Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-06-2021, 15:24   #121
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
- No to postanowione. Beja w niewole jak tatry naszych w jasyr. To wykonajcie swe zadanie, a ja postaram się o dywersje na ucieczkę w razie czego. Jednak po tym dalej mówię, by cel naszej misji spełnić.- zgodził się Bimbrowski na pomysł Lewka.

Zaczął też przeglądać repertuar swych czarcich mocy, która to z nich im najbardziej pomocna była i szykować się zaczął.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 07-06-2021, 21:03   #122
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację


“Smoke on the water and fire in the sky,
Smoke on the water”
Deep Purple - “Smoke on the water”



Łuna ognista nocne niebo rozświetliła. Łuna potężna i pod samiusieńkie niebosa się wznosząc. Krzyki i jęki jej towarzyszyły, jakoby kto cały krąg piekielny na ziemię sprowadził. Zawodzenie iście potępieńcze wstrząsnęło całą ziemię i niosło się na wiele, wiele mil.


Tymczasem na wschodzie
Czary, które imić Kociebor uczynił na niewiele się zdały. Nie to, żeby moce infernalne któremi lycantrop władał nagle bezsilne się zdały wobec hufców obcego autoramentu. Żadną miarą. Rzecz jeno w tem, że nikogo innego poza ledwo żywym pohańcem w pobliżu nie było. Stąd też i effectus z uroków mizerny.
W myślach swych jeno Kocibor ujrzał scenę przedziwną i woń paskudna na skrzydłach wiatru mroźnego się unosząca w nozdrza go uderzyła.

Interea imić Czarniawa z błota kontusz otrzepał i wzrokiem życia pozbawionym po okolicy powiódł. Rychło spojrzenie jego przeklęte na pohańcu się skupiło. Lepkie jego macki mentalne w mig oplotły umysł Tatarzyna i drążyć, przetrząsać i gmerć mu w myślach jęły.
Pohaniec, co go matka Ali wołała, żyw ledwo był i jeno o hurysach i wiecznej szczęśliwości, jaka go za moment spotka za to, że przelał krew własną za Allaha, myślał. Stąd też niełacno było do inszych myśli i wspomnień się dogrzebać. Mentalne macki wąpierza jednakoż nie ustawały w wysiłkach i choć serce Tatara ostatnie już uderzenia wydawało, to wpełzały one w najgłębsze zakamarki jego jaźni i duszy.
Ostatkiem sił Ali uniósł się na łokciach i choć ciężar kobyły na powrót do ziemi go przygniatał, to spojrzał on jeszcze w oczy swego oprawcy i splunął w jego stronę i wyszeptał coś w swojej plugawej mowie.
Żadnego wrażenia to na Czarniawie nie zrobiło, gdyż nie tacy na nie pluli i nie tacy przekleństwa w niego ciskali. Fakt jednakoż, że Tatar w oczy jego bezdenne spojrzał, osiągniecie pożądanego celu mu znacznie ułatwiło.
Rozwarły się wrota duszy pohańca i wąpierz przeklęty ujrzał wszytko, jak na dłoni.

I ujrzał Czarniawa niezmierzone morze zastępów pohańskich w granice Rzeczpospolitej wkraczających i las proporców zielonych na wietrze powiewających. Miasta i wioski z dymem puszczane były, a kobiety i dzieci pohańbione w jasyr brane. Kolejne pułki i chorągwie pod naporem ordyńców padały i trup żołnierzy Rzeczpospolitej słał się gęsto. Nic i nikt nie zdołał zatrzymać wrogiego najazdu i armia tatarska rozlała się po całej Litwie i coraz głębiej się jęła zapuszczać.

Tatar, którego matka Ali wołała, ostatnie tchnie już wydawał i w tejże ostateczne chwili, Czarniawa jeszcze jedna rzecz ujrzał, która nawet na nim wrażenie zrobiła. Kędy tatarskie ordy szły, tam zaraz też smoliste eteryczne wyziewy się ciągnęły i w litewską ziemię wsiąkały. Przez krótkie mgnienie oka li tylko Czarniawa na to okropieństwo spoglądała, ale wnet odgadł, że to ta sama oćma, co ich we dworze Duniewiczów uwięziła.
Mocarna to siła, która nie tylko piekielników uwięzić zdolna była, ale i samą naturą krześcijańskiej ziemi przemieniała.



