Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2021, 19:49   #134
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
“Nie nadaje się. Do niczego. Zbyt wyzywający. Zbyt prowokująca. W złym guście. Jesteś jeszcze w stanie się w to wcisnąć? Zbyt jaskrawa. Zbyt kolorowa.”

Takich to epitetów nasłuchała się Eshte od Ruchacza przekopującego jej garderobę, ciuch po ciuszku. I krytykującego każdy z jej strojów. Nic mu się nie podobało (choć oczywiście wcale jej to nie martwiło, nic a nic… wcale nie obchodziło jej to, czy mu się w czymś podoba).
Niemniej rosnąca kupka jej ubrań budziła frustrację. Jak on mógł obrażać ubrania które szyła z miłością i poświęceniem i projektowała wkładając cały swój talent?!
- Nic się z tego nie nadaje.- rzekł na koniec Tanekryst poddając się w końcu. - Twoja garderoba jest tania i w plebejskim guście, w dodatku bardziej krzykliwa niż elegancka. Musimy ci znaleźć odpowiednie stroje… w tych tylko wzbudzisz kpiny niż zachwycisz.
Elfka buchnęła chmurą dymu. Nie jak smok, bo przecież nawet sztylet przemieniał ją tylko w gadzinę gorszego rodzaju, która nie potrafiła rzygnąć ogniem. Również ten jej dym nie zalatywał stojącymi w płomieniach domami, a uderzał w nos intensywnym zapachem palonego zielska.
Wściekle zamachnęła fajeczką w kierunku swoich fatałaszków rozrzuconych przez tego łajdaka na samym środku jej domku na kołach. A dopiero co tutaj sprzątała!
- Mam lepszy gust od Ciebie i tych wszystkich Twoich szlachciurków! I zachwycam w KAŻDYM z moich ubrań! -szarpnięciem dłoni zerwała ciuch znajdujący się na samym szczycie tej piętrzącej się góry. Okazał się on być fioletowymi spodniami, których przykrótkie nogawki ktoś przyozdobił kompletem malutkich dzwoneczków. Brzdąknęły wszystkie razem, kiedy Eshte machnęła spodniami przed czarownikiem -Nawet w tym!
- Zabawiasz raczej. Jesteś igraszką dla oka. To coś innego niż zachwyt. To coś innego niż aura szlachectwa wymuszająca szacunek. Jeśli pojedziesz w tym na polowanie będziesz obiektem kpin i żartów. A Henrietta będzie zachwycona.
- stwierdził sceptycznie czarownik nic sobie robiąc z jej tyrady. Następnie zmienił temat. - To gdzie masz stroje które zakładasz na kolacje z wielbicielami… eee… twego talentu?
Eshte powoli pyknęła z fajeczki, aby dać sobie czas na zrozumienie pytania mężczyzny. Na próżno. Jak dla niej to on nadal bredził od rzeczy.
- Skoro są wielbicielami mojego talentu, to czemu miałabym się przebierać w coś innego niż moje kuglarskie kreacje? - zapytała unosząc brwi w powątpiewaniu dla wiedzy Thaaneeeekryyysta na temat kobiecej garderoby. Zresztą, jego czarno-czarna garderoba też nie była przykładem wyjątkowości.
- Eeeech… mam inne stroje specjalnie na okazję kolacji przy świecach. Ale nasz związek tak szybko przeszedł w małżeństwo że miałem się okazję w nich pokazać. - czarownik potarł podstawę nosa dodając.- Skąd by tu… ty chyba przyjaźnisz się z jakąś ważną kapłanką tutaj? Może… ona mogłaby ci pożyczyć jakieś ciuchy?
-No, mogłaby -
przyznała kuglarka z zaskakującą wyrozumiałością dla pomysłu Thaaaneeekryyysta. Przybliżyła dłoń z fajeczką ku Skel'kelowi owiniętemu wokół jej szyi i pożądliwie poruszającego noskiem za smugami dymu - Jeśli chcesz, aby jej ciasne szatki rozeszły się na moich cyckach w trakcie polowania - wykrzywiła wargi w kpiącym uśmiechu - Wtedy to dopiero bym zachwyciła szlachciurków, co? To masz na myśli?
- Widzieli większe. Nimi nie zrobisz na nikim wrażenia. Za to istnieje szansa, że owa kapłanka ma przynajmniej dobry gust. I w jej strojach porazisz wszystkich swoją elegancją i zgasisz uśmieszek Henrietty.-
ocenił jej “małżonek” spokojnie.
