczywiście - poszedł zamienić się z dziewczyną na miejsca. Obrał jednak kierunek ze swojej strony auta i najwyraźniej zamierzał wsiadać do samochodu od swojej strony. Spodziewał się kłopotów jak wszyscy, rękę trzymał blisko broni.

Handelek, negocjacje, prężenie muskułów… pyskowanie, groźby. Nie tak to miało wyglądać. Sytuacja zaostrzała się z sekundy na sekundę, i było coraz gorzej. Nie ustępował brodaty, nie ustępował Lucas. Ten ostatni, ruszył w końcu, by wsiąść na powrót na własne miejsce(?), i gdy już w sumie wchodził do wnętrza Forda, padł pierwszy strzał.

Wszystko zwolniło do pojedynczego uderzenia serca.

Herszt tej bandy popaprańców strzelił z pistoletu wsiadającemu Lucasowi w plecy.

Szok. Wrzask Amy. Ryk tłumu, unoszone lufy…

Kula z rewolweru przebija pod kątem przednią szybę auta, przelatuje dalej, centymetry między głową Oriany i Klary.

Jeden z popaprańców po prawej od Jamesa, szybkim ruchem unosi lufę obrzynu, i wali z obu rur. Mężczyznę na motorze zalewa chmura śrutu. Obrywa po prawym kolanie, po prawym boku, po prawej części twarzy… nie przewraca się. Jest jednak poważnie ranny. Jakaś pizda stojąca niemal na wprost Jamesa, unosi w jego kierunku coś jakby Uzi. Wrzeszczy, by się poddał. Mężczyzna słyszy ją jak przez grubą ścianę… jest w sporym szoku po otrzymaniu ran. Kolejny drab wali z M16, “z biodra”. Na szczęście pocisk mija o cal ciało Jamesa, wprost pod jego pachą, przelatując jednak dalej, wbija się w grill auta.

Jakiś “rewolwerowiec” wali do Klary. Kula jednak nie przebija drzwi, za którymi jest kobieta.

Następny z tego tłumu, napierdala z “pompki” do Boba na pace. Mechanik obrywa w bok, zalewa się krwią, nie pada jednak.

Jeden z tych, co podwozili beczkę na taczce, wyciąga rewolwer i strzela… na linii strzału są jednak spanikowane konie. Kula trafia jednego z nich w zad.

Otaczający śmiałków tłum wrzeszczy i strzela, konie zrywają się ze sznurków. W stronę Forda lecą kamienie i cegły… spora część bandy zrywa się do ataku wręcz, by zrobić użytek z różnorodnej broni.

James stał jak ogłuszony. Zdawał sobie co prawda sprawę, że nagle wszystko się porypało, ale kto do niego strzelił i co chce od niego jakaś baba, nie miał pojęcia. Jedyne, co mógł zrobić, to spróbować nie upaść razem z motocyklem, bo z ziemi już by się nie podniósł.
Odruchowo niemal strzelił do grożącej mu baby, a potem upuścił sztucer i dał gazu, chcąc przebić się przez otaczający ich tłum w miejscu gdzie, jeśli dobrze widział, nikogo prawie nie było.
- Jebany brodaty chuju! Nie masz jaj twarzą w twarz - Lucas najwyraźniej mimo śmiertelnego zagrożenia zareagował furią i nienawiścią. - Zdechniesz, żryj to - równocześnie z wykrzykiwanymi hasłami Lucas rzucił granatem obok brodacza tam by eksplozja objęła również trzech jego przydupasów. Sam wskoczył do auta by zyskać chwilową osłonę.
Kiedy Lucas znalazł się w aucie Klara zamknęła swoje drzwi, odpaliła auto i ruszyła czym prędzej za Jamesem.
- Oriana schowaj się - chciała powiedzieć, ale z przejęcia było to bardziej krzyknięcie - jeśli dasz radę otwieraj okno, żeby Lucas miał jak strzelać. Guzik, obok ciebie - dodała na wypadek, gdyby dziewczyna straciła głowę i zapomniała.

James strzelił do kobiety z uzi, trafiając ją w środek torsu, zabijając na miejscu. Następnie… po prostu upuścił ukochany sztucer na ulicę. Potrzebował obu rąk do prowadzenia Harleya, a nie było czasu na jakiekolwiek gimnastyki z zakładaniem broni na plecy. Albo sztucer, albo życie. Ruszył z piskiem opon, mocno skręcając w lewo…

Lucas rzucił granatem, i ten ładnie wylądował, gdzie chciał, a eksplozja i fala ognia rozrzuciły na boki trzech pomagierów, i samego głównego szmaciarza, szatkując ich i paląc.

W tym samym momencie konie rozpierzchły się na boki, uciekając na oślep prosto w eksplozję, i jeden z nich również został nią powalony.

Klara wyrwała w końcu i ostro do przodu Fordem, aż Bob na pace się wypierdolił prosto na gębę… zaliczając owym pyskiem tylną klapę.

Kilku ćwoków będących tuż tuż pickupa od jego lewej strony, zdążyło raz go “drasnąć” bejsbolem, tasakiem, czy i maczetą, był to jednak pic na wodę. A Amy, leżąca na tylnych siedzeniach, cały czas krzyczała, zasłaniając głowę rękami.

Oba pojazdy pognały kolejną ulicą, oddalając się od zjebów… kilku z nich wybiegło na nią, strzelając za uciekinierami. Strzał z M16 niecelny, z rewolweru przydzwoniło w tylną pakę, śrut “pompki” przeleciał po Fordzie, drapiąc lakier…
- Ja nie chcę umierać!! - Wrzasnęła Amy, kładąc dłoń tym razem na prawym ramieniu Klary.

Strzał z rewolweru.

Dziurawiona tylna szyba.

- Ja… - Nastolatka nagle zamilkła, i osunęła się w bok.

Klara przełknęła siarczyście, ale nie obejrzała się, skupiona na jeździe i celu: ucieczce z tego miejsca. Podążała za motorem.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Wila : 08-06-2021 o 22:03.
Wila jest offline