Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-06-2021, 22:01   #51
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Lucas spojrzał na nastolatkę by zobaczyć czy oberwała a jeśli tak to czy żyje.
- Odjedź kawałek i się zatrzymaj musimy zająć się Jamesem i Bobem. Znaczy ja muszę to nie zajmę długo jeśli Oriana pomoże.
James jechał dalej, zwolniwszy nieco, od czasu do czasu sprawdzając w lusterku, czy ford jedzie za nim.
Lucas ze swojego miejsca nie był w stanie stwierdzić, co z Amy. Dziewczyna leżała na prawym boku, twarzą do niego… oczy miała jednak zamknięte, i była dziwnie blada…
Lucas tylko się skrzywił nie przepadał za Amy ale nie życzył śmierci jej czy dziecku. Spróbował się przegramolić do tyłu by sprawdzić puls, oddech i bicie serca. Najbardziej nadawała się do tego Oriana ale do niej Lucas nie odezwał nawet słowem. Na jego twarzy wciąż rysowo się zacięcie.
Dziura w plecach. Okolice lewej łopatki. Plecy zalane krwią… Jakiś puls chyba był, albo przynajmniej tak mu się wydawało. Lucas wykorzystał więc krótki impuls swojej mocy. Chciał ustabilizować stan dziewczyny i upewnić się czy żyje. Wziął głęboki wdech i starał się przez chwilę opanować gniew, za cholerę mu to nie szło.

Klara w końcu zatrzymała pickupa. Widząc to, James również się zatrzymał. Czuł się bardzo podle, a prawe oko zalała krew… która zresztą zaczęła z niego kapać z wielu miejsc na asfalt.

Przez niemal zaciśnięte zęby Lucas w końcu odezwał się do Oriany.
- Zajmij się Amy, żyje, jak skończysz a będę potrzebny zawołaj mnie. - mruknął do dziewczyny - James wygląda podle idę się nim zająć. - po czym chłopak wysiadł i ruszył w stronę Jamesa. Szedł wolno jakby się zastanawiał co zrobić albo powiedzieć. Ostatecznie postawił na milczenie a wierzył nawet, że może dojść do rękoczynów.
- Zajmę się twoimi ranami. Potem Oriana cię opatrzy tradycyjnie, zobaczymy jak się będziesz czuł po obu zabiegach. - powiedział chłodno.
James stał niemal przyklejony do motocykla - całkiem jakby tylko dzięki maszynie nie znalazł się jeszcze na ziemi.
- Najchętniej bym cię zastrzelił tu i teraz - wycedził przez zaciśnięte zęby James - bo spierdoliłeś wszystko koncertowo.
- Nie sprawdziliśmy wioski. Ty jechałeś jako szpica ja mogłem nalegać. Wjechaliśmy jak do siebie jak pierdoleni amatorzy. To był błąd - Lucas kontynuował rozmowę z Jamesem przed zabiegiem. - Mogli zastrzelić nas z naszej własnej broni albo okraść do cna. Tego oczywiście nie wiemy i się nie dowiemy.
- Za to wiemy, że dwa razy obraziłeś tego faceta - odparł James.
- Obrażał to on nas, kpił w żywe oczy a jednocześnie ty mu powiedziałeś o broni. Mogliśmy targować za konie połowę beczki. Dać amunicję bez broni lub broń bez amunicji. Mogłem próbować blefować lub ty mogłeś nim wyśpiewaliśmy mu ile to my strzelającego dobra nie mamy. Kiedy byś powiedział stop? Jak zabrałby dwie, cztery, sześć spluw. Jak zabrałby całość? Jeśli gość nerwowo reagował na wzmiankę o iglicy to dowodził jego intencji.
- Może jesteś głupi albo głuchy. Dogadaliśmy się. Miało dojść do wymiany. Przywieźli paliwo. Nie strzelali, ledwo nas zobaczyli. Chcieli gadać. Oni mieli to, czego potrzebowaliśmy. A teraz straciliśmy konie i nie mamy paliwa. Wyjmowałeś kiedyś iglicę z broni? - zmienił temat. - Zapewne jesteś specjalistą-rusznikarzem. Jeśli dobrze pamiętam, w taki sposób można z dobrego karabinu czy pistoletu zrobić złom. I facet zapewne na ten temat wiedział tyle, co ja.
- Każdy kto zna się na broni. Potrafi rozłożyć i złożyć swojego gnata. Wyjęcie Iglicy wcale nie jest takie trudne a z gnata zrobić złom można na wiele sposobów. Pierdolisz James tobie się może i wydawało, że oni nas potraktują uczciwie - prychnął - ja jednak śmiem wątpić. Też bym nie strzelał “jak kogoś zobaczę” Podjadą obczaję co mają uśpię czujność otoczę pokaże paliwko. Potem dam kulkę jak będę miał dwa razy tyle luf w łapach co miałem przed chwilą a cel będzie 3 metry ode mnie. Jak byli z nich tacy dogadani i pokojowi goście... Mógł zaproponować cokolwiek innego wyjęcie pestek to żadne zabezpieczenie. Kurwa tam były ludzkie szkielety na latarniach, zero psów, dzieci, nikogo. Ty im chciałeś oddać broń i nie mieć zabezpieczenia. Ja bym tego nie zrobił nigdy. Przypomnij mi jak ci poszło w roli zwiadowcy zmotoryzowanego na szpicy? - Lucas świetnie wiedział, że jego nieustępliwość doprowadziła do strzelaniny. Widział jednak błędy w tuzinie innych miejsc które doprowadziły do tej sytuacji.
- Pierdolisz jak potłuczony - odparł James. - Uprzedzałem was, że może być nieciekawie. Słowem nie pisnąłeś, żeby zawrócić, więc się na ten temat nie wypowiadaj. I nie mów, co by było, gdyby, bo możesz tylko gdybać. A fakty są takie, że przez ciebie zaczęła się strzelanina. Masz rozwiązywać problemy, a nie je tworzyć. I potęgować. Podjąłeś, czy mam powtórzyć większymi literami?
- Gówno powiedziałeś James. Otwarcie gęby na środku miasta, to nie jest jebany zwiad. Byłeś na motorze robisz za szpicę to proste prawda. Co na nim robiłeś poza opierdalaniem się i drapaniem po jajach. Zająłeś dobre miejsce i obserwowałeś z lornetki miasto gdy my się wkleiliśmy? Nie stałeś i kurwa czekałeś na nas. Może gdybyś ruszył dupę to powiedziałbyś nam o jebanych szkieletach na latarniach i kurwa krwawych znakach na budynkach. Zanim zaczniemy rozmowę jak się zachowywałem jak wpadliśmy po uszy w gówno. Powiedz mi dlaczego w nie wpadliśmy? Czemu dałeś dupy? - Lucas odpowiedział Jamesowi. Położył mu rękę na ramieniu i mimo awantury znacząco go uzdrowił.
- Może gdybyś słuchał uważnie, to byś usłyszał jak was ostrzegam przez radio przy drugim napotkanym szkielecie - odpalił James. - Ale jeśli sam nic nie widziałeś, to nie wiem, co robiłeś zamiast patrzeć na prawo i lewo. A poza tym... Gówno to się narobiło dopiero wtedy, gdyś zaczął się zachowywać jak głupiec. Może kiedyś się nauczysz, że dyplomacja nie polega na machaniu giwerą, prężeniu muskułów i pokazywaniu całemu światu, jaki to ze mnie macho.
- I dziękuję za pomoc - dodał. - Już mi lepiej.
- Rozmowę i leczenie dokończymy potem. Idę zobaczyć co z Bobem i Amy jak skończy z nią Oriana.
James jedynie skinął głową, a potem oparł się o motor czekając, aż wróci mu więcej sił.

Klara wyskoczyła z auta, by dopaść się do tylnych drzwi z Amy, otwierając je zwolniła na moment by zajrzeć na pakę, na Boba.
- Bob? - zapytała, właściwie tylko wywołując jego imię, jakby chciała sprawdzić czy jest, czy żyje.
Bob leżał na pace, obok truchła tygrysa, na brzuchu. Krwawił z boku, i się nie poruszał.
Amy z kolei, nadal leżąca na prawym boku na siedzeniach, miała zakrwawione prawie całe plecy, a jej krew zabarwiła koszulkę z okolic lewej łopatki. Była przy niej już Oriana, która przecisnęła się przez siedzenia, próbując jakoś pomóc…
- Boli - Załkała ciężarna - Boli jak oddycham.

Fuck.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-06-2021, 22:05   #52
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Klara zawahała się, nie chciała zostawiać Boba w stanie nieprzytomności samego, a z drugiej strony i tak nie potrafiła mu pomóc. Całe szczęście, zauważyła że Lucas ruszył w końcu do niego. Dla Amy była bardziej przydatna, bo mogła zaoferować wsparcie psychiczne.
Biorąc uprzednio głęboki oddech, żeby uspokoić się i nabrać siły weszła do Amy i Oriany.
- Spokojnie, jesteśmy tu - powiedziała do Amy. - Oriano mogę Ci jakoś pomóc? - zapytała lekarkę. Miała głęboką nadzieję, że Oriana potrafi jej pomóc bo bardzo nie chciała patrzeć na śmierć kobiety która jest w ciąży.
- Rozetnij jej całkowicie koszulkę na plecach, trzeba zobaczyć o co chodzi - Powiedziała Oriana, podając Klarze nożyczki ze swoich medycznych szpargałów - A ty się Amy nie ruszaj, wszystko będzie dobrze.
Czerwonowłosa chwyciła nożyczki i wykonała polecenie lekarki, rozcinając koszulę Amy. Po tym odłożyła je gdzieś na bok i powoli zaczęła zsuwać ją z dziewczyny by można było zobaczyć ranę: z jednej i Klara miała wielką nadzieję, że również z drugiej strony.
Przechodzący obok Lucas powiedział parę słów do Oriany, ta odpowiedziała jednak krótko, zajęta oględzinami ciężarnej… były jednak potrzebne gaziki i nieco wody, szczególnie na plecach. Z przodu bowiem nie było widać nic.
- Klaro, przemyjesz? - Spytała lekarka, sama delikatnie dotykając i naciskając skórę Amy na górnej partii lewej piersi, badając więzadła.
Klara odnalazła w aucie wodę, zabrała się za gaziki i delikatne obmywanie rany.
- Amy jak oddychanie? Tak samo czy gorzej? - zapytała.
- Boli cały czas tak samo - Powiedziała dziewczyna. W tym czasie, Klara odkryła, że… nic nie odkryła. Koszulka nastolatki była zalana krwią. Plecy były zalane krwią. Na samych plecach, tam skąd(chyba) wyleciało z Amy właśnie tak sporo krwi, było jedynie małe zaczerwienienie na skórze. Czyżby Lucas ją tak wyleczył mocami, iż była już w pełni zdrowa? Tylko te jej niby bóle przy oddychaniu…
W głowie Klary pojawiły się naraz trzy myśli, czyli o przynajmniej dwie za dużo. Czy Lucas nie wyleczył Amy zostawiając kule w środku? Czy ból przy oddychaniu nie wynika z nerwów? I czy ta krew na pewno jest z pleców. To ostatnie Klara mogła zweryfikować, zaczęła intensywnie przyglądać się dolnym partiom dziewczyny, by ocenić czy stresowa sytuacja nie zaszkodziła ciąży. Nic jednak nie znalazła, a wszystko wydawało się być w porządku. W tym czasie Oriana założyła lekarski stetoskop, i zaczęła osłuchiwać Amy.
Klara nie mając teraz przydzielonego zadania przypomniała sobie o wsparciu psychicznym, wobec czego złapała pocieszająco Amy za dłoń. Oczekiwała na werdykt Oriany… która najpierw osłuchała ciężarną z przodu, a po chwili i z tyłu. Sama również obejrzała jej plecy, szukając dziury po kuli.
Amy spojrzała na Klarę, i lekko się uśmiechnęła. Widać, "dłoń wsparcia" pomagała… po chwili lekarka była gotowa.
- Amy, załóż inną koszulkę. Byłaś ranna, ale najwyraźniej Lucas wyleczył ciebie swoimi mocami - Powiedziała z nawet sympatyczną miną - A możesz jeszcze dla mnie coś zrobić? Napluj sobie na dłoń… tak wiesz, żeby to niby trzymać… tak, wiem, fuj, ale zrób to, co?
Ciężarna nastolatka spojrzała ze zdziwioną miną najpierw na Orianę, a następnie na Klarę.
Klara zaś pokiwała głową, cofając przy tym dłoń która trzymała Amy.
- Oriana jest lekarka, zaufaj jej - powiedziała łagodnie.
- Ok… - Powiedziała ciężarna, i zrobiła takie naprawdę dziewczęce “tfu tfu” na własną dłoń, patrząc nadal zdziwiona na Orianę.
- Nie… nie tak. Tak porządnie, wiesz, tak świńsko, jak faceci czasem charają… - Powiedziała odrobinkę rozbawiona lekarka.
- Och, no dobrze… - Półnagie dziewczę w końcu chyba zrozumiało. A że pochodziła z farmy, zaskoczyła nagle chyba obie. “Hrrrr… tfuuu!”
Oriana spojrzała z lekkim obrzydzeniem na flegmę na dłoni Amy. Pokiwała potakująco głową.
- Dobrze, ubieraj się, to wszystko - Lekko, naprawdę lekko, klepnęła ją w prawe ramię.
Klara wygrzebała z plecaka Amy koszulkę, by ta zmieniła ją na świeżą.
- Jak się czujesz? - zapytała. A nim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć dodała jeszcze - wyjdźmy z auta zaczerpnąć świeżego powietrza.
- Dalej boli jak oddycham… - Powiedziała Amy - Trochę, ale boli…
- Rozumiem, dowiemy się pewnie później, jak Oriana polata innych co z tym zrobić. Rany już nie masz. Dasz radę wysiąść? - Klara ponowiła pytanie.
- Posiedzę chwilkę, napiję się wody, dobrze? - Amy w końcu odebrała koszulkę od Klary, i zaczęła ją ubierać.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 08-06-2021, 22:31   #53
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Lucas gdy mijał Orianę w drodzę do Boba rzucił szybko
- Jak skończysz zajrzyj do mnie na pakę. Omówimy co kto i komu. James podleczony ale sporo syfu trzeba jeszcze naprawić i raczej niekonwencjonalnie.
- Za chwilę… - Padła krótka odpowiedź.

Chwilę później telepata wskoczył na pakę żeby sprawdzić co z Bobem. Na wstępie podleczył go trochę i chciał sprawdzić jakie ma poważniejsze obrażenia.
Po podleczeniu mocami, mechanik otworzył gwałtownie oczy, po czym je szybko przymknął, łapiąc się za czoło.
- Kurwa ale jebłem… - Wymamrotał, a i po chwili skrzywił się z powodu zranionego boku - Ech…
- Podleczyłem cię trochę. - powiedział Lucas. - James oberwał najmocniej, młoda też. Oriana zaczeła od Amy. Jak wszystkich ogarnie z grubsza i powie co komu. Użyję na ile mogę mocy żeby was jakoś poskładać. Żyjemy na szczęście. Mogło pójść nam lepiej albo gorzej. W zależności od humoru tych zbirów jakbyśmy ich uzbroili. Nie chciałem ryzykować no i zrobił się bajzel. - powiedział krzywiąc twarz.
Bob jedynie "krzywo" zerknął na Lucasa, nie odzywając się ani słowem.

Do forda dokuśtykał w końcu James, który parę chwil temu stwierdził, że może się poruszać bez pomocy jakiejś podpory. I zaklął. Widoczna przez okno Amy prezentowała co prawda śliczne cycuszki, ale równocześnie widać było, że nastolatka ma poważne kłopoty. Nie dopytywał jednak, by nie przeszkadzać obu paniom.
Zrobił kolejne dwa kroki i oparł się o forda.
- Bob? Mocno oberwałeś? - spytał, widząc zakrwawiony bok kompana.
- Chyba nie tak jak ty… nafaszerowali cię jak indyka - Mechanik pokręcił głową, przyglądając się Jamesowi. Ten, podzielając opinię przyjaciela, uśmiechnął się krzywo.
- Mogło być gorzej, bo jakaś namiętna panienka chciała do mnie wypalić z uzi - powiedział. - Na szczęście uciekłem Kostusze od kosy. Ale diabli wzięli mój sztucer... - dodał z nieukrywanym żalem. - Harley za to jest cały i zdrowy - zapewnił.
- Spoko… - Bob kiwnął głową, po czym spojrzał na przebywającego obok niego na pace Lucasa - Pomóż mi wstać fujaro - Wyciągnął do niego prawą dłoń.
Lucas podciągnął Boba.
- Połatajmy się i… - Mechanik, podnoszony za prawą dłoń, sprzedał tak szybkiego, lewego haka w szczękę Lucasa, że nawet James miał trudności nadążyć za sytuacją. Telepatę odrzuciło lekko w tył. A Bob patrzył na niego "z byka".
Lucas mocno się zachwiał, widać było że zacisnął pieść i z największym trudem się powstrzymał by nie rzucić się na Boba.
- Z chęcią bym ci oddał dziadku. Być może zasłużyłem a być może uratowałem nas przed egzekucją. Nie dowiemy się tego ale widzę, że zawsze wszystko wiecie najlepiej. Od dziś ja sobie posiedzę w samochodzie a wy sobie będziecie gadać. Ja tam tylko będę od czasu do czasu utrudniał wam robotę. Nie zrobię zwiadu, krzyknę że mam was dupie jak James z Rednekami albo powiem o broni lub amunicji której nie chcielibyście ujawniać w rozmowie. - po czym splunął na buty Boba i zabrał się do samochodu.
- To ci się świetnie udaje - przyznał James. - Utrudnianie i komplikowanie innym życia. Nashville i teraz, w Decatur.
- Za "dziadka", to ci powinienem… - Zaczął Bob, ale jego wzrok nagle ześliznął się z Lucasa, na tylną szybę pickupa.
- Heh… cycuszki… - Szepnął z nieco uradowaną gębą.
James odruchowo spojrzał w tamtą stronę i ujrzał Amy z nagimi piersiami, otoczoną przez Klarę i Orianę.
- Widok piękny, ale Amy chyba oberwała - powiedział cicho, nie odrywając wzroku od dziewczyny. A potem spojrzał na Boba, chociaż ten był znacznie mniej atrakcyjnym obiektem obserwacji. - Dasz radę poprowadzić harleya? - spytał.
- Nie wiem, chyba…

