Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2021, 17:29   #343
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Bezahltag; wieczór; rezydencja van Zee; Pirora i Versana a także inne osoby z towarzystwa.

Malarka popatrzyłą na Petrę która zapytała o kamienicę. - No nie jestem zbyt przesądna jeśli chodzi o duchy w domu. A nawet jeśli to czyż nie było byłoby to trochę ekscytujące? - Zapytała szlachciankę trochę testując jej charakter czy Petra ma w sobie odrobinę przygody czy jednak woli bezpieczeństwo i codzienną nudę.

- Sznura nie widziałam ale zamierzam się pojawić na drugą wycenę. Wtedy zobaczę jak to wygląda od środka i zobaczę ile jeszcze oprócz ceny kupna będę musiała włożyć w remont. Więc jak zobaczę jakiś sznur to wam powiem następnym razem. - Powiedziała wesoło blondynka.

- Podobno taki sznur wisielca przynosi szczęście. Tak słyszałam. Nie bardzo w to wierzę ale tak mówi tradycja. Nigdy nie widziałam żadnego sznura po wisielcu to jestem ciekawa. - wyjaśniła córka szefa akademickiej artylerii rozkładając nieco rączki na boki.

- Słyszałam też, że jak się kogoś wiesza to potem wyrasta pod tym miejscem mandragora. I jak się ją wykopie to przynosi to szczęście w miłości. Ale u nas raczej też trudno to sprawdzić bo jak kogoś wieszają to na placu. I to budują szafot, potem go rozbierają jak jest po wszystkim, i potem ludzie po tym chodzą a w dodatku tam bruk jest. To nie ma szans by coś tam wyrosło. - pokręciła głową nieco rozczarowana, że takiego przesądu właściwie nie da się sprawdzić w praktyce z powodu prozy życia.

- No tak to trudno, inna sprawa na jakiejś wsi czy gdzieś gdzie szafoty robią za miastem. Często u was są egzekucje? - Pirora przyznała Petrze racje i dopytała o takie atrakcje jak publiczne egzekucje.

- Nie, raczej nie. Zwykle z okazji festynu wyciągnął kogoś z kazamatów i wykonują na nim wyrok. Czasem jak jest jakieś święto a kogoś mają. Bo zwykle jak kogoś złapią, jakiegoś draba czy co co zasłużył na styczek to trzymają go w kazamatach aż do festynu właśnie. - powiedziała młoda szlachcianka a brzmiało to dość pospolicie. W Averlandzie i chyba w całym Imperium tak było, że za drobne przestępstwa wykonywano wyrok na bieżąco. Przykuwano do słupa, batożono, kazano dźwigać ciężary albo płacił taki grzywnę jak go było stać. I to wykonywano praktycznie od ręki. Ale za takie poważne przestępstwa za jakie należała się kara śmierci czy kaźń to zwykle były o wiele rzadsze. Wówczas korzystano z okazji gdy ludzie się zbierali na jakieś święta i festyny aby byli świadkami, że łamanie prawa nie popłaca. A przy okazji mieli trochę rozrywki i satysfakcji jak kat zajmował się jakimś zbójem czy łupieżcą.

- W akademii też wykonuje się egzekucje. Ale to raczej różnych wojskowych i marynarzy. Wtedy załatwiają to właśnie tam i nie jest to widowisko. Ale niezbyt często. W tamtym roku strasznie chciałam pójść jak wieszali dwóch dezerterów. Ale nie udało mi się papy uprosić aby się zgodził. Tam wieszają na szubienicy ale pod spodem jest ziemia. Tam mogłoby coś wyrosnąć no ale nie miałam okazji tam pójść i się przyjrzeć sama albo pogrzebać w ziemi. Szkoda. - Petra wyznała swoje przychody i podchody do zrealizowania swojej ciekawości w tym względzie no ale musiała się przyznać do porażki w tej materii.

- A no tak bo twój ojciec jest pułkownikiem artylerii. Pewnie ty i Kamila możecie pojawiać się w akademii jak we własnym domu prawda? - malarka podchwyciła temat pozycji rodziny Petry.

