Wąpierz podejrzewał, że pan Kociebor znacznie przewyższa go siłą, więc początkowo tylko stał i się przyglądał jego próbom. Co jakiś czas zerkał też na panienkę Urszulę. Gdyby nie podły nastrój pewnie by napawał teraz jej powabną, delikatną urodą zazdroszcząc swemu księciu takiej wybranki. Jej prośbę przemilczał, a zapewnień Kotowskiego nie skomentował. Nie będzie szukał żadnej ciotuchny, ani ojczyzny przez tatarstwem ratował. Jak tylko dziewczyna wpadnie w jego ręce, czym prędzej wyruszy w drogę powrotną, do samiuśkiego piekła, żeby Asmodeusz już więcej za narzeczoną z tęsknoty nie usychał. A gdy uwolni się z obietnicy znajdzie też sposób by uwolnić z męki jakiej przyszło mu egzystować po spotkaniu młodej czarownicy i jej pani. Widząc, że lykantrop bez skutku siłuje się z kratami, sam ruszył z pomocą. Jednocześnie próbował za swoją mentalną mocą wyłowić strażnika, który mógłby posiadać klucze. Opętać, zmusić by zszedł do podziemi a potem pomógł uwolnić Urszulę.