W tym czasie, Lucas zeskoczył z paki, po czym podszedł do tylnych, prawych drzwi, by spytać o coś Orianę… i przez jej ramię zauważył Amy z nagimi piersiami.
Lucas grzecznie się odwrócił i zaczął patrzeć w stronę drogi. Nie chciał krępować dziewczyny.
- Ori jak młodą potrzebna jest jeszcze moja pomoc? - Lucas wolał się upewnić o stan dziewczyny.
- Chwila, moment… po kolei pewne sprawy… - Odparła lekarka.

~

Przez kolejne 10 minut Oriana badała, i opatrywała Jamesa i Boba. Gdy w końcu wszyscy byli jako tako połatani, lekarka - z dala od Amy siedzącej w aucie i popijającej wodę - wyjaśniła stan rannych. Najgorzej było z Jamesem, miał uszkodzone kolano, prawdopodobnie wątrobę, oraz chwilowe problemy z okiem. Był dosyć ciężko ranny, jednak nie śmiertelnie. Konieczne było jednak poważniejsze łatanie zarówno kończyny, jak i organu wewnętrznego. A więc operacja… której dziewczyna nie mogła tak po prostu teraz i już przeprowadzić.

Bob miał jedynie już lekkie rany, i w sumie było nawet dobrze.

Z Amy był jednak spory problem. Skoro nastolatka oberwała pociskiem, a następnie została uleczona przez Lucasa, jej stan wydawał się całkiem dobry, i była w sumie zdrowa. Jednak bóle… jednego z płuc, były niepokojące. Mogło to bowiem oznaczać, iż tam tkwi nadal kula. Chwilowo zaś, żadną krwią nie pluła, więc nie było chyba źle. To wszystko jednak oznaczało, iż ją również czeka zabieg operacyjny, celem wyciągnięcia pocisku…
 
Icarius jest offline  
Stary 10-06-2021, 19:29   #54
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Klara, której w końcu udało się wyjść z auta popatrzyła po wszystkich na dłużej zatrzymując wzrok na każdym z panów po kolei.
- Przepraszam Bob za to szybkie ruszenie, jak się czujesz? - zwróciła się do poszkodowanego przez nią mężczyzny.
- To przez ciebie tak padłem i przyjebałem głową? Oj Klara, Klara… - Bob jej pogroził palcem, ale i po chwili się lekko uśmiechnął - A już brałem beczkę tych chujów na cel, żeby ich posłać do Kentucky…
- Przepraszam, wynagrodzę ci to jakoś- Klara uśmiechnęła się lekko, dodając do tego żartobliwy ton - szkoda, że ci się nie udało, chciałam jak najszybciej ruszyć za Jamesem, auto dodatkowo go osłaniało a nieźle dostał.
Klara spojrzała też na Lucasa, ale nic nie powiedziała.
- Ja tam nie wejdę na pakę - z lekkim uśmiechem powiedział James - gdy będziesz za kierownicą. A teraz ci to grozi, bo jednooki kierowca niewiele jest wart. - Uśmiech Jamesa stał się zdecydowanie krzywy. - Ale i tak mogę mówić o szczęściu.
- Cholera - powiedziała Klara - a wolę prostować nogi niż prowadzić, więc lepiej szybko wracaj do dwuocznych. Wymyślę ci później jakąś opaskę, jeśli będzie ci wygodniej - zaproponowała. - Tym razem ja sobie posiedzę, wygodnie - odparł - z tyłu. I będę odpoczywać na zapas.
Temat opaski pominął milczeniem. Wolał nie zapeszać...
Lucas w tym czasie poszedł na tył pickupa i zaczął przeglądać gnaty. Zabrał stamtąd Winchestera któremu uzupełnił amunicję i Rewolwer Smith&Wesson 38. Swoją dotychczasową broń przeładował natomiast na srebrne kule.
W tym czasie James zrobił parę kroków i wsiadł do samochodu, siadając obok Amy.
- Mam nadzieję, że przyjmiesz mnie jako współpasażera? - spytał.
- Hmm? - Amy została jakby wyrwana z własnych myśli - No… ok - Odparła z minimalnym uśmiechem.
James skinął głową i usiadł wygodnie, wyciągając przed siebie poharataną nogę.

- Czyli co? Jedziemy dalej? - Klara popatrzyła na Boba i Orianę. - Chcecie jeszcze odpoczywać czy coś?
Oboje potwierdzili, że można jechać… Bob siadł ponownie na swój motor.
Lucas w końcu odezwał się do Boba.
- Masz lornetkę czy coś podobnego żebyś mógł spojrzeć na miasto nim do niego wjedziemy? - Lucas zaproponował minimum środków ostrożności. - Wiesz zobaczyć czy chodzą tam cywile czy sami nawiedzeni. Trupy na latarniach, ślady krwii na ścianach i inne radosne zjawiska.
- Ano mam. I krótkofalówkę też - Powiedział Bob, odpalając Harleya.
Lucas skinął głową i zajął miejsce jak dotychczas obok Oriany z przodu.
Skoro wszyscy byli nastawieni na jechanie dalej i zaczęli ładować się na swoje miejsca, Klara zasiadła za kierownicą auta.

***

Ekipa ruszyła więc w dalszą podróż, ku miasteczku Springfield, oddalonemu o 50km, licząc, iż tam może zdobędą jakieś paliwo. Żadnych tam objazdów, prosto jak trzeba własną trasą.

Bob jechał na zwiadzie na motorze, autostrada była - jak zawsze - opuszczona i dosyć zdezelowana.

Oriana siedząca obok Lucasa chwyciła go pod ramię, po czym na samym ramieniu Telepaty oparła głowę…
Mckenzi oparł swoją głową o głowę Oriany. Pozwalając sobie na odrobinę ciepła po naprawdę trudnym dniu. Był wciąż pełen złych emocji więc nie odzywał się pierwszy. Po prostu delektował się bliskością kogoś ważnego.

Klara prowadziła pickupa, zastępując Jamesa jako kierowcę, być może i na dosyć długi okres czasu.
A choć miała w tym wprawę, to jakoś wolała być pasażerem. Miała nadzieję, że dziś będzie spokojna reszta dnia. Co jakiś czas zerkała w lusterka. Niepokoił ją stan Jamesa i Amy. Żałowała też, że nie mają tyle sił by zrobić teraz zasadzkę i odbić paliwo, które przecież im się należało.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 10-06-2021, 19:59   #55
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sam James, siedzący z tyłu po prawej stronie, przymknął na chwilę oczy, rozmyślając o takich różnych, gdy nagle…
- Mogę? - Usłyszał cichy głosik Amy, i poczuł jej dłoń na... swoim lewym udzie.
Otworzył oczy i, zaskoczony, spojrzał na nastolatkę, nie bardzo wiedząc, czego oczekiwać. Ale że Amy )jego zdaniem) potrzebowała dużo wsparcia i sympatii, po paru sekundach skinął głową.
Dziewczę leciutko się uśmiechnęło, po czym Amy rozłożyła się wzdłuż na siedzeniach, kładąc na prawym boku, a swoją głowę położyła właśnie policzkiem na udzie Jamesa, który leciutko pogłaskał ja po głowie.
- Spróbuj się zdrzemnąć - szepnął.
- Pomasujesz mi bolące miejsce? - Spytała.
- Nie mam rąk, które leczą, ale tak - odparł. - Plecy? - Dla odmiany on zadał pytanie.
- Lewa łopatka… - Padła krótka odpowiedź.
James zgodnie z prośbą Amy zaczął masować lewą dłonią wskazane miejsce.
- Mocniej, czy tak wystarczy? - spytał.
- Powolutku… - Mruknęła nastolatka, więc James dostosował swoje ruchy do jej życzenia. Amy zasnęła w dwie minutki…
James jeszcze przez chwilę kontynuował masaż, a potem oparł głowę, przymknął oczy i spróbował się zdrzemnąć

~

Jakieś 40 minut później, Bob zwolnił na autostradzie 72, aż i w końcu się zatrzymał. Przywołał ekipę w Fordzie machaniem ręki, jednocześnie wyciągając lornetkę.

