Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2021, 10:38   #167
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Yvanna wskazała Vaali na dziuplę z której wyszły i rzekła.- Poczekaj tam.
Następnie zwróciła się do reszty awanturników mówiąc.- A co do was, jest jeszcze jedna sprawa. Droga która dla was się zaczyna i na której początek was zaprowadzę.
Półelfka ściągnęła brwi.
- Vaala brzmiała jakby chciała po prostu odejść, co nam do jakiejkolwiek drogi? Wrócimy na statek i lecimy gdzie planowaliśmy wcześniej.
- Przepraszam… jeśli moja odpowiedź zabrzmiała zbyt niezrozumiale. Nie chodziło mi o dosłowną drogę… cóż…- zaśmiała się Yvanna.- … co najwyżej mały spacerek w kierunku waszego latającego pojazdu. Widziałam wasze ścieżki wraz z drogą Vaali, widziałam gdzie jej się rozplata z waszymi i widziałem gdzie wasze podążają. W końcu jeśli chcecie osiągnąć swoje cele, musicie podążyć we właściwym kierunku, podjąć właściwe decyzje. A ja pokażę wam, gdzie zrobić pierwszy krok ku sukcesowi waszych planów.
- Czyli masz dla nas kilka rad i wskazówek? - zapytał wprost automaton. Po rozmowie z drzewcem wystarczyło mu zawoalowanych odpowiedzi.
- Chętnie ich wysłuchamy - dorzucił Harran.
- Tylko jedną… waszym wrogiem jest kłamstwo, ukryte za oszustwem, a to za obłudą. To widziałam, sieć kłamstw w których to prawda nie jest oczywista.- odparła wyrocznia i spojrzała na pozostałych członków drużyny. - I jedna z dróg może wymagać od was… poświęceń. Inna stanowczości. Jeszcze inna wężowego języka. Żadna nie będzie łatwa.-
Po tym zagmatwanym wywodzie ruszyła przodem nie czekając aż reszta awanturników podąży za nią. - Chodźcie, chodźcie… nie chcecie przecież się spóźnić na fajerwerki, prawda?
Kvaser cicho wypuścił powietrze i pokręcił głową zdegustowany. Wyrocznie czy wróżbici wypowiadający się w taki sposób byli albo bardzo dobrzy, albo fatalni. Niestety zwykle spotykało się tych gorszych. Osobiście wolał już nieco konkretniejszych, słabszych wróżbitów, przynajmniej umieli powiedzieć kiedy będzie padać, lecz tą gorzką refleksję zostawił dla siebie.
Harran nie skomentował słów wyroczni, chociaż, zachwycony nic nie mówiącą wskazówką nie był.
- Fajerwerki? No proszę, jakaś forma nauki tutaj zawitała - Imra skomentowała pod nosem uśmiechając się krzywo.
- Podróżowałam po planach nim nastał mój czas wyniesienia do tej roli.- odparła krótko wyrocznia nie wdając się w detale.
- Czyli mamy uważać na oszustwa, a nasza przyszłość niesie wyzwania? - podsumował “wskazówki” Wędrowiec, idąc za wyrocznią - Niezbyt odkrywcze. Choć zapewne teraz powiesz, że z czasem zrozumiemy…
- Jestem wyrocznią, nie przewodniczką. Pokazuję początek drogi, a nie prowadzę za rękę przez całą ścieżkę. - odparła krótko kobieta idąc powoli do przodu. - Mówię to co widzę, a to co widzę jest mętną wodą, czasem dostrzegę w niej rybkę ale nic więcej.
Spojrzała za siebie dodając do konstrukta. - No i Obad-Hai’a nie interesuje wasze przeznaczenie. Są inni bogowie, całe wszechświaty bogów… każde z was ma wśród nich swojego opiekuna. Ale nie jest on tutaj.
Duergarka i barbarzyńca podążali tuż za Imrą. Cromharg szepnął do ucha wojowniczki.
- Lepiej nie drażnić szamanek, potrafią złośliwe klątwy sprowadzać.
- Nie mnie to mów - Imra wymownie przeniosła spojrzenie na Wędrowca.
Zaś cały ten korowód zamykał druidzki drzewiec spokojnie podążając za nimi.


W końcu zdawali się docierać do celu ich wędrówki. Wyrocznia zwolniła i bardziej rozglądać się zaczęła jakby była niepewna czy są we właściwym miejscu. W końcu zamarła na moment nasłuchując. Następnie ruszyła między dwa duże wiązy, naturalną przecinkę w ścianie drzew i krzewów. A może nie aż tak naturalną. Na korze drzew było widać ślady ostrzy.

Dotarli do niedużego jeziorka nad którym widać było ślady “cywilizacji” w postaci sporego szałasu. Obok niego siedziała umięśniona i dziko wyglądająca niewiasta z dziwaczną pierzastą ozdobą głowy. Podejrzliwie łypiąca spojrzeniem na obcych twarz pokryta była malunkami. Wstała sięgając po dwa toporki, zerkając to na liczną drużynę, to na chyba jedyną osobę jakiej ufała, Yvannie.
- Nadszedł czas, Suletu. Ci tutaj są twoimi sojusznikami, bo ci na których polujesz… zapolują na nich prędzej czy później bezpośrednio. - odezwała się wyrocznia do niej, a potem zwróciła do awanturników. - W ramach zachowania równowagi… jedna odchodzi, jedna dołącza do was. Balans więc zostaje zachowany. Ci którzy porwali waszych poprzedników, zniszczyli jej rodzinny świat i to całkowicie.
- Ona ma zastąpić Vaalę? - upewnił się Harran, przenosząc wzrok z nieznajomej z toporkami na Wyrocznię.
- Ona jest wam potrzebna. Jej droga spleciona jest z waszymi.- stwierdziła beznamiętnie Yvanna.
- To chyba nie powinniśmy protestować... - W głosie zaklinacza trudno było znaleźć zachwyt, lub choćby zadowolenie. Spojrzał na swych towarzyszy, potem na ich nowy "nabytek". - Harran - przedstawił się, robiąc krok w stronę... Suletu?
- Husin Koalesuna… - Pokręciła głową jakby z rezygnacją kobieta z toporkami, wodząc wzrokiem po grupce przed sobą, po czym zerknęła na Wyrocznię. Schowała jednak oręż za pas… i założyła rękę na rękę.
- Lasho? - Spytała Yvannę. Wyrocznia skinęła głową. - Muszą… inaczej by już nie żyli.
Wędrowiec westchnął, patrząc na kobietę, która albo nie znała wspólnego, albo nie chciała go używać. Wskazał ją dyskretnym gestem, uruchamiając magię psi-tatuażu. Ta powinna niedługo zadziałać.
- Nie sądziłam, że tak szybko się przyda - półelfka mruknęła również aktywując tatuaż.
- Pewnie jeszcze nie raz się przyda, ale jeszcze chwila zanim się dostroi - automaton odpowiedział cicho, po czym zwrócił się do kobiety - Rozumiesz wspólną mowę?
Dziwna mina. Brak reakcji…
- Suletu? - Padła odpowiedź, poparta wskazaniem na siebie kciukiem.
Automaton pokręcił głową i westchnął po raz drugi. Kolejne problemy… zwrócił się do wyroczni.
-Interesujące, że zrozumiała ciebie, a nie nas. Jakiś czar czy błogosławieństwo Obad-Hai’a? Nieważne. Czy możesz opisać jej naszą sytuację w języku, którym mówi? Potrzebuję próbki wypowiedzi.
- To drugie…- odparła wyrocznia i przeszła na leśny mówiąc dość długo, gestykulując (wskazując przy tym na poszczególnych członków drużyny).
- Wystarczy, dziękuję - odezwał się w końcu Wędrowiec, a Suletu mogła zrozumieć jego słowa, jakby wypowiedział je w leśnym - Czy teraz mnie rozumiesz?
- Tak - Padła krótka odpowiedź, połączona z nieco zaciekawionym spojrzeniem, skupionym na Wędrowcu.
- Bardzo dobrze. Chwilowo tylko nasza dwójka - gestem wskazał Imrę - będzie mogła się z tobą porozumieć, pozostałym będziemy najwyżej tłumaczyć. Zakładam, że Wyrocznia już ci nas przedstawiła, tak?
- Krótko wyjaśniła kto, kim, tak - Suletu lekko kiwnęła głową.
- Jakieś pytania, zanim zadamy swoje?
- Czy jesteś tworem Beholderów lub Ilithidów, metalowy człowieku? - Spytała twardym tonem, a jej dłonie powoli powędrowały na trzonki toporków.
- Nie - odpowiedź była krótka.
- To dobrze - Dłonie Suletu prześlizgnęły się z trzonków toporków na pas, za który wetknęła kciuki.
- No to skoro mamy to z głowy od razu się zapytam co jest twoją specjalnością? - Imra wtrąciłą się do rozmowy. Wymownie spojrzała na topory jakie kobieta ze sobą nosiła.
- Walka i magia, także lecznicza - Odparła zagadnięta - Jestem Suletu "jak wiatr", Warpriestess.
- Co dokładnie przydarzyło się twojej sferze i jak tutaj trafiłaś? - zadał swoje pytanie Wędrowiec.
- Nie ma. Zniszczony. Cały świat - Odparła twardo Suletu.
- W jaki sposób? Jak dawno temu?
- Nie chcę o tym rozmawiać - Warknęła Warpriestess.
Jako że kompani byli mało uczynni i nie zamierzali dzielić się wiedzą, Harran rzucił na siebie zaklęcie rozumienia języków.
- A o czym chcesz? Jeśli masz dołączyć do załogi, to przyda się więcej informacji. A jeśli mamy znaleźć tych, którzy to zrobili, to każdy szczegół może się przydać.
Oczy Suletu zapłonęły gniewem.
- Ilithidy i Beholdery - Splunęła w bok - Cały świat. Wszyscy w nim… - Zacisnęła pięści.
- Ja do was żadnych pytań nie mam. A przynajmniej nie teraz - Powiedziała już spokojnym tonem - A wam ich szukać nie trzeba, to moja sprawa?
- Takie samolubne myślenie - Imra uśmiechnęła się widząc gniew w oczach nowopoznanej. - A to już reszta nie jest zagrożona? Myślisz, że tylko twój świat został zniszczony? Tylko ty cierpisz? Jeśli to ci sami przez których myśmy się spotkali to ci powiem tylko tyle, że nie zamierzają przestać. Z tego co wiemy.
- Innych światów nie znam, i nie interesują mnie - Suletu wzruszyła ramionami - Szukam gnid, by się zemścić.
Wędrowiec zerknął na Imrę, zaskoczony, po czym z powrotem przeniósł wzrok na kapłankę.
- Więc zamierzasz ich sama szukać, skoro to twoja sprawa?
Imra położyła dłoń na barku Wędrowca.
- Damy ci zemstę skoro tak. Bo my ostatecznie też ich szukamy.
Automaton strzepnął dłoń półelfki, jakby odganiał muchę.
- O ile pamiętam, to nie tylko twoja decyzja - odwrócił się do Kvasera i Harrana - Pewnie się już domyśliliście, że Suletu szuka zemsty na tych, których i my szukamy. Jest kapłanką bitewną, więc może się przydać. Co o tym sądzicie?
- Nawet gdyby nic nie potrafiła - stwierdził zaklinacz - to i tak należałoby ją zabrać ze względu na słowa Wyroczni. A jako kapłanka bitewna tym bardziej się przyda.
- Przetrwała zniszczenie swojego świata. Mało kto może się tym pochwalić. - oceniła spokojnie Zakkara wtrącając się do rozmowy.- A uzdrawiaczka, o ile ona to potrafi… bardzo się tu przyda.
- Nie wiem co mówi, nie wiem kim naprawdę jest nie wiem co reprezentuje, nie wiem dlaczego jest - niziołek powiedział z dziwną jak na siebie obojętnością w głosie - byłbym bardziej zadowolony gdyby to Vaala przekazała swoje miejsce komuś innemu, sprawa byłaby bardziej oczywista - wzruszył ramionami - a tak to mamy kogoś bardziej na tej zasadzie, jak Zakkara.
- Nie powinieneś narzekać na coś co dostajesz za darmo. - burknęła obrażona duergarka w odpowiedzi na słowa niziołka. - Zwykle najemnicy oczekują pieniędzy za swoje usługi. I znoszenie humorów tak irytujących pracodawców.
- Nie ma nic za darmo, myślałem że to dla twojego ludu oczywistość - stwierdził Wędrowiec, po czym powtórzył spokojnie uwagi Harrana i Kvasera, by Suletu mogła je zrozumieć - Zakkara jest jedynie gościem, pasażerem okrętu - dodał dla wyjaśnienia ostatnich słów niziołka.
- Doprawdy? Nie myśl sobie drogi kapitanie, że przebywanie na twoim okręcie jest znów takim zaszczytem i nagrodą samą w sobie.- odparła z sarkastycznym uśmiechem duergarka.
- Nikt cię do tego nie zmusza. Jesteś wolna by odejść. Prawda? - automaton zerknął na Imrę.
- Nikt mnie nie zmusza, niemniej jestem na statku z jej namowy. Nie dlatego że uważam za zysk przebywanie na tym okręcie. - potwierdziła duergarka również zerkając na Imrę. - Użyczam jej swoich talentów licząc, że to mi się opłaci w przyszłości.
Wyrocznia w końcu zaczęła tracić cierpliwość, potarła w irytacji czoło i rzekła gniewnie.
- No… dość już tego przekomarzania. Suletu powinna iść z wami, jeśli chcecie liczyć na sukces w swoich zamierzeniach. A ja nie mam czasu na czekanie, aż się dogadacie. Jeśli nie będziecie potrafili się porozumieć, to odstawicie ją do najbliższego miasta portalowego do którego już zmierzacie. Popełnicie w ten sposób duży błąd, bo bez niej wasz splot będzie słaby… ale to już nie mój problem.
- Uch - Imra przetarła oczy po czym spojrzała na Wędrowca. - Potrzebujemy przyjaciół nie wrogów, prawda? Vaala nas zostawiła, Suletu dołączy, wykaże się i wszyscy będą szczęśliwi. Ja tam wolę mieć kogoś kto mi zaleczy tyłek. Wracajmy na statek, a ja mogę zastawić część kasy na tatuaż dla niej aby było nam łatwiej się porozumiewać.
Suletu słuchała tych wszystkich dyskusji, i tłumaczeń niezrozumiałej dla niej mowy z ponurą miną. Wyglądało to prawie, jakby oni się między sobą nawet kłócili… niekoniecznie z jej powodu. W końcu odezwała się kobieta z łuskami, mówiąc całkiem z sensem, jak i ten jeden z nich, ludzki mężczyzna, co w sumie mało mówił.
- Ja jestem gotowa - Odezwała się w końcu.
- Dobrze…- westchnęła ciężko Yvanna i spojrzała drzewca.- Odprowadź ich do statku. Uch… bohaterowie z Torilu jakoś nigdy nie są tak kłopotliwi. Oby następni byli z Torilu.
Drzewiec skinął głową dodając i wskazując drogę.- Tędy proszę.
- Tutaj nie ma bohaterów - Kvaser powiedział z krzywym uśmiechem.
- I nie jest to powód do dumy bądź radości niziołku.- dodała na koniec wyrocznia ruszając w swoją stronę. - Tym bardziej, że to co chcesz osiągnąć wymaga bohaterów.
Harran nie uważał się za bohatera, chociaż dokonał w swym życiu kilku czynów, które śmiało można było zaliczyć do bohaterskich.
- Jak widać, będziemy musieli się bardziej wysilić, niż do tej pory - rzucił do Kvasera.

Warpriestess pożegnała Wyrocznię uniesioną otwartą dłonią...
- Idziemy? - Spytała grupkę Suletu, chcąc najwyraźniej opuścić już to miejsce, i ruszyć w podróż…
- Idziemy - powiedział w leśnym zaklinacz. - Witaj na pokładzie. - Do powitania dołączył lekki uśmiech. - Jak już mówiłem, jestem Harran, a to jest Afreeta, moja przyjaciółka. - Pogłaskał po główce smoczycę.
- Harran - Powtórzyła za nim Suletu, po czym skinęła głową. A małą smoczycę kompletnie zignorowała.
Afreeta obejrzała Suletu, ze szczególnym uwzględnieniem jej pierzastej ozdoby, po czym zaskrzeczała coś i spojrzała na zaklinacza.
- Tak, masz rację - odparł smoczycy. Nie przetłumaczył jednak rozmowy na leśny, a potem dał spokój ich nowej towarzyszce, która najwyraźniej nie miała ochoty na rozmowę.
 
Sindarin jest offline