17-06-2021, 09:18
|
#30 |
| Post tworzony z MG Jess obserwowała niepewnie poczynania zakonnicy. Ilość rzeczy, które mogły się nie udać nieco ją przytłaczały, ale cóż… mleko się rozlało. Chwyciła broń i zbliżyła się do zakonnicy gotowa ją osłonić, przed ewentualnym ostrzałem. Światło z góry oślepiało i utrudniało rozeznanie. Przepchnęła Cares za siebie, zbliżając się pomału do liny.
Człowiek na górze czekał bez ruchu, a kiedy Isabelle weszła do uprzęży, nie zareagował w żaden sposób. Czyżby kupił tę bajkę.
- Uwaga, wciągamy! - krzyknął, sięgając dłonią poza pole widzenia uwięzionych na dachu wagonika ludzi.
Ten ruch jednak obudził intuicję Wright i zaniepokoił komandoskę. Czyżby obcy wcale nie chwytał liny?
Szybko podbiegła do trzymającej się liny zakonnicy chcąc ją odepchnąć. Ufała swoim instynktom, a teraz czuła, że zaraz coś się spierdoli.
Za późno. Linka wystrzeliła w stronę Siostry Isabelle z prędkością pocisku, dodatkowo czyniąc przy tym niewielki hałas. Siłą rozpędu jednak Jess udało się zbić kobietę z linii strzału i przewrócić ją na metalowy dach. Tylko dzięki wyćwiczonemu przez ostatnie lata refleksowi (a może dzięki woli bożej) zakonnica utrzymała zarówno granat, jak i zawleczkę w rękach. Zostały jej może 2 sekundy, nim nastąpi wybuch.
Tymczasem Wright wciąż na niej leżała, a ciało weteranki dziwnie podrygiwało. Linka, którą wystrzelono z góry okazała się paralizatorem, a Jess oberwała nim odsłonięty kawałek szyi.
Ból który przeszył Wright był trudny do zniesienia. Czuła jak z każdą chwilą traci przytomność. Próbowała jeszcze wyrwać z siebie paralizator, ale nim udało się jej ruszyć ręką świat rozpłynął się w ciemnościach.
- Bez numerów! - krzyknął ktoś z góry - Dzieciak pierwszy. Potem wy.
Ceres, która w ciągu tej akcji kucała z boku, przylgnęła teraz do Ziggiego. |
| |