“Epistola non erubescit”
Cyceron


Tymczasem na zachodzie
Gdy oczy imć Lewki i Bimbrowskiego na bydlęcym czarcie się skupiły, ten skurczył się tak mocno w sobie, że nijak go poznać nie było można. Jeno przed momentem równy niemal hetmanom piekielnym był i w blasku księcia infernalnego Asmodeusza się ogrzewał, a teraz jakby mniejszy niźli łepek od szpilki.
- Panowie… - jojczył Osmółka, dłonie w błagalnym geście wznosząc - pomiłujcie… przeta to śmierć dla mnie, nic więcej. I jakiż to pożytek z martwego Osmółki mieć będziecie. No żadyn, żadyn… Co i z tego, że ja tunel wykopie i pod sam namiot beja się dostanę. Przeta te ordyńskie biesy, zaraz mnie wyczują i pohycą. A ja żem słyszał, jakie to one wymyślne tortury mają. Ponoć żywym ogniem jaja przypalają i w rzyć rozgrzany węglik wkładają. Toć to nawet w najczarniejszym kącie naszego piekła takich okrutnych kaźni nie stosują. To jeno te psie syny na tak bestialskie kary wpaść mogli. Pomiłujcie wielmożni panowie i insze zadania Osmółce powierzcie. Ja wszytko zrobię...
Przerwał mu pan Bimbrowski i zaparwszy się pod boki i wąsa podkręciwszy, spod zmarszczonych brwi na bydlęcego czarta wejrzał.
- Wszytko zrobisz? Wszytko? Tędy szoruj, ino migiem tunel drążyć, bo mnie złość na ciebie bierze i jak nie osmańskie syny, to ja ci ten rozgrzany węglik w rzyć wrażę.

Na te słowa, Osmółka wbił jeno wzrok w ziemie i ze spuszczonymi uszami i podkulony ogonem ruszył przed siebie dobrego miejsca szukać, kędy podkop zacząć można było.
Łapami kostropatymi w ziemię zaczął grzebać i z wolna tunel wykopywać. Nie szła mu robota i to nie tylko dla tego, że opór on wielgi miał, żeby ów tunel robić, ale także dla tego, że ziemie mocno wodą nasiąknięta była i co rusz się osuwała, cały trud jego niwecząc.
W końcu cały jego włochaty zadek pod ziemią zniknął.

Długo Osmółka nie wracał, oj długo. Lewko z imić Bimbrowskim jęli już pomyśliwać, jak też bydlęcego czorta z łap pohańskich synów wyzwolić. Żadnego znaku on nie dał, a i w obozie tatarskim żadnego poruszenia nie było. Nawet konie, co pod piekielnikami służyły, nerwowo chrapami zaczęły ruszać i w miejscu niespokojnie kopytami grzebać.
Srebrzysta Luna miejsca już złocistemu Heliosowi ustępować zaczęła, gdy w tunelu jakieś jęczenie się rozległo.
Imić Bimbrowski u wylotu tunelu się nachylił i w głąb wejrzał. Z wolna ku niemu pełzł Osmółka z miną, gorszą niźli zbity pies. Z oczu mu ślozy się puściły i przy każdym kroku jęki wydawał, jakby go kto go biczem smagał.
Wylazł w końcu Osmółka z tunelu i głową niemalże przy samej ziemi, przed ichmościami piekielnymi stanął. Nie dość, że czort w ziemi całą sierść miał uwaloną, nie dość, że uszy mu ktoś ponadrywał i krwawe strupy z nich zwisały, to jeszcze znać było, że go pohańcy także wybatożyli i stalową obręcz z małym szafirowym kamieniem wokół szyi zakuli.
- Waszmościowieeeee miiiliii - zawodził Osmółka, jakby mu kto faktycznie rozgrzany węglik w rzyć wraził - zawiodłem was i pohańbiłem swe czartowskie miano. Śmierć mi jeno wyzwoleniem, bo mie psie syny sromotnie pohańbili i niesławą się okryłem i wam jednako wstyd przyniosłem. Jeno, co ja zrobić mogłem, kędy tyle ich było i każden jeden od drugiego mocarniejszy. Ledwo, żem w granice ordyńskiego obozu się wkopał, a te biesy już mnie za uszy pochwycili, jakby kto im wyrzekł, że ja tom byndę. Kaźnie mnie takie psie syny czyniły, że to aż gańba mówić o tem. Pewni bym mnie w niewolę wzięli i na sułtańskim dworze, jako osobliwość jaką pokazywali. Puścili mnie jednak wolno, jeno dlatego, że ja im powiedział, że to z waszmościów ukazu ten podkop cały i inne mecyje. Tędy mnie puścili i list kazali waszmościom dać.

Temi słowy Osmółka zakończył swoje biadolenie i wręczył imić Bimbrowskiemu pergamin z pieczęcią czarną laką uczyniony. List cały w błocie uwalony i z lekka wygnieciony, ale o dziwo stempel nienaruszony pozostał.
Pochwycił imić Bimbrowski pergamin i rychło pieczęć złamał. Trzask nader donośny się rozniósł, jakby kto deskę dębową złamał, a nie pieczęć lakową naruszył. Przytem takoż i woń kadzideł orientalnych się rozniosła i w nozdrzach każdemu zatańczyła, na podobieństwo biblijnej Salome. Rozwinął mości Bimbrowski pergamin i głośno czytać zaczął:

Cytat:
“Lachy
psy niewierne, co jeno z litości chana krymskiego, sułtana tureckiego, pana wszecharabii i zwierzchnika wszytkich wyznawców Proroka, Mehmeda Gireja Sufi Czwartego, po tyj ziemi jeszcze chodzicie.
Słuchajta, co wam powiem.
Haniebny to uczynek szpiegi w obóz wiernych rycerzy Proroka, jak i samego Allaha Najwyższego, niech uwielbione będzie Jego imię, po kryjomu słać. Po stokroć haniebny, bo musielimyśmy go spode ziemi wykopywać. Hańba na was i na siedem następnych pokoleń synów waszych, że na szpiega cudacznego diobła kosmatego przesyłacie. My rycerze Proroka, jak i Allaha Najwyższego, niech umiłowane będzie imię Jego, woszych biesów i diabłów się nie lękamy. Po stokroć straszniejsze dżiny i szejtany, po naszych pustyniach krążą. Przeto marny wasz trud, żeby strachu nam napędzić.
Takoż wzywam was Lachy, psy niewierne, synowie kaprawej lochy, byście chocia tyle męstwa i honoru mieli, coby poselstwo ludzkie ku nam wysłać, coby warunki waszej kapitulacyi omówić.
Białą chorągiew niech wasz wysłannik niesie i bez żadnyi broni bydzie. Takoż żeby żadnych krucyfiksów, li inszych szkaplerzów nie miał przy sobie, bo zaraz mu łeb za ten czyn haniebny zetniemy.
Żadnych pełnomocnictw mieć on ze sobą nie musi. Przedstawimy mu warunki jakie spełnić musicie i tela. On wam je przekaże i wy już sami zdecydujecie, czy się na nie godzicie i w pokoju hołd chanowi oddacie, czy krwią własną ziemię przodków waszych ubogacicie.
Poseł niechaj wieczorem przybędzie, kędy tylko Luna się objawi.

Szaybah Bey Al-Haradzi
Imić Bimbrowski zakończył czytanie listu iście martwym głosem. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w pergamin, po czym spojrzał z ukosa na czarta bydlęcego Osmółkę, a później spojrzał poważnie na imić Lewkę.
Niebo już mocno poszarzało i pierwsze promienie słońca jęły przebijać się przez gęste chmury. Świt był tuż, tuż.
 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 08-06-2021 o 17:16.
Ribaldo jest offline  
Stary 08-06-2021, 12:10   #123
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
- Przeklęte bisurmany! Oby zaraza ich pochłonęła, do kilku pokoleń zgorzeli, oby plagi najstraszliwsze na to plemię dzikie spadły, ich członki pogniły, wrzodami pękającymi pokryte, skóra do żywego popalona została, aby szabla spadła na nich jak katowskie ostrze... okrutnie ich śmiałość karząc! - Lewko niepomiarkowany w złości i gniewie miotał klątwy i złorzeczył wrogom, pragnąc mąk najsurowszych i boleść niezmierną przynoszących.

- Ech.. żebym to w ziemi rawskiej był.. łacno bym lekkie znaki zebrał i pospolite ruszenie panów braci, aby na tych pohańców uderzyć znienacka i gonić psubratów, tam skąd przybyli, w morzu niczem smoła czarnym, bez litości topiąc... - gniew nadal towarzyszył Mazurowi i projekcyie zagłady wroga kazał snuć, obecnie mało prawdopodobne do spełnienia.

- A możeby tak... czarcią łęczycką kompanię zawezwać... - uderzony tą myślą, Chorąży Czarnej Nowiny uśmiechnął się przebiegle, diabli fresk na obliczu malując. - Tam zaś już Rogaliński, który gotów rzucić się na setki wrogów i szablą rozsiekać, Trzcinka, co dęby wyrywa z korzeniami i samym dechem sosny przewraca, Wideradzki, którego wzrok żywym ogniem przepala, Rokicki jak wicher szybki, lepiej w siodle się czujący, niż nawet Lipek najzwinniejszy... Pronobis czarownik niezrównany i Zawisza klecha przeklęty, co swą buławą kazania odprawia czerepy miażdżąc... Tak, oni sposób by na te kabałę znaleźli... aleć może za wcześnie na takie powołanie? - zastanawiał się na głos. - Kiedy nie w pełni siłę przeciwnika znamy i moc tych duchów nienawistnych?

