Tygrys zawarczał złowrogo, węsząc zbliżające się pająki. Powstał z zamiarem przejścia w pobliże gryfa paladyna. Tymczasem, druid, węsząc kłopoty, powstał i zaczął mruczeć zaklęcie Korowej Skóry, które wkrótce miał rzucić na tygrysa. Niedaleko była różdżka… Wkrótce zamierzał z niej skorzystać.
Deidre wygramoliła się z namiotu, owinięta kocem, i spojrzała na krzyczącego wcześniej Endymiona zaspanym wzrokiem.
- Co jest…? - spytała, kierując spojrzenie w stronę, w którą skierowany był Paladyn. - Och… - dodała, unosząc obie brwi, gdy dotarło do niej, że właśnie stali na przeciwko ogromnych i niezbyt pokojowo nastawionych pająków.
Starała się zebrać myśli na tyle, żeby przypomnieć sobie inkantacje przydatnych zaklęć.
Kargar przeklął pod nosem, słysząc zamieszanie i wiedząc że jeśli poświęci czas na założenie zbroi, pozostawi swoich kompanów samych. Wyskoczył więc przed namiot w samych portach i koszuli, na szczęście miał rzecz najważniejszą - swojego spijającego życie wrógów dwuraka. Szybkim spojrzeniem rzucił okiem na gigantyczne pająki, marscząc brwi.
-Deidre, Gabriel, wycofajcie się do tyłu i przygotujcie zaklęcia, pozostali, zablokujmy drogę pająkom! - zawołał, przesuwając się do centrum obozowiska i wznosząc zawołanie do Tempusa.
Amara wyszła trochę zaspana z namiotu. Spojrzała w stronę pająków i delikatnie się wzdrygnęła.
- Nie cierpię pełzających… - kobieta potrząsnęła głową i ruszyła stanąć po drugiej stronie ogniska co Endymion - Zakładam, że elfom nie zależy jak opuścimy ich las… - rzuciła do orka kiedy go mijała.
Po igraszkach z Deidre Gabriel spał snem sprawiedliwego, gdy na zewnątrz rozległy się krzyki Endymiona. Pobudka była o wiele mniej przyjemna, niż się tego spodziewał, ale na to nie było rady. Nie tracił czasu na ubieranie się, więc w samej koszuli zatrzymał się w wejściu do namiotu, a widząc przeciwników rzucił jedno ze znanych sobie zaklęć.
Niecały metr od namiotu pojawiła się nie do końca materialna kobieca postać, uzbrojona w pokaźnych rozmiarów miecz.
Endymion rzucił szybko okiem na sytuację oceniając i rozpatrując taktyki…
- Agamemnon! Czeeekaj! - wskazał palcem najbliższego sobie pająka, sam wystąpił naprzód zakręcając toporem jak korbaczem, a z każdym obrotem topór się wydłużał i deformować… Wyszedł pająkom naprzeciw, celując im w mordy glewią.
Rozespane towarzystwo rozproszyło się nieco po obozie, zajmując odpowiednie pozycje do potyczki…
Druid przymierzył się do rzucenia zaklęcia, a jego tygrysica ruszyła powoli do przodu.
Deidre stała obok namiotu, “rozbudzając” umysł z przerwanego snu… wielce dzielnie z owego namiotu wystawił głowę Gabriel, po czym rzucił już jakimś zaklęciem, przywołując coś jakby zbrojnego, kobiecego ducha(?) o krok przed Zaklinaczką.
Paladyn ruszył do przodu z orężem w dłoniach, gotowy siec pająki…
Amara szybko przemieściła się przez obóz, stając blisko Deidre.
Kargar przybrał bojową postawę z wielkim mieczem w łapach…
~
Jeden z pająków niespodziewanie strzelił siecią, i gdyby nie przyzwany przez Gabriela “duch”, ta sieć oblepiłaby Deidre… a tak wylądowała na półprzezroczystej kobiecie-duchu.
Drugi uczynił to samo, nie podchodząc bliżej… i oblepił siecią zaskoczonego Kargara!
Kolejny skoczył w kierunku Gryfa i Tygrysa, i tego trzepnął Paladyn glewią… polała się jucha, ale to było zdecydowanie za mało, by z nim skończyć. Pająk zaatakował Gryfa, niecelnie. Gryf odpowiedział podwójną kontrą… i trafił dwa razy. Tygrys gotował się do walki...
Sam Endymion z kolei, został zaatakowany przez następną długonogą ohydę. Z łatwością jednak zbił próbujące go użreć kły…