Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2021, 05:59   #337
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Bezahltag; 02.05; przedpołudnie; kazamaty

Pojechali na wozie pod ten sam adres co w poprzednim tygodniu. Im bardziej się zbiżali do miejskich lochów tym bardziej masywna budowla zdawała się górować i przytłaczać drobne sylwetki na koźle wozu. Dotrali w ten późny, zimowy poranek bez większych przeszkód. Czasem musieli czekać aby wyminąć jakiś wóz, czasem jakiś zator się trafił ale raczej obyło się bez komplikacji. Silny zatrzymał wóz przed główną bramą lochów. Z mniejszej furty wyjrzał jakiś strażnik i dał znak aby zaczekali. Potem brama otworzyła się i wjechali do tunelu pod bramną wieżą. Czekało na nich dwóch znudzonch strażników.

- Co tam dzisiaj dobrego dla nas macie? - zapytał ten bardziej wygadany podchodząc do wozu i rzucając okiem na te wszystkie beczki, skrzynie, worki i pakunki.

- Ano to co zamówione. My to tylko od wożenia i ładowania jesteśmy. Znaczy ja od wożenia a młody od rozładowywania. - odpał Silny w podobnym tonie wskazując na siebie i Egona. Strażnicy roześmiali się na ten prosty żart i jeden z nich krzyknął do środka aby otwierać wewnętrzną bramę. A w tymczasie zdążyła się zamknąć zewnętrzna. Drugi ze strażników jak zwykle dosiadł się na skraju paki aby podjechać z dostawcami prowiantu do kuchni.

- No to młody dajesz. - Silny powiedział do gladiatora gdy zatrzymali się przed wjazdem do kuchni. Strażnik jaki jechał z nimi bez pośpiechu zeskoczył na rozjeżdzony snieg na placu i oparł się o swoją halabardę. Drzwi do kuchni otworzyły się i wyszła przez nie Łasica.

- O już jesteście. Dzień dobry. To chodźcie pokażę wam gdzie to zanieść. - szczebiotała przymilnie Łasica obwiązana fartuchem i w zwykłej, szaro burej spódnicy. Rzuciła słodki uśmiech od jakiego Silnemu poruszyły się nerwowo nozdrza jakby chciał ją trzasnąć od ręki. Ale tylko coś mruknął i skinął głową na przywitanie.

Egon skinął tylko głową. Sytuacja nie wymagała od niego jakiegoś majestatycznego popisu inteligencji, stąd też zamierzał darować sobie riposty aż do czasu, jak ktoś zapyta, co jest w beczkach - na co, szczerze mówiąc, liczył, że się nie stanie. Ruszył za Łasicą, pamiętając, żeby przy każdej z noszonych beczek wyglądał, jakby ważyła tyle samo, co pozostałe.

- No to tu postaw. - Łasica zaprowadziła go do tego samego magazynu w jakim zostawiał pakunki w zeszłym tygodniu. Poczekała aż wejdzie do środka i stanęła przy drzwiach. Jak postawił pierwszą pakę na podłodze piwniczki podeszła do niego bliżej.

~ Noś dalej tak jak poprzednio. Tylko daj znać która jest pusta. I przekaż tamtemu jełopowi, że przekazanie towaru będzie jutro wieczorem. Zebranie o zmroku na statku. ~ szepnęła do niego patrząc w stronę drzwi czy ktoś tam nie stanął. Ale nikogo nie było widać. Mówiła szybko i cicho spiesząc się aby wykorzystać chwilę i przekazać najważniejsze wieści.

- Następna będzie pusta - rzekł Egon, zauważając z rozbawieniem, że dziewczyna była od niego niższa o ponad głowę. - Dam mu znać.

Po czym, chcąc skorzystać z tego, że w okolicy nie było nikogo, poszedł po pustą beczkę. O informacjach dowiedzianych się u Łasicy zamierzał przekazać Silnemu po całym wypadzie, teraz nie miało to sensu.

Egon nosił swoje, Silny zagadywał strażnika aby nie interesował się kolegą i tym co nosi a Łasica promieniowała ciepłem i skutecznie skupiała się na sobie uwagę obsługi kuchni aby nie interesowali się kolegą i tym co nosi. Jak wniósł kolejny pakunek na chwilę znów weszła do magazynku jakby chciała sprawdzić czy wszystko się zgadza. Ale dała głową znak aby gladiator podszedł do niej bliżej.

~ Widzisz tamtego przy stole? Ten gruby. To Rene. I tamten co przy piecu stoi. Ten szczurek. To Erik. ~ Łasica stanęła przy drzwiach aby pokazać koledze tych pracujących kuchcików. Po czym znów go pociągnęła w głąb magazynu aby nie byli tak widoczni z kuchni.

~ Bardzo by mi mogło pomóc jakby któremuś z nich coś się stało na tyle aby chociaz na dzień czy dwa albo kilka nie mógł przyjść do pracy. Rozmawiałam już o tym z Versaną ale tobie też mówię. Tylko nie dajcie się złapać i rozpoznać bo będzie kicha. ~ ulicznica w szarym fartuchu mówiła szybko i cicho wciąż spoglądając na drzwi prowadzące do głównej kuchni czy ktoś tam przypadkiem nie stoi albo wchodzi.

- Skuć mordę można - mruknął Egon. - Kuchciki mieszkają tutaj, wiesz, skąd są? To się da zrobić.

Pogruchotanie paru kości wieczorem nie było problemem dla Egona. Cóż bowiem było trudnego w nałożeniu maski na twarz, pójściu na wyznaczone miejsce i zasadzeniu paru dobrze wymierzonych kułaków?

Niezależnie od odpowiedzi Łasicy, Egon powrócił do noszenia beczek. Pusta już została wniesiona, więc raczej nie będzie sprawdzana. Pozostało obłożyć ją pełnymi, żeby całkiem się odciąć od podejrzeń. Wolał, żeby momenty rozmów z Łasicą pozostały niezauważone.

- To już? No dawaj młody jedziemy dalej. - Silny zapytał raczej nie oczekując odpowiedzi bo widać było, że wóz został pusty. Skinął na Egona aby ten zasiadł po jego prawicy na koźle a strażnik ponownie wrócił na miejsce w ładowni. Wóz sterowany pewną reką mięśniaka płynnie wykręcił ponownie w stronę wieży bramnej i tam zatrzymał się przed zamkniętymi wrotami. Strażnik zeskoczył z wozu, chwilę jeszcze trwało to czekanie, otwieranie kolejnych bram, zamykanie nim znaleźli się po właściwej stronie muru. W tymczasie Egon miał niewiele detali od koleżanki ze zboru bo nie miała pojęcia gdzie ci dwaj mieszkają. Więc jedyne co jej przychodziło do głowy to to by czekać na nich po zmroku jak kończy dzienna zmiana.

- I jak było? Ktoś węszył przy tej pustej? - zagaił Silny gdy jechali we dwóch przez zaśnieżone ulice.

- Mieliśmy farta, nikogo nie było - odparł Egon, w istocie sądząc, że brak ludzi wokół kuchni był głupawym szczęściem. - Wniosłem wszystkie, pustą dałem w środku, więc nie od razu zauważą. Przeszło wyjątkowo łatwo. Łasica i ty robiliście niezłą robotę, zagadując ich. Nikt się nie interesował towarem.

- Gadała, że przekazanie towaru będzie jutro wieczorem i zebranie o zmroku na statku - dodał, przypominając sobie informację, którą przekazała mu Łasica. - No i rzecz druga, chce, żeby jednemu z kuchcików… Jak tam oni się nazywali… O! Rene i Erik. Jednemu trzeba złamać nogę albo coś. Gada, że dobrze by było, jakby nie przyszedł na dzień albo dwa do roboty.

- Więc w sumie pobić styknie, nóg łamać nie trzeba - zamyślił się Egon. - To jest to, co przekazać chciała Łasica. Kiedyś mi będziesz musiał opowiedzieć, czemu wyglądasz, jakbyś miał jej złamać kark. A co do kuchcików, dostanę o nich jeszcze wiadomość później. Musimy się dowiedzieć, skąd są.

- Mamy za nią załatwiać jej porachunki? Chyba zgłupiała. - Silny żachnął się nie odpuszczając swojej niechęci wobec niebieskowłosej koleżanki. Ze złością uderzył lejcami po końskim grzbiecie zmuszając zwierzę do zwiększenia wysiłku. Potem musiał skręcić w boczną ulicę i wyprostować. Zatrzymać się jak jakiś zator w śnieżnym przewężeniu się zrobił. Dopiero jak w nim czekali to się znów odezwał.

- To są pewnie jakieś jej prywatne sprawki. Ani Starszy ani Karlik nic mi nie mówili o tych dwóch. - dumał na głos jakby go gorączka brała na myśl, że Łasica mogłaby się nim wysłużyć.

- Więc zostawiamy to? - zapytał Egon wprost, który nie spodziewał się takiego rozwoju sytuacji. Wiedział, że Silny nie lubi Łasicy, ale nie wiedział, że będzie kwestionował jej zadania. - A co, jeśli to faktycznie zadanie of Starszego? Zrobimy z siebie durniów. Łatwo to sprawdzić, przecież wystarczy pogadać ze Starszym. Albo wspomnieć o sprawie na zborze.

- Poza zborem nie tak łatwo spotkać szefa. - zadumał się umięśniony woźnica. Siedziałna koźle leniwie obserwując jak dwa inne wozy próbują się ostrożnie minąć w wąskim przejściu przed nimi.

- Poślę wiadomość do Karlika. Rano nic mi o tym nie mówił. Jak to coś od szefa to może coś wie. Jak tamci dwaj są w kazamatach to dopóki nie skończą zmiany to i tak nic im nie można zrobić. - Silny zdecydował w końcu co mogą zrobić w tej sprawie. Dało się wyczuć, że niechętny jest pomagać Łasicy w czymkolwiek ale wolał nie ryzykować spełnienia polecenia Starszego. Tyle, że na razie mieli tylko słowa koleżanki i nic więcej.

- Daj mi znać, to pomogę - rzekł Egon, godząc się na taki wariant. - Karlik powinien wiedzieć. Dobra, to tyle ode mnie. Ja mam jeszcze inne sprawy do zrobienia.

- Dobra to leć jak musisz. Zostawię wiadomość w “Warkoczach”. Zresztą jak chcesz to wieczorem możesz iść pod te kazamaty i skasować gościa. Jak to coś co szef kazał to też będę. Ale nie zamierzam się dać wysługiwać tej przemądrzałej pindzie dla jej widzimisie. - Silny dał znać, że jak Egon chce to może się zatrzymać aby ten mógł wysiąść z wozu. I właściwie nie bronił mu działać samodzielnie na tych kuchcikach z kazamatów. Ot widocznie cholera go brała na myśl, że miałby dać się wysługiwać niebieskowłosej.

Egon zatem udał się z powrotem do swojej karczmy, a kiedy uzyskał tam wiadomość od karczmarza, że Gaduła czeka na niego w Czarnej Czapli, udał się tam właśnie.

 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline