Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2021, 09:39   #160
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Łowy i zbieractwo Vaala uznała za bardzo udane. Wraz z zapasami zakupionymi w mieście, wszyscy na sta-tek mieli teraz wystarczająco jedzenia na kilka najbliższych dni, a ona sama mogła sporządzić znowu wiele swoich wywarów, magicznych jagódek, i tym podobnych, Druidzkich wynalazków… również i mających wybuchowe - i to dosłownie - zastosowanie w walce. Przynajmniej dla niej, to wszystko było dobrym pomysłem…
Zajęła na ten cel pracownię, wypędzają przy okazji Cadamusa który babrał się przy jakiejś różdżce. I skupiła na przygotowaniu ziółek do wykorzystania. Wędrowiec, którego wyjątkowo nie było wcześniej w pracowni, na widok zajętej Vaali przystanął i obserwował ją przy pracy, nie odzywając się.
Kręcąca się (jak zawsze) boso Vaala, tu coś cięła, tam szatkowała, dosypywała, mieszała w kociołku… w końcu i zauważyła przyglądającego jej się Wędrowca.
- Hm? - Spytała wielce wymownie.
- Nie przeszkodzi ci obserwator? Nie miałem wielu okazji oglądać druidów przy pracy.
- Normalnie to nie wolno… ale ja nic tajemniczego nie robię - Vaala wzruszyła ramionkami - To tak.
Wędrowiec uśmiechnął się zadowolony.
- Właśnie dlatego chciałem się przyjrzeć, dziękuję.
Druidka więc ponownie zajęła się swoimi sprawami, przez długą chwilę ani się nie odzywając, ani nie spoglądając na Wędrowca… w końcu jednak jej spojrzenie zatrzymało się na znajdującej wysoko półce. Stanęła przed nią, położyła dłonie na biodrach, po czym westchnęła.
- Czegoś potrzebujesz? - zapytał automaton po dłuższej chwili.
- Przyprawić trzeba - Odparła Vaala - Więc albo będziesz się gapił, jak tam wlazuję, albo pomożesz? - W końcu na niego ponownie spojrzała.
Wędrowiec milczał przez moment, jakby zastanawiał się nad pytaniem, po czym ostrożnie złapał druidkę w pasie podniósł ją, jakby nic nie ważyła, by mogła bez problemu sięgnąć do półki.
- Co ty… - Mruknęła Vaala, gdy ją chwycił i podniósł, ale w sumie było już za późno. Sięgnęła więc po co trzeba. Jeden malutki pojemniczek, drugi…
- To lepiej zostaw, to sproszkowane orichalcum - powiedział automaton - Nie jest zbyt… bezpieczne. A na pewno nie jadalne.
- Mi by nie zaszkodziło - Parsknęła Druidka - Ale tak, tu "pichcenie magiczne", a nie tylko… "robienie magiczne" - Wytłumaczyła po swojemu. A rąbki jej szmatko-spódniczki, minimalnie zostały podciągnięte w górę, gdy tak ją trzymał, odsłaniając pierwszy centymetr pupy, co Wędrowiec zupełnie zignorował.
- Jak długo tak wytrzymasz? - Spytała nagle, biorąc chyba już ostatni pojemniczek z półki.
- Jesteś lekka, więc pewnie kilkanaście minut w tej pozycji nie powinno być problemem - odparł rzeczowo automaton.
- Aha. Dobra, już… - Powiedziała Vaala, chyba gotowa ze zbieraniem przypraw.
Wędrowiec postawił ją ostrożnie na podłodze, po czym cofnął się o krok.
- Czym będzie ten wywar? - zapytał.
- Taki jak ostatnio, bo mało już zostało. Na ciało i na umysł, kto tam co będzie miał uszkodzone - Wyjaśniła, zaczynając dodawać przyprawy - A żeby nie było smaku wody z kałuży z błotem, to i doprawiam - Spojrzała na niego, i minimalnie się uśmiechnęła.
- Doceniam to, większość mikstur nie powala smakiem - Wędrowiec kiwnął głową, także z lekkim uśmiechem.
- Nie każdy jada robaki? - Krótko się zaśmiała, po czym "tup, tup" boso w jeden kąt kuchni, po jakąś chochelkę, po chwili w drugi, po drewnianą łyżkę… trochę jakby sprawiała wrażenie nerwowej.
Automaton przyglądał się temu krzątaniu przez chwilę, jakby analizował zachowanie druidki.
- Hm… wszystko jest w porządku? - zapytał w końcu, przypominając sobie ostatnią rozmowę z Tanegris.
Vaala zatrzymała się w pół kroku, po czym podrapała po rozczochranej łepetynie.
- Tak… nie… nie wiem - Wzruszyła ramionkami.
- Czyli zapewne nie - skonstatował Wędrowiec, po czym zamilkł - Problemy duszone w sobie mają nieprzyjemny zwyczaj wybuchania prosto w twarz - powiedział w końcu, znowu coś cytując - Może będę mógł jakoś pomóc?
Vaala stanęła przy kontuarze szafek, po czym położyła na niej dłonie, na krawędzi blatu, zaciskając je, aż zaskrzypiało drewno.
- Ty ją przytrzymasz, a ja jej napierdolę? - Spytała, nie spoglądając na rozmówcę.
Wędrowiec zmarszczył brwi, a dopiero po chwili do niego dotarło.
- Tanegris… Jest nam jeszcze potrzebna, więc to będzie musiało poczekać, przynajmniej na razie. Czemu jesteś aż tak zła na nią?
Druidka zaśmiała się… ale ton był smutny. Spojrzała na Wędrowca, z iskrami gniewu w oczach.
- Myślisz, że ja się tym przejmuję, że potrzebna? Ale nie, nie to… nie trafiłeś. Ja coś czuję - Przytknęła dłoń między piersiami. Coś… coś się dzieje.
- Co się dzieje?
- Nie zrozumiesz - Pokręciła głową - Coś… coś mnie chyba wzywa. Natura. Jej zew. Mój los… nie umiem tego wyjaśnić.
- Może sama lepiej to zrozumiesz, jeśli spróbujesz opisać? Wzywa cię do jakiegoś miejsca? Do zrobienia czegoś?
- Chyba miejsca… tam - I Vaala wskazała palcem jakiś kierunek, prosto na jedną ze ścianek statku. Zupełnie, jakby była jakimś kompasem, dokładnie wiedząc, dokąd zmierzać.
- Destiny, co znajduje się w tamtym kierunku? Któreś z miast portalowych? - Wędrowiec zadał pytanie statkowi, po czym zwrócił się z powrotem do druidki - Coś jeszcze czujesz? Czy tylko ciągnięcie w tamtą stronę?
- Nie… żadne miasto portalowe. Możliwe że po drodze są dziedziny jakichś bogów lub miasta rilmani, lub kryjówki jakichś potężnych stworów, ale… te informacje są obecnie niedostępne.- objaśnił tymczasem okręt.- Nie ma dokładnej mapy Harmonijnej Domeny Zewnętrza na której by były zaznaczone wszystkie takie miejsca, tym bardziej że większość bytów egzystujących tutaj ceni dyskrecję.
- Potężna moc… moc natury… - Szepnęła Druidka, która zresztą nienaturalnie zastygła w pozie z wyciągniętą ręką i palcem, we wskazanym wcześniej kierunku.
- Cały czas czujesz, w którym kierunku cię ciągnie, nawet jeśli się poruszamy? - upewnił się Wędrowiec - Destiny, wyznacz na swojej mapie linię w kierunku wskazanym przez Vaalę, może uda nam się dokonać orientacyjnej triangulacji podczas dalszej podróży.
Na zadane jej przez Wędrowca pytanie, Vaala kiwnęła potakująco głową… po czym w końcu wróciła do warzenia wywarów. Czyżby… czyżby ona się spieszyła, by je przygotować, nim "coś" nastąpi?
- Oczywiście… już się za to biorę. Wynik będzie gotów za… już jest gotów.- odparł Destiny uprzejmie.
- Już? - Wędrowiec wyraźnie się zdziwił - Masz już przybliżoną lokalizację i odległość? Czy tylko pierwszą linię?
- Mam już oznaczoną lokalizację.- ocenił okręt.
- Bardzo dobrze - pochwalił automaton - Jak daleko od niej jesteśmy? Do którego miasta jej najbliżej?
- Dotarcie zajmie pół godziny do celu i najbliżej jest Wytrzymałość tyle że znajduje się w przeciwnym kierunku.- wyjaśniło Destiny.
- Pół godziny to znikome opóźnienie na trasie. Vaalu, czy chcesz zbadać to miejsce od razu? - Wędrowiec zapytał druidkę, a ta pokiwała potakująco głową.
- Dobrze. Destiny, zapytaj pozostałych członków załogi, czy nie mają nic przeciwko odbiciu na sterburtę i zbadaniu miejsca pół godziny drogi stąd, które chce sprawdzić Vaala - automaton przekazał polecenie - Jeśli się nie zgodzą, mogę ci tam towarzyszyć, sprawdzimy to we dwoje.
Destiny milczał przez chwilę nim rzekł.
- Wszyscy się zgodzili.

U brzegów Ukrytego Lasu


Destiny zmieniło kierunek zgodnie z poleceniem swojego kapitana. To oczywiście zostało zauważone także przez pasażerów, ale wyjaśnienie Bezimiennego, że jest to tylko chwilowe i krótkie zboczenie z kursu wystarczyło do uspokojenia wszystkich niewtajemniczonych.
A cel statku dość szybko pojawił się na horyzoncie. Mieszanina puszcz i lasów oraz, każde w innej porze roku. Gdy jedna połać lasu uginała się pod warstwami śniegu, drzewa tuż obok pokrywało gęste listowie, a pośród gałęzi uwijało się ptactwo ćwierkając głośno.
Wtedy to też Destiny dyskretnie poinformowało Bezimiennego.
- Dalej nie mogę przemieszczać się w tym kierunku. Dominujaca i potężna osobowość mi zabrania. Sugerowana opcja to… pójście na piechotę.
Jaka to mogła być osobowość? Akurat ten fakt wyjaśnić mogła przyglądająca się obszarowi z pokładu i wyraźnie podekscytowana Tanergis.
- To Ukryty Las! Niesamowite! Słyszałam o tym miejscu nie raz, ale nigdy nie śmiałam wierzyć że kiedykolwiek zobaczę je na oczy!
Kvaser, gdy zaczął dostrzegać detale miejsca, wyraźnie spoważniał. Przyglądał się pojawiającym konturą pomnika natury z dziwnym zamyśleniem. W pewnym momencie wykonał niewyraźny gest wokół nadgarstków i splotu słonecznego.
- Inevera - szepnął odruchowo.

Stojąca na pokładzie, przyglądająca się widokom przed nią Vaala… lekko się uśmiechnęła. Zbliżyła się do barierki pokładu, po czym położyła na niej obie dłonie. Dotknęła własnego serca, a potem lekko, ledwo zauważalnie, pogładziła barierkę.
- Dziękuję - Szepnęła do… sta-tek?
A po chwili…
- Dzieci!! Chodźcie zobaczyć cuda natury! - Zawołała.
To wywołało pewien efekt, bo rzeczywiście dzieciaki, a potem Miraka wyroiły się na pokład. Na samym końcu pojawił się Sermonus, a tuż po nim Cadamus. Widoki niewątpliwie zaintrygowały dzieciarnię i Mirakę… i trochę Sermonusa. Cadamus zaś szybko wrócił pod pokład, zapewne by skorzystać znów z pracowni alchemicznej.
- Widziałyście coś takiego? Tam zima, a tam lato… - Vaala wskazała miejsca palcem - To jest "Ukryty Las", miejsce pełne magii, prosto z natury, miejsce… dzikie i tajemnicze.
- Nic mi ta nazwa nie mówi - przyznał zaklinacz - ale to, co mówisz, brzmi interesująco. To do tego lasu tak cię ciągnie? - spytał.
Vaala spojrzała na Zaklinacza, i pokręciła przecząco głową… poprawiła swoją torbę, przewieszoną przez ramię i tors.
- Nie sam las, a co w nim - Powiedziała, i jednym susem wskoczyła bosymi stopami na barierkę. Miała zamiar skakać z pokładu??
- Jestem gotowa - Powiedziała, jakby sama do siebie, wpatrując się las…
- Niesamowite miejsce, jak kieszeń planarna z różnymi warunkami - mruknął Wędrowiec - Lecę z Vaalą, ktoś chce dołączyć? - zapytał, oblekając się w pancerz i rozpościerając skrzydła.
- Ja bym dołączyła, ale mam wrażenie… że to zły pomysł.- odparła diabliczka zerkając na Vaalę. A ta nawet nie spojrzała w jej stronę.
- Ja chętnie - powiedział Harran. - Jeśli, oczywiście, to coś tam, w lesie, nie ma nic przeciwko dodatkowym gościom.
Imra chwilę myślała.
- Zakkara, Cromharg, macie ochotę dołączyć? - zapytała spoglądając na Vaalę, która ponownie szykowała się do swojego popisu.
- Nigdy nie widziałam lasu z bliska.- odparła duergarka przyglądając się puszczy.
- Hmm… w zasadzie to ja też nie. Warto skorzystać z okazji.- dodał barbarzyńca.
- W takim wypadku proponuję aby statek się schował albo poleciał jakoś wysoko. Mam nadzieję, że nasi goście nie mają nic przeciwko temu, że ich zostawimy na trochę? - Imra przelotnie spojrzała na Wędrowca aby zatrzymać spojrzenie na Mirace i Sermonusa.
- Ja ich popilnuję. - zaoferowała się Tanegris i dodała.- A wam radzę podejść do puszczy na piechotę. Tak jest… bezpieczniej.
A pozostali goście jedynie… przytaknęli widząc wyraźnie jak ta podróż jest ważna dla druidki.
- Czemu bezpieczniej? - zaciekawił się automaton - Poza oczywistymi trudnościami w lataniu wśród drzew?
Marai przyglądała się z zaskoczoną miną Bezimiennemu. Uśmiechnęła się lisio dodając enigmatycznie. - No wiesz… nikt nie lubi, gdy mu się goście pakują do domu wbijając przez dach i nie dbając o dobre maniery.
Wydawało się, że bardkę bawiły te niedopowiedzenia. - Poza tym skoro statek nie może tam wlecieć, to widocznie jest ku temu konkretny powód.
- Pewnie jakieś typowe sprawdzenie kim są goście - mruknęła Imra pod nosem.
- Z pewnością. Ale skoro tu przylecieliśmy… to jesteśmy, a właściwie wy jesteście zaproszeni. To nie jest miejsce które można znaleźć z własnej inicjatywy. - wyjaśniła rogata.
- W takim razie chodźmy - powiedział Harran. - Destiny, opuść drabinki.
Okręt natychmiast to uczynił. Drabinki się rozwinęły, a statek obniżył na tyle by można było zejść po nich.
Vaala skorzystała jednak z jednej z lin, zjeżdżając po niej na dół… a gdy jej bose stopy dotknęły ziemi, zachłysnęła się powietrzem. Poczuła bowiem, iż w tym miejscu, wszystko jest przepełnione energią natury, energią która działała na nią… przyklęknęła na obu kolanach. Zgarnęła obiema dłońmi nieco ziemi, i przytknęła do nosa. Powąchała. Po chwili zaś, potarła grudki w obu dłoniach, jakby w namaszczeniu, a te zwyczajowo opadały w dół…
- Proszę tu niczego nie zrywać. Niczego nie ścinać na swojej drodze, niczego nie niszczyć - Wciąż klęcząc, zerknęła na dołączających towarzyszy.
Harran, który jednak skorzystał z drabinki, znalazł się na ziemi parę chwil później, z umiarkowanym zainteresowaniem przyglądał się Vaali i jej poczynaniom.
- Ale nie musimy ściągać butów? - nawiązał do niezbyt czystych stópek druidki, na co ta jedynie na niego spojrzała, i wzruszyła ramionkami. W końcu wstała.
Imra podążyła na dół pomagając Zakkarze. Uśmiechnęła się oglądając okolice.
- Co z przywłaszczeniem sobie jakiegoś zwierzątka? - zapytała Vaali.
- O to musisz spytać gospodarza tego miejsca, nie ja tu decyduję - Odparła Druidka z minimalnym uśmiechem.
Świta Imry zeszła ostrożnie i spokojnie. O dziwo to Cromharg miał większe problemy z wysokością niż Zakkara. Może dlatego że duergarka wychowała się na latających w pustce sześcianach.
Kvaser zjechał po linie zeskakując kilka metrów nad ziemią, jakby tylko z powodu swojego gorącego temperamentu.
- Nie sądzisz Vaala, że jeśli mówisz o gospodarzu, należy się prezent powitalny?
- Nie trzeba… ale ja i tak coś już mam - Druidka poklepała z tajemniczą minką swoją torbę.
Wędrowiec zleciał spokojnie na ziemię, rozglądając po okolicy. Już na dole złożył skrzydła, skoro i tak mieli iść na pieszo.
-Vaalu, prowadź - rzucił, analizując przedziwny las.


Gdy podeszli wszyscy bliżej ściany lasu, ziemia lekko się zatrzęsła od ciężkich kroków czegoś... dużego. Coś ciężkiego. Potężnie rozrośnięty drzewiec przedzierał się przez las, a gdy się zbliżył do drużyny, dwa inne drzewa “ożyły”, ich konary rozłożyły się jak ramiona a gałęzie jak palce. Dwójka drzewców czekała na trzeciego… wszystkie trzy były wyraźnie większe i potężniejsze od zwykłych drzewców. Przybyły drzewiec był zdecydowanie starszy od swoich krewniaków i pewnie też silniejszy. Jego spojrzenie przesunęło się po całej grupce.
- Aaaach… obca druidko. Wspominała ona, że wkrótce nas odwiedzisz. Ci tutaj to pewnie twoi towarzysze, tak? Wszyscy jesteście tu gośćmi na czas twojego pobytu druidko. Są jednak trzy reguły. Żadnego ognia, żadnej magii… i psioniki też. - tu spojrzał na wędrowca. A następnie przesunął spojrzeniem po całej drużynie. - I żadnej broni. Ostawcie ją na waszym latającym domu lub możecie oddać mi pod opiekę. Nic wam nie zginie. Przysięgam. I witajcie w domenie Obad-Hai’a.
- Witaj - Vaala skłoniła głowę, po czym bez wahania odrzuciła na bok swoją włócznię, łuk, kołczan ze strzałami… i po chwili zastanowienia, również sztylecik - Ummm… jaka "ona"? - Spytała.
- Wyrocznia Obad-Hai’a… ta która odsłania drogi. Nie wiesz wszak gdzie podążyć. Gdybyś wiedziała, to by cię tu nie było. - drzewiec ostrożnie wziął oręże druidki i wplótł je między swoje gałęzie.
Vaala na słowa Drzewca zrobiła głupią minę, po czym się jednak lekko uśmiechnęła, i kiwnęła głową.
Drzewiec w milczeniu spojrzał po jej towarzyszach, po czym odsunął się lekko, by przepuścić druidkę. Automaton kiwnął głową i odesłał pancerz, a następnie poczekał, aż Vaala ruszy, by iść za nią.
Imra wyraźnie się zastanawiała nad odstawieniem swojego oręża. W końcu wyjęła młot i miecz podając je drzewcowi.
- Trzymam za słowo - powiedziała chłodno.
- Możesz być pewna, że go dotrzymam.- odparł drzewiec ostrożnie wplatając oręż Imry w swoją koronę. Cromharg postąpił tak samo jak wojowniczka, a i duergarka też sarkając jednak gniewnie przy tym.
- Nie podoba mi się to. Nie podoba wcale.
Vaala zatrzymała się w pół kroku, spoglądając po towarzyszach. Jej wzrok zatrzymał się na duergarce.
- Jesteś wśród przyjaciół, poznając nowych - Druidka odezwała się spokojnym tonem - Oręż nam nie jest tu potrzebny, to miejsce pokoju i natury. I niech takim pozostanie… nie masz się czego obawiać.
- U Duergarów przyjaciele czasami wbijają sztylet w plecy. - przypomniała sobie Zakkara. - Nie lubię… być bezbronna.
Vaala podeszła do niej, i powoli położyła jej dłoń na ramieniu.
- Nie jesteśmy wśród Duergarów, a ty nie jesteś bezbronna… - Druidka uśmiechnęła się nawet miło.
- Bez broni czuję się goła.- mruknęła tylko cicho Zakkara spoglądając w trawę.- Bardziej niż bez ubrania.
- Obronię cie - Imra mruknęła do niej, kładąc dłoń na jej barku, na co duergarka odpowiedziała uśmiechem ulgi.
- Wszystko będzie dobrze, czasem jednak można zaufać… - Dodała Vaala, i odstąpiła już od Zakkary, kierując się powoli ku Drzewcowi, i dalej, w głąb lasu… zerknęła jeszcze tylko na Harrana i Kvasera.
- Rozumiem, że słowo niziołka niewiele dla was znaczy i nie pozwolicie mi zatrzymać nawet miecza - Kvaser zapytał drzewca w pierwszej kolejności zdając inny oręż, a tego trochę było - dwa sztylety, w tym jeden z żyjącego drewna (częściej służył niziołkowi jako narzędzie które po stępieniu odrastało), łuk czy młot bojowy. Z mieczem czekał na odpowiedź, bez zbędnie bojowej postawy.
- Nie.- odparł drzewiec. - Wchodzisz z bronią, jesteś łowcą ale i zwierzyną. Nic cię nie chroni.
Niziołek na koniec podał miecz żywemu drzewu patrząc nań z lekkim uśmiechem. Był chyba zadowolony z odpowiedzi, wszak… dowiedział się czegoś.
- Iść bez broni, w nieznany las... Straszne. - Harran z lekkim uśmiechem podał drzewcowi swój sztylet, po czym ruszył w ślad za Vaalą.
 
Sindarin jest offline