13-06-2021, 21:18
|
#130 |
| Adrenalina powoli schodziła i Jace zaczął powoli odczuwać ból w barkach od spadających kamieni. Wiedział, że nie ma zbyt dużo czasu, więc zmusił swoje ciało do zignorowania bólu. Podleciał do Mikela i Voldana chwytając ich w pasie i uniósł w powietrze. Oboje poczuli jak otacza ich niematerialna siła, której źródłem jest chuderlawe ciało psionika. Jego ręce byłyby zbyt kruche by unieść mężczyznę w zbroi, a co dopiero dwóch. Prawdopodobnie utrzymanie niziołczycy przez czas potrzebny do przelecenia przez rozpadlinę był wątpliwy, ale niematerialna, magiczna siła dawała pewność, że nic nie może się wydarzyć złego. - Nieco oberwałem. - odpowiedział krasnoludowi delikatnie odstawiając pasażerów. Chciał coś dodać, ale rozmyślił się. - Z chęcią skorzystam z pomocy. - dodał. Mógł co prawda skorzystać z własnej mocy, ale nie chciał odrzucać pomocy innych.
Jace potrafił być zadufanym i zbyt pewnym siebie dupkiem, ale wiedział, że choć potrafi wiele, nie jest i nie powinien starać się pokazywać, że jest samowystarczalny. Że poradzi sobie w każdej sytuacji. To co stanowiło ich siłę to wspólnota wypracowana miesiącami wspólnych przygód, potyczek, kłótni i docierania się.
Zamiast tego wyciągnął różdżkę i osłonił się magicznym pancerzem. Jeśli cokolwiek miało ich tu zaskoczyć, lepiej jeśli będzie mieć na sobie nieco więcej magii ochronnej. |
| |