- No niby tak. Ale wiesz jak to jest. Nie wygląda zbyt dobrze jak się córeczki pojawiają w miejscu pracy rodzica w prywatnych sprawach. No zwłaszcza jak są dorodne i na etapie szukania męża a tam pełno kadetów i oficerów. - Petra pokiwała głową, że domysły panny van Dyke są słuszne ale z miejsca nieco żartobliwym tonem dodała pewno “ale” jakie ograniczało jej czy Kamili swobodę poruszania się po akademii czy kapitanacie.

- Twojemu ojcu nie w smak niby-zięć kadet czy oficer? - zagadała żartobliwie blondynka licząc na jakiś wgląd w dynamikę tutejszych wyższych sfer.

- Gołodupiec. - roześmiała się Petra perliście. - Chyba wiesz jak to jest jak ci szukają męża co? Najlepiej, żeby był stateczny, bogaty, z tytułami, nie byłoby źle jakby jakiś odkrywca, weteran wojenny czy ktoś kto się podobnie zasłużył. Ale żeby się nie stawiał! I nie był bezczelny. No i dobry dla mnie i moich rodziców, szanował i tak dalej. - bladolica szlachcianka machnęła ręką rozbawiona tymi zwyczajowymi konwenansami kulturalnymi wedle jakich dobierano małżeństwa. A im wyżej w hierarchii społecznej tym wydawało się to bardziej skomplikowane. Teraz jak rozmawiały dwie, młode, niezamężne jeszcze szlachcianki mogły sobie pozwolić na żartobliwy ton z tych ram kulturalnych jakie kierowały życiem ich i im podobnych.

- My z Kamilą to już dawno żartowałyśmy, że oni jakby mogli to by nas pożenili ze sobą. Albo z Froy’ą. Niestety tak pechowo dla naszych rodziców się złożyło, że żadna z nas nie jest mężczyzną więc raczej z tego nici. - von Schneider powiedziała to nie tracąc rezonu i żartobliwego tonu.

- No a z tych kawalerów w akademii to chyba znasz to powiedzenie, że aby się coś udało to obie strony muszą być “na tak”? No to w tym jest kłopot aby znaleźć takie dopasowanie między moimi rodzicami a takim kawalerem i jeszcze gdzieś tam mnie czasem o coś pytają o zdanie. No niestety piękni nie są sławni, sławni nie są bogaci, bogaci nie sa piękni i tak w kółko. Zawsze coś komuś nie pasuje. Ale powiem ci, że jak jesteś córką sławnego balistyka i artylerzysty z Nuln to trudno jakiemuś kawalerowi sprostać jego wymaganiom. Mam nadzieję, że nie zdecydują się, że sprawa jest beznadziejna i nie wyślą mnie do klasztoru. - zażartowała na koniec śmiejąc się z tego galimatiasu całkiem wesoło.

- Oj myślę że w pierwszej kolejności zacznie się szukanie kogoś w Nuln a potem w miejscach po innych krewnych. - Zachichotała blondynka. - My z ojcem w Midelheimie u mojej ciotki ale chyba nie była zbyt skłonna do pomocy ojcu i szukaniu kogoś dla mnie wśród znajomych. Ja nie narzekam, jest starsza od mojego ojca więc raczej w młodym towarzystwie się nie opłaca. A jakbyś miała wybierać powiedzmy dwie z trzech przywar o jakiś wspominałaś to które by to były?

- Ale co? Żeby miał czy żeby nie miał? - Petra von Schnaider wydawała się zaciekawiona takim wątkiem a całość wypowiedzi blond szlachcianki ją rozbawiła bo się roześmiała i pokiwała głowa na znak zgody i zrozumienia.

- Dokładnie. Dwie albo trzy cechy to byś wybrała? Pozycje, majątek, urodę, sławę a może coś innego jak odwagą, charyzma czy… no nie wiem inteligencja, ambicja albo spryt? - malarka zachęciła Petrę do zabawy.

- Ojej no jakbym miała wybrzydzać to chciałabym aby miał wszystkie te cechy! - roześmiała się bladolica szlachcianka. Po czym jednak przestała i zastanawiała się chwilę nieco mrużąc oczy.

- Chciałabym aby nie był nudziarzem ani tępakiem. Lubię mężczyzn z jakimi można porozmawiać o czymś ciekawym. I nie o tym ile to pojedynków wygrali, byków upolowali czy czym oni tam lubią się przechwalać. Tylko o czymś ciekawym. Albo nawet jak już o jakichś walkach i przygodach to niech umie opowiadać. Jak ktoś, zwłaszcza mężczyzna, umie snuć opowieść to jest to bardzo interesująca dla mnie osoba. - powiedziła po tej chwili zastanowienia. I temat chyba jej podpasował bo mówiła całkiem chętnie.

- No i jakieś przygody. Świetnie rozumiem Kamilę, że jest tak zafascynowana tą Rosą i innymi żeglarzami. Też bym chciała przeżywać takie przygody. Jestem ciekawa nowych krain i rzeczy. Jakbym mogła to bym poprowadziła jakąś ekspedycję naukową w nieznane strony. Lubię badać takie sprawy. - wyznała bladolica panna von Schneider gdy wodziła po ścianach nieco zamyślonym wzrokiem próbując to ubrać w słowa.

- Och czyli taki podróżnik odkrywca. Choć to ciekawe, mój chłopiec na posyłki ostatnio poznał jakąś dziewczynę skrybę pracując w ratuszu. Ona podobno ma aspiracje odkrywcy i historyka. Podobno w okolicy są jakieś starożytne kurhany i ruiny ludzi z czasów przed istnienia Imperium. Tylko że trzyma ją proza życia czyli brak funduszy. - Pirora zaznaczyła małą ciekawostkę i mały niuans kobiet nie tylko z wyższych sfer czyli brakiem funduszy na ich potrzeby.

- Ktoś z ratusza? Jakaś dziewczyna? Skryba mówisz? - Petrę zaintrygowała ta wzmianka sądząc po tym jak się dopytywała czy chciała upewnić. - I kurhany? Starsze od Imperium? Tu gdzieś u nas? - pokazała gestem palca w dół jakby chciała wskazać dokładnie na miejsce w jakim stała. Chociaż pewnie był to skrót myślowy na całą okolicę miasta.

- A to ciekawe. Może nas poznasz? Jestem ciekawe co ona ma do powiedzenia. Słyszałam, że przed erą Sigmara to były te kurhany na terenie Imperium jednak nie spodziewałam się, że są gdzieś tu u nas w okolicy. - wyjaśniła zaciekawiona tym wątkiem.

- Najpierw to Julius musi mnie z nią poznać to jego znajoma. - Zaśmiałą się malarka. - Ale nie omieszkam się dopytać o te kurhany i czy chciała by opowiadać o nich jakieś dociekliwej grupce. - blondynka postanowiła się zainteresować tematem.

- No jakby to miało sprawić ci kłopot to sobie nie zawracaj głowy. Ale jakby się dobrze złożyło to chętnie bym z nią porozmawiała o tych kurhanach. - panna von Schneider nie chciała pewnie wyjść na zbyt kłopotliwą więc ubrała swoją prośbę w grzeczną formę rozmowy pomiędzy koleżankami.

- Zapytać się przy okazji to żaden problem. - Blondynka odpowiedziała przyjaźnie drugiej szlachciance. - Sama zresztą też jestem ciekawa tego tematu.


Rozmowa Kamili i Nije


- Owszem miałam intensywny czas ale nie tak by nie zauważyć, że “Żagle” zrobiły się dosyć ciche od kiedy przestałaś się w nich pokazywać. - Odpowiedziała malarka, słyszała ten przytyk Naji ale nie poczuła się urażona. Niestety poza byciem miłym i wspieraniem bardki Pirora nie mogła zbyt wiele zrobić. Jej zabawa jeszcze się nie zaczęła o chwilowo nie ma nadal miejsca by taką złośliwość zamknąć w piwnicy i zrobić z niej porządek.

