Do obozu wpuścili i w gościnę wzięli nawet miło. Panu Bimbrowskiemu się to podobało. Nie podobało mu się za to suche przyjęcie i poinformowanie o tym, że trunku tu nie uświadczy. Wysłuchał co Ordyniec miał do powiedzenia, a potem wyrzucił z siebie swe żale.
-Nie wierzę.- wysapał z trwogą pijaczyna. Za jego czasów bliski wschód słynął z produkcji trunków wszelakich. Nie do wiary, ze prorocza wiara tak wysuszyła tą krainę.
-Ten tego ciemno jest. Nikt czego ukradkiem nie trzyma? Jakie mleka sfermentowanego, albo lepiej medyków i sztukmistrzów lecznictwa wołaj i proszę by lekki którymi nieczystości przeganiają przynieśli. Coś tam musi się znaleźć. Proszę Cię szlachetny Panie spraw coś, a zdradzę ci sekret iście diabelny.- prosił się Bimbrowski. Duma i godność to nie przymioty, które go opisywały. Bardziej ciągota do swych słabości, ale może z tego co będzie.
Smutny zajął się jedzeniem, aż wpadł smakołyk nielichy. Ciężki był i spory, że aż się swą diablą naturą i mocą musiał posłużyć, aby kamyk chapsnąć w paszczę. Powiada się, że jesteś tym co jesz. Pytanie więc kim jest diabeł co czarcie kamienie pożera?