-Elegancją? -parsknęła głośno Eshte. Może i tamta elfka powstrzymywała się przed noszeniem najbardziej skąpych strojów, ale trzymane w jej garderobie szaty zdecydowanie nie należały do dystyngowanej i cnotliwej kapłanki -Nie widziałeś jak Arissa się ubiera, co nie?
Pokręciła głową w niedowierzaniu, że łajdak uznawał ubrania Arissy za lepsze od jej własnych. Następnie pochyliła się ku tej niemałej górze, na którą składały się jej wyjątkowo barwne fatałaszki, i zaczęła się przez nią przekopywać.
-A gdybym wzięła to.. i ubrała jeszcze na siebie to.. dorzuciła to.. i to też.. - mruczała odrzucając jedne elementy swej garderoby, a wyciągając inne. Wbrew temu co mógł sobie myśleć, wybór kuglarki wcale nie był przypadkowy i UWAŻNIE dopasowywała do siebie wszystkie fragmenty stroju. To co stworzyła potem przyłożyła do swojego ciała i zapytała trzymając fajeczkę w zębach -I czo Ty na to?
- Na pewno chcesz… udawać kapłankę Dzikuna? Wyglądasz w tym jak druidka.
- ocenił ją jej mężuś obchodząc ją dookoła powoli.
-Czo? -przestraszyła się kuglarka i spojrzała po sobie. Czyżby ten lubieżnik Dzikun miał jeszcze czelność wpływać na jej wysublimowane poczucie stylu?! Niedoczekanie jego!
-Na pewno nie! -szybko, jak gdyby ją parzyły, odrzuciła od siebie ubrania zapamiętując przy tym, aby w wolnej chwili przerobić je na coś mniej pasującego gustom rogatego bożka. Jednocześnie zanurzyła ręce z powrotem w górze różnobarwnych fatałaszków, aby odszukać czegoś bardziej pasującego gustom, yh, Thaaneekeriiista.
-To może czoś.. czoś.. takiego? -wyprostowała się i przyłożyła do swojego ciała kilka fragmentów kolejnej kreacji. Pokiwała głową w zadowoleniu ze swojego wyboru -Obweszę się byżuterią, założę kapelusz i będzie eleganczko. Bardzo eleganczko.
- Bardzo elegancka kurtyzana.. czyżbyś marzyła o kolejnej nocy ze mną w swoim łóżku?- zapytał żartobliwie czarownik wzbudzając lęk w serduszku Eshte. Czyżby… teraz to Pani Ognia podpowiadała jej dobór strojów?
Co gorsza, spojrzenie Ruchacza wodzące po kuglarce, budził przyjemne ciepełko w tych rejonach jej ciała… które takiego ciepełka nie powinny odczuwać. Czyżby to były te słynne motylki w brzuchu? Ugh, co gorsza gorące spojrzenie mężusia zamiast ją drażnić… dziwnie satysfakcjonowało. Podobał się jej ten gorący wzrok mężczyzny zza szybek okularów. Ani chybi skutek pyłku wróżek… co znowu przypominało elfce o konieczności przewietrzenia wozu.
To drażniące ciepełko sięgnęło też policzków kuglarki i wymalowało na nich mocno czerwone rumieńce. Ale tych Ruchacz już nie zobaczył, bo nagle uderzyły go w twarz te fragmenty jej garderoby, które co dopiero przed nim prezentowała.
- Jeśli będziesz się tak czepiał każdego mojego stroju, to rzeczywiście nie będę miała czego na siebie założyć! - warknęła już zdenerwowana tymi jego komentarzami na każdy jeden z jej misternie szytych ciuchów. Silnie sprzeciwiała się określaniu ich „kuszącymi” oraz przyrównywaniu ich do tych skąpych fatałaszków noszonych przez kurtyzany. Wiele już w życiu podróżowała, wiele osób spotkała, ale nikt inny nie gardził tak często jej gustem i talentem, jak ten tutaj łajdak.
Z rozdrażnieniem dmuchnęła fajkowym dymem, dodając jeszcze kolejny powód do mocnego przewietrzenia swojego uroczego domku. Wsparła dłoń na biodrze i zapytała opryskliwym tonem -To w co takiego ubierają się szlachciurki na polowania, co?