Rozpadające się tablice informowały, iż do Springfield 2 km, i należy zjechać z autostrady…


- Nie wygląda to ciekawie - Powiedział Bob, gdy reszta podjechała do niego. I chyba miał rację, nawet jak na obecnie panujące czasy, i stan niemal wszystkich miast i miasteczek w PSA, to wyglądało zdecydowanie na kompletną, i najprawdopodobniej nie zamieszkaną ruinę.

James, którego z drzemki wyrwało zatrzymanie się samochodu, z wyraźnym brakiem entuzjazmu wpatrywał się w to, co zostało ze Springfield.
- Nie wygląda na to, że znajdziemy tu paliwo - stwierdził. - Ani cokolwiek innego. Na poszukanie jakiejś w miarę niezniszczonej kwatery i postój jest za wcześnie, więc chyba powinniśmy jechać dalej.
Klara westchnęła ciężko. James miał rację, nie wyglądało to dobrze.
- Może wszyscy tak myślą widząc je z daleka, więc nikogo tam nie ma a paliwo stoi na ulicach - powiedziała totalnie bez entuzjazmu Klara. - Co dalej mamy na mapie? - zapytała.
James, na kolanach którego stale spała Amy, poczuł się zwolniony z obowiązku wyszukiwania odpowiedzi na pytanie Klary..
- Hmm? - Ciężarna nastolatka nagle się obudziła, usiadła już normalnie, po czym przetarła oczko - Jesteśmy gdzieś? - Spytała.
- Przed nami Springfield - odparł James - a raczej to, co z niego zostało. Kiepsko to wygląda. Lepiej ominąć.
- Jacksonville - odpowiedział na pytanie Klary Lucas - niecałą godzinę jazdy dalej. Nieduża mieścina ale może coś tam mają choćby zabranego stąd. - machnął głową na ruiny miasta.
- Zgadza się… - Bob kiwnął głową - Po drodze tam, same dziury, ledwie osiedla, a nie nawet wiochy…
- Muszę siusiu - Powiedziała nagle Amy.
- No to trzeba tam... - James wskazał na pobocze autostrady. - Nie będziemy patrzeć w twoją stronę. No chyba że przykucniesz za samochodem. Autostradzie jest wszystko jedno.
- Doooobraaa, to ten… - Bob przewrócił na moment oczami - … to jedziemy tam, tak? Dajcie mi tylko 5 minut, zjem coś bo trochę głodny już jestem, na motorze nie mam takich luksusów jak wy.
- Może być tam. Wszyscy powinni coś zjeść- odpowiedziała Klara, a w tym czasie z pickupa wygramoliła się Amy, i poszła na jego tyły… po chwili kucnęła za autem.
James w tym samym czasie wychylił się z samochodu, by móc obserwować okolicę. W tych paskudnych czasach nigdy nie było wiadomo, czy coś nie pojawi się jak spod ziemi.
- Zjedzmy i ruszajmy. - Lucas zgodził się z pozostałymi.
- Bob masz tą lornetkę? Chętnie sobie popatrzę - Spytała Klara wychodząc i zamykając za sobą drzwi auta.
- Nie ma sprawy piękna - Mechanik mrugnął do niej z wesołą miną, po czym podał Klarze lornetkę. W tym czasie z auta wyszła w końcu i Oriana, by rozprostować nogi.
Klara wzięła lornetkę i zaczęła obserwować powoli okolicę.
- Co mamy do jedzenia? - zapytała z oczami przyłożonymi do lornetki.
- Mam parę puszek i trochę sarniny - odparł James. - Ale to raczej nie nadaje się na przekąskę w czasie podróży. No i mam parę sucharków. Chyba że ktoś ma coś lepszego do zjedzenia.
- Wszystko już zjadłaś, że pytasz? - Zaśmiał się Bob, wcinając jakieś sucharki i małe kawałki suszonego mięsa - Ech… marzy mi się kurczak - Powiedział nagle.
- A ja zjadłabym sałatkę z burakami i orzechami - powiedziała czerwonowłosa, odrywając oczy od lornetki. - I popiłabym dobrym winem.
- Możesz sobie pomarzyć - odparł jej James. - Amy? Żyjesz? - zawołał w stronę nastolatki.
- A co? - Padła odpowiedź, i w końcu nastolatka zjawiła się w polu widzenia, wstając z kucków.
- Bałem się, że cię coś porwało - odparł, nie do końca poważnym tonem, James.
Lucas zjadł posiłek wraz Orianą nie udzielając się w rozmowie reszty grupy. Klara oddała lornetkę, po czym wysiusiała się i zjadła coś. Upewniła się, że Amy ma co jeść… chwilowo nastolatka nic jednak nie chciała.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-06-2021, 21:37   #56
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Droga do Jacksonville miała potrwać około godziny czasu… i znowu były typowe, autostradowe nudy. Amy pogrzebała w swoim plecaku, po czym w końcu wyciągnęła jakąś puszkę.
- Otworzysz mi? - Spytała Jamesa.
- Oczywiście. - James wyciągnął z plecaka wielofunkcyjny scyzoryk i po paru chwilach otworzył puszkę. Poradził sobie całkiem zwyczajnie, mimo że w sumie czuł się kiepsko - Proszę. - Oddał ją dziewczynie, po czym usiadł nieco skulony, z niewyraźną miną.
- Dzięki… - Nastolatka z przygotowaną już łyżeczką, zaczęła zajadać na zimno zawartość puszki… z której w sumie dało się poczuć zapach ryżu i sosu. Co z Jamesem, najwyraźniej nic nie zauważyła.
- Uff… dużo tego… chcesz? - Spytała po pięciu minutach, wyciągając puszkę z łyżeczką wewnątrz w jego stronę.
- Nie, nie, chwilowo muszę podziękować - odmówił. - Coś brzuch mnie boli... - przyznał się. - Lepiej przejdę na ścisłą dietę.
Amy przyglądała się przez chwilę Jamesowi…
- Ty w ciąży jesteś! - Palnęła nagle, i zachichotała.
James roześmiał się, a potem skrzywił, jako że śmiech również mu nie służył.
- Ponoć kiedyś, daaawno temu, ufundowano nagrodę dla mężczyzny, który zajdzie w ciążę - powiedział. - Zapewne leży sobie, zapomniana, w ruinach jakiegoś banku.
- Aha… aha… - Słuchała go nastolatka, co pewien czas jednak jeszcze "dłubiąc" w puszce i podjadając.
- A co za nagroda?
- John w Los Angeles to pierwszy mężczyzna, który zaszedł w ciążę i urodził dziecko - wtrąciła się Klara - przeszczepiono mu wcześniej macicę. James, odstąpię ci moje sucharki, tak całkiem poważnie, może póki co dla lekkiej diety.
- Nawet za sucharki podziękuję, przynajmniej chwilowo. - James pokręcił głową. - Z głodu nie umrę, a może to minie...
- Dobra, ale czekajcie… to facetowi wszczepili tą no… ma-ci-cę, i urodził dziecko?? Bujasz Klara… - Powiedziała Amy, a Oriana cicho parsknęła.
- Mówię poważnie - odpowiedziała Klara - oczywiście była mu potrzebna komórka jajowa, ale zrobili mu in vitro. Urodził synka. Ale nie mógł go karmić piersią, wiadomo. A z głodu można zasłabnąć albo być słabszym.
- Aha… a co to jest "in virto"? - Dopytywała się nastolatka.
- Tak kiedyś lekarze pomagali tym, którzy z różnych powodów nie mogli mieć dzieci - wyjaśniła Klara, bardzo pobieżnie, gdyż uznała, że szczegóły nie są Amy potrzebne i tylko mogą namieszać jej w głowie.
- Tradycyjne metody są najprzyjemniejsze - wtrącił się James, a Amy spojrzała na niego jakoś tak "z ukosa".
- No to tak mógł każdy facet? To co James gada, że ni u-u?
- Że co? - James nie zrozumiał. - Chodzi ci o nagrodę, czy o to, że to przyjemne?
- Z tym Johnem, to był eksperyment. Nie mógł tak każdy facet. I niewielu pewnie by chciało. Zdażały się inne przypadki, osób interseksualnych, albo takich po zmianie… nieważne. - Klara poczuła, że wejdzie zaraz w pętlę tłumaczenia- Wróćmy może do tematu przyjemności.
- No ok… ale… ja nie wiem o czym wy teraz gadacie - Palnęła Amy.
James spojrzał na Amy z zaskoczeniem, ale nim cokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć, odezwała się Klara.
- Żeby powstało dziecko w ciele kobiety, czyli żeby kobieta zaszła w ciążę, bo to jest naturalne, zapomnij o eksperymentach o których mówiliśmy, teraz już one nie istnieją, to kobieta i mężczyzna muszą uprawiać seks - wtrąciła szybko i tłumaczącym tonem Klara. - Wiesz co to znaczy? - zapytała Amy. - I jak to się robi?
