|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-06-2021, 18:51 | #151 |
Administrator Reputacja: 1 | Krasnolud był wielce podekscytowany po rozmowie z Cadamusem. Gwizdał sobie wesoło pod nosem sprawdzając po drodze ekwipunek. Podszedł do maga i spytał wesoło. - Jesteś gotów? Mamy sześć miejsc do obejścia i nie wiem ile czasu na to. - Jestem gotowy - powiedział zaklinacz, który przygotował sobie ekwipunek pasujący do postaci, jaką miał zamiar przybrać - uzbrojonego po zęby, groźnie wyglądającego bugbeara. Duergar instynktownie odskoczył na widok bestialskiego potwora jakim stał się mag. Zaśmiał głośno i dodał. - Tylko trzymaj się roli. Bądź groźny i mało elokwentny. - Będę jedynie spoglądał ponurym wzrokiem - odparł zaklinacz. Równocześnie rzucił zaklęcie, które pozwalało mu rozumieć mowę szarych krasnoludów. - Możemy iść - powiedział. Załatwili sprawę tabliczek i ruszyli przed siebie. Khorsnak dziarsko na przedzie, “bugbear” za nim. Z początku Harran miał wrażenie, że duergar nie ma pojęcia co robi. I… po jakimś czasie okazało się, że ma rację… częściowo przynajmniej. Khorsnak bowiem nie znał miasta i po jakimś czasie zgubił co zmusiło go do pytania o drogę do pierwszego z celów. Po kilku takich zaczepkach w końcu rudobrody uzyskał to co chciał. Dotarli do kuźni, nie wyróżniającej się od innych i Khorsnak wszedł do środka przechodząc na mowę duergarów. Powitanie nieoczekiwanego gościa ze strony rosłego duergara pracującego przy kowadle było więcej niż zimne. Lodowate wręcz. "Bugbear" paskudnie się wykrzywił, zmierzył otoczenie ponurym wzrokiem, po czym zajął strategiczną pozycję niedaleko drzwi. Rozmowa tam była krótka i dość dramatyczna w przebiegu, sądząc po tonie obu wypowiedzi. W końcu kowal prychnął, poszedł na zaplecze zerkając ponuro na bugbeara i wrócił po chwili z pękatą sakiewką. Khorsnak skinął na swojego “ochroniarza” i wyszli na zewnątrz. Tam krasnolud szybko przeliczył zawartość sakiewki. - Około trzech tysięcy… nieźle. A to dopiero pierwszy przystanek na naszej drodze. - stwierdził z uśmiechem. Harran z uznaniem pokiwał głową. - A zatem idziemy dalej - stwierdził. - Dokąd teraz? - Eeee.. tam.. tam z pewnością.- odparł z uśmiechem duergar i ruszył przodem dodając przez ramę.- A przy okazji… dobrze ci idzie. Jestem pod wrażeniem. - A dziękuję, dziękuję - odparł zaklinacz. Ruszył za swym "pracodawcą". Z kolejnymi trzema rozmówcami Khorsnak nabierał wprawy w rozmowach. Wszystko szło niemal jak z płatka. Krótka acz napięta rozmowa, obcy duergar szedł po sakiewkę i wracał z nią do Khorsnaka. Dwa tysiące, trzy tysiące, dwa tysiące. Monety wpadały do sakiewki… niemniej Harran zaczął podejrzewać, że Khorsnak nie przekazuje duergarom żadnych wieście. Sądząc po ich zaciętych minach i gniewnych spojrzeniach… Harran zaczął przypuszczać, że rudobrody wspólnik ich ordynarnie szantażuje i bezczelnie pobiera haracz. - Pora wracać - powiedział zaklinacz. - Już chyba dosyć zarobiłeś, jak na parę godzin spaceru. - Jeszcze tylko dwa razy wspólniku i nasze interesy będą załatwione.- odparł z uśmiechem duergar. - Powiadają, że do trzech razy sztuka - stwierdził Harran - a ty już przekroczyłeś ten limit. Wracamy. - Powiadają też, że należy kuć żelazo póki gorące. Nie wolałbyś zarobić więcej niż pięć tysięcy?- kusił duergar. - Nie. - Harran miał złe przeczucia. - A powiadają różne rzeczy. Do następnych... interesów... musisz sobie znaleźć innego wspólnika. Rudobrody zmełł w ustach przekleństwa spoglądając spode łba na maga. Następnie jednak westchnął ciężko mruknął. - Niech ci będzie, wracamy na statek. Sięgnął po sakwę z monetami i dodał.- Wyciągaj sakiewkę czy worek, przesypię twój udział. Harran, nie licząc, zgarnął połowę monet. - Wracamy krótszą i szybszą drogą - powiedział. - Mam nadzieję, że nie cierpisz na chorobę teleportacyjną? Nie czekając na odpowiedź chwycił Khorsnaka za ramię, po czym wypowiedział słowa zaklęcia, dzięki któremu on i duergar mieli trafić na pokład "Destiny". |
04-06-2021, 19:18 | #152 |
Reputacja: 1 |
|
07-06-2021, 12:07 | #153 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 | Rudobrody dziarskim krokiem stawił się przed kapitanem statku, rozejrzał dookoła i rzekł wprost do konstrukta. |
07-06-2021, 14:34 | #154 |
Moderator Reputacja: 1 | Rozmawiali krótko przy posiłku. Tanegris zgodziła się na rozmowę tuż po nim na pokładzie Destiny. I tam właśnie ruszyła, gdy dopiła trunek. Kvaser już tam czekał, więc przyjaźnie uśmiechając się spytała. - Czym się kłopoczesz wytatuowany wojaku? Kvaser zaśmiał się krótko. - Nie chciałem przy jedzeniu odbierać niektórym apetytu planami bogobójstwa - zażartował - ta grupa mieszkające poza rękami bóstw silnie mnie zainteresowała. Powodu się oczywiście domyślasz - powiedział z szerokim uśmiechem. - Atar… to grupa filozofów bardziej niż bogobójców. Głoszą swoje prawdy i próbują przekonywać wszystkich do nich. Jeśli spodziewałeś się doświadczonych morderców Mocy, to cóż… to takich nie ma na świecie. - odparła ze śmiechem diabliczka i skinęła głową.- Natomiast kierują się też mądrą zasadą.”Poznaj swojego wroga.” Przynajmniej część z nich. I choć słyszałam plotki, że paru ekstremistów rzeczywiście planuje jakieś bogobójstwa, to… są to tylko plotki. Nie znalazłam ich potwierdzenia. - Zdziwiłbym się gdyby była jakaś grupa bogobójców, swoje już się zdążyłem przez te lata dowiedzieć. Ciekawe mnie natomiast czy byliby chętni na podobną imprezę. Niestety, każde wsparcie się liczy - Kvaser westchnął - kiedyś policzył mnie zaprzyjaźniony kapłan. Wyszło mu, że moje wnuki mogłyby mieć szansę nie roztrwonić ziemskiego majątku - zaśmiał się - tyle sakw, przysług, przywilejów i nadań przepuściłem, nie na zabawy. I co? Ledwo krople… Temu węszę za każdą większą okazją. - Atarzy zbierają podania i opowieści świadczące o pomyłkach i porażkach bogów. A do takich mogą zaliczyć ich zgony. Mogą nie mieć i raczej nie mają artefaktów, które do ich zguby się przyczyniły… ale za to mogą wiedzieć o takich przedmiotach. - wzruszyła ramionami diabliczka.- Ja wiem tylko o jednej takiej broni. Hekatonchejrowie… którzy niemal pokonali jeden z panteonów. Niemal. - Słyszałem coś o tym - niziołek błądził myślami - nie nazwałbym istoty, czy raczej istot brońmi. Średnio też widzi mi się wypuścić zarazę na świat, temu z góry wszystkie tego typu doniesienia odrzucałem. Cóż, będę musiał się do nich wybrać i chociaż zebrać informacje, może trafi się coś interesującego. Masz jakieś… porady? - Co do atarów? - Tak - niziołek przytaknął. - Znam Hobarda… przy czym… to akurat nie jest specjalnie pomocne. Nie lubi mnie więc w kontaktach pośredniczyć nie mogę. Hobard jest tak jakby… współfaktolem frakcji obecnie. Może udzielić pomocy przy dostępie do archiwów Ataru, ale… nie zrobi tego za darmo. No i archiwum jest chyba teraz przy podstawie Iglicy.