16-06-2021, 08:07
|
#130 |
Markiz de Szatie | Z kolejnymi przebytymi stajami złość Lewki rosła niepomiernie. Nawet jego czarcie serce nie było wyzute całkowicie z uczuć. Pamiętał jeszcze, jaki żywot wiódł jako zaściankowy szlachetka z ziemi rawskiej i czuł niewymowne ukłucie, kiedy wzrokiem ten krajobraz rozpaczy ogarniał. Niespodziewanie chudy diablik na drodze mu się objawił, pierwej za kuzyna Osmółki go Mazur wziął sądząc z podobieństwa i manier. Czorcik przymuszony wolą szlachcica za przewodnika się ofiarował, co pozwoliło oszczędzić czasu na szukanie pustelniczej nory.
Kiedy nie szczędząc sił przedarli się przez bagnisko, na wysepce wśród łęgów i zdradliwych kęp, rębajło dojrzał szałas mizerny. Gitanas czuły na diablą woń być musiał, bo ledwie na brzegu Chorąży stanął już swoją litanię łacinnik zaczął. - Skończ te modły suchotniku, nie robią na mnie wrażenia! - rzekł Lewko siląc się na spokojny, lecz donośny ton. - Módl się lepiej o ojczyzny ocalenie, kiedy hordy pohańców krew niewinnych dziatek przelewają, wiarę krześcijańską obrażają i plugawią swą obecnością sakra dla ludu Rzeczpospolitej najcenniejsze. Ziemie okoliczne splądrowane, kościoły spalone, prosty lud cierpi, wyglądając znaku otuchy , pocieszenia i nadziei, a ty w pustelni się kryjesz. Umarłyś dla świata, a świat wokół umiera i dogorywa przy twej bezczynności... - Aleć sprawę mam do Duniewicza, jeśli chce niech tu wystąpi, jeśli nie przekaż mu starcze, że wolentarzy zbieram, co odwagę mieć będą, by dzikim Tatarom dać represalia i by więcej ziemi okolicznych okrutnie nie szarpali. Cierpią jego sąsiedzi, szlachecka brać i przyjaciele. Wszak jako ojciec winien to zrozumieć, nie wiada czy córka jego bezpieczna, czy nie porwana już dla uciech do sułtańskiego haremu...
Ostatnio edytowane przez Deszatie : 16-06-2021 o 08:11.
|
| |