Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2021, 12:49   #279
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 125 - 2037.06.03; śr; popołudnie

Czas: 2037.06.03; śr; popołudnie; g. 17:10
Miejsce: ruiny Memphis, centrum miasta; zrujnowana piramida; parter
Warunki: jasno, wilgoć, mglisto, ciepło, łag.wiatr



Wszyscy



Nie wszystko poszło zgodnie z planem. Połączona grupka xcomowców z ruszyła jeden za drugim. Od załomu do załomu, korytarzami zrujnowanej galerii chowając się gdzie się dało, czekając gdy trzeba było aż któryś z dziwnych tubylców przejdzie kawałek dalej. A jak nie chciał trzeba było spróbować innej drogi. Niemniej tak ciurkając się po kolei przez ten parter zdemolowanej piramidy udawało im się powoli zbliżyć do obu wozów. Został im już ostatni kawałek. Przysłowiowa ostatnia prosta. Obie stojące furgonetki dalej stały tak jak je zostawili tarasując główne wejście do budynku. Dookła było kilka tych dziwnych istot które lunatykowały raczej chyba nie zdając sobie jeszcze sprawy z obecności właścicieli wracających do swoich pojazdów. No i wtedy w jednej pechowej chwili wszystko się zesrało.

Lawowi może trochę puściły nerwy, może był trochę za wolny czy niecierpliwy. Jeszcze ostatni kawałek i już by byli w samochodach. Sofia co szła przed nim niespodziewanie rzuciła się na ziemię a gdy Law spojrzał tam gdzie ona ujrzał jednego z tubylców może kilkanaście kroków od nich. Wylazł właśnie chwiejnym krokiem zza jakiegoś załomu. Portugalkę może zauważył a może nie. Z Lawem tak samo chociaż ten padł na ziemię ułamek sekundy po niej. Przez jeden czy dwa oddechy leżeli obok siebie wstrzymując oddech i czekając czy coś się stanie. I jednak stało się. Tamten musiał mimo wszystko coś dostrzec co go zaalaramowało bo zaskrzeczał coś przejmująco. No i się zaczęło.

- Rozwal go! - Kirk widząc, że skradanki szlag trafił teraz postawił na szybkość. Over wychylił się zza jakiegoś biurka za jakim się chował i nagłą ciszę w budynku przecinaną sapaniem i tupotem biegnącego chudzielca rozdarło dudnienie jego broni maszynowej. Tubylec zdążył przebiec może kilka kroków gdy padł ścięty ołowiem cekaemisty.

- Do samochodu! Jazda! - krzyknął dowódca południowej grupy podrywając wszystkich w jednym kierunku. W końcu mieli już ledwie dwadzieścia czy trzydzieści kroków. Kilka chwil biegu. Przekradli się prawie do samych furgonetek. Teraz poderwali się korzystając z zaskoczenia nim ci dziwni chudzielcy zdążyli im odciąć drogę. Każda z grup dopadła do swojej furgonetki ale już przez drzwi i okna musieli strzelać gdy Kirk i Sofia uruchamiali pojazdy. Ołów co prawda dudnił w przestrzeni piramidy ale też dość sprawnie kładł pokotem tą dziką hordę która po prostu biegła w jakimś niezrozumiałym, opętańczym pędzie ku swojej i cudzej zagładzie. Pierw jedna, potem druga furgonetka wyjechała z głównego wejścia. Było jeszcze gorąco przez ten “labirynt” gdzie oba wozy musiały jechać dość wolno slalomując między wrakami i rozwalonym gruzem. I była groźba, że zbiegający się chudzi jeszcze ich dogonią. Jednak gdy oba wozy xcomowców wyjechały na luźniejsza przestrzeń ulic Memphis zdobyły zdecydowaną przewagę prędkości nad tymi dziwnymi tubylcami. Jeszcze z kwadrans jazdy przez opustoszałe ulice dawnej metropolii i wreszcie zostawili ją za swoimi plecami.

- Hiuh. Wreszcie. Stawiam wszystkim obiad. Tam niedaleko co się spotkaliśmy na parkingu był jakiś zajazd. Można tam się zatrzymać i coś zjeść normalnego. - zaproponował Kirk w eterze xcomowców śmiejąc się z satysfakcji, że pomimo wszystkich trudności udało im się jakoś wykaraskać z tej dziwnej matni. Nawet mgła jaka zalegała nad miastem jakby zaczęła rzednąć a dzień wydawał się coraz bardziej słoneczny.

- Ale trzeba by chyba tu wrócić. Nie możemy tak tego zostawić. - dorzuciła Maxim dając znać, że chociaż tubylcy nie zrobili na niej zbyt przyjaznego wrażenia to jednak sam schron i jego zawartość wydawała się jej zbyt cenna aby ją zostawić i nie wracać. Kirk się z nią zgodził i między innymi dlatego chciał się gdzieś zatrzymać i obgadać to na spokojnie.


---


Mecha 125


Law 5+2=7; rzut: 9; 7-9=-2 > ma.por
Sofia 5+2=7; rzut: 8; 7-8=-1 > remis
Maxi 7+2=9; rzut: 6; 9-6=3 > ma.suk
Kirk 5+2=7; rzut: 3; 7-3=4 > śr.suk
Talbot: 4+2=6; rzut: 4; 6-4=2 > ma.suk
Over: 7+2=9; rzut: 5; 9-5=4 > śr.suk
Dunkierka: 8+2=10; rzut: 8; 10-8=2 > ma.suk
Junior: 7+2=9; rzut: 4; 9-4=5 > śr.suk
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline