- To Galdan - wyrwało się Zevranowi, który trzymając kamień z całą pewnością namierzył cel.
- Znacie go? - spytał August, dla którego namierzony mężczyzna był zupełnie obcą osobą.
- To były ochroniarz fałszywego Edmunda, który umył ręce od udziału w śledztwie - odpowiedział Zevran.
- Ciekawe - zauważyła Enola.
- Ja znam go lepiej - powiedziała Tayra, która spędziła z omawianą osobą znacznie więcej czasu, gdy razem stanowili ochronę kupca. - Mogę wejść i się go wypytać, chyba że wolimy go śledzić - dodała.
-
Biorąc pod uwagę jak działają maski, nikt nie powinien śledzić nikogo sam. - Zadeklarował krasnolud.
-
Spróbuj - powiedział Tanyr. -
Ale tylko parę zdań. Jeśli jest z tamtymi w zmowie, cała sprawa może być niebezpieczna. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy sam nie jest nosicielem maski. - Zagadaj o coś o czym tylko wy wiedzieliście - zasugerował Zevran.
- Spokojnie panowie, dam sobie radę - powiedziała z uśmiechem Tayra, przeglądając się w szybie i poprawiając włosy.
Zaraz potem odważnie weszła do środka.
- Możemy ich podsłuchać - zauważył Zevran, pokazując lokalizator.
- A swoją drogą moglibyśmy ustalić jakieś hasła, między sobą i z księżną, na wypadek jakby się trafił sobowtór - zaproponował.
-
Można, chociaż te da się wyciągnąć torturami lub narkotykami, przed zabiciem ofiary, ale tak, to rozsądne. Tak samo jak podsłichanie ich. - Odparł krasnolud.
-
Kto ma najlepszy słuch? - spytał Tanyr. -
Mogę odmienić czyjąś postać, by nie rzucała się w oczy.
-
A ja sprawić, że zrozumie każdy język na jakiś czas, jeśli to pomoże - Dodał August.
- Gdyby trzeba było wkroczyć, to pewnie - Zevran poparł pomysł ze zmianą wyglądu.
- Ale może to wystarczy - dodał, unosząc kamień.
Położony na symbolu żelaznej klamry mniejszy kamień, wskazywał na wnętrze przybytku i podawał odległość dwudziestu jeden stóp. Słychać też było odgłosy rozmów jakby w oddali, dopóki...
- Galdan! - usłyszeli głos Tayry.
- Witaj Tayra - przywitał się Galdan, zadowolonym głosem. - Miło cię widzieć. Jak tam zadanie? - zagadał.
- No wiesz, nie mogę o tym mówić - odparła kobieta.
- Racja racja. Przepraszam cię, że się nie zdecydowałem, ale to nie dla mnie, - powiedział - spiski, zombie i nekromanci - dodał znacznie ciszej. - Ja to mogę ochraniać kupców i ich karawany - zakończył.
- Najlepiej na bezpiecznych traktach lub w rezydencjach - dodała Tayra i oboje się zaśmiali.
Rozmawiali przez parę minut. Właściwie o niczym, ot zwykłe wspomnienia, o interesancie w kapeluszu z piórkiem, o jakiejś dziewczynie spadającej z parapetu podczas mycia okna. Trochę się przy tym śmiali, ale ważne było jednak to, że Tayra zarzucała jakiś temat, a jej rozmówca go rozwijał, wiedząc o czym była mowa. Potwierdzało to więc, że był to prawdziwy Galdan.
- Bochen chleba, cztery duże pomidory na łodydze i butelkę czerwonego półwytrawnego - zamówiła w pewnym momencie Tayra, najwidoczniej u jednego z pracowników.
- Takie zapasy, bo dziś opuszczamy miasto. A co u ciebie słychać? Co teraz robisz? - zagadała czarodziejka.
- Teraz nic, odpoczywam, ale coś na pewno się znajdzie - odparł Galdan, lekko bagatelizującym głosem.
- Mhmmm... A jak głowa? Wszystko dobrze? - dopytywała się.
- Tak tak, nic mnie nie boli. Klątwy też żadnej nie mam - powiedział Galdan i coś głucho huknęło.
- Klątwy? A skąd klątwa? - zagadała zaciekawiona Tayra.
- Ja nie wiem. Ten kapłan mermana coś niby wyczuł, ale nic nie było - odparł beztrosko.
- Wyczuł klątwę w twoim pasie? I co? - Tayra drążyła temat.
- No, oddałem mu go aby sprawdził, ale były ważniejsze sprawy więc trochę mu to zajęło. Dopiero później Moss mi go oddał i nie było żadnej klątwy - odparł wojownik. Oznaczało to, że pas wyciągnięto małym podstępem.
- Zawsze lepiej dmuchać na zimne - skwitowała Tayra.
Wtedy to odezwała się jakaś inna kobieta, przynosząc zamówione przez czarodziejkę zapasy. Tayra zapłaciła i oznajmiła że musi już iść. Pożegnali się więc i z rozmowy wynikało, że Galdan chyba chciał pocałować Tayrę, ale czarodziejka miała w tej kwestii inne zdanie.
Zaraz potem wyszła na zewnątrz, dołączając do reszty ekipy.
- To prawdziwy Galdan. Wygląda mi na to, że nasi go podejrzewali. Jak sądzicie? - powiedziała spoglądając na zgromadzonych.
-
Wygląda na to, że jest czysty - odparł Tanyr. -
Nie mamy tu nic do roboty.
-
Może, przynajmniej się wydaje. - przytaknął August.