- A syreny podobnie jak inne istoty z folkloru ludowego są bardzo ciekawe zwłaszcza że nie ma jednej właściwej wersji takiego folkloru. Jak się spytasz rybaków to oni mają własne opowieści, marynarze mają własne a elfy mają swoje wersje. Co jest ciekawe bo często taka istota ma bardzo szerokie spektrum zachowań od krwiożerczych bestii do przyjaznych i pomocnych istot. - Pirora podchwyciła temat istot niesamowitych. - Zresztą Naji widziałaś moje szkicę, były tam różne istoty z ludowych opowieści.

- Tak, widziałam. Całkiem ciekawe. - odparła poetka kiwając głową na znak, że nie zapomniała tamtego szkicowanika co jej nowa znajoma pokazywała jakiś czas temu.

- A syreny owszem, są ciekawe, rzekłabym nawet pasjonujące. Łączą w sobie dwa żywioły, nasz, ziemski i wodny. W niektórych opowieściach syreny mogą przybierać ludzką formę. Znaczy mieć ludzkie nogi i resztę. Wtedy wyglądają tak jak my. Zastanawiałyście się kiedyś nad tym? Może jak to prawda to jakieś syreny chodzą wśród nas i my nic o tym nie wiemy? - minstrelka chętnie uderzyła w fantazyjną nutę pozwalając sobie puścić wodze wyobraźni.

- Naprawdę nie można ich rozróżnić? - Kamila wydawała się zafascynowana takim pomysłem i próbowała pociągnąć bardkę za język.

- Podobno tu, za uszami albo po bokach szyi zostają im ślady po skrzelach. A jak się przyjrzeć dokładnie skórze to widać malutkie łuski. - Nije odparła jak zawodowy bajarz opowiadający niesamowitą i tajemniczą legendę. I dało się wyczuć, że bawiła się przy tym świetnie. Kamila zresztą też bo pokręciła głową z uznaniem i spojrzała z zaciekawieniem na blondynkę jak ta zareaguje na takie historie.

- Słyszałam jeszcze wersję że jak wychodzą to zostawiają za sobą mokre ślady jakby dopiero co wyszły z wanny. - Przyznała się blondynka do znajomości kolejnej wersji. - Alane Złotogrzywa wspomniała że teraz jest plotka ze podobno jakaś taka przemieniona podobno chodzi po porcie ale raczej ze mnie żartowała nić powtarzała prawdziwe historie.

- No ale ja już swój jeden obraz w tej tematyce namalowałam i chce zmienić trochę temat. Może jak poczuje natchnienie to domaluje syrenie koleżanki ale chwilowo chce spróbować czegoś nowego.

- Naji a ty co porabiasz ostatnio? Ja to owszem ostatnio byłam zajęta ale Julius nawet cię nie widział w tawernie więc musiałaś pewnie pracować w innych. No chyba że znalazłaś w końcu swojego magistra sztuki i już nie potrzebujesz śpiewać pod publikę. - Pirora uśmiechnęła się do czarnowłosej bardki.

- Nie zmieniłam. Po prostu nie chodzę tam cały czas jak nie mam po co ani do kogo. - poetka wzruszyła ramionami nie przejmując się takim stwierdzeniem rozmówczyni.

- I działo się trochę u mnie działo. Miałam wenę na pisanie to mnie wcięło na parę dni a potem musiałam wyjść ze swojej nory aby czymś napełnić żołądek czyli dać trochę występów. W Angestag będę dawać kolejny. No a co u ciebie Piroro? Jak spędzasz czas w naszym pięknym mieście? - artystka odpowiedziała bez skrępowania i sama zrewanżowała się pannie z Averlandu podobnym pytaniem.

- Uuu opowiesz o tematyce nowego utworu? A u mnie dobrze, znalazłam kamienicę którą chce kupić. Teraz będę załatwiać sprawy z płatnościami, Irina i Kerstin pomagają się zdobyć nowe umiejętności służkom kapitan de la Vegi. Ja je trochę uczę etykiety, a tak to poznaje nowych ludzi i miasto. - Pirora powiedział ucieszona opisując co tam się dzieje u niej.