- Co sądzisz Pijanico i Forteli znawco, masz! - Lewko sięgnął szybkim ruchem do sakwy po ostatni bukłak i w najgodniejsze pijackie łapska go darował, co by w zamian posłuchać konceptu najzmyślniejszego, co urośnie miodem obficie podlany...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 08-06-2021 o 12:15.
Deszatie jest offline  
Stary 08-06-2021, 14:41   #124
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Von Czirn dopadł do tatara zanim ten skonał, wbił kły głęboko w jego szyję, wssał ustami w rozerwaną tętnicę. Pił z niego dopóki serce barbarzyńcy nie przestało tłoczyć życiodajnej krwi. Gdy się już posilił, zreferował panu Kotowskiemu wszystko co ujrzał w głowie swej ofiary. W jego głosie Kociebor nie usłyszał wzburzenia, gniewu, ani żadnej innej emocji.
Gabriel opowiadał o tym co zobaczył zupełnie beznamiętnym tonem. Ponieważ nie obchodziły go już żadne wojny ani spory, kto kogo weźmie w jasyr i czyją krew przeleje. Muzułmańska horda wyżynająca w pień polską i litewską szlachtę interesowała go tyle co wypalona tatarską kulą dziura w jego kamizelce. Właściwie odczuwał satysfakcję, bo jeśli Ciemność z pomocą islamskiego najeźdźcy pochłonie świat, to i stara jęga straci wszystko, nie uchowa się na tej ziemi żaden dusiołek, błotnik, chochlik, mamun ani południca. Obsesyjna myśl pożerała ostatnie cząstki jego zdrowej duszy, że skoro on szczęśliwy być nie może, to nikt nie będzie. Niech świat spłonie lub pochłonie go mrok, wszystko jedno.
- Tak się zastanawiam panie Kocieborze, czy ten anioł rzeczywiście w naszej sprawie się panience Urszuli objawił. Czy nie chodziło o co innego – wskazał na pobojowisko i martwego tatara - Być może zastępy piekielne i siły anielskie wspólnego wroga teraz mają. Dlatego Duniewiczówna z opresji nas wyciągnęła bo sojuszników szuka. Jest łączniczką między piekłem a niebem, że tak się wyrażę. To dobrze, łatwiej będzie ją schwytać i dostarczyć naszemu Księciu. Reszta panie bracie mnie nie interesuje, żeby była jasność. Nie zamierzam mieszać w żadne wojny ani bawić w dyplomację.
Chcę wykonać misję i spłonąć w słońcu, pomyślał, zachowując tą refleksję tylko dla siebie.

 
Arthur Fleck jest offline  
Stary 09-06-2021, 18:46   #125
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Kociebor słuchał rewelacji Czarniawy a oczy jego rozszerzały się jak dwa spodki i kiedy wąpir swoją przemowę zakończył to go zamurowało w pierwszej chwili. Jakby kto dał mu obuchem w łeb. Dopiero po czasie zdołał jakoś wymamrotać.

-Ale panie bracie jakże to tak? Ojczyzna krwawi a waszmość to w ogóle nie rusza? Ja, żem rozumiem, że patrzenie na tą sprawę możemy mieć inne. Ale toż to wszak nasz dom jest. Nasza Rzeczypospolita i ją chronić powinniśmy. Ja wiem, wiem sprawy piekła są ważne i ich nie neguję. Ale ojczyzny trzeba bronić to szlachecki obowiązek jest a ja jestem szlachcicem jako i pan jest. – podrapał się strapiony po głowie.

-I cóż… nawet jakby mi przyszło z aniołem się układać to gadałbym! Bo to o naszą kochaną ziemię chodzi! – Kotowski popatrzył przed siebie. Milczał chwilę w końcu przemówił.

-Ja żem panie bracie też miał wizję przed chwilą. Lodowy wiatr mnie uderzył i trupi fetor poczółem jak przy tym żarniku w lesie. I był tam jeszcze byt w mroku odziany lewitujący nad Litwą. Niczym pająk gigantyczny. – przemieniec potarł kark.

-Myśmy to u Duniewiczów poczuli i to trzeba zatrzymać zanim nam cały rozum odejmie i w tępe zwierzęta zmieni co nie pamiętają ani ziemi ukochanej, ani rodziny. – Kociebor patrzył w dal i myślał.

-Póki co skupmy się na odnalezieniu Urszuli. Bo nam obojgu o to idzie a potem się zobaczy. – powiedział i zsiadł z konia ponownie do tropienia wracając.
 
Rot jest offline  
Stary 10-06-2021, 09:53   #126
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Zwijając list i przyjmując napitek z którego srogo pociągnął Pan Bimbrowski dumał co czynić. Źle się działo w Rzeczpospolitej i każdy to wiedział. Umartwianie się jednak nic nie pomogłoby, wiec pociągnął tylko kolejny raz z gąsiorka, a potem oddał go Osmółce ze słowami.
- Pij i niech Ci to ból uśmierzy, a potem co będzie to zaraz opowiem. Teraz jak się rozjaśnia poszukajmy bezpiecznego ciemnego miejsca gdzie przedzieniujemy. Następnie każdy z nas ruszy w swym kierunku. Pan Lewko jak się zgodzisz ruszysz dalej Pana Adam odnaleźć i przekonać go by w obronie Ojczyzny stanął. Możliwości jest wiele, lecz na moje najlepiej insynuować, że jak Rzeczpospolitą Ordyńce i inne śwince wezmą to mu córę w jasyr wezmą i dupczyć będą. Pamiętaj, że z Ojcem będzie prawdopodobnie wybranek Panienki, któryś na pewno na wojenkę ruszy. W między czasie rób co za słuszne uważasz, by najeźdźcę przegnać. Osmółka w tym czasie ruszy do tamtej jędzowatej suczy z boru i pospolite ruszenie okolicznego diabelstwa zawezwie, by tą ziemie przed tymi plugawymi abstynentami bronić. Jak swoje zrobimy kontaktu z resztą szukajmy. Najlepiej za pomocą jakowych mar niematerialnych, bo najszybszy i najbezpieczniejsze przekazywanie wieści będzie. Ja w tym czasie postaram się opóźnić ich wymarsz i w poselstwo pójdę, by dialog opóźniający czynić i sabotować tamtejsze zapasy żywności. Jeśli mnie puszczą ruszę w kierunku Mości Lewka, by nasz główny cel pilnować Coś jeszcze ustalać chcemy, czy Osmółke opatrujemy i w sen zapadamy?
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 10-06-2021, 21:14   #127
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
- Nie wiem, czy oko zdołam zmrużyć w tych ponurych dla Rzeczpospolitej terminach. - odparł młody czart z zaciętym wyrazem na obliczu. - Choć po prawdzie krótki odpoczynek się przyda w jakim ostępie tutejszym. Aliści wyruszyć prędzej od was muszę, by we wspomnianej pustelni zagościć wieczorem i zebrać tutejszych charakterników oraz wolentarzy pod ojca Orszuli ordynans.
A czas by zawezwać moich kompanionów łęczyckich pod Czarnej Nowiny chorągiew jeszcze sposobny nadejdzie, kiedy walna bitwa nastąpi...
- złowieszczy uśmiech objawił się pod smolistym wąsem.

- Niech ci to posłowanie potoczy się owocnie, przymioty swe wszytkie dalece wykorzystaj Ariuszu i nie daj się pohańcom! Kruka umyślnego z wieścią wypuść i miejsce spotkania oznacz albo czarostwem się w tym celu posłuż.

- Ty zaś Osmólko. - zwrócił się do kudłatego niebogi. - Też spraw się słusznie, o waśniach zapomnij, wstydu się wyzbądź, bo tu wojna o twą i inszych diablików przyszłość toczyć się równie będzie.

Lewko zamierzał spocząć wytchnienia poszukawszy, a potem jak wicher ruszyć ku Nalibokowskiej wsi.
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 10-06-2021 o 23:14.
Deszatie jest offline  
Stary 11-06-2021, 07:58   #128
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
- I tobie, by droga szeroka i diable szczęście przy tobie trwało mości Lewko. Ty też Osmółka chodź opatrzeć Cię na ile potrafię i tobie też czarciego farta życzę.- zakończył mówić Pan Bimbrowski

Wziął się za opatrywanie swego "wiernego" sługi, a potem umościł sobie leże na dzień. Tak leżąc i na odpoczynek się gotując rozmyślał jakby to Ordyńców na poczęstunek godny jego posłowania naciągnąć. Dumał i dumał i pociągnął myśl, że skoro duma mu nie szkodzi to pochwała i zachętą, by mu swe legendarny dobrobyt i bogactwo ukazali będzie dobrą strategią. Tak z cieknąca ślinką usnął Otyły Pan.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 16-06-2021, 01:06   #129
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację

“Oblężenie trwa długo wrogowie muszą się zmieniać”
Zbigniew Hebert



Kocibor Kotowski, Gabriel Czarniawa
Blada mgła wisiała tuż nad horyzontem. Pierwsze promienie słońca przebijały się przez jej zwoje, gdy lycantrop i podążający za nim wiernie wąpierz przeklęty o sercu martwym i myślach ponurych, na w pełni wykarczowane wzgórze weszli. U stóp ich rozciągał się widok zgrozą dojmujący.
Wieś do cna spalona i splądrowana. Trupiszcza wszędy się walały, na podobieństwo porzuconych szmacianych lalek.
Nie jednak widok trupów poruszył piekielników, wszak do ich widoku nawykli i nic strasznego w nich nie widzieli. Inszy powód był, że obaj spojrzeli po sobie i w długim milczeniu się pogrążyli.
Kilka mil przed nimi na horyzoncie majaczyło wysokie wzgórze. Na jego szczycie zaś kamienna świątynia pobudowana była. Obaj wzdrygnęli się na ten widok, gdyż rozpoznali, że to Cerkiew Dziesięcin. Pierwsza tak potężna krześcijańska świątynia na całej Rusi pobudowana. Jak zapisano w kronikach, na rozkaz wielkiego księcia Włodzimierz Światosławowicz, który to w taki sposób dziękczynienie za otrzymany krzest chciał dać, a takoż i pokutę poczynić za to, że na tym to miejscu czciciele Peruna złożyli w ofierze dwóch misjonarzy. Ponoć wznosili ją i dekorowali budowniczowie z samego Bizancjum, uprzednio chram pogańskim w perz obracając.
Teraz po wiekach, gdy Kociebor i Czarniawa na święte wzgórze spoglądali, w ruinie kościół się znajdował, pokiereszowane mury ku niebu wyciągając, na podobieństwo pomarszczonych dłoni staruchy jakieś. Na szczycie do połowy obalonej dzwonnicy zielony sztandar proroka Mahometa powiewał i głos doniosły muezina po całej okolicy się niósł.
I to właśnie echa pohańskiej modlitwy sprawiły, że piekielnicy zamilkli i z poważną trwogą na siebie spojrzeli.
Nie dość bowiem, że bisurmany obóz wojskowy u podnóża wzgórza rozbili, nie dość, że swój sztandar na świętym wzgórzu zawiesili, to jeszcze wszytkie znaki wskazywały, że trop za którym cały czas podążał imić Kociebor właśnie w tam swój koniec mają.



Arkadiusz Bimbrowski
Otyły Pan dumnie wkroczył do pohańskiego, białą niegdyś chusteczkę w dłoni ściskają. Powiewała ona delikatnie na wieczornym wietrze, jakby się do ręki imić Bimbrowskie sama przykleiła i odpaść nie chciała.
Na widok potężnego szlachcica, który pewnym krokiem przemierzał obóz, bisurmani rozstępowali się, a co bardziej bojaźliwi nawet w pas się kłaniali. Mości Bimbrowski wyczuwał niemal fizyczną niechęć i lęk, jaki wywowało jego pojawienie się. Czuł także, jak Tatarzy skrycie czynią jakieś tajemne znaki modlitewne, które przed szejtanami chronić mają.
Nie zważając na nie, jak i zjadliwe spluwanie za plecami swemi, szedł polskie diabeł mężnie wprost do namiotu, skąd blask się dobywał.

Gdy kilka metrów od wejścia go dzieliło z wnętrza wyszedł wysoki i szczupły, niczym tyka, śniadolicy mężczyzna z krótką czarną kozią brodą.
- Salam alejkum, panie bracie - rzekł bisurman, kłaniając się nisko przed Otyłym Panem - Rad jestem, żeście się zdecydowali na rozmowy. Zapraszam w moje skromne progi, nie będziemy pod gołym niebem rozmawiać, jak zwierzęta jakieś.

Wewnątrz namiotu bisurmana było niezwykle ciepło i przyjemnie. Ściany wyłożone zostały kilimami i przyozdobione wysadzaną wszelakimi klejnotami bronią. Sztylety, kindżały oraz ordynki, prezentowały się dumnie. Nie to jednak wzbudziło największą uwagę mości Bimbrowskiego. Na środku namiotu stał żeliwny stojak na podobieństwo demonicznych szponów wykuty. W zaciśniętej diablej łapie spoczywał wielgi, niczym harbuz szafirowy kamień. To od niego bił magiczny blask, który wraz z imić Lewko i Osmółką widzieli z daleko. Lśnił ó kamień w tak hipnotyczny sposób, że imić Bimbrowski wolę miał żelazną to wzroku oderwać od niego żadną miarą nie mógł.
Poczuł jeno, jak go czyjeś dłonie pod boki biorą i z wolna osadzają na miękkich poduchach, gęsim pierze wypchanymi. Zaraz też oszałamiającą woń zaatakowała nozdrza pijanicy. Baranina pieczona z rozmarynem, rodzynkami i inszymi arabskimi korzeniami, ryby smażone i w złocistej zalewie, a takoż niezmierzona ilość owoców od win gronowych, po citrusy wszelakie oraz ociekające lukrem i cukrem baklawy, kunafy, mahalabie.

Z miejsca ślinka do ust Bimbrowskiego napłynęła i z lubością zanurzyłby się w kosztowaniu tych bisurmańskich przysmaków. Jeno jeden problem mu się objawił. Choć rozglądał się i w lewo i w prawo i pod różne patery zaglądał i obwąchiwał miedziane dzbany, to nijak woni tak lubej jego sercu wyczuć nie mógł.
- A gdzie wino jakie? - zapytał oburzony i ledwo swoje irytację wyartykułował, wnet go olśniło. Wszak pohańce alkoholu nie tykają, tak ten ichni proroka nauczał i tak im już zostało.

- Jestem Szaybah Bey Al-Haradzi - przedstawił się wysoki bisurman, który go w progu przywitał - Częstuj się mości panie, a jak mało ci będzie to jeszcze doniesiem. Z napitku, to jeno woda źródlana, abo sok gronowy, jeśli waszmość sobie życzysz. Win żadnych, miodów, czy innych małmazji to w naszym obozie nie uświadczysz. Rad jestem jednakoż, że w końcu zdecydowali się ci wasi książęta z nami rozmówić i tak zacnego posła ku nam wysłali. Jako już w liście napominałem, żadnych negocjacyi nie będzie, bo i po co. Wojska nasze już pod Lwów podchodzą, twierdza wasza sławna Kamieniec na dniach padnie, a Kijów od ponad pół roku w naszych jest rękach. Tędy mówić możemy jeno o tym, jak wielgi okup dam nam chcecie, abyśmy od was odstąpili. Podole, całe Dzikie Pola, Polesie w naszych są rękach i jeno te bagniste ziemię możemy wam oddać, a i to nie za darmo, bo to przecież wiele sił nasz kosztowało, coby je zdobyć. Tędy każ waszmość swoim tysiąc skrzynie złotem wyładowanych na wykup przygotować. Ludność cośmy ją pojmali do nas należy, ale gdyby kto zacniejszy chciał swego krewnego wykupić, to nic na przeszkodzie nie stoi, aby swoją ofertę przedstawił. Jeżeli warunki nasze ichmością się nie podobają, to zapewniam cię panie bracie, że nie tylko nie cofniemy się ani o krok, ale na wiosnę dalej w głąb waszej ojczyzny ruszymy, a wiedz, że chan nasz, sułtan turecki, pan wszecharabii Mehmed Gireja Sufi, kolejną ordę zbiera i z pomocą Allaha, niech uwielbione będzie imię Jego, sztandar proroka na Wawelu zawiesi i wtedy nie do obrazu Czarnej Madonny modlić się będziecie, ale przed jedynym bogiem na twarz padać będziecie. Przemyśl sobie waćpan coś tutaj usłyszał, posil się, a później jedź przekaż swoim coś tutaj usłyszał.

Imić Bimbrowski, choć do wymoczków nie należał, to lekko skonfundowany był. Sam do końca nie wiedział, czy to pycha bisurmana go w ten stan wprowadziła, mnogość aromatów, co nagły atak głodu spowodowała, czy też tajemniczy kamień w żeliwnej diablej łapie spoczywający, to sprawił.
Przez całą przemowę beja, Bimbrowski czuł, jakby mu się ktoś z wnętrza tego magicznego kryształu przyglądał. Dziwne to było uczucie i wielce podobne do tego, co w Gruzdowie on i jego kompanii doświadczyli.



Lewko
Przemierzał Lewko Poleskie doliny na swym wiernym Szafocie i serce mu się krajało na to, co widział. Gdzie bowiem nie spojrzał tam ino trupów stosy, pogorzeliska i ruiny. Orda tatarska śmiało sobie w Rzeczypospolitej poczyniała. Nigdy tak w historii nie było, żeby pohańskie zastępy, aż tak głęboko w ziemię Polski się zapuściły. Najazdy, co rok bywały, ale nigdy to bisurmany ziem nie okupowały, a jeno łupili i w jasyr ludzi brali i do siebie wracali.
Mijając kolejną spaloną wieś imić Lewko nad jeszcze jedną rzeczą się zastanawiał. Jak to być mogło, że tatarskie wojska tak szybko całe chorągwie husarskie rozbijały i miasta zdobywały. Toć, jakby w całym kraju ani jeden żołnierz walczyć z nimi nie chciał, abo…
Cokolwiek się wydarzyło, jedno nie ulegało wątpliwości, że początek to swój bierze i korzenie ma w Gruzdowie, kędy czarna mara bez twarzy im się objawiła.

Kopyta końskie robiły zwały błota na całkowicie rozmokłym trakcie. Kruki żerowały na trupiszczach, które niemal każdy rozstaj i każde pole zdobiły. Ziemię wokół wyglądały, jakby je wszelki duch ludzki opuścił. Wszędy jeno wiatr mroźny hulał i woń śmierci roznosił. Nawet Szafot do woni rozkładu przywykły wzdrygał się, gdy kolejne podmuchy wdzierały się w jego nozdrza.

Naliboki takoż nie ostały się w wojennej pożodze. Tatarskie hordy niemal zrównały niewielką wieś z ziemią. Jeno dwie chaty jeszcze cztery ściany miały i dzwonnica kościelna smutno sterczała wskazując na pokryte sino burymi chmurami niebo.
Imić Lewko wolno przejeżdżał przez zdewastowaną wieś i wyglądał, choćby jednej ludzkiej duszy, co mu drogę wskaże i choć słowo wyjaśnienia da.
Wszędy jeno ciemno i głucho.

Zatrzymał się Mazur na środku wsi i po raz ostatni spojrzał na zgliszcza Naliboków. Iście apokaliptyczne termina nadeszły na Rzeczpospolitą i spopielone chaty tutejszych chłopów i dwór pański zniszczony do fundamentów doskonale na to wskazywały.
Zaklął siarczyście diabeł i ze złością stuknął szablą w pochwie. Wtedy Szafot obrócił się nagle, jakby jakieś zagrożenie wyczuł.

