Na widok zniszczonej Świątyni wąpierz miał ochotę roześmiać się głośno i serdecznie. Tyle że już nie potrafił okazywać radości. Mimo to stara cerkiew obrócona w ruinę sprawiła, że przynajmniej poczuł satysfakcję. Taką samą chwilową ulgę sprawił mu widok trupów i smród spalonych ciał. Nie tylko Gabryłowicz, każdy jeden wyznawca chrystusowej wiary zasłużył sobie na potworną śmierć i cierpienie.
Klątwa Lidki odebrała mu nie tylko chęć do życia, ale także szlachecką dumę i honor, nakazują stanąć do walki w obronie ojczyzny. W przeciwieństwie do pana Kotowskiego pozostawał zupełnie obojętny na krzywdę Rzeczpospolitej. Karmił się już tylko i wyłącznie swoim bólem.
Słysząc, że trop Urszuli urywa się na wzgórzu, ożywił się w końcu i skinął do lynaktropa zgadzając się na jego plan.