- O samotności i odrzuceniu w długą i mroźną zimę. - odparła Simonsberg dziwnie lekko jak na tak ciężki temat. - No a jak się ci układa to dobrze. Cieszę się. Szkoda, że Rose już wyjechała. Fajna z niej był kompan. Mam nadzieję, że wróci jak najszybciej. - dziewczyna westchnęła jakby naprawdę tęskniła za wyjątkową panią kapitan.

- To prawda. Ona jest niesamowita. Też bym ją chętnie spotkała jeszcze raz. - gospodyni pokiwała głową na znak, że w pełni się zgadza z takim pomysłem swojego gościa.

- Nije ale przyjdziesz na przyjęcie z okazji wprowadzenia się do kamienicy prawda? - Pirora zapytała bardkę. - Obiecuję że będzie dużo dobrego jedzenia za darmo.

- No nie wiem, nie wiem… - poetka artystycznie zmarszczyła brwi zastanawiając się wręcz popisowo nad tą propozycją. Popatrzyła na stojącą obok gospodynię jakby sprawdzała jak ta zareaguje albo czy coś doradzi. Albo jak każda aktorka i artystka lubiła mieć chociaż jedno osobową widownię.

- A kiedy to przyjęcie? I byłby na niej faszerowany czarny sum? Uwielbiam go. - uniosła brew i popatrzyła wyczekująco na blondynkę. Zresztą ciemnoskóra piękność także.

- Kiedy dostanę klucze do kamienicy ja trochę ogarnę i nawet nie miałam pojęcia że jest taka potrawa jak faszerowany czarny sum ale spytam Kerstin czy umie to przygotować. - Pirora odpowiedziała obu kobietą. - Na pewno będzie maślane piwo bo Irina umie je przygotować.

- Maślane piwo? A co to takiego? Nie słyszałam o czymś takim. - Kamila zapytała o nieznany jej przysmak i wydawała się nim zaciekawiona. Nije zaś niezobowiązująco ni to pokiwała ni to pokręciła głową nie dając klarowniejszej odpowiedzi.

- To taki odpowiednik grzańca tylko na bazie piwa, jest słodko ostry bo przyprawy. - Wyjaśniła Kamili Pirora.

- Ciekawe. Nie piłam czegoś takiego. Chętnie bym spróbowała. - przyznała Kamila układając usta w podkówkę dając znać, że jest tym zainteresowana.

- No jak już będziemy mieli gdzie gotować pewnie pojawią jakieś potrawy z kuchni Kislevskiej i Averlandzkiej. Choć przyznam że zaczęłam lubić tutejsza kuchnie. - Przyznała blondynka.

- Ja innej nie znam to mnie nie pytajcie. - Nije swoim zwyczajem przypomniała szlachcianką, że nie jest tak wytworna i obyta jak one. W bezpośredni sposób jaki lubiła.

- A ja przyznam, że również mi smakuje ta kuchnia. Z tego co pamiętam z Marienburga to tam było podobnie. Czyli królowały ryby i owoce morza. Ale cóż dziwnego w portowym mieście? Przyznam, że czasem dla odmiany dobrze jest spróbować czegoś z głębi lądu. Dziczyzna mi posmakowała niestety papa nie przepada za polowaniami więc jest u nas dość rzadko. - Kamila szybko przejęła ten kulinarny wątek dając wyraz jak ona patrzy na tą sprawę.

- Versana w końcu była na jakimś polowaniu ostatnio może da sie namowic na zorganizowanie czegoś mniej wyczynowego. - Zadumała się blondynka.

- Oj nie chciałabym robić kłopotu. Mnie samo polowanie za bardzo nie interesuję. Może być sama dziczyzna. - Kamila szybko uniosła dłoń w obronnym geście, że nie chce powodować ambarasu z jakimś polowaniem i raczej nie traktuje tej sprawy priorytetowo. Ot, podzieliła się z koleżankami ciekawostką.

- A taką zawsze można znaleźć na targach ale co świerże to jednak duża różnica. - blondynka powiedziałą i podchwyciłą temat polowań - Zwłaszcza ze polowania nie muszą sprowadzać się do zabijania zwierząt to są wypady towarzyskie jak ktoś chce iść z myśliwymi i polować to idzie inni spokojnie mogą to traktować jako przejażdżkę po lesie. Choć faktem jest że od pełnej wiosny do później jesieni łatwiej i wygodniej to robić na świeżym powietrzu. Jest po prostu cieplej i łatwiej zorganizować alternatywy dla nie polujących.