- Geeez… - Powiedziała nastolatka i zaśmiała się - No to gadajcie po ludzku… tak, i tak - Dodała.
- I to zazwyczaj jest przyjemne dla jednej I drugiej strony - dodała Klara, chcąc wytłumaczyć jeszcze kwestie o której mówiła z Jamesem.
- Przy odrobinie dobrych chęci z obu stron - dopowiedział James.
- No tak… ale o co wam biega teraz, bo nie rozumiem… chcecie pogadać o seksie, o tak sobie? - Nastolatka wzruszyła ramionkami.
Klara zaśmiała się krótko.
- Sałatka, dobre wino i dobry seks, no to dziś mam dzień marzeń - powiedziała rozbawiona.
- Popieram przedmówczynię, ale w odwrotnej kolejności - stwierdził James. A Amy… wyglądała trochę na zmieszaną.
- Ważne, żeby się kochać - Spojrzała w boczną szybę, a jej oczy "zamigotały".
- Niektórzy dobry seks nazywają kochaniem się - stwierdził James. - Ale przyjemności płynące z seksu nie muszą się łączyć z uczuciem miłości do kogoś.
Amy nie powiedziała już nic. Usiadła za to jakoś tak bardziej bokiem na siedzeniu(i plecami) do Jamesa, po czym na chwilę przetarła dłonią coś na twarzy.
Jamesowi zrobiło się głupio, ale nic nie powiedział. Ewentualne przeprosiny miał zamiar zachować na później. Gdy będą w mniejszym gronie.
- James? Kochałeś się kiedyś z kimś z miłości? - zapytała Klara bez szczypty ironii, tak z ciekawości i ku lepszemu poznaniu się.
James przez chwilę milczał.
- Tak - powiedział w końcu. - Pierwsza to była szczeniacka miłość - przyznał. - Ale taka dojrzała też mi się przytrafiła. A ty? - Odwzajemnił się pytaniem.
Klara również przez chwilę milczała.
- Hmm… - zaczęła w końcu - długo byłam z kimś ze strachu, później przestałam się bać i odeszłam. A później sama nie wiem, chyba tak.
"Chyba", pomyślał James. Nie skomentował jednak.
- Bałaś się tego kogoś, czy otaczającego świata?
- Świata - odpowiedziała Klara bez namysłu. - On był, a właściwie jest, moim kuzynem, chociaż nie kochałam go tak jakby chciał, czułam się bezpieczniej przy nim. I tak trwałam.
James skinął głową ze zrozumieniem.
- Mimo wszystko lepiej aż tak uzależnionym od kogoś - powiedział. - A skoro żyjesz, to znaczy, że świat nie jest aż taki groźny, jak myślą niektórzy, co to boją się wystawić nos z chałupy.
- Dużo się nauczyłam przez ten czas - powiedziała czerwonowłosa - to daje większą możliwość przetrwania. Brak wystawiania nosa z chałupy jeśli ci tam dobrze i nic ci nie brakuje, nie jest takie złe. Miała kiedyś w miarę bezpieczną przystań jak na te czasy, i powiem ci, to moje najlepsze wspomnienia.
- No tak... Mi jednak czegoś brakowało - przyznał James. - No i tak się włóczę po tym świecie niemal połowę mego życia. Ale, jak na razie, nie znalazłem tego właściwego miejsca. A ty? Dawno temu opuściłaś tę... swoją chałupę?
- Nie - odpowiedziała Klara, robiąc po tym krótka pauzę. - Sześć miesięcy i osiemnaście dni temu zmarła moja córeczka Eva. Nie miałam tam już po co zostawać.
- Współczuję... - powiedział cicho James, chociaż dzieci nie posiadał, a w każdym razie nic o tym nie wiedział.
Amy w tym czasie jedynie wpatrywała się w okno.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 10-06-2021, 21:51   #57
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- O, patrzcie! - Powiedziała Oriana, gdy mijano kolejny, pordzewiały i rozpadający się znak, informujący o mijaniu na autostradzie jakiejś pipidówy, zwanej "New Berlin".
- New Berlin? - Powiedziała głośno Klara pytającym tonem. - Może tu zjedziemy, hm?
- Nie no… - Zaprotestowała skromnie lekarka - To tylko tak… bo tam skąd pochodzę, to to znane miasto… ale w Europie - Wyjaśniła.
- Ani to miasto w Europie ani to już zapewne nie istnieją. - Lucas wymamrotał wpatrując się przez chwilę w mijany znak.
- Lucas, no jak to tak? - Oriana szturchnęła go leciutko łokciem - Jak nie w Europie, jak tak… no ale pewnie go już nie ma, raczej nie…
- Każde większe miasto zostało zniszczone więc pewnie go nie ma. Swoją drogą ciekawe czy ten Anioł z którym rozmawialiśmy miał rację. Czy to już koniec ludzkości i w końcu wybiją nas do końca. Czy uda nam się odrodzić… - Lucas zawsze rozważał takie rzeczy.
- Dinozaury żyły na ziemi miliony lat, przy nich ludzkość to mrugnięcie powieką, może teraz czas na przejęcie jej przez kolejny gatunek? - powiedziała bez przekonania Klara.
- Taka wizja mi nie odpowiada - stwierdził James. - Nie życzę sobie, by na ziemi bez końca panoszyły się jakieś paskudztwa.
- Panoszyły się przed nami. My je zastąpiliśmy, może teraz ktoś ma zastąpić nas? No i dlaczego nie inny gatunek. Dlaczego Anioły i Demony. Istoty z wierzeń, skoro one istnieją powinien istnieć i Bóg. A skoro istnieje i je wypuścił i nas świat to próba czy kara? Czyściec czy piekło? - Lucas przechodził na zasadzie wniosków od jednej tezy do kolejnych.
- Kara od aniołów dla Boga za to, że pokochał bardziej ludzi niż ich? Tyle, że w wierzeniach są przeważnie dobre - powiedziała czerwonowłosa.
- A może my nie odgrywamy w tym żadnej roli? - zasugerował James. - Może Ziemia stała się polem bitwy dla aniołów i demonów, a my oberwaliśmy rykoszetem? Albo Matka-Gaja zbuntowała się przeciwko nam? I całkiem słusznie, bo byliśmy wyrodnymi dziećmi.
- I gdzie w tym wszystkim Bóg? - zapytała Klara. - Czeka na koniec powodzi?
- Wolałbym, by powodzi jako takiej, pełnej wody, jednak nie było. - James uśmiechnął się lekko. - A te hordy szalejące po świecie to jeszcze nie powódź. Mimo wszystko zostało dla nas trochę miejsca na Ziemi.
- Gdyby to była Kara od aniołów dla Boga to co robiłyby tu demony? Bóg je wypuścił jako przeciwwagę dla aniołów? Wtedy wyszłoby że demony mimo zabijania ludzi w kontekście globalnych ich ratują. Bo walczą z aniołami dzięki czemu po obu stronach jest mniejsze zagrożenie - Lucas odniósł się do słów Klary. - Ziemia polem walki to ciekawa koncepcja. Zakładałaby jednak, że wcześniej nie miały tu dostępu że apokalipsa zaczęła się dopiero teraz? A jeśli tak ktoś im ten dostęp dał czy zawsze go miały ale w końcu poszalały na całego. No i czemu akurat anioły i demony. To by dowodziło, że ta cała gadka o Bogu to jednak nie do końca były bujdy.
- Tego się nie dowiemy, póki nie staniemy przed boskim sądem - powiedział James. - Jeśli tam trafimy, oczywiście. A do tego czasu rozmowy na temat tego, kto i dlaczego uszczęśliwił nas tymi nieproszonymi gośćmi jest tylko i wyłącznie przelewaniem z pustego w próżne. I tak nic z tego nie wynika.
Lucas wzruszył ramionami. Nie uważał żeby takie rozmowy nie miały sensu. Wymagały myślenia i kreślenia scenariuszy. Co akurat jemu sprawiało odrobinę radochy gdy popuszczał wodzę wyobraźni.
- Może i puste w próżne, ale ludzie mają to do siebie, że lubią tworzyć teorie, zwłaszcza teorie spiskowe. Fajnie czasami podumać - odpowiedziała Klara - a dzięki temu, właśnie ludzie stworzyli wiele wynalazków. Dumaniu. Wymyślaniu teorii i sprawdzeniu ich. Może to też sposób na zaprowadzenie porządku. Lucas słysząc to szczerze się uśmiechnął i pokiwał głową zgadzając się ze słowami kobiety. Na tych słowach rozmowa grupy się zakończyła.
 
