Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2021, 14:04   #110
shewa92
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację


Powrót do świątyni przyniósł kolejną nowinę. Zrozpaczony kapłan powiesił się, nie mogąc znieść tego, co stało się z jego synem. Paladyn współczuł mu na tyle, żeby zmówić krótką modlitwę w intencji jego duszy, ale nie odczuwał wyrzutów sumienia. Zrobili, co było trzeba. Zrobili to, co Danovich powinien zrobić sam już dawno. Zrobili to, co Nicodemus sam zrobiłby na jego miejscu, a przynajmniej tak mu się w chwili obecnej zdawało.

Młodzieniec nie był zwolennikiem szabrowania kościołów, ale sam również skorzystał z okazji i zabrał butelkę wody święconej. Nie wątpił, że Pan Poranka nie miałby mu za złe tego czynu. W końcu chciał ją wykorzystać zgodnie z przeznaczeniem. Czekając na towarzyszy, zastanawiał się nad ich wyjątkowo spokojną reakcją na swoje wyznanie. Nikt póki co nie zadawał pytań, co było Paladynowi na rękę. Być może była to kwestia zaufania, a może zwykła ostrożność bo przecież Strahd ciągle mógł kręcić się w okolicy. Bez względu na prawdziwy powód, udało się uniknąć nieprzyjemnej rozmowy i rozdrapywania przeszłości.

***

Początkowo spokojną podróż do Madame Evy, przerwało kolejne pojawianie się tajemniczego kościanego jeźdźca, którego poprzedni podarek znajdował się teraz w posiadaniu Rity. Mora nie był w stanie niczego dowiedzieć się na jego temat, ale wciąż była szansa, że któreś z towarzyszy będzie miało więcej szczęścia. Tym razem jeździec nic dla nich nie miał. Wydawało się jednak, że stara wskazać im drogę do obozowiska, co tylko bardziej skonfundowało paladyna. Czyżby faktycznie starał się im pomóc? Moze.ksiega też była jakaś wskazówką, której jeszcze nie pojęli. Może jeździec nie był sługą wampira, tylko jego ofiarą? Niestety nie dane im było uzyskać jakiejkolwiek odpowiedzi. Szkielet zniknął tak szybko, jak się pojawił, a pieszo nie mieli szans go dogonić.


Niedługo później dalsze rozmyślania Nicodemusa zostały przerwane przez pojawianie się wilczej watahy. Być może przez chwilowe rozkojarzenie, ale młodzieniec nie zauważył ich na tyle szybko, żeby nie dopuścić do starcia, w wyniku którego ucierpiał Couryn.

- Odejdźcie! Nasze stado jest większe i kąsa mocniej. - jakby na potwierdzenie jego słów, Rita przepołowiła właśnie jednego - Uciekajcie! Chcemy tylko przejść. Nie musimy was zabijać. - zawołał i wilczym zwyczajem odsłonił zęby. Nie był zaskoczony efektem. Zwierzęta rozsądnie wybrały ucieczkę.

Początkowo zignorował pytania, podchodząc najpierw do Couryna. Położył dłoń na jego ramieniu i natchnął niego ciało odrobiną uzdrawiającej magii. Dopiero wtedy zwrócił się do Algerona i Sama.

-Nie mam władzy nad wilkami, jak wampiry, ale potrafię je zrozumieć i potrafię z nimi rozmawiać. To pokłosie więzi, o której wcześniej wspomniałem. Jeden z niewielu pozytywnych aspektów. - krótko wyjaśni - Prawdą jest, że nie tylko wilki, ale też inne stworzenia nocy, są poddane krwiopijcom. Zapewne skrzydlaci słudzy Strahda obserwują nas od spotkania na cmentarzu, o ile nie od samego zjawienia się w tej krainie. Wolałbym przeprowadzić tę rozmowę w miejscu, gdzie łatwiej będzie się nam upewnić, że słowa nie dotrą do nieodpowiednich uszu. - wiedział, że nie na taką odpowiedź liczył Samwise, postanowił więc dodać - Nigdy wcześniej nie słyszałem o Barovii i o Strahdzie. Wątpię, że tamten wampir też o nich słyszał. Nie sądzę, że znaleźliśmy się tu za moją przyczyną, ale chętnie usłyszę też twoja historię.

Lay on Hands na Couryna - nie mam jak teraz rzucić: 1d6


 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 26-06-2021 o 23:02.
shewa92 jest offline