Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2021, 08:18   #244
Quantum
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
Drużyna zgodnie zaczęła wycofywać się za drzewa, a Galeb na wszelki wypadek wystawił przed siebie jaśniejący powoli ogniem młot. Wtedy warchlak zatrzymał się, zakwiczał i czem prędzej ruszył w stronę chrumkającego groźnie odyńca. Gdy tylko młody znalazł się przy nim, knur zaprzestał pościgu za drużyną i zagonił świniaka do reszty rodzinki. Po chwili wszystkie zwierzęta zniknęły w gęstwinie.
- No, ma szczęście ta świnia, że się wycofała w porę - powiedziała wyniośle Esme, wciąż mając kuszę w pogotowiu.

Odczekali dłuższą chwilę i ruszyli w dalszą drogę. Kolejna godzina podróży upłynęła spokojnie; co jakiś czas awanturnicy widzieli w leśnym poszyciu jedynie uciekające przed nimi zwierzęta. W pewnym momencie odnieśli jednak wrażenie, że są obserwowani, choć zlewająca się w jedną zieloną-czarną masę okolica nie ułatwiała obserwacji. Jednak w końcu Vessa, a za nią Klaus i Galeb dostrzegli w końcu ruch pomiędzy wysokimi krzewami, ostrzegając pozostałych.

Moment później zza krzaków i drzew wyskoczyło z dziesięciu półnagich, odzianych jedynie w skóry mężczyzn, dzierżących prostą, a wręcz prostacko skonstruowaną broń - maczugi, oszczepy, cepy i siekiery. Na twarzach mieli wypisaną pierwotną nienawiść a w oczach szaleństwo i głód ludzkiego mięsa. Z dziwnymi okrzykami na ustach ruszyli w stronę bohaterów. Konie zarżały, wystraszone sytuacją, trzeba było je uspokoić i z pewnością odciągnąć gdzieś z dala od walki.
- To ci sami. Ci sami mnie zaatakowali w lesie - rzuciła z przerażeniem w głosie Katrin, dobywając swego zaostrzonego kija.
- Zatem do walki! Bronić siebie i naszego dobytku! - Krzyknęła rozkazująco Esme, unosząc kuszę.

Felix, Bardin i skacowany Zachariasz dostrzegli kogoś jeszcze. Na niewielkim, naturalnie usypanym wzniesieniu z kilkoma sosnami, trzy metry od szarżujących dzikusów stał wychudły mężczyzna z narzuconą na głowę skórą wilka. W prawej dłoni dzierżył dziwny, powykręcany kij na którym zawieszone miał przeróżne leśne ozdoby i czaszki małych zwierząt. Całe jego ciało wymalowane było w dziwne, złowieszcze symbole i w momencie, gdy jego pobratymcy rzucili się w stronę drużyny, on zaczął wymachiwać prostackim kosturem w kierunku awanturników i krzyczeć niezrozumiałe dla nikogo słowa.

Trzeba było działać.
 
Quantum jest offline