Po zabawie do późna Bardin błogo chrapał dopóki ktoś go - zdecydowanie zbyt szybko - nie zbudził. Nawet słońce i dzień nie chciały na dobre się rozbudzić, i powietrze wypełniała opary mgielne. Co dobrze odzwierciedlało jako samopoczucie.
Ziewając chwycił manierkę i poczłapał w stronę strumienia, by uzupełnić zapas wody trochę orzeźwić głowę. Mruczał przy tym strzygańską melodię, która wpadła mu w ucho. Nie do końca rozumiał jej słowa, trochę mu tłumaczyli, ale miał wrażenie, że coś pomijali. Tak czy inaczej, wpadła mu w ucho i sobie nucił. Przy strumieniu uzupełnij zapas, potem włożył głowę w strumień i napił się. Prychając poderwał się i otrząsnął, po czym zmierzwił włosy. Woda niezbyt jeszcze wypędziła z niego sen i wracał ziewając jeszcze szerzej. Zasłaniał przy tym usta swą solidną dłonią. Nie z dobrych obyczajów, ale po to, żeby przy takim rozwarciu szczęk, nie poczęstować się jakimś robactwem.
Zaczął niemrawo pakować się w swój pancerz, który był zrzucił na czas zabawy i snu. Podziękował gospodarzom za przyjęcie i nocleg, a potem powolutku powlókł się z resztą w dal.
* * *
- Faktycznie, trochę dużo tego jak na śniadanie, a do kolacji wlec go ze sobą to trochę sporo zachodu - zgodził się z towarzyszami, mierząc wzrokiem odyńca.
- Nie mogło bydlę pojawić się pod wieczór? - westchnął.
Potrafił zająć się różnymi zwierzakami, gdy trzeba było ich doglądać. Czasami trzeba było jakieś uspokoić. Było jednak kilka zasad, które znał i które postanowił przekazać towarzyszom.
- Nie patrzcie mu w oczy i nie pokazujcie zębów - rozpoczął niezbyt głośno, obracając twarz tak, aby w trakcie mówienia knur nie dostrzegł właśnie wspomnianego uzębienia.
- Potraktuje to jako akt agresji. Najlepiej wycofać się po ci... w rufę kopany! - wymsknęło mu się, gdy warchlak ruszył w ich stronę. To zmieniało postać rzeczy. Jeżeli młody pójdzie za nimi, bez walki się nie obędzie.
- Rzućcie mu szybko coś do jedzenia, żeby za nami nie szedł - wskazał na młodego. W tym przypadku przydałaby mu się umiejętność, szybkiego wygrzebywania z plecaka potrzebnych przedmiotów. Niestety, jego plecak był tak upakowany, że zbyt długo by to zajęło. W jukach miał też trochę jedzenia, ale miał nadzieję, że ktoś z towarzyszy będzie szybszy.
Sam natomiast postanowił na wszelki wypadek przygotować broń. Gdyby jednak dzik nie odstąpił i chciał walczyć.