- Elegancko i subtelnie, stroje podkreślają kształty ciała, dają swobodę ruchów ale i zakrywają większość skóry… a ty w ogóle umiesz jeździć konno? - zapytał podejrzliwie Ruchacz nagle zmieniając temat. Po czym z nagła rzekł.- I nie twierdzę, że ubierasz się szpetnie. Z chęcią zobaczyłbym cię w obu strojach… z pewnością wyglądasz w nich kusząco.
W to nie wątpiła, łajdakowi się świeciły ślepka na widok tego drugiego stroju. Co gorsza, sama wizja pokazania się mu w nim, też była… nieco… ekscytująca dla Eshte. Ugh, ta cała podróż z Ruchaczem odkrywała przed kuglarką te strony życia, których poznawać wcale nie chciała.
Eshte fuknęła głośno na to jego.. przymilanie się. Bo i co innego miała zrobić? Zachichotać głupio pod jego błyszczącym spojrzeniem przesuwającym się po jej ciele? Zarumienić się JESZCZE BARDZIEJ? Zatrzepotać rzęsami i uśmiechnąć się do niego uwodzicielsko?
- Oczywiście, że potrafię jeździć konno! -zaperzyła się elfka, która przecież miała talent do wszystkiego. Wzruszyła ramionami - Ale dawno tego nie robiłam. Mały Brid' został głównie przyuczony do ciągnięcia wozów i nawet nie przepada za galopem. A mnie nie uczono tego całego waszego.. no wiesz.. - z braku słowa na kolejne szlachciurskie dziwactwa, kuglarka postanowiła zaprezentować mężczyźnie co miała na myśli. Ugięła nogi, przysiadła lekko, po czym z powrotem się wyprostowała. I tak kilka razy, naśladując to ich sztywne unoszenie się w siodle - No i też nie siedzę w siodle jak lalunia.
- To będzie mały problem, bo w sukni siedząc okrakiem pokażesz niż byś chciała.-
zastanowił się głośno czarownik przyglądając nogom elfki.
-To się dobrze składa, bo zamierzam założyć spodnie -kuglarka wyszczerzyła ząbki w krnąbrnym uśmieszku. Zaś czując na sobie to jego wędrującego spojrzenie, jakoś podświadomie przeniosła ciężar swego ciała na drugą nogę, co zaowocowało wyeksponowaniem jednego biodra. Opierając na nim dłoń zastukała lekko palcami, bo teraz przyszła jej kolej na zamyślenie się -A na górę coś.. może z dużą ilością falban..
- Bez falban, o ile dobrze pamiętam są niemodne w tym sezonie.-
zadumał się Ruchacz wodząc spojrzeniem za biodrem elfki, co było zarówno zabawne jak i pochlebiające. Eshte mimo wszystko czerpała jakąś dziwną perwersyjną przyjemność z podobania się swojemu mężusiowi. Niewątpliwie była to zasługa Pani Ognia tkwiącej w jej głowie. W końcu by trzeba było się pozbyć tej irytującej sublokatorki.
Elfka tylko nadęła mocno usta, ale nie skomentowała słów Ruchacza i jego znajomości szlachciurskiej mody. Zamiast tego skupiła się na wytężaniu swej bezgranicznej kreatywności, na co wskazywało przechylenie jej głowy i przymknięcie oczu.
-To może.. coś takiego bardziej.. jak... -rozmyślała na głos, a jej dłoń zaczęła wędrować z biodra ku górze. Powoli przesunęła nią po wyraźnym wcięciu swej talii - Mocno dopasowany, damski frak... - otworzyła jedno oko i zerknęła nieco podejrzliwie na czarownika - Chyba, że dla damulek to są w modzie tylko suknie z gorsetami?
- Od biedy ujdzie…-
przyznał jej mężuś mimowolnie wędrując spojrzeniem za jej palcami. - Wyjdziesz na ekscentryczną ale mającą dobry gust.
-Tam -
Eshte kiwnęła podbródkiem w kierunku drugiej skrzyni, do której jeszcze nie dobrał się czarownik - trzymam ubrania do przerobienia, mam też trochę fatałaszków ze szlachciurskich szaf. Mogłabym obudzić Starą Lotte i coś uszyć, aaaaaleeeee... -ziewnęła potężnie, po czym przeciągnęła się wyrzucając ręce wysoko i splatając dłonie nad swoją głową -Zmęczyło mnie to całe latanie. I nawet jeszcze nie jadłam śniadania.
- Mam cię obudzić, co?- łajdak bezczelnie dał jej klapsa w zadek! Co rozgrzało ciało kuglarki, nie tylko gniewem. - Czuj się obudzona i bierz się za przeróbki, a ja przyniosę ci śniadanie. A jak nie będziesz pracować przy stroju, to cię zaciągnę do namiotu kapłanki i wcisnę w cokolwiek będzie się u niej nadawało na łowy.
W wyrazie wdzięczności za bycie przez niego „obudzoną”, Eshte odwinęła się szybko i uderzyła go pięścią w ramię.
-Nie jestem koniem, abyś miał mnie klepać po zadzie. Ani tym bardziej Twoją służącą, abyś mógł mówić do mnie w taki sposób! -najeżyła się cała, a krew się zagotowała w jej żyłach. Rzeczywiście zapomniała o swoim zmęczeniu -Przypominam, że to Tobie zależy, żebym się odpowiednio.. prezentowała na polowaniu. Więc lepiej przynieś mi wyjątkowo dobre śniadanie, bo inaczej... -skrzyżowała ręce na piersiach, grożąc -Inaczej ubiorę się w same falbany. Chcesz mieć niemodną żonę?
- Nie chcę byś całe polowanie była obiektem kpin.-
stwierdził spokojnie Ruchacz i zanim zdążyła zareagować objął w pasie, przyciągnął do siebie i cmoknął w policzek dodając cicho.- A do czułości się przyzwyczajaj. Trzeba będzie trochę ich pokazać na polowaniu.
Eshte przymarszczyła nos na taką czułostkę w jego wykonaniu, ale jednocześnie też się pod nią przyrumieniła.
- To w końcu jedziemy polować na śmierdzące trolle, czy na jakiś paradny piknik w cieniu drzew? -zapytała z przekąsem. Nie wiedziała co zrobić z rękami w obliczu tej nagłej bliskości czarownika. Uderzyć go? Oprzeć dłonie na jego torsie? Zapleść je na karku tego łajdaka i już nie wypuścić ze swoich objęć? Nie mogła się zdecydować. Dlatego po prostu stała trochę sztywno, a skrzyżowane na piersiach ręce były jej tarczą przeciwko dalszym zapędom Ruchacza -Bo jeśli jednak na polowanie, to wolę się skupić na pilnowaniu własnego tyłka niż na odgrywaniu Twojej idealnej żonki przed resztą szlachciurków.
- Polowania mają swój ceremoniał. Więc trochę parady przy tym będzie.-
odparł czarownik wypuszczając żonkę z objęć. Odsunął się i dodał.- To idę po ten posiłek, a ty pracuj.

Ceremoniały. Kuglarka wywróciła oczami oraz prychnęła wystawiając lekko język. Odnosiła wrażenie, że jaśniepańskie życie składało się tylko z ceremoniałów. Nie potrafili po prostu zjeść, umyć się, ubrać, wybrać na polowanie, czy nawet pierdnąć bez całej tej uroczystej otoczki. Brzmiało to dla niej mocno męcząco, a przecież sama była przyzwyczajona do wycieńczających treningów akrobatycznych.
- Tylko niech to będzie pyszne śniadanie, prosto ze stołów Pana Hrabiego -przypomniała mu Eshte, ale wbrew pozorom nie tylko egoistyczne pobudki miała w głowie. Świadczyło o tym jej nagłe przymarszczenie brwi oraz dodanie poważniejszym tonem -I może rozejrzyj się też za Trixie, dobrze?
- Zajmę się tym moja duszko. -
rzekł Thanekrist wychodząc i wreszcie zostawiając ją samą. Co jednak nie cieszyło ją tak bardzo jak powinno. Może dlatego, że szybko wróci z jedzeniem. Może z powodu tego co ją czekało, może… były i inne powody, z których nie zdawała sobie sprawy.


Trzeba było więc znów zmierzyć się z niepokorną maszyną do szycia i jej bolesnymi igiełkami, by przygotować strój. Taki który… ugh… pasowałby to gustów szlachty. Co za irytująca sytuacja, wielka artystka musiała zniżać się do ograniczania swojej wyobraźni do warunków stawianych jej przez Ruchacza. Niemniej nie miała wyboru. Wcale nie chciała by czarownik sam znalazł jej ubranie. Dobrze chociaż, że posiłek załatwił lepszy niż to co dostawała służba do której ( z jakiegoś niepojętego dla Eshte powodu) nadal ją zaliczano!
Wkrótce strój był gotów. Nieco męski w kroju, choć nadal pełny kobiecego czaru. Ściśle przylegający i służący do tego by móc rywalizować z Paniuną na biusty. Co prawda elfka choć miała coś co Ruchacz był w stanie wymacać, to Henrietta niestety miała tego więcej. Ale od czego jest magia… iluzji optycznej! Odpowiedni strój potrafił sprawić że Eshte wydawała się wyższa i mieć więcej krągłości. Okulary na konie...c.
Przeglądając się lustrze kuglarka stwierdziła że za bardzo w nich przypomina Thanekryst… ugh… Nie!
Okulary odpadają zdecydowanie. Zamiast nich będzie niebieski kapelusz z tanią kameą. Odpowiedni na polowanie i na utarcie nosa Paniuni. W ramach porządków strój druidzki wylądował na stercie “do przerobienia”, a drugi strój… nie mogła go wyrzucić. Z jednej strony wiedziała, że powinna, a z drugiej… nie mogła się na to zdecydować. Może to wina Pani Ognia, ale podobała się jej wizja występowania w nim przed Ruchaczem drażniąc się przy okazji z jego lubieżnym apetytem. Bo przecież będzie mógł popatrzyć, ale nie dotykać… Nie dla psa kiełbasa, ot co! Ta wizja wijącego się w bólach mężusia była bardzo kusząca. Eshte zapomniała przy niej, że jej Czaruś niespecjalnie trzymał rączki przy sobie często ją obłapiając i czasem całując.
Niemniej ta wizja dręczenie Ruchacza, nawet jeśli bardzo naiwna, sprawiła że ostatecznie strój nie trafił na kupkę rzeczy do przerobienia.


- Umieraaam… zostaałaaam otruta podstępnie. Ach… pamiętajcie o kwiatkach na mój grób i muzykach grających marsz żaaaałobny. -
biedna i zawodząca głośno Trixie leżała na łóżku nie budząc swoimi głośnymi jękami ni krztyny współczucia u kuglarki. Elfka która tak bardzo się nią martwiła, teraz przyjmowała jej zawodzenie z obojętnością. Bardziej była skupiona na dmuchaniu dymków w kierunku swojego liska i na wyśmienitym posiłku niż na cierpieniu wróżki. Może dlatego że biedna Trixie zionęła alkoholem na odległość niczym smok. I jej wszystkie boleści nie wywoływała trucizna, a olbrzymi kac.
No tak… to było do przewidzenia, że Trixie zabaluje w karczmie i spije się do nieprzytomności.
Tak więc biedna bardka cierpiała głośno przy całkowitej obojętności widowni. Oczywiście można byłoby podać jej cudowny eliksir Thanekrysta, ale… nie mieli go w nadmiarze. I mógłby się przydać później, gdy to Eshte ulegnie tego typu boleściom.


Eshte oczywiście umiała jeździć na koniach z gracją i talentem. Cóż… na koniach, prawdziwych koniach.
Takich jak Mały Brid'. Ten którego dostała do jazdy, był znacznie szczuplejszy i o patykowatych nogach. I bardzo nerwowy, przebierając kopytami co chwilę. Kuglarka miała wrażenie, że dosiada przerośniętego ogara, a nie statecznego konia. Owszem radziła sobie z tym co miała między nogami, ale też miała wrażenie że w każdej chwili zwierzę może jej uciec spod pośladków, albo co gorsza porwać ją ze sobą.
Że te przeklęte zwierzę nie potrafiło ustać spokojnie w miejscu! Eshte była niemal pewna że Paniunia maczała paluszki w doborze tego wierzchowca. Oprócz niego na czas polowania dostała sajdak z łukiem i kołczan ze strzałami. Przyczepione po obu stronach siodła i równie bezużyteczne. Kuglarka nie umiała używać łuku. Noże do rzucania byłyby bardziej użyteczne. Nimi przynajmniej potrafiła cisnąć w kierunku celu.
No i… czasem w nachalną arystokratkę. Jej zadek z pewnością byłby śliczną podusią na szpilki.