Icarius jest offline  
Stary 11-06-2021, 18:42   #58
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Byli już tak w połowie drogi, gdy nagle oko Klary przez przypadek zauważyło, iż jeden ze wskaźników Forda jest w nieodpowiednim miejscu. Było jednak już w sumie za późno… pickup zrobił głośne "klak, klak" silnikiem, oraz "psssss" i spod maski buchnęła para.
- Jasna cholera... - wyrwało się Jamesowi. - Chłodnica? Przestrzelili nam? Bob, wracaj! - rzucił przez radio.
- Ja pier… - Klara chwilowo skupiła się na przeklinaniu, a gdy ciut sobie ulżyła nacisnęła w końcu guzik otwierający maskę i wyskoczyła ją wysoko podnieść, podchodząc od boku auta by nie dostać dymem po oczach, użyła też jakiejś starej szmatki zamiast rękawiczki by się nie poparzyć.
Lucas nie był mechanikiem. Zauważył za to kolejnych błąd z ich strony. Mogli sprawdzić auto na pierwszym postoju czy nie oberwali w nic istotnego. Czekał teraz na diagnozę Boba który najbardziej znał się na autach z całej grupy.

Po dwóch minutach, Bob postawił diagnozę.
- Przebiły nam chuje chłodnicę jakąś kulką… ale powinienem dać radę… będzie z pół godziny postoju, jak nie więcej…
- Mogę ci jakoś pomóc? - zapytała Klara - Mam wprawę w podawaniu śrubokrętów.
Czerwonowłosej zdecydowanie kamień spadł z serca po usłyszeniu wyroku dla autka, bo w wyobraźni już snuła ich wizję drogi bez niego.
- Dobra, nie ma sprawy… - Bob ruszył po swoje narzędzia.
A więc dłuższy postój, i może przy okazji czas na jakiś cieplejszy posiłek?
- Dobrze że mamy co wlać do tej chłodnicy - powiedział James, wysiadając z samochodu. - Inaczej musielibyśmy doturlać się do najbliższej dziury typu New Berlin.
Wypił parę łyków wody z manierki.
- Pomóc ci? - spytał Boba.
- Siedź na dupie James i odpoczywaj. Wyjątkowo masz wolne - Zarechotał mechanik i dodał - No i chyba trochę przygłuchy zaczynasz się robić, Klara już się zaoferowała do pomocy…
- To będzie dość długie wolne. - James uśmiechnął się, niezbyt wesoło, po czym obrócił się i spojrzał na pakę samochodu. Przez moment przyglądał się leżącej tam broni.
- Amy, czy użyczysz mi, na kilka dni, sztucer twego ojca? - spytał. - Mój, niestety, przepadł podczas strzelaniny. Albo odkupię go od ciebie.
Lucas w tym czasie spojrzał na Orianę.
- To co zbierzemy w takim razie chrust na ognisko a potem coś ugotujemy? - Lucas odezwał się do Oriany wpatrywał się też przez chwilę w Jamesa ze sporym niedowierzaniem trwającym dobrych kilka sekund gdy ten odezwał się do Amy. Po czym uśmiechnął pod nosem i wrócił wzrokiem do dziewczyny.
- Możemy, tak - Odparła z miłym uśmiechem lekarka.
Amy z kolei wzruszyła do Jamesa ramionami.
- Chcesz to bierz… - Mruknęła.
- Dziękuję bardzo - powiedział. Ze zdecydowanie większym entuzjazmem niż nastolatka, która najwyraźniej nie przywiązywała wagi do spraw materialnych. A on nie miał zamiaru jej okradać, szczególnie teraz, gdy straciła cenne jak by nie było konie. W końcu Ed prosił, by zadbali o jego ciężarną córkę, a - jak na razie - zdołali jedynie stracić znaczną część jej majątku.
Ale odłożył na bok rozważania o konieczności zrekompensowania jej strat. Zabrał z paki remingtona i naboje, a potem usiadł i zaczął sprawdzać stan broni.
 
Kerm jest offline  
Stary 11-06-2021, 18:56   #59
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Naprawa trwała jednak i trwała… a Bob dużo przeklinał. Chyba coś mu trochę nie wychodziło, i nie, nie była to wina Klary.
Klara starała się nie wchodzić mu w drogę i nic nie komentować. Tak nauczyła się przy Corze, którą pewnie by to tylko irytowało. Jeśli czegoś potrzebował aby podała, potrzymała i tym podobne, prędko służyła pomocą. Kiedy jednak uznała, że irytacja Boba jest spora, a czasu minęło równie sporo w końcu się odezwała.
- Może zrobisz sobie krótka przerwę co Bob? Czasami warto, tak dla odświeżenia umysłu. Może jakiś nowy pomysł wpadnie do głowy - powiedziała czerwonowłosa opierając się pupą o zderzak przy otwartej masce. Ponieważ jej myśli od jakiegoś czasu wędrowały przy Corze, zwłaszcza teraz kiedy doszło do naprawy auta, z którą jej kochana pewnie dałaby sobie lepiej radę niż Bob, to i teraz zaczęła zastanawiać się jakby wyglądała taka przerwa z Corą. I aż się uśmiechnęła do własnych myśli, co mogło wyglądać jakby właśnie uśmiechała się do Boba.
- Nic mi kurwa nie wpadnie! Jest dziura, i trzeba ją zakleić, ale te gówno nie chce się trzymać, bo… - Bob się nagle opanował, i spuścił z tonu - Sorry piękna… ech… bo mnie wkurwia jak nie idzie, no - W końcu się zaśmiał.
- No już spokojnie, nie chce się trzymać bo? - zapytała Klara dodając lekki uśmiech do pytania.
- Bo nie i uj - Zaśmiał się znowu Bob - Chociaż, jakbyś tu potrzymała… - Wskazał jakieś miejsce w "bebechach" Forda, przy chłodnicy.
Czarnowłosa spojrzała na niego nieco podejrzliwie, ale skinęła ostatecznie głową na zgodę.
- Pokaż mi dokładnie gdzie, mam zwinne ręce i mniejsze niż twoje - powiedziała trochę żartem, trochę serio.
- No wiesz co… taki brak zaufania? - Nadąsał się żartobliwie mechanik - No przecież ci ręki nie urwie, prędzej bym własną… no tu, tu trzymasz, z tym kawałkiem “łatki” zaraz po tym, jak ja znowu spróbuję pokleić, dobra? - Bob wyjaśnił co i jak.
- Dobra, działajmy - powiedziała Klara po przyjrzeniu się co i jak, nachylając się nad wnętrzem auta by dobrze widzieć.
Bob jednak, zamiast działać, zaczął zezować na dekolt Klary, praktycznie zastygając w pół ruchu, z rękami wyciągniętymi w kierunku miejsca naprawy…
- Bob? - Klara zaśmiała się. - Widzę, że się porządnie zamyśliłeś nad tą dziurą.
- Emmm… taaa… - Mężczyzna przeniósł wzrok nieco wyżej, i spojrzał wytatuowanej kobieciew twarz, po czym odchrząknął.
- Eee, sorry - Dodał szybko, po czym spojrzał już na chłodnicę - Dobra, to ja kleję, a ty łatkę, ale to musi być szybko zrobione, i jak ją przytkniesz, to nie puszczaj jeszcze, ok?
- Jasne - zgodziła się dziewczyna, szykując łatkę by uczynić to o co poprosił. Bob więc walnął klejem, a Klara szybko przyłożyła łatkę.
- Hmmm - Zamyślił się nagle głośno mechanik, po czym spojrzał czerwonowłosej w twarz… i nagle się cofnął, po czym klepnął ją w tyłek. Odszedł o kolejne dwa kroki, będąc za Klarą już o jakieś dwa metry…
- Trzymaj, trzymaj! - Bo jak puścisz, cała robota na darmo - Powiedział. Wszystko jednak wyglądało na małą, wyrafinowaną zemstę, za nabicie guza??
- Zemszczę się! - krzyknęła za nim Klara, ale nie puściła łatki, starając się ją paluszkami pomasować, żeby dobrze się kleiła.
- Wiesz Klara… - Powiedział rozbawiony Bob, biorąc ją sobie kciukami i palcami wskazującymi obu dłoni “w kadr” - Jakbym był artystą… byłabyś moją muzą. Te cztery litery masz całkiem, całkiem - Zaśmiał się wesoło, podziwiając sobie jej lekko wypięty tyłek.
- Możesz sobie tylko popatrzeć, Bob - powiedziała dziewczyna, dodatkowo kręcąc przy tym pupą. Kiedy uznała, że łatka dobrze się trzyma puściła ją w końcu i wyprostowała się.
- Awww… - Bob podziwiał kręcący na moment tyłeczek, tylko po to, by po chwili, widząc iż Klara puściła… - Ja pierdzielę, co ty robisz?!
- No przecież się trzyma - powiedziała zdziwiona Klara - sprawdziłam.- I na wszelki wypadek wsunęła rękę z powrotem w miejsce gdzie przyklejała łatkę.
- No chuj by strzelił… - Klara dorzuciła kilka przekleństw godnych przekleństw Boba, co świadczyło o tym, że się jednak nie trzymała. Na co Bobowi zrzedła mina.
- Składam rezygnację, papiery dostaniecie pocztą - Powiedział mechanik, po czym ruszył do Jamesa.
Klara uśmiechnęła się pod nosem, a po chwili ruszyła za Bobem. Ten zaś stał przy Jamesie siedzącym w aucie, i drapał się pod swoją czapką.
- Mam złe wieści… - Odezwał się do niego.
- Nie da się naprawić tu i teraz? - spytał zaniepokojony James, przenosząc wzrok z cycków Amy na Boba. - Trzeba pchać?
- Nie przejmuj się James - powiedziała Klara, która w przeciwieństwie do Boba wyglądała na zadowoloną - Bob jest duży i silny, jakoś da radę popchać.
- Ja mam motor… to ty będziesz pchała, a James kierował - Uśmiechnął się krzywo mechanik.
- Tak, tak... Ja nie mogę pchać - przytaknął James. - Oriana potwierdzi. - Podparł się medycznym autorytetem.
Klara uśmiechnęła się tylko.
- No dobra. Mamy teraz tam co wlać? - zapytała Boba. - I może sprawdzimy czy to jedyna dziura.
- Jeszcze mamy trochę wody w zapasie - powiedział James. - A potem zaczniemy się rozglądać i za wodą, i za paliwem.
- Co powiecie na to, by wywalić tego tygrysa? -zaproponował. - Zapewne zainteresowanie nim będzie podobne, jak w Decatur, a obciąża samochód i zżera nam paliwo.
~

