Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2021, 08:14   #31
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
post we współpracy z MG i Buką

- Będzie dobrze, mała. Nie bój żaby. - Głupawy uśmiech spłynał z twarzy Petersona, jednak adrenalinowy rausz nadal dudnił w uszach, a ruch Ceres w jakiś niezrozumiały dla niego sposób dodał odwagi. Kątem oka obserwował co się dzieje z zakonnicą i granatem, jednak większość jego uwagi i lufa karabinu nadal były skierowane w wylot otworu w suficie. Starał się zasłaniać dziewczynkę ciałem.

- "Wiedziałam" - Przemknęło Siostrze Isabelle przez głowę, gdy zrobił się raban - "Strzeżonego Pan Bóg strzeże…"

Nieprzytomna Wright na niej zaległa, i w sumie, w innych okolicznościach, w innej sytuacji, Zakonnica nie miałaby zbyt wiele przeciw… tylko ten lipny granat. Po tym jak się przewróciła, sprzączka z cichym brzdękiem odskoczyła, wyślizgując się spod jej palców, i teraz nie było już sensu czegokolwiek z zawleczką… szybko odrzuciła granat w bok, gdzieś po prostu w wodę, z wciąż zalegającą na niej kobietą.

Wybuch granatu wzburzył wodę i zachwiał małą wysepką rozbitków, ochlapując przy tym wszystkich. Ale wciąż stali na dachu wagonika. I wciąż mieli problem z tymi na górze.

- Ruchy, zaraz was zaleje! - krzyknął koleś z góry, potrząsając uprzężą.
- Sam się ruchaj… - Warknęła bardzo cicho pod nosem Zakonnica, spychając delikatnie z siebie drugą kobietę.

Peterson wycofał się z bezpośredniego pola rażenia otworu, prowadząc ze sobą Ceres.

- Dobra ekipa. Dwieście, maks trzysta metrów dalej w tamtą stronę powinna być stacja metra. - Ziggie wskazał kierunek z którego płynęła woda. Mówił szybko, ale w sposób opanowany, głośność dopasowując tak, by na górze go nie słyszeli. Sam się zdziwił z jaką pewnością słowa opuszczały jego usta. - Po mojemu to nasza najlepsza szansa. Mamy dziecko, ranną i toboły. To problem, ale do ogarnięcia. Powinniśmy płynąć wzdłuż ściany, trzymając się konstrukcji...i możliwie jeszcze czegoś.

Gdy mówił jego wzrok już błądził pośród kształtów płynących w wodzie w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby się przydać jako prowizoryczny ponton. Ręka niemal nieświadomym gestem sięgnęła do jednej z torebek przy pasku, wydobyła z niej i wcisnęła do ust niewielką pastylkę.
 
__________________
Show must go on!
Gryf jest offline