Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2021, 22:01   #51
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Lucas spojrzał na nastolatkę by zobaczyć czy oberwała a jeśli tak to czy żyje.
- Odjedź kawałek i się zatrzymaj musimy zająć się Jamesem i Bobem. Znaczy ja muszę to nie zajmę długo jeśli Oriana pomoże.
James jechał dalej, zwolniwszy nieco, od czasu do czasu sprawdzając w lusterku, czy ford jedzie za nim.
Lucas ze swojego miejsca nie był w stanie stwierdzić, co z Amy. Dziewczyna leżała na prawym boku, twarzą do niego… oczy miała jednak zamknięte, i była dziwnie blada…
Lucas tylko się skrzywił nie przepadał za Amy ale nie życzył śmierci jej czy dziecku. Spróbował się przegramolić do tyłu by sprawdzić puls, oddech i bicie serca. Najbardziej nadawała się do tego Oriana ale do niej Lucas nie odezwał nawet słowem. Na jego twarzy wciąż rysowo się zacięcie.
Dziura w plecach. Okolice lewej łopatki. Plecy zalane krwią… Jakiś puls chyba był, albo przynajmniej tak mu się wydawało. Lucas wykorzystał więc krótki impuls swojej mocy. Chciał ustabilizować stan dziewczyny i upewnić się czy żyje. Wziął głęboki wdech i starał się przez chwilę opanować gniew, za cholerę mu to nie szło.

Klara w końcu zatrzymała pickupa. Widząc to, James również się zatrzymał. Czuł się bardzo podle, a prawe oko zalała krew… która zresztą zaczęła z niego kapać z wielu miejsc na asfalt.

Przez niemal zaciśnięte zęby Lucas w końcu odezwał się do Oriany.
- Zajmij się Amy, żyje, jak skończysz a będę potrzebny zawołaj mnie. - mruknął do dziewczyny - James wygląda podle idę się nim zająć. - po czym chłopak wysiadł i ruszył w stronę Jamesa. Szedł wolno jakby się zastanawiał co zrobić albo powiedzieć. Ostatecznie postawił na milczenie a wierzył nawet, że może dojść do rękoczynów.
- Zajmę się twoimi ranami. Potem Oriana cię opatrzy tradycyjnie, zobaczymy jak się będziesz czuł po obu zabiegach. - powiedział chłodno.
James stał niemal przyklejony do motocykla - całkiem jakby tylko dzięki maszynie nie znalazł się jeszcze na ziemi.
- Najchętniej bym cię zastrzelił tu i teraz - wycedził przez zaciśnięte zęby James - bo spierdoliłeś wszystko koncertowo.
- Nie sprawdziliśmy wioski. Ty jechałeś jako szpica ja mogłem nalegać. Wjechaliśmy jak do siebie jak pierdoleni amatorzy. To był błąd - Lucas kontynuował rozmowę z Jamesem przed zabiegiem. - Mogli zastrzelić nas z naszej własnej broni albo okraść do cna. Tego oczywiście nie wiemy i się nie dowiemy.
- Za to wiemy, że dwa razy obraziłeś tego faceta - odparł James.
- Obrażał to on nas, kpił w żywe oczy a jednocześnie ty mu powiedziałeś o broni. Mogliśmy targować za konie połowę beczki. Dać amunicję bez broni lub broń bez amunicji. Mogłem próbować blefować lub ty mogłeś nim wyśpiewaliśmy mu ile to my strzelającego dobra nie mamy. Kiedy byś powiedział stop? Jak zabrałby dwie, cztery, sześć spluw. Jak zabrałby całość? Jeśli gość nerwowo reagował na wzmiankę o iglicy to dowodził jego intencji.
- Może jesteś głupi albo głuchy. Dogadaliśmy się. Miało dojść do wymiany. Przywieźli paliwo. Nie strzelali, ledwo nas zobaczyli. Chcieli gadać. Oni mieli to, czego potrzebowaliśmy. A teraz straciliśmy konie i nie mamy paliwa. Wyjmowałeś kiedyś iglicę z broni? - zmienił temat. - Zapewne jesteś specjalistą-rusznikarzem. Jeśli dobrze pamiętam, w taki sposób można z dobrego karabinu czy pistoletu zrobić złom. I facet zapewne na ten temat wiedział tyle, co ja.
- Każdy kto zna się na broni. Potrafi rozłożyć i złożyć swojego gnata. Wyjęcie Iglicy wcale nie jest takie trudne a z gnata zrobić złom można na wiele sposobów. Pierdolisz James tobie się może i wydawało, że oni nas potraktują uczciwie - prychnął - ja jednak śmiem wątpić. Też bym nie strzelał “jak kogoś zobaczę” Podjadą obczaję co mają uśpię czujność otoczę pokaże paliwko. Potem dam kulkę jak będę miał dwa razy tyle luf w łapach co miałem przed chwilą a cel będzie 3 metry ode mnie. Jak byli z nich tacy dogadani i pokojowi goście... Mógł zaproponować cokolwiek innego wyjęcie pestek to żadne zabezpieczenie. Kurwa tam były ludzkie szkielety na latarniach, zero psów, dzieci, nikogo. Ty im chciałeś oddać broń i nie mieć zabezpieczenia. Ja bym tego nie zrobił nigdy. Przypomnij mi jak ci poszło w roli zwiadowcy zmotoryzowanego na szpicy? - Lucas świetnie wiedział, że jego nieustępliwość doprowadziła do strzelaniny. Widział jednak błędy w tuzinie innych miejsc które doprowadziły do tej sytuacji.
- Pierdolisz jak potłuczony - odparł James. - Uprzedzałem was, że może być nieciekawie. Słowem nie pisnąłeś, żeby zawrócić, więc się na ten temat nie wypowiadaj. I nie mów, co by było, gdyby, bo możesz tylko gdybać. A fakty są takie, że przez ciebie zaczęła się strzelanina. Masz rozwiązywać problemy, a nie je tworzyć. I potęgować. Podjąłeś, czy mam powtórzyć większymi literami?
- Gówno powiedziałeś James. Otwarcie gęby na środku miasta, to nie jest jebany zwiad. Byłeś na motorze robisz za szpicę to proste prawda. Co na nim robiłeś poza opierdalaniem się i drapaniem po jajach. Zająłeś dobre miejsce i obserwowałeś z lornetki miasto gdy my się wkleiliśmy? Nie stałeś i kurwa czekałeś na nas. Może gdybyś ruszył dupę to powiedziałbyś nam o jebanych szkieletach na latarniach i kurwa krwawych znakach na budynkach. Zanim zaczniemy rozmowę jak się zachowywałem jak wpadliśmy po uszy w gówno. Powiedz mi dlaczego w nie wpadliśmy? Czemu dałeś dupy? - Lucas odpowiedział Jamesowi. Położył mu rękę na ramieniu i mimo awantury znacząco go uzdrowił.
- Może gdybyś słuchał uważnie, to byś usłyszał jak was ostrzegam przez radio przy drugim napotkanym szkielecie - odpalił James. - Ale jeśli sam nic nie widziałeś, to nie wiem, co robiłeś zamiast patrzeć na prawo i lewo. A poza tym... Gówno to się narobiło dopiero wtedy, gdyś zaczął się zachowywać jak głupiec. Może kiedyś się nauczysz, że dyplomacja nie polega na machaniu giwerą, prężeniu muskułów i pokazywaniu całemu światu, jaki to ze mnie macho.
- I dziękuję za pomoc - dodał. - Już mi lepiej.
- Rozmowę i leczenie dokończymy potem. Idę zobaczyć co z Bobem i Amy jak skończy z nią Oriana.
James jedynie skinął głową, a potem oparł się o motor czekając, aż wróci mu więcej sił.

Klara wyskoczyła z auta, by dopaść się do tylnych drzwi z Amy, otwierając je zwolniła na moment by zajrzeć na pakę, na Boba.
- Bob? - zapytała, właściwie tylko wywołując jego imię, jakby chciała sprawdzić czy jest, czy żyje.
Bob leżał na pace, obok truchła tygrysa, na brzuchu. Krwawił z boku, i się nie poruszał.
Amy z kolei, nadal leżąca na prawym boku na siedzeniach, miała zakrwawione prawie całe plecy, a jej krew zabarwiła koszulkę z okolic lewej łopatki. Była przy niej już Oriana, która przecisnęła się przez siedzenia, próbując jakoś pomóc…
- Boli - Załkała ciężarna - Boli jak oddycham.

Fuck.
 
Kerm jest offline