Amy leżała na tylnych siedzeniach pickupa, przy otwartych drzwiach z obu stron… i ściągnęła nawet skarpetki "wietrząc szwajki". Bawiła się kostką rubika, z która miała spore problemy.
James usiadł w drzwiach samochodu, od zacienionej strony, i wachlował się mapą samochodową. Od czasu do czasu obracał się w stronę nastolatki, by i jej usłużyć namiastką wachlarza... tudzież korzystać z pewnych widoków, z męskiego punktu widzenia dość interesujących.
- Ciulstwo… - Powiedziała w pewnej chwili Amy, i rzuciła kostkę niedbale na podłogę pickupa.
- Ale nie warto tym rzucać - stwierdził James. Nie schylił się jednak, by podnieść zabawkę.
Powachlował mocniej, a nastolatka przymknęła oczka, i zrobiła zadowoloną minkę.
- Zawsze do usług - powiedział i ponownie ją powachlował... bez skrępowania przyglądając się jej biustowi. A dziewczę nadal sobie tak leżało, z zamkniętymi oczkami, zadowolone z wachlowania…
Co za dużo, to niezdrowo, więc James na moment przestał bawić się w niewolnika z wachlarzem i skierował trochę powietrza na siebie. Co wcale nie oznaczało, że wzrok skierował gdzie indziej.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 11-06-2021, 19:36   #60
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Czy ty też masz tak, że wiesz co ludzie chcą usłyszeć ale nie za bardzo masz ochotę im to mówić? Ewentualnie tak, że widzisz - wyraźnie dłuższą chwilę się zastanawiał szukając dobrego słowa - podwójne standardy moralne i przecierasz oczy ze zdumienia. - Lucas zaczął rozmowę zbierając chrust.
- Ja nie rozumiem wielu rzeczy na tej wyprawie - Powiedziała cichym tonem Oriana, również zbierając co trzeba - Ale czasem lepiej jednak nic nie mówić, ponieważ potem tylko same kłopoty z tego, kłótnie, obrażanie, i inne takie… a w sumie to ale sobie wybrałeś temat… - Lekko się do niego uśmiechnęła.
- Lubię rozważać i dywagować. Na przykład zastanawia gdzie powinniśmy albo powinienem postawić moralną linię jeśli chodzi o zabijanie. Jak ktoś z nas odpali kulę w łeb niewinnemu to powinno się przymknąć na to oko bo jest jednym z nas? Jak ktoś kogoś morduje to powinno się uważać, że jest ok i go przygarnąć bo jest np dziewczyną w ciąży? Czy powinniśmy stosować jakieś prawo między sobą czy być jak kapryśne dzikusy? - Lucas był ciekawy zdania wygadanej i oczytanej Oriany. Ta z kolei westchnęła… i jakby nad czymś myślała.
- Amy ma 16 lat. Jej ojciec ją gwałcił i wykorzystywał, być może latami. Efektem tego jest… chyba… niechciana ciąża, która w sumie może się skończyć tragedią. Na takie rzeczy nie ma prawa - Odparła z bardzo poważną miną - Ja… ja bym postąpiła z nim tak samo. Albo… i gorzej.
- Zakładasz, że dziewczyna mówi prawdę. Ja mam problem z zaufaniem w Apokalipsie. Amy twierdzi, że to był jej ojciec. Równie dobrze mógł to być napotkany na drodze lubiący się zabawić gość. Udawali córkę i ojca bo tak bezpieczniej. Zawarli jakiś układ przetrwanie za sex a jak młodej przestał pasować to go odwaliła. Możliwości jest wiele. Zresztą Amy to wycinek a ta dziewczyna od smoków? Miała nie mniejszą traumę od Amy. Może nawet większą bo była jak zwierzę przypięta gdzieś w ruderze. Wytresowali ją i złamali. Co my zrobiliśmy? James ją wykorzystał a Klara poczekała aż skończy ruchać i ją zastrzeliła. Ktoś coś powiedział po za mną? Nie wszystkim to grało albo zgubili język w gębie. - Lucas wykładał swoje spostrzeżenia i wątpliwości chyba musiał się wygadać.
- I grał swoją rolę do samego końca? Do momentu śmierci? A jego ostatnie słowa? “Opiekujcie się moją córką”... jakoś wątpię, by ktoś, kto by coś właśnie niby kłamał, tak postąpił… - Oriana zbliżyła się do Lucasa, patrząc mu w oczy - Co do smoków… nie wiem. Ale chyba są gorsze rzeczy na świecie, niż właśnie śmierć… Lucas, kochany, odłóżmy takie rozmowy na inną porę, dobrze? Na jakiś wieczór, z jakąś może flaszeczką… - Spojrzała na niego z miłym uśmiechem, i jednocześnie i nadzieją wymalowaną na twarzy.
- Co do Eda to on swoje słowa wypowiedział kładąc rękę na brzuchu Amy. Powiedział “Opiekujcie się moją córką”, nie córkami, nie nimi, nie Amy chwytając ją za rękę. Córką w brzuchu. - Lucas miał swoje być może dziwaczne spostrzeżenia z tamtej sytuacji.
- Przepraszam, że marudzę ale takie rzeczy zawsze nie dawały mi spokoju. Tak samo ta dziewczyna od smoków. Pewnie, że są rzeczy gorsze niż śmierć. Tylko my jej mogliśmy dać szansę nawet małą a daliśmy jej nooo fiuta i kulkę - powiedział z sarkazmem. - Dobra, dobra kończę już te filozoficzno-nostaligczne bzdury. - uśmiechnął się do Oriany i dalej zbierał opał.
- W dzisiejszych czasach, to praktycznie niemożliwe, by określić płeć dziecka. W całych PSA, byłyby może… trzy miejsca, gdzie jeszcze by był tak wyekwipowany szpital… - Bąknęła jeszcze Oriana, również wracając do zbierania chrustu.

Po uporaniu się z naprawą wozu, oraz małej przerwie na ciepły posiłek, ekipa ruszyła dalej. Póki co, załatana chłodnica trzymała, dobre chociaż to…

Wkrótce pojawiły się znaki informujące o dojeżdżaniu do Jacksonville.

***

Gdy na autostradzie pojawiły się pierwsze tablice, informujące o zbliżaniu się do Jacksonville, uwagę paru osób przyciągnął dosyć oddalony kompleks budynków po prawej stronie, widoczny jednak dosyć dobrze nawet bez lornetki. Wysokie płoty z siatki, druty kolczaste, i w końcu i mur, wraz z wieżyczkami strażniczymi.


Wszystko pośrodku szczerych pól… na których kręciło się paru ludzi.

Lucas otworzył boczne okno i sięgnął po lornetkę.
- Więzienie? - James nie wyglądał na uradowanego. Takie objawy cywilizacji nie musiały sugerować nic dobrego. - Widzisz tam coś ciekawego? Ludzi na wieżyczkach?

Lucas wytężył wzrok i poświęcił dłuższą chwilę by zbadać sytuację. Starał się zobaczyć co robią ludzie na polu. Uważniej przyjrzał się też ogrodzeniu, bramie i wieżyczkom zgodnie z sugestią Jamesa. Ludzie na polach… je plewili, płot wyglądał na cały, a na wieżyczkach nikogo nie widział. Lucas powtórzył co zaobserwował.
- Zatrzymajmy się może bliżej pól i pogadajmy chwilę z miejscowymi? Czy chcemy od razu jechać do miasta. Dobrze by było nie wjechać na oślep i zobaczyć czy pozornie jest tam spokojnie. Niewiele to da ale zawsze coś. - Lucas dodał swój komentarz.
- Mam nadzieję, że to kiedyś było więzienie - stwierdził James. - Niemądrą rzeczą jest przebywać zbyt blisko więźniów. Od razu uznają, że chcemy kogoś porwać - zażartował.
- To raczej stare więzienie przystosowane do celów mieszkalnych gdybym miał zgadywać. To dobry budynek obronny a okolica jak zdążyliśmy zauważyć jest dość niespokojna. - Lucas zastanawiał się na głos. - Więzienie w tych czasach by mnie naprawdę zaciekawiło.
- Sądząc po tym płocie, raczej nie lubią przyjezdnych - odezwała się Klara - może pilnują wjazdu do miasta i wpuszczą nas albo nie. Nie podoba mi się, ale na pierwszy rzut oka wygląda lepiej niż to ze szkieletami.
- Co się dzieje? - Amy… wprost wlazła na Jamesa, patrząc gdzie trzeba przez jego okno. A James miał niewątpliwą przyjemność zetknąć się z jej biustem.
- Przed nami więzienie... albo byłe więzienie - wyjaśnił. - Chcesz się przesiąść?
Przytrzymał ją, by mogła spokojnie przyjrzeć się obiektowi.
- Czasem takie miejsce, to niczym twierdza dla potrzebujących? - powiedziała cicho Oriana.
- To co podjeżdżamy a ja się będę rozglądał? - Lucas potrząsnął lornetką w ręku.
- No to trzeba podjechać... i zatrąbić. - James uśmiechnął się. - Ale i tak lepiej nie podjeżdżać za blisko. Być może wyznają zasadę najpierw strzelaj, potem pytaj.
- Chyba nie bardzo mamy wyjście, patrząc po stanie paliwa, gdzieś musimy próbować - powiedziała Klara.

- Są dość daleko od drogi, więc nam nie przeszkodzą - powiedział James. Więzieniopodobny obiekt znajdował się dobre 700 metrów od autostrady.

Zjechali więc z autostrady, kierując się ku temu miejscu… po drodze mijając kilka (wprost) zdawałoby się, że “starożytnych” znaków.


A ludzie na polach, na widok nadjeżdżającego motoru i pickupa, rzucili się do ucieczki, prosto do więzienia…

- To co to niby jest? - Spytała Amy, przyglądając się wszystkiemu przez okno. Kucała na obu kolankach na siedzeniu, tuż przy Jamesie, wprost napierając na niego cycuszkami i brzuszkiem po lewej ręce i biodrze.

- Ja pierdole, patrząc na te znaki, pewnie jakaś sekta, wpuszczą nas i nie wypuszczą - Klara wyraziła swoje wątpliwości na głos, chociaż nie wyglądało, że chce się od razu cofnąć.
James objął dziewczynę w pół i 'przez przypadek' dotknął dłonią jej biustu.
- Może tylko mają złe doświadczenie z różnymi gośćmi - powiedział. - A że nie mają broni, to biegną ku bezpiecznemu schronieniu. Jedźmy powoli i tyle.
Klara jechała więc powoli.
- Przydałaby się biała flaga czy coś - powiedziała żartem.
- Kto poświęci swoją podkoszulkę? - podobnym tonem zapytał James.
Bez mrugnięcia okiem Amy ściągnęła swoją koszulkę, podając ją Jamesowi… młodziutkie, krągłe cycuszki, oddalone jedynie o 20 cm. Aż się zapowietrzył.
- Piękny... gest... - powiedział.
Przesunął dłoń, która spoczęła tuż pod biustem dziewczyny, a drugą, z koszulką, wystawił przez okno i zaczął nią machać. Klara spojrzała we wsteczne lusterko jednocześnie jeszcze bardziej zwalniając. Później spojrzała na drogę, znów na lusterko i znów na drogę. No nic, prowadziła i musiała się na tym skupić. Lucas w tym czasie rozglądał się jedynie przez lornetkę. Drugą rękę trzymając na Winchesterze którego trzymał na kolanach.

Zanim towarzystwo podjechało gdzie trzeba, ci co byli na polach, zdążyli się schronić wewnątrz 5-metrowych murów… a brama została zamknięta na pięć spustów.

- Czego?? - Spytał wrzaskiem, ktoś bardzo uprzejmie, z owych murów. Oprócz niego, pojawiło się i parę innych sylwetek… zarówno w okolicach bramy, jak i na samych murach, jak i na wewnętrznych wieżyczkach. A ekipa powoli zdała sobie sprawę, iż robi za cel dla wzrastającej i wzrastającej liczby broni długiej.

- Amy ubierz już koszulkę - poprosiła Klara. - Mam pomysł. Lucas, ilu ich jest i jak wyglądają przez lornetkę.
- Zwykli ludzie znaczy no normalni na pierwszy rzut oka. Nie gang, nie sekta. - otworzył lekko okno. - My przejazdem pohandlować chcieliśmy. - krzyknął przez okno. - Mięsa sporo mamy i kłopotów nie szukamy. Pogadamy? - zaproponował. Lucas spojrzał też na Klarę odpowiedzieć wszak coś trzeba było ale chciał usłyszeć pomysł dziewczyny.
James tylko westchnął, gdy usłyszał słowo "mięso".
- Co wymyśliłaś? - spytał Klarę. Równocześnie ponownie pomachał 'symbolem pokoju'.
- Już kurwa żaden, bo ktoś tu nie umie się zamknąć i poczekać - burknęła Klara. - No to dalej, wspaniali negocjatorzy lećcie z koksem.
- Tylko nie uogólniaj - odparł James. - A ty się tak nie wyrywaj z tym mięsem. Już raz usłyszeliśmy, co ludzie o nim sądzą.
- Może da się coś jeszcze uratować z tego pomysłu? - zwrócił się do Klary.
Na moment spojrzał na siedzącą za kierownicą kobietę, a potem dalej rozkoszował się widokiem ciekawszych obiektów, znajdujących się tuż pod jego nosem.
- Popatrz na nich. Mają broń. Mają pola, więc mają jedzenie. Nie mamy nic co może być im potrzebne. Wyglądają zwyczajnie. Zamiast proponować handel, najpierw moglibyśmy ich poprosić o nocleg dla ekipy transportującej ciężarną, zwłaszcza po ciężkich przejściach po drodze. Bardziej mi na takich wyglądają. Po za tym na straży stoją prawie sami mężczyźni, było trzeba dać rozmawiać z nim kobietą a nie samemu. - Klara wygłosiła szereg teorii, które wysnuła gdy podjechali bliżej.
- Prędzej czy później, zginiemy… -Szepnęła niespodziewanie Oriana.

- Jeszcze metr i was rozjebiemy! - Wrzasnął ktoś z murów. Na co Klara zatrzymała auto. Spojrzała do tyłu na Jamesa i Amy. Lucas spojrzał na Klarę jakby nie dowierzał.
- I że niby co nie możemy powiedzieć, że mamy ciężarną jak mamy mięso i chcemy handlować? Przecież jedno za cholerę nie wyklucza drugiego. Handel, noclegu i ciężarnej no i na odwrót. Co do jedzenia, to że mają pole nie oznacza jedzenia w bród. Śmiało, nie marudź tylko mów. - zaproponował by Klara zaczęła rozmawiać z miejscowymi.
- Nikt nie będzie jadł tego tygrysa, a z sarny, co ją Ed upolował, nie pozostało aż tak dużo - stwierdził James. Cofnął rękę z koszulką. - Może zdołasz ich namówić, by się wodą podzielili.
- Klara ma rację - szepnął do ucha Amy. - Masz śliczne cycuszki i można na nie patrzeć godzinami - położył koszulkę na biuście nastolatki, przy okazji muskając dłonią jeden ze wspomnianych cycuszków. - Ale teraz musisz się ubrać. Nie powinni myśleć, że chcemy kupczyć twoimi wdziękami. Amy ubrała więc koszulkę, bez jakichkolwiek reakcji, czy słów, na czyny Jamesa. Bez mrugnięcia oczkiem po prostu się ubrała, po czym wróciła na swoje miejsce, spoglądając na Klarę.Lucas spojrzał na mężczyznę przelotnie i zignorował uwagę Jamesa. Widać nigdy nie był głodny. Telepata czekał na działania Klary.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 13-06-2021 o 23:13.
Icarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172