- Przejażdżka w lesie nie musi być taką formalnością i przyjemnością jak się wydaje. Tyle się teraz słyszy o tych zbójcach, zwierzoludziach i innych pokrakach jakie napadają właśnie tam. - Kamila pokręciła swoją ciemnowłosą głową dając znać, że ma pewne wątpliwości co do takiego pomysłu.

- Zresztą zorganizowanie dziczyzny chyba nie byłoby aż tak trudne. Jak się wie do kogo się udać to może przynieść upolowaną zwierzynę prosto do domu. Tylko ja nie znam takich myśliwych. - za to podzieliła się sposobem na zorganizowanie tego rodzaju mięsa chociaż sama nie miała doświadczenia w jego praktycznym zastosowaniu.

- Och nie wiedziałam że w okolicy jest problem z mutantami. - Pirora odpowiedziała ze zdziwieniem na komentarz o niebezpieczeństwach w tutejszej okolicy.

- No tak słyszałam. Poza miastem nie jest zbyt bezpiecznie. - gospodyni nieco uniosła brwi aby dać znać, że nie jest ekspertem w tej dziedzinie jednak coś słyszała na ten temat. I niezbyt jej się podobało to co słyszała.

- Ale mówisz o czasie sezonu zimowego czy okolica jest niebezpieczna niezależnie od pory roku? - Zapytała z zaciekawieniem blondynka.

- W dziczy to tak naprawdę nigdy nie jest bezpiecznie. Zwłaszcza jakby być samemu albo w małej grupie. Może nie tak, że zaraz za bramą ktoś cię napadnie czy co ale jednak to spore ryzyko. - ciemnoskóra szlachcianka wydawała się żywić uprzedzenia i brak zaufania do świata poza murami cywilizacji. I bez silnej eskorty chyba wolała się tam nie zapuszczać.

- E tam. Z takich napadów to się potem mogą zrobić ciekawe opowieści. - Nije machnęła lekceważąco ręką pozwalając sobie na nonszalancki ton wypowiedzi. Jako poetka i pisarka miała na ten temat całkiem odmienne zdanie.

- Czy to znaczy że na następne spotkanie zaprezentujesz romantyczna balladę o banicie i porwanej szlachciance? - Zapytała Pirora bardkę spoglądając na nią z uśmiechem.

- No nie wiem czy banicie i szlachciance. Sama słyszysz, że Kamila mówiła o jakichś zwierzoludziach, tu o mutantach i w ogóle jakichś półludziach. - poetka odparła niefrasobliwym tonem uśmiechając się krzywo przypominając obu rozmówczyniom o czym same przed chwilą mówiły.

- Chyba nie układałabyś ballad o półludziach i mutantach? - gospodyni o ciemnej karnacji zapytała z mieszaniną fascynacji i zdegustowania.

- Dlaczego nie? Przecież ci wszyscy bohaterowie muszą wpadać w jakieś tarapaty i pokonywać trudności aby coś się działo w powieści. Poza tym szukam inspiracji. Takie czarno - białe podziały nie są dla mnie zbyt ciekawe. - bardka wzruszyła ramionami odpowiadając niemniej niefrasobliwie i bez wahania.

- To chyba zależy od publiki. Łowcą czarownic czarno biały podział na pewno przypadłby do gustu. - Skomentowała na szybko Pirora, uśmiechając się do siebie. - Ale fakt takie bardziej skomplikowane historie są ciekawsze.

Rozmówczynie pokiwały mądrze głowami na taki komentarz. Przywołany autorytet łowców niezbyt skłaniał do żartobliwego tonu więc jakoś żadna z nich nie ciągnęła tego wątku. Po chwili Nije przypomniała sobie o wciąż pełnych talerzach i półmiskach a gospodyni na chwilę przeprosiła Pirorę bo chciała zamienić słowo z jedną z koleżanek.

 
Obca jest offline