Jakieś poruszenie wśród zgliszczy się rozległo. Lewko wielce zdumiony był, gdy ujrzał kosmatego czorta, co się z kupy popiołu wygrzebuje.
- Pomiłuj panie, pomiłuj - zajęczał chłopski czort.
- Osmółka? - spytał z niedowierzaniem.
Utytłany błotem, popiołem i krwią bies, pokłonił się przed szlachcicem z piekła rodem.
- Żadną miarą, panie. Jam Chudeńko, bies czwartej kategorii z piątego kręgu, przydzielon do Naliboków, coby kurze jaja ksiyndzu psuć i do grzechu dzieci namawiać.
Uśmiechnął się pod nosem chorąży łęczycki.
- Dobrze Chudeńko, gadaj zatem, kędy znajdę Adam Duniewicz, abo ascetę, co go Gitanas wołają
Czort Chudeńko podrapał się po głowie, jakby rodzonym bratem Osmółki był.
- Jakże to mości panie… - nie mógł zrozumieć - Ty tych dwóch świętoszków chcesz szukać.
- Nie marnuj mego czasu, jeno mów kędy jechać.
- W puszczy to jest, panie miły. Jeno przez bagno się trzeba przeprawić, ale tam to aż niebiańską wonią czuć. Gitanas to prawdziwy boży człowiek, a tego drugiego to nie znam. Z Gitanasem mieszkał przez czas jakiś niejaki Hieronymus Poenitens, ale potem gdzieś przepadł.
- Prowadź! - rozkazał krótko Lewko.

Gęsty mrok otulił puszczę gęstym kocem, gdy imić Lewko i jego nowy kompan Chudeńko, poprawiwszy się przez cuchnące bagnisko dotarli do wysp, gdzie anachoreta Gitanas mieszkał.
Ledwo kopyta Szafota na suchą stanęły, a już z szałasu na środku wyspy ustawionego rozległ się skrzeczący i chrapliwy głos.
- Vade retro satana! Won!
Ledwo imić Lewko usłyszał te słowa zimny dreszcz po plecach mu przeszedł. Szafot takoż się wzdrygnął i kopytami nerwowo zaczął bić w ziemię.
Tymczasem z szałasu dało się słyszeć słowa modlitwy o wielkiej mocy.
- Crux sacra mihi lux. Non draco sit mihi dux. Vade retro satana. Nunquam suade mihi vana. Sunt mala quae libas. Ipse venena bibas.
 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death
Ribaldo jest offline  
Stary 16-06-2021, 08:07   #130
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Z kolejnymi przebytymi stajami złość Lewki rosła niepomiernie. Nawet jego czarcie serce nie było wyzute całkowicie z uczuć. Pamiętał jeszcze, jaki żywot wiódł jako zaściankowy szlachetka z ziemi rawskiej i czuł niewymowne ukłucie, kiedy wzrokiem ten krajobraz rozpaczy ogarniał. Niespodziewanie chudy diablik na drodze mu się objawił, pierwej za kuzyna Osmółki go Mazur wziął sądząc z podobieństwa i manier. Czorcik przymuszony wolą szlachcica za przewodnika się ofiarował, co pozwoliło oszczędzić czasu na szukanie pustelniczej nory.

Kiedy nie szczędząc sił przedarli się przez bagnisko, na wysepce wśród łęgów i zdradliwych kęp, rębajło dojrzał szałas mizerny. Gitanas czuły na diablą woń być musiał, bo ledwie na brzegu Chorąży stanął już swoją litanię łacinnik zaczął.

- Skończ te modły suchotniku, nie robią na mnie wrażenia! - rzekł Lewko siląc się na spokojny, lecz donośny ton.

- Módl się lepiej o ojczyzny ocalenie, kiedy hordy pohańców krew niewinnych dziatek przelewają, wiarę krześcijańską obrażają i plugawią swą obecnością sakra dla ludu Rzeczpospolitej najcenniejsze. Ziemie okoliczne splądrowane, kościoły spalone, prosty lud cierpi, wyglądając znaku otuchy , pocieszenia i nadziei, a ty w pustelni się kryjesz. Umarłyś dla świata, a świat wokół umiera i dogorywa przy twej bezczynności...

- Aleć sprawę mam do Duniewicza, jeśli chce niech tu wystąpi, jeśli nie przekaż mu starcze, że wolentarzy zbieram, co odwagę mieć będą, by dzikim Tatarom dać represalia i by więcej ziemi okolicznych okrutnie nie szarpali. Cierpią jego sąsiedzi, szlachecka brać i przyjaciele. Wszak jako ojciec winien to zrozumieć, nie wiada czy córka jego bezpieczna, czy nie porwana już dla uciech do sułtańskiego haremu...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 16-06-2021 o 08:11.
Deszatie jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172