Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2021, 10:00   #251
Quantum
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
Zachariasz przycelował a bełt pomknął w stronę szamana, trafiając go w prawe ramię i odrzucając w tył. Stojący nieopodal Klaus posłał całą serię ze swojej kuszy automatycznej w nadbiegającego dzikusa, a bełty wbiły się z mlaśnięciem w głowę przeciwnika, uśmiercając go na miejscu. W tym samym momencie po okolicy poniósł się huk garłacza i kolejnych trzech dzikusów zostało rannych, z czego ten biegnący na Felixa najbardziej. Jego lewa noga paskudnie krwawiła i nie był w stanie się nawet podnieść. Atakujący z flanki Bardin dopadł do swego wroga, ale tym razem młot khazada trafił jedynie w pustkę, gdy chuderlawy kanibal odsunął się w ostatniej chwili. Walcząca nieopodal Vessa miała więcej szczęścia - związana walką z kolejnym przeciwnikiem najpierw dotkliwie raniła go w nogę, a potem zakończyła jego życie celnym cięciem w głowę.

Esme tymczasem posłała bełt w stronę szamana, jednak pocisk jedynie musnął policzek mężczyzny, ściągając mu przy okazji z głowy wilczy kaptur i odkrywając pokryty dziwnymi symbolami czerep. Dosłownie uderzenie serca później Galeb dopadł do guślarza i prostym, silnym uderzeniem swego młota rozpłatał mu czaszkę. Runiarz usłyszał paskudne chrupnięcie kości wbijających się w mózg, gdy szaman padł na ziemię bez życia. To sprawiło, że reszta przeciwników straciła na animuszu. Widząc martwego czarownika zawahali się a potem… zaczęli uciekać. Ci, którzy jeszcze nie zdążyli związać się walką biegli najszybciej, za nimi dwóch lekko rannych, trafionych przez Felixa.

Zostawili swojego krwawiącego z głębokiej rany towarzysza, który próbował podnieść się i biec za swymi ziomkami, jednak nie był w stanie. Jego żywot zakończyła Katrin, która pojawiła się nagle przy nim niczym zjawa i ostrą końcówką dzierżonego przez siebie kija przebiła mu szyję z dzikim wyrazem przyjemności rysującym się na jej twarzy.
- Nie ma sensu ich gonić, niech uciekają! - Krzyknęła Esme, ruszając do ciała martwego szamana, by odnaleźć wypuszczony wcześniej bełt.

Felix i Klaus wyraźnie podzielali zdanie szlachcianki, gdyż nie kwapili się, by ruszyć w pościg. Co innego reszta drużyny. Zachariasz podbiegł do najbliższego drzewa, wycelował i wypuścił kolejny bełt, którym trafił lekko rannego dzikusa w plecy. Tamten padł jak ścięte drzewo, ale jeszcze żył, próbując się podnieść. Vessa w pierwszej chwili chciała zaszarżować na uciekających kanibali przy użyciu wierzchowca, jednak szybko doszła do wniosku, że w obecnych warunkach, przy tak gęstym zalesieniu nie da rady tego zrobić. Pobiegła więc za dzikusami, dopadając tego ustrzelonego przez Zachariasza i szybkim sztychem w plecy zakończyła jego życie. Galeb w tym czasie pędził przez zarośla niczym taran, czym zaskoczył nawet uciekających, pozbawionych wszelkiego pancerza dzikusów. Szybko znalazł się przy drugim z rannych mężczyzn, tamten dodatkowo potknął się o wystający z ziemi korzeń i padł na plecy. Ostatnim, co w życiu zobaczył, był spuszczany na jego głowę młot krasnoluda.

Bardin w tym czasie zamienił młot na łuk i stanął nieopodal Zachariasza. Napiął cięciwę i wypuścił strzałę - pocisk przeciął powietrze i trafił kolejnego z uciekających dzikusów w bark. Mężczyzna nie upadł jednak, tylko z wyraźnym bólem pognał za resztą swej uszczuplonej przez drużynę bandy. Pięciu dzikusów było już tak daleko, że dalsza pogoń Vessy i Galeba nie miała sensu. Niedługo później zniknęli za gęstymi, wysokimi krzakami. Tileanka z krasnoludem przeszukali martwych, nie znajdując przy nich nic użytecznego i wrócili do reszty. Zachariasz natomiast sprawdził teren ucieczki kanibali i zauważył tam masę tropów, dzięki którym mógłby poprowadzić drużynę do zbiegłych przeciwników - był tego pewien.

Przeszukując resztę ciał dzikusów awanturnicy nie odkryli nic ciekawego, pomijając zwłoki szamana. Ten miał przy pasie niewielką sakiewkę, w której oprócz dziwnych komponentów służących mu zapewne do czarowania, Bardin odnalazł kawałek dobrze znanego mu metalu, czyli gromrilu. Ten tutaj był nieco mniejszy, niż złota korona i niedbale ociosany, ale było pewne, że jest to gwiezdny metal.
- Nie wiem, co zamierzacie, ale ja chcę dostać się do wieży jak najszybciej - powiedziała w końcu Esme, nie kryjąc poirytowania. - Nie w smak mi buszowanie po lasach, żeby walczyć z jakimiś ludożercami. Albo szukać niedobitków - Skrzywiła się. - I mam nadzieję, że żadne takie głupie pomysły nie chodzą wam po głowie.
- Jeśli teraz ruszymy dalej, przed zmrokiem powinniśmy dotrzeć na miejsce - powiedziała Katrin, patrząc po drużynie.
 
Quantum jest offline