I Eshte chętnie zmyłaby jej drwiący uśmieszek ze ślicznej buzi w ten sposób. Niestety Paniunia nie była sama, tylko w otoczeniu rycerzy i pochlebców. I rozsyłała łaskawe uśmieszki, choć tylko jedna osoba przyciągała jej spojrzenie na dłużej. Ruchacz oczywiście.
Paniunia w jego obecności ignorowała nawet jego żonkę. Jakby Eshte… jej arcywróg była… niewarta uwagi jasnowłosej zołzy!
Kuglarka nie wiedziała co bardziej ją irytuje, to że blondynka nie uważa ją za wartą choćby jednego złowrogiego spojrzenia, czy też.. fakt że pożera jej mężu… nie... jej WŁASNOŚĆ… wzrokiem. To drugie to pewnie wynik obecności Pani Ognia w głowie artystki, bo to ona uważała Thanekrysta za swoją zabawkę.

Niemniej ona sama szybko zapomniała o Paniuni, przynajmniej na razie. Bowiem w pobliżu ojca szlachcianki byli obaj. Srebrne Jastrzębie. I sam przywódca i jego podwładny, Marchewa. Serce znów podeszło kuglarce do gardła. Co będzie… co się stanie jeśli ją rozpozna?
Instynktownie rozejrzała się za Ruchaczem. Był w pobliżu na swoim gryfie. To uspokajało nieco serduszko bardki. Podobnie jak obecność elfiej kapłanki… no może nie tyle jej, co kolosa zakutego w zbroję który był jej rycerzem. I dzięki któremu wygrała ów przeklęty/cudowny sztylecik. Pewnym pocieszeniem dla Eshte był fakt, że Marchewa był pieszo. Czyli uczestniczył w nagonce tak krasnolud wynajęty do bronienia kuglarki.

I dlatego pewnie po rozmowie ze swoim szefem skierował się ku nagonce, przechodząc obok kuglarki która miała niewielkie problemy z zapanowaniem nad "przerośniętym wyżłem" ( bo koń to to był chyba tylko z wyglądu). I wtedy ją zauważył. Jego oczy się rozszerzyły w zdumieniu i przerażeniu, jego usta rozwarły. Ale nic z nich się nie wyrwało. Po prostu gapił się na elfkę jakby zobaczył ducha. I wtedy Eshtelëę uderzyła myśl z siłą toporka ciśniętego w potylicę. Marchewa… widział… ducha.
Wedle wiedzy rudego osiłka Eshtelëa była jedynie zwęglonymi zwłokami gdzieś na szlaku.
Więc teraz widział ducha… w ciele szlachcianki siedzącej na koniu wartym więcej niż rudzielec widział w całym swoim parszywym życiu. To wszak nie mogła być jego kuglarka, czyż nie?
Nie miał teraz czasu się zastanawiać, więc ją minął w milczeniu.


Gdy ruszyli w końcu w las, kuglarka z nudów rozglądała się po towarzystwie w jakim przyszło się jej tu obracać. I szybko zobaczyła wzorzec. Mężczyźni byli ciężko opancerzeni, uzbrojeni w duże miecze, ciężkie włócznie, duże topory oraz masywne kusze. Niewiasty miały te swoje… wąskie mieczyki, łuki, oraz niektóre pistolety gnomiej roboty. Co tylko potwierdzało to co już Eshte słyszała. Że nie miała tu walczyć, a jedynie patrzeć i zachwycać się jak dzielni rycerze zabijają trolle.
Co akurat elfce odpowiadało. Niech się inni wysilają… a ona sobie łaskawie popatrzy skoro jej mężuś twierdzi że musi. A jeśli przy okazji Paniuni coś się stanie ( z pomocą lub bez Eshte) to ta wyprawa na trolle będzie dla elfki udane. Oczywiście artystka nie życzyła jej śmierci, ani poważnej szkody. Aż tak mściwa nie była ( co innego Pani Ognia), ale jak chociaż wyląduje w tej ślicznej sukni zadek prosto w kupę trollego łajna, to panna… nie… pani von Taelgrim wróciłaby z tego polowania uśmiechnięta.
Niewątpliwie elfka sama by chętnie ją w te łajno wepchała, zwłaszcza że wredna blonyndka znów zaczęła kleić się do Czarusia!
Nagle rozległy się tu i tam głośne rogi, potem wrzaski… a następnie rozlegające się dokoła odgłosy walki i ryki bestii. Myśliwi spieli konie i szykować zaczęli ciężkie włócznie. Polowanie się rozpoczęło.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem