Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2021, 21:51   #163
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Minęło kilka chwil nim na polanie zjawił się wraz z kilkoma driadami druid niosący beczułkę pod pachą. Dużą beczułkę, bo był pochodził z rodu gigantów. Był Firbolgiem i wydawał się być zakłopotany tą sytuacją… i tym, że niosąc trunek stał się od razu centrum zainteresowania. Driady zaś niosły wielkie liście pełne orzechów i owoców. Posiłek zanosił się na wegetariański.
Przy Harranie nagle pojawiła się Afreeta.
Mała smoczyca z wyraźnym zainteresowaniem obejrzała okolicę, a potem - tak przynajmniej mogło to wyglądać - zrobiła swemu przyjacielowi awanturę o to, że wcześniej jej nie zawołał.
Zaklinacz pogładził smoczycę po łebku, zapewne w ramach przeprosin.
- Nigdzie nie odlatuj - powiedział.
Ten widok przyciągnął uwagę driad, które przyglądały się chowańcowi z ciekawością w spojrzeniu. Szeptały między sobą i wskazywały smoczka palcami, ale… nie miały śmiałości, by podejść bliżej do gości Wyroczni. Kvaser natomiast wziął trochę jadła, małe porcje, tyle co na spróbowanie, wody i trochę napitku i usadowił się pod drzewem, na mchu, trochę na skraju, zapraszając szerokim, pewnym siebie gestem, rudowłosą driadę.
- Nigdy nie byłem w podobnym miejscu - podsumował z pewną nutą pytania w głosie.
- Nigdy nie byłeś w lesie?- zapytała driada przyglądając się bacznie niziołkowi i opierając plecami o drzewo.
- Większość lasów w których byłem prezentowała się dużo bardziej zwyczajnie, a nawet te nadnaturalne nie były tak… - zamyślił się próbując owoców - ...monumentalnie. Czuć tutaj potęgę Natury w każdym aspekcie. A wy za to nieczęsto macie gości - stwierdził do driady rozbawiony.
- Mamy bardzo często gości. Ciągle przybywają ci którym natura i równowaga leży na sercu… lub leżała.- wyjaśniła rudowłosa.
- Punkt dla ciebie - powiedział popijając jedzenie wodą, wcześniej dobrym gestem toastu w stronę driady - często rozmawiają z wami czy bardziej interesują ich inne osoby, miejsca, działania?
- Przybywają tu w różnych celach.- wyjaśniła driada i spojrzała na drzewo.- Choć rzadko do niej i w tak dużej liczbie.
- A kim jest właściwie “ona”? Przybyliśmy tu z naszą druidką, odrobinę na ślepo.
- Wyrocznią Obad-Hai’a. Wybraną z pośród czcicieli i obdarzoną dodatkową łaską profetyzmu. - odparła druidka.- Pokazuje drogi, tym którym Obad-Hai chce objawić przyszłość by wybrali właściwie.
- Rozumiem - Kvaser spróbował odrobiny alkoholu - macie tutaj sfory Migopsów? - Zapytał równie nagle co niespodziewanie, czyli w charakterystyczny dla siebie sposób dynamicznie zmieniając temat wraz z gonitwą myśli.
-Tak.- stwierdziła jedna z driad.- Polują tu czasem w okolicy. Przywódca najbliższej z nich to Arkharrg.
- Myślałem kiedyś o takim kompanie - Kvaser zaczął wywód przerywany próbowaniem resztek pożywienia - jako wierzchowcu. Nie do walki, mam zupełnie inny styl. Ale tak się składa, że aby być w pełni możliwości walki, nie powinienem być zmęczony po, dajmy na to długim marszu. Migopsy pod tym względem są dobrymi kompanami, z tego co wiem, potrafią zadbać o pożywanie, nie potrzebują aż takiej ochrony, ze względu na ich zdolności, są to też szlachetne istoty - zamyślił się - ale chyba wiadomo czemu mi żaden nie towarzyszy. To nie jest kompan którego można kupić, to jest traf losu. Co myślicie?
- Rozciąga się wokół ciebie odó… eeem… zapach śmierci i nieumarłych. Zwierzęta go nie lubią, magiczne bestie również. - rudowłosa ukróciła tą oceną nadzieje niziołka.
- Również ogień - niziołek podsumował ze smutnym uśmiechem.
- Ogień jest częścią natury, jak błyskawice… można ich nie lubić, ale… - driada przyglądała się niziołkowi.-... nieumarli, duchy i dusze należą do innego świata. Jeśli kręcą się na planie materialnym… jeśli są przy żywych… zwierzęta tego nie lubią. Nawiedzone cmentarze nie bez powodu są opustoszałe. Niewiele zwierząt toleruje obecność nieumarłych.
- Nie wszyscy kiedyś żyli - Kvaser wyjaśnił driadzie - to duchy, niektóre żyły dawno temu, inne przybyły do totemu wcześniej, a najstarsze są ponurym gniewem kości ziemi. Przyjąłem ich zemstę, ten totem aby dokreślić moje, i ich przeznaczenie - podsumował patrząc gdzieś w dal - ale rozumiem. Liczyłem, że intelekt migopsów tworzy szanse wzniesienia się ponad taniec pozorów - powiedział śmiejąc się krótko.
- Wykreśliłeś się dla zemsty poza porządek natury. A Obad-Hai jest dzisiaj łaskawy. Zwykle ani ty, ani twój metalowy towarzysz nie mielibyście przywileju wkroczenia na te ziemie. - podsumowała driada i pokręciła głową.- Żadne zaś duchy w tym totemie nie są zrodzone z kości ziemi. Wiem to, bo ja jestem duchem zrodzonym z natury. My… po nas nie zostają duchy które mogłyby dołączyć do twojego totemu. Wszystkie one musiały być z krwi i kości kiedyś.
Kvaser uśmiechnął się lekko.
- Szamani którzy odprawiali obrzędy, opowiadali o tym jak zderzała się noc i dzień, jak brzegi morza szarpały skały, jak to co ze śmierci uderzało z tym co z życia. Mówili, że w takich chwilach rodziły się różne duchy, złowrogie i pożyteczne. Stare, chociaż przez wieki skarlałe. Może się mylili - wzruszył ramionami - a może po prostu opowiadali inną perspektywę waszej historii. Ostatecznie drzewo wygląda inaczej w dzień i w nocy, w zimę i latem, gdy patrzymy pod słońce i za nim, inaczej wygląda obserwowane z jednej strony, a inaczej z drugiej. Ale to chyba to samo drzewo…
Zasępił się, aby po chwili zaśmiać lekko i upić resztę alkoholu.
- Wybaczcie, czasem wpadam w taki ton. Sądzicie, że jeśli jednak wybiorę się do Arkharrga, to uczynię im obrazę? Jeśli tak, dziękuję za poradę - pokiwał głową - uchroniłaby mnie przed głupotą.
- No nie wiem… czy powinieneś oddalać się stąd. - zafrapowała się driada. - Tu są twoi towarzysze.
- Myślałem aby poprosić ich o towarzyszenie, gdy już Vaala skończy. Jeśli oczywiście gościna Obad-Hai dalej by nas obejmowała - dodał po namyśle. Ostatecznie wyobrażał sobie sytuację, w której pan tego miejsca mógł nie chcieć wałęsających się obcych i oczekiwa bezzwłocznego się ich oddalenia.
- Ja nie wiem… to Wyrocznia decyduje albo…- wskazała spojrzeniem na przywódcę drzewców.- … on. Nie mnie wypowiadać się w tej kwestii.
- To zapytam go gdy Vaala wróci i będzie sposobność - Kvaser powiedział poważnie - dziękuję za odpowiedzi - uśmiechnął się do driady - a Ty czujesz się przy mnie nieswojo?
- Trochę. - przyznała driada.
- Nie musisz się zmuszać do towarzystwa - Kvaser odparł rudowłosej z uśmiechem zakładając ręce za głowę i wygodniej moszcząc się na mchu.
- Trochę. - przypomniała driada wzruszając ramionami.
- Jak uważasz, nie nalegam - powiedział luźno, z uśmiechem, śmiejąc się w głos trochę jak szaleniec (czyli jak to często bywało).
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest teraz online