- wyjaśniła rogata. - No tak, wszyscy przedstawiają się jako miłujący wiedzę mistycy albo inni ideologiczny cenobici, a jak co do czego, to w głowie tylko zysk - Kvaser zaśmiał się w głos - trudno. Nie jest to coś, z czym się śpieszy, trzeba ustabilizować sytuację statku, ale jakbyś mogła w dalszym terminie nas umówić, byłbym rad. Przy okazji… Nie wiem czy to nie był przypadek, ale natrafiliśmy na sekwencję dźwięków która hipnotyzowała Paszczowce. Wędrowiec ją zapamiętał. Może to ciebie zainteresuje, nas na pewno interesowałoby sprawdzenie na ile jej działanie będzie powtarzalne gdybyśmy chcieli jej użyć - powiedział z uśmiechem. - Nie bardzo zrozumiałeś. Atar jest obecnie w ciemnej dupie. Stracili swoją siedzibę w Sigil, stracili członków. Muszą sobie radzić w ciężkiej sytuacji logistycznej. A choć nawet źli bogowie nie zwracają uwagi na bluźnierców spoza swojego kultu, to zawsze znajdzie się grupa fanatyków z widłami. A wiesz co oni potrafią.- dodała z ironicznym uśmiechem. - Wyznawcy Erythnula potrafią być bardzo kreatywni jeśli chodzi o zastosowania narzędzi ogrodowych i rolniczych. Pewnie miałeś okazję to widzieć. - Wierz mi, nie tylko widzieć - powiedział z dziwnym chłodem w głosie, na moment, nim głos odzyskał ciepło barwy głosu - ich pozycja polityczna wiele wyjaśnia. Dzięki - kiwnął głową. - Nie wiem czego zażądają, bo brakuje im wszystkiego. A Hobard jest trudny do uchwycenia obecnie.- zadumała się rogata. - Ukrywa gdzieś w Sigil, zarówno przed prawem jak i spojrzeniem Pani Bólu. - Jak mówiłem, sprawa nie jest na teraz szczególnie pilna. - Rolę faktola… tego głównego pełni Jaya Forlorn. Tę trzeba szukać gdzie przy iglicy. Jej jednak nie znam w ogóle. - dodała na koniec rogata. - Faktola? - Kvaser zapytał. - Przywódca frakcji. Nominalnie jest nim Jaya, ale praktycznie Hobard jest drugim nieoficjalnym faktolem. Przynajmniej dopóki sama frakcja nie poskłada się do kupy.- wyjaśniła rogata. - Mhm - Kvaser przytaknął myśląc. - To chyba wszystko co o Atarach mogę powiedzieć. Na temat ich filozofii potrzeba tęższej głowy ode mnie.- odparła ze śmiechem rogata. - Dzięki, i tak pomogło - niziołek powiedział z uśmiechem. - W czym jeszcze mogę pomóc?- spytała wesoło Tanegris. - Nie - niziołek wyrwał się z myśli - wielkie dzięki - powiedział z uśmiechem. - Nie ma za co. Odwdzięczysz się ciekawą opowieścią. Przy okazji.- odparła diabliczka. - Na razie moje zdolności są wystarczające aby utrzymać uwagę dzieci lub podpitych najemników - zaśmiał się. - Cieszy mnie to… że masz okazję poćwiczyć.- odpowiadając przymrużyła lewe oko. - Wolę inny fach, ale nie jest mi już dany - tym razem śmiech niziołka był krótki - nie będę ci więcej czasu zajmował, widzę, że masz dość planów i celów tutaj. - Oj tak… trzeba zbierać ploteczki, nawiązywać znajomości.- zgodziła się z nim rogata, a bransolety na jej ogonie zadźwięczały wesoło.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |
07-06-2021, 14:55 | #155 |
Reputacja: 1 | Stworzone z udziałem Jaracza Imra opuściła statek uprzednio Informując Wędrowca, że jej nie będzie… tak z dzień. Zdobywając plakietkę poszła do knajpy której jeszcze nie odwiedzała. Chciała się na moment uwolnić od ciasnoty kajuty i statku… tylko po to aby wbić się do knajpy gdzie też było dużo istot. Tylko to nie byli jej obecni towarzysze. Przekonanie Cromharga o tym aby został pozostawiło niesmak u półelfki. Samotna wyprawa po tym jak dowiedzieli się o tym iż ktoś na nich poluje była niezbyt rozsądna, tylko że kobieta mało się tym przejmowała. Wchodząc do knajpy przywitał ją gwar i typowo żołnierskie zachowanie osobników w środku. Kto wie, może uda jej się nawet schlać w dobrym towarzystwie? Mimo wolnie rozejrzała się po gościach aby wyszukać jakiś zakazanych mord, które by przypadły jej do gustu. |
08-06-2021, 17:03 | #156 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Druidka nie chciała opuszczać statku. Tam na dole było miasto: brudne i nieciekawe. O wiele bardziej kusiły lasy i wzgórze na horyzoncie rozciągające się od strony Iglicy. Rigus nie interesowało Vaali. Miasta nie interesowały Vaali i akurat ona z radością powitałaby opuszczenie tego miejsca. Gdy oparta o barierkę rozmyślała, czarny ptak podobny do wrony z żółtymi piórkami okalającymi głowę wylądował tuż obok niej. Ptak przyglądał przez chwilę Vaali, po czym zagwizdał i zacharczał, by w końcu wykrztusić. - Fiuu… hii.. jak… się miewasz.. fijo fijo… mała druidko? - Umm… jak co dzień… - Vaala zamrugała ślipkami. Mało kiedy się zdarzało, żeby zwierzęta naprawdę mówiły. No i zdziwiło ją, skąd ptak wiedział kim jest. - A ty kto? - Dodała po chwili, przypatrując się… gwarkowi. Ptak wydobył z siebie serię gwizdów przypominających nieco śmiech. I spojrzał czarnymi ślepkami na Vaalę. - Nie… domyślna… fiu… fiu… nie… fijo fijo… miejskiego dru ida ida… nie rozpoznała. Sztylet… fiuhii fiuhii… nadal masz? - Aaaaa… to ty… - Vaala pokiwała głową - No mam. Jeszcze tam nie zawitaliśmy… - Zrobiła nietęgą minę. - Nieeee… szkodzi szkodzi szkodzi. - odezwał się ptak, a następnie zaczął czochrać dziobem swoje piórka na brzuchu. - Mowa w tej… fiu fiu fiu formie jest...fiuchii trudna. A wy… fijo fijo zostaliście… zauważeni… fijo fijo. Ptak spojrzał na Vaalę mówiąc. - Strzeż strzeż strzeżcie się. Fijo… ktoś zbiera naje mników mników mników po tawernach. By fiuchii fiuchii… na okręt wasz… na paść na paść na paść. - Hmm… aha… dobrze wiedzieć. Dzięki - Powiedziała Druidka - Ale nie wiesz kto, co? - Obcy… obcy... nie stąd… mężczy… fijo fijo fiu… Laaram Harg… jego imię. Dziwny.- odparł ptak rozglądając się dookoła. - Dziękuję. Mam u ciebie dług - Vaala ukłoniła się lekko. - O sztylecie… pa miętaj miętaj… fiu fiu…- odparł ptak wędrując po barierce statku. - Uderzy… za dzień, dwa… dyskretny… fijo fijo… ostrożny... znika i pojawia się jawia się w Rigus. - Pamiętam o sztylecie, pamiętam. Na dniach go tam dostarczę - Druidka klepnęła się w tors niczym Kvaser. - Dobrze… dobrze…- powtórzył ptak trzepocząc skrzydłami w przygotowaniu od wzbicia się w powietrze.- Uwa fijo żaj na siebie fiu fiu. - Ty też - Odparła na pożegnanie. Czarny ptak wzbił się w powietrze, a potem zleciał w dół by skryć się wśród budynków. ~ - Sta-tek, zawołaj wszystkich do tej izby gdzie tam ta mapa i ten posąg - Powiedziała Vaala, ledwie gwarek odleciał - Tych starych, nie tych nowych… - Dodała po chwili. - Oczywiście… postaram się dyskretnie.- rzekł okręt wykonując polecenie, a Vaala udała się w tamto miejsce, jednak czekała przed drzwiami, nie wchodząc jeszcze do środka… Bezimienny omal nie wpadł na Kvasera w korytarzu prowadzącym do sali nawigacyjnej. Widząc, że druidka czeka przed drzwiami, zatrzymał się. - Imra raczej nie pojawi się od razu. Coś się dzieje? - zapytał druidkę - Destiny, zapamiętuj konwersację i powtórz ją dyskretnie Imrze, kiedy wróci. - Zgodnie z życzeniem.- odparł okręt. Niziołek wyglądał na zniecierpliwionego ale też, czego można było się spodziewać po nim, węszącego nosem bitkę. Czekał na odpowiedź. Zaklinacz dołączył do pozostałych. - Coś ciekawego się dzieje? - spytał. - Rozmawiamy tu, czy tam? - Wskazał na drzwi, przy których stali. - Chodźcie do środka - Powiedziała Druidka, a gdy towarzystwo znalazło się już wewnątrz, przeszła od razu do konkretów. - Czai się na nas zabójca, zbierający w mieście po karczmach ludzi. Chce napaść na sta-tek. Nazywa się… eee… Laaram Harg - Vaala wytężyła łepetynę, by sobie przypomnieć usłyszane niedawno nazwisko. Nazwisko to nic Harranowi nie mówiło. - Czekamy i walczymy, czy po prostu sobie odlecimy? - spytał. - Jeśli wygramy, to ten cały Laaram zorganizuje kolejną grupę najemników. - To pewnie pseudonim, który przyjął zabójca, o którym mówiła Tanegris - stwierdził Wędrowiec - Najlepiej będzie nie dawać im zbyt wiele czasu, uzupełnimy zapasy i ruszymy do Bramy Kupieckiej. W ruchu będziemy trudniejszym celem. - Wiem, że nie jest stąd. Pojawia się co pewien czas tu w mieście. Jest "dziwny", dyskretny, i ostrożny, a atak ma nastąpić za dzień lub dwa… - Dodała Vaala - Dzisiaj już nie, ale może jutro przez magię, coś bym się jeszcze dowiedziała. - To zmyłka - Kvaser chrząknął poirytowany - jeśli skubaniec jest tak dobry, chce nas zmusić do nieprzemyślanych, pośpiesznych działań. Lub dać nam fałszywy trop, iż atak jeszcze nie nastąpi, że mamy ten dzień spokoju zanim nastąpi szturm, bo on jeszcze zbiera ludzi - niziołek nerwowo i szybko stukał palcami w blat stołu, następnie odszedł chodząc od jednej strony do drugiej - powinniśmy pomyśleć jaki jest jego prawdziwy cel za tym dymem. W międzyczasie od razu odlecieć. - Czy umrzemy z głodu, jeśli odlecimy ledwo Imra się zjawi na pokładzie? - Harran powiódł wzrokiem po towarzyszach obu płci, głównie skupiając wzrok na druidce, która z nich najwięcej czasu spędzała w kuchni. - Nikt z nas chyba nie wie. Nie liczyliśmy rzeczy w spiżarni, jak dzieci jadły - Powiedziała Vaala - Sta-tek, ile nam zostało jedzenia? - Dodała. - Na dzień przy dotychczasowym spożyciu. Dwa trzy przy racjonowaniu. - ocenił okręt.- Aczkolwiek… Zewnętrze nie jest jałowe. Można coś upolować, znaleźć. - No… ja już gadałam, gdzie by można coś upolować albo zebrać… - Vaala wyszczerzyła ząbki. - Lepiej żebyśmy my polowali, niż żeby polowano na nas - stwierdził zaklinacz. - I łatwiej wtedy na nas polować, przy takich postojach - ocenił Kvaser - może zresztą o to chodzi. - Jeśli ktoś wie, gdzie będziemy się zatrzymywać - odparł Harran. - Latający statek nie jest trudny do zauważenia. Potrzebujemy zapasów na znacznie dłużej niż trzy dni, a ich zdobycie nie powinno potrwać długo, może i zanim Imra wróci. Czy macie cokolwiek jeszcze do załatwienia w Rigus? - zapytał Wędrowiec. - Mogę w godzinę obrócić - Powiedziała Vaala - Mąka, cukier, suszone mięso… tylko te… "piniondze" potrzebuję - Wzruszyła ramionkami - Resztę jadła zdobędziemy później. - Może się wybierzesz z Vaalą? - Zaklinacz spojrzał na Wędrowca. - Mam wrażenie, że sprzedawca specjalnie dla nas zawyżył ceny. Może tobie pójdzie lepiej. - Mój widok nie jest argumentem do targowania się - uznał automaton - Lepiej zabierzcie kogoś z Pozyskiwaczy, to ich sfera i powinni wiedzieć, jak podejść do kupców. Ja powinienem zostać na statku, na wypadek, jeśli podejrzenia Kvasera się sprawdzą i wróg zaatakuje szybciej. - Nie wiem czy szybciej - niziołek poprawił Wędrowca - za to wiem, że to jest zasłona dymna. Równie dobrze aby zmusić nas do pośpiesznego wylotu. - To może ty ze mną pójdziesz? - Spytała Kvasera Druidka. - Jasne - niziołek odparł jakby było to oczywiste. - Bardzo dobrze. Jeśli nie macie własnych, weźcie tą torbę przechowywania - Wędrowiec położył na stole równo złożony magiczny przedmiot - Nie ma jeszcze pełnego potencjału, ale powinna wystarczyć na wygodne zebranie zapasów. .
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |
11-06-2021, 20:39 | #157 |
Reputacja: 1 |
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. Ostatnio edytowane przez abishai : 15-06-2021 o 20:37. Powód: Ważna poprawka |
13-06-2021, 20:27 | #158 |
Moderator Reputacja: 1 | Tanegris wprowadziła się szybko do kajuty Kvasera zajmując jej kącik. Łóżko łaskawie zostawiła do dyspozycji niziołka, szykując sobie posłanie na podłodze. A czyniła to w bardzo apetycznej pozycji, zgięta w pół i z wypiętym zadkiem. Interesujący widok. Potem się jednak wyprostowała i spytał zerkając przez ramię na niziołka. - To twój pokój, więc… masz jakieś zasady których powinnam się trzymać? Kłaść się spać przed północą, nikogo nie sprowadzać wieczorem, nie przeszkadzać w popołudniowej drzemce? - Byleby nie przeszkadzały ci zioła, śpiewy, odgłos ostrzonego metalu i wracający przebrać się po treningu, spocony niziołek - Kvaser zaśmiał się lekko zgranie zamykając w kilka zgrabnie swoją rutynę odrobiny ceremonii religijnych, treningów i dbania o ekwipunek czyli pracoholika z ambitnym planem na biznes. Po chwili namyślił się. - Jeśli nie przeszkadza ci rozmiar łoża, mogę być gościnny w tym aspekcie - powiedział z dziwną pewnością siebie, i jakby po chwili samemu się reflektują, zaśmiał się do skojarzeń - nie w tym kontekście - powiedział z szerokim uśmiechem. Diabliczka spojrzała na Kvasera unosząc jedną brew i uśmiechając się podejrzliwie. - Jesteś pewien? Mój ogon bywa bardzo ruchliwy, gdy śpię. Nie chcę sprawiać ci kłopotów, a na podłodze też jest wygodnie. - Jak będę niewyspany to przeniesiesz się na podłogę - Kvaser powiedział beztrosko - a tak wygodniej cię wykorzystać - zaśmiał się po krótkiej pauzie celowo żartując - znaczy wiedzę. Dużo podróżujesz, ja naprawdę lubię rozmawiać i słuchać. W domu żona wiecznie się na mnie darła, że książki kupuję. Potem miałem pretekst, że to dla dzieci - powiedział uciekając gdzieś myślami. - Nie sądzę bym była dobra jeśli chodzi o opowieści… zawsze byłam bardziej muzykiem.- odparła z uśmiechem Tanegris trącają czule struny swojego banjo. - Niemniej rzeczywiście byłam w wielu miejscach. Jakie szczególnie cię interesują? Może zdołam cię zaspokoić. - Najciekawsze - powiedział z uśmiechem - ale to na potem. A, jeszcze coś, pewnie zauważyłaś, wieczorem przychodzą tu dzieciaki. Jak chcesz, możesz im też coś opowiedzieć. Nie nalegam, ale przez tyle dni podróży to już moje zasoby są ledwo-ledwo, a te nicponie jak na złość nie chcą aby im powtarzać więcej niż dwa razy - powiedział rozbawiony. - Nie znam za wiele bajek.- przyznała rogata i dodała wspominając.- Żebra to miejsce gdzie dzieci nikt nie rozpieszcza. - Dobra bajka nie ma rozpieszczać - niziołek stwierdził pewnie - ma uczyć, powiedzieć coś. Ma się podobać, bo to co lubimy zostaje w głowie, ale prawdę mówiąc, większośc których znam są ponure. - Eeem… widać znasz innej bajki niż ja.- zaśmiała się rogata po chwili konfuzji widocznej na obliczu. - Całkiem możliwe, że tam gdzie życie nie rozpieszcza trzeba sobie je posłodzić - niziołek powiedział z krzywym uśmiechem - twoje życie w Żebrach takie było? - Żebra to dosłownie przedsionek Piekła.- stwierdziła diabliczka.- Więc zgadnij jak tam mogło być? - Ponuro i boleśnie - stwierdził - długo tam przebywałaś? - Całe dzieciństwo i początek młodości.- przyznała z pewną nutką sarkastycznej nostalgii. - Są gorsze miejsca na dzieciństwo, także w samej Harmonijnej Domenie… niemniej nie czyni to Żeber czymś lepszym. - Rozumiem, że nie chcesz do tego wracać - Kvaser zapytał bardkę. - To zależy… o samym miejscu mogę opowiadać. O swojej przeszłości… niekoniecznie. - stwierdziła po namyśle rogata. - A to drugie mnie interesowało - przyznał szczerze - znałaś poprzednią załogę, pojawiłaś się tutaj z pomocną dłonią, wiele wskazuje, że będziemy z tobą pracować dłużej. Umiesz czarować słowem i ciałem - uśmiechnął się lekko - pośród tego trudno jest zobaczyć kim jesteś. Przeszłość wtedy mówi więcej, nie jest zasłonięta przez dym kształtów i zgłoszona metalem - odwołał się do bransolet na ogonie rogatej z uśmiechem - ale nie naciskam - wzruszył ramionami. - Z tej przeszłości co was interesuje… to zaczyna się moja od dołączenia nieformalnie do Czuciowców. Nieformalnie, bo ta frakcja oficjalnie to już nie istnieje. Zbieram informacje, bardziej plotki niż wiedzę książkową, pomagam jednym i drugim. Mam sporo kontaktów wśród… ee… złych. Ale uważa się mnie za agentkę wyższych sfer.- zastanowiła się rogata pocierając podbródek. - Nieoficjalną agentkę, bo żadna z sił dobra za mną nie stoi i jeśli jakiś bóg zgarnie moją duszyczkę pod swoje skrzydła, gdy już kopyrtnę bo będzie to raczej Olidammara. - Czuciowców? - niziołek podniósł brwi. - Sensatów, Stronnictwa Doznań… filozofowie określają nas mianem hedonistów, ale to nie jest aż takie proste. My chcemy poczuć i zobaczyć wszystko. Także doznania niekoniecznie przyjemne… ból, żal, stratę… wszystko.- odparła diabliczka wyjaśniając. - Rozumiem - myślił się - miałem kiedyś znajomego - przerwał - przyjaciela, kapłana Olidammara. Był z niego dobry elf - uśmiechnął się do wspomnień - przepijał każdego krasnoluda. - Nie wszyscy są tacy, ale większość tak. - zgodziła się z nim diabliczka. - Oj dobrze wiem - powiedział z uśmiechem - triki i zmiany dla samych zmian. A co z nich wyniknie, to już kwestia osoby - co sądzisz o naszej załodze? - Niziołek nagle, jak to często się zdarzało, zmienił temat. - Jest barwna… i charakterna. Wszyscy jesteście. - oceniła diabliczka i pokręciła głową.- Zbyt wiele dumy, za mało współpracy. Brakuje wam kogoś takiego jak Azuriel w tej załodze. - Ja tam na współpracę nie narzekam - stwierdził po namyśle - bywało lepiej, ale bywało dużo gorzej. Ostatecznie znamy się krótko - dodał z pewną nadzieją w głosie. - To prawda. I wiele może się jeszcze zmienić. A nuż się dotrzecie.- przyznała mu rację rogata. - Ale jestem ciekaw twoich dalszych uwag - Kvaser przyznał szczerze. - Co ja tam mogę wiedzieć. Widziałam was tylko raz w walce.- zaśmiała się diabliczka drapiąc po karku. - To trochę za mało by wydawać osądy. - Tyle z tej kobiecej intuicji - niziołek również zaśmiał się serdecznie. - Moja kobieca intuicja nauczyła mnie nie wydawać pochopnych osądów. - odparła ze śmiechem diabliczka. Tymczasem słychać było kroki licznej grupki zbliżającej się do pokoju niziołka. Dzieci przychodziły posłuchać bajki. - Ocho - Kvaaser powiedział donośnie - będziesz miała okazję pokazać jakie to wesołe bajki znasz - powiedział idąc do drzwi aby puścić dzieciarnię. Miraka weszła wraz ze szkrabami i spojrzała ze zdziwieniem na diabliczkę. Nie tego się wszak spodziewała, zwłaszcza o tak późnej porze. - Czy wy?- zapytała ostrożnie, a rogata swierdziła.- Nie… nie… ja tylko sypiam. On nadal jest do wzięcia. Niziołek widząc reakcję Miraki, wyszczerzył się łobuzerko. - A nawet gdyby, co to ma do rzeczy. Dzieciaki dostaną rogów i pazurów? Po prostu życie - wzruszył ramionami i zwrócił się do dzieci - chcecie dziś posłuchać kogoś innego? Twierdzi, że nie ma zbyt dużo bajek, ale są weselsze - zareklamował się głównie w stronę żeńskiej części gromadki. Chłopcy aby wychodzić za chłopców w oczach innych rówieśników musieli chociaż udawać, że wolą mroczne historie. - No cóż.. skoro tak twierdzicie.- oceniła Miraka starając się ignorować kwestię rogów i pazurów. A Tanegris wspomagając się graniem na swoim banjo zaczęła opowiadać historię. Z początku i z pozoru standardową i zwyczajną. Ot dzielny heros ruszał na pomoc księżniczce, ale potem… robiło się pieprznie. Bo historia diabliczki była bardzo dwuznaczna. Na powierzchni niby standardowa bajka dla dzieci… nic szczególnie odkrywczego. Trochę humoru, trochę heroizmu, trochę romansu. Ale pod tym wszystkim kryło się drugie dno, pełne insynuacji i odniesień które to dorosła osoba łatwo mogła wychwycić. Dzieci nie rozumiały głębi historii Marai, ale niziołek już tak… i coraz bardziej czerwona ze wstydu Miraka też. Kvaser nie reagował, a nawet z trudem powstrzymywał uśmiech widząc reakcję Miraki. Ostatecznie również miał, w pewnej części, duszę psotnika. Po całej opowiastce zakończonej morałem:” że miłostek może być wiele ale prawdziwa miłość jest tylko jedna”, dzieci zaczęły wychodzić. Tanegris nie okazała się dla nich lepszą opowiadaczką niż Kvaser. No i małolaty nie odkryły prawdziwego morału. Miraka wzięła zaś niziołka “pod pachę” i wyprowadziła z pokoju, by tam gniewne zażądać by Tanegris nigdy więcej nie demoralizowała jej podopiecznych takimi bajkami, ani żadnymi innymi. Niziołek uśmiechnął się szeroko do Miraki, łobuzersko, lecz w jego spojrzeniu czaiło się coś, co w pierwszej chwili można było odebrać jako groźny pierwiastek, ale w gruncie rzeczy było tylko pewną mądrą powagą. - Bo może to była bajka dla ciebie - powiedział z błyskiem w oku. - Wypraszam sobie takie insynuacje.- oburzyła się rzeźbiarka nadymając policzki w gniewie. - To są fakty - niziołek wzruszył ramionami - ja bym tak całej opowieści ogarnąć nie umiał, aby dzieci się nie połapały. Fakt, nie za bardzo podobało się im, ale też nie kręciły nosem. Zatem to była bajka dla dorosłych - powiedział szczerze - więcej spokoju i dystansu - zaśmiał się chyba na myśl, iż ironią jest, iż to on mówi o spokoju. - Demagogia w czystej postaci.- prychnęła w odpowiedzi Miraka.- To była nieodpowiednia opowieść dla młodych umysłów. Nawet jeśli nie zrozumiały podtekstów… to i tak było to stąpanie po cienkim lodzie z jej strony. Nie chcę powtórki tego wydarzenia. - Nie będzie powtórki - niziołek stwierdził fakt - gdyż na więcej opowieści nie zasłużyłaś - uśmiechnął się dają do zrozumienia, że to żart - nigdy nie byłaś w teatrze? Na Archeonie wędrowne trupy też pewnie podłej jakości, prawda? Widzisz - Kvaser mówił luźnym tonem - Tanegris co prawda podkręciła to do maksimum, pewnie i mi chciała zrobić psikusa, ale podobnie wyglądają dobre sztuki teatralne. Dzieci się cieszą, a dorośli którzy z nimi dą nie zasypiają. Jak dostarczymy was w lepsze miejsce, wybierz się na jakąś - powiedział szczerze. - Na Acheronie wędrowne trupy się zabija i pali na wszelki wypadek… żeby na pewno nie powstały z martwych ponownie. - odparła Miraka wykazując brak obycia teatralnego. - No to nadrobisz - niziołek odpowiedział serdecznie do kobiety klepiąc ją w ramię - dobrej nocy - wrócił do kajuty z uśmiechem. - Nieźle utarłaś nosa Mirace - stwierdził rozbawiony. - No cóż. Strasznie kusiło. A poza tym… nie znam żadnych grzecznych bajek.- przyznała ze śmiechem rogata. - Chociaż i na mnie chciałaś się odegrać - niziołek nie wyglądał na złego, widać podchodził do życia raczej pogodnie. - Ostrzegałam na samym początku. Sam sobie jesteś winny.- odparła rogata odwijając szarfę z okolic bioder i odkładając ją przy swoich sakwach i mandolinie. - Ja już zamierzam spocząć, jeśli to nie jakiś problem. - W sumie to już pora - niziołek zamyślił się. - Ano…- diabliczka bezczelnie i bezwstydnie rozbierała się i rozbierała, nie zwracając uwagi na Kvasera. A gdy opadła bielizna, okazało się że bardka ceni swoje słowo. Bo spać planowałą ubrana jedynie w bransolety na ogonie. Tak jak zapowiadała. Prawdę powiedziawszy, Kvaser nie był zaskoczony postępowaniem bardki, spodziewał się, iż spełni swe zapowiedzi. Ocenił wzrokiem od stóp do głów bardkę i uśmiechnął się lekko. Jego przygotowanie trwało odrobinę dłużej, gdy odmówił krótką modlitwę wcierając starte w dłoniach, na pół spopielone żarem dłoni niziołka, zioła w kilka miejsc na swym ciele - wprawne oko zauważyło, iż były to konkretne tatuaże oraz parę blizn. Niziołek jednak nie sypiał nago, acz dumnie prezentował swój zniszczony życiem i wojaczką tors. Diabliczka wślizgnęła się tymczasem do łóżka, mruknęła “dobranoc” i zasnęła.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |
16-06-2021, 22:37 | #159 |
Reputacja: 1 |
|
22-06-2021, 09:39 | #160 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 | Łowy i zbieractwo Vaala uznała za bardzo udane. Wraz z zapasami zakupionymi w mieście, wszyscy na sta-tek mieli teraz wystarczająco jedzenia na kilka najbliższych dni, a ona sama mogła sporządzić znowu wiele swoich wywarów, magicznych jagódek, i tym podobnych, Druidzkich wynalazków… również i mających wybuchowe - i to dosłownie - zastosowanie w walce. Przynajmniej dla niej, to wszystko było dobrym pomysłem… |