Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2021, 16:31   #11
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Basia zdecydowała się zaufać Kapitanowi.

Dokładnie tak – nie zaufała, ale podjęła decyzję, że przyjmie jego słowa za dobrą monetę. Zdecydowała, że zaufa załodze statku, która reprezentował . Przekalkulowała wszystko na zimno i przyjęła, że tak będzie dla niej korzystniej. Zaufa.

Oczywiście, lęk miał sobie za nic jej postanowienia. Tkwił ciągle przyczajony w zakamarkach jej ciała i umysłu, niewidoczny, zrośnięty z jej jestestwem. Czasem zastanawiała się, czy - jeśli – będzie miała dzieci, to czy one odziedziczą ten lęk, tak jak dziedziczy się kolor oczu , czy zdolności matematyczne.

Ale długa koegzystencja, nawet z niechcianym lokatorem, ma też swoje zalety. Byli do siebie przyzwyczajeni. Znali się. Basia miała swoje sposoby, aby go ignorować. Wiedziała, jak go uśpić.

Nie damy miana Polski zgnieść, Nie pójdziem żywo w trumnę. W ojczyzny imię, na jej cześć Podnosi czoła dumne. Odzyska ziemi dziadów wnuk. Tak nam dopomóż Bóg! Tak nam dopomóż Bóg!


Racjonalizacja. Zdecydowanie, ze ktoś inny zapewni jej bezpieczeństwo, zadba o nią, było jednym ze sposobów. Liczna załoga Batorego wydawała się koncentrować wyłącznie na niej, co pomagało.

Odizolowanie. Ogromna kajuta, ze cztery razy większa niż jej pokój na Powiślu. Pusta i cicha. Tylko jej. Cisza otaczała ją bezpiecznym kokonem, miękkim jak dywan pod jej bosymi stopami.

Towarzystwo. Głośne, rozgadane , roztańczone. Nie dopuszczało do niej strachu. Nie potrafił się przebić przez gwar rozmów i kolejne dłonie i torsy, do których, zupełnie mechanicznie, się tuliła, lub była przyciskana w tańcu.

Alkohol. Największy przyjaciel i wróg zarazem. Nie znosiła smaku wódki , po bimbrze – natychmiast ją ścinało. Ale alkohole na Batorym były inne – słabsze i dużo smaczniejsze. Bardziej zwodnicze. Była, jak śmiał się Maciek, „ekonomiczna”. Pól kieliszka wina wystarczyła, żeby się wstawiła. Przyjemny szmer odcinał ją od lęku. Jednocześnie jednak rozhamował, zapominała o swoich limitach i potem chorowała. A lęk tylko czekał, żeby w nocy ją zaatakować. Bezbronną. Wymęczoną wymiotami.

Mieszała swoją ROTĘ, tak jak miesza się leki usypiające (żeby zasnąć) i pobudzające (żeby się rano dobudzić). Dawkowała, ograniczała, czasem brała trochę za dużo. Ale miała poczucie, że wszystko jest pod kontrolą.

Na parkiecie bawiła się świetnie. Była wręcz rozchwytywana przez kolejnych tancerzy. Nie odmawiała nikomu, cieszyła się uczuciem swobody i nieskrępowanej radości. Zatracała się w tańcu, wtulona w ramiona kolejnego partnera nie zważając na melodię i graną właśnie piosenkę. Nie zauważyła nawet że orkiestra okrętowa przycichła, jakby jej dźwięk zniknął, wessany przez ciemność za oknem, a jego miejsce zastąpiła inne melodia. Nie potrafiła by jej nazwać. Sala też zmieniła się, a może to ona się zmieniła? Jej zmysły zaszalały? Wypiy alkohol szumiał w głowie, dźwięki, które ją otaczały zlewały się w nic nie znaczący szum… Odpływała. Wolna. Niczym nie skrępowana.

Muzyka ucichła, jak ucięta nożem. Orkiestra przestał grać. Mężczyzna z którym tańczyła ukłonił się lekko, dziękując za taniec i odszedł.
Została sama na parkiecie, rozglądając się dookoła. Nie rozumiała, co zaszło, czego właśnie doświadczyła. Czulą spokój i coś jeszcze, czego teraz nie potrafiła nazwać ani doprecyzować.. dziwne uczucie, znajome, zapomniane. Przygryza wargę i wyciąga dłoń. Ma ochotę na więcej. Rozgląda się dookoła, oczy ma niewidzące, odległe, błyszczące. Głodne.

- Hej – słyszy męski – znajomy/nieznajomy glos , gdzieś z boku – Maria ma racje, nieźle się wstawiłaś. No chodź, kotku. – ktoś ujmuje ją za ramię, dziewczyna nerwowo go odtrąca. – Nie jestem z tobą na ty!
- Jesteś, jesteś.. Maria, może ciebie posłucha.
- Chodź – glos jest miękki, kobiecy. – Daj klucze.

Oddaje posłusznie. Idzie. Już rozumie, pojmuje to uczucie rozlewające się w jej ciele. Myślała, ze nie wróci. Że umarło w czasie wojny. A potem nachyla się do ucha kobiety i szepce: - Mam na niego ochotę, wiesz? Zresztą na twojego Stefana też..

Marysia śmieje się.
Statek wiruje.
Lóżko w jej kajucie też wiruje.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 26-06-2021 o 